28
Trzy doby byłam podpięta do kroplówki i tylko spałam. Na przemian z krótkimi momentami świadomości, kiedy Seij karmił mnie jakimiś papkami czy zupkami totalnie bez smaku. Pewnie nie chciał nadwyrężać mojego żołądka. Poił mnie, mył i dbał o mnie, równie delikatnie i czule, jak uczył mnie miłości. Powoli dochodziłam do siebie. Kilka razy był u mnie lekarz, jednak nie tan sam, który badał mnie u Hanae. Nie opowiedziałam Seijuro, co się właściwie wydarzyło u modela, ale byłam przekonana, że dobrze to wie. On zaś nie powiedział mi, co stało się z Susu i czy wyciągnął wobec niego jakieś konsekwencje. O ile jakieś wyciągnął. Niewiele mnie to na tę chwilę obchodziło. Byłam pewna, że Seij wszystko załatwił, jak trzeba, tak samo, jak ogarnął moje sprawy. Tylko jemu ufałam. Domyśliłam się także dlaczego jestem u niego, a nie w szpitalu. Tam od razu zgłoszono by gwałt i próbę samobójczą. O poronieniu nie wspominając. A mnie umieściliby w najlepszym razie na zamkniętym oddziale. Przez to wszystko mogłam mieć niezłe kłopoty. Seij także. Chociaż byłam przekonana, że jego pozycja, odpowiednie kontakty pozwoliłyby mu jakoś z tego wybrnąć i zatuszować tę sprawę lub ją uciszyć.
Kolejnego dnia obudziłam się w nieco lepszym stanie. Usiadłam sama, choć wszystko mnie bolało. Byłam już jednak na tyle świadoma i nie aż tak słaba, by nadal leżeć jak kłoda. Seij wszedł do pokoju, akurat, gdy próbowałam wstać.
- Joan! Co ty wyprawiasz? Powinnaś leżeć.
- Musze do toalety...
- Pomogę ci - rzekł i objął mnie w pół – ostrożnie, dobrze? Złap się mnie i nie podnoś tak szybko, bo zakręci ci się w głowie. O tak... powolutku Kitsu.
Pomógł mi najpierw usiać. Faktycznie pionizacja spowodowała zawroty głowy, aż na chwilę pociemniało mi w oczach. Do tej pory miałam także założony cewnik. Seij zupełnie naturalnie pomógł mi go usunąć. A ja byłam zbyt obojętna, by się krępować czy wstydzić. I zbyt jeszcze słaba. Seijuro nie tylko pomógł mi się załatwić, ale i umył mnie przy okazji. Nadal kręciło mi się w głowie, gdy prowadził mnie z powrotem do łóżka.
- Powinnaś leżeć. Przyniosę ci coś do jedzenia. Ale z tym też ostrożnie. Musisz się oszczędzać. Tak szybciej dojdziesz do zdrowia.
- Seij – przytrzymałam go za rękę – co ja tu robię?
- Nie pamiętasz co się stało? Co zrobiłaś? Co ty chciałaś zrobić, Kitsune?!!! – zbeształ mnie.
- A co oni mi zrobili? Seij, ciebie nie było, a ja już nie chciałam...
- Nawet tak nie mów!!! – zdenerwował się.
No tak! Przypomniałam sobie jego matkę. Seij miał na tym punkcie niezłe odchyły. I chyba słusznie. Milczałam. Nie wiem, czy mógłby mnie teraz jakoś pocieszyć. I czy zdawał sobie sprawę, co zaszło. I dlaczego. Czy wiedział, że jego ojciec zlecił badania DNA i z jakiej przyczyny? Widać źle odczytał moje milczenie, bo stwierdził:
- Jeśli teraz szukasz choć jednego powodu, by żyć dalej po tym wszystkim, to dam ci go!
- A co mianowicie?
- Zemsta, Kitsu! To jest prawdziwy powód byś dalej żyła. Zemścij się. Ja ci w tym pomogę! Nauczyłem cię jak kochać, teraz nauczę, jak nienawidzić.
Przez krótką chwilę spoglądaliśmy sobie w oczy. Myślałam, że powie o miłości i bym żyła dla niego. Widać, to było zbyt mało. I równie niewiele dla niego znaczyło.
- Dobrze – zgodziłam się – naucz mnie tego, Seij. – Nie zostało mi nic innego, jak się z nim zgodzić.
Westchnął z ulgą i mnie przytulił. A potem się odsunął.
- Co do zemsty, widzę, że mnie posłuchałaś.
- O czym ty mówisz?
Podał mi coś, co ze sobą przyniósł. To była gazeta. Jeden z tych plotkarskich tytułów, gdzie pisano nie zawsze prawdę, ale miał za to przeogromną sprzedaż. Seij otworzył i na drugiej stronie zobaczyłam swój artykuł prostujący to, o czym pisał Vogue.
- Wydrukowali? – zdziwiłam się. – No ale to Poppushisuta, oni wydrukują wszystko, byleby się sprzedać!
- Jakie to ma znaczenie? Wiesz dobrze, kto kupuje ten tytuł. Mleko już się rozlało, Kitsu. I Hanae na pewno odczuje tego skutki.
Zasępiłam się na wspomnienie mojego oprawcy. Jakim cudem on jeszcze chodzi po tym świece? Wyobraźnia nie raz podsuwała mi sny, o tym co Seij zrobił modelowi. Widać jednak to tylko moja fantazja.
- On już wie? – zapytałam z pozornym spokojem.
- Jest w Maroku. Poleciał na jakieś zdjęcia reklamowe. Ale tak, przed wylotem na pewno się dowiedział. I on i cała branża.
- Poleciał do Maroka? No a...?
Seij pokręcił głowa.
- Nie mogłem go ani zatrzymać, ani ukarać. Nie poniósł żadnych konsekwencji swoich niecnych czynów. Kitsu... - dodała widząc moje oburzenie – to nie znaczy, że ich nie poniesie! Teraz Hanae jest pod opieką organizacji. Mój ojciec nie pozwoli mi go nawet tknąć. Za wiele ma z niego korzyści. Gdybym coś mu zrobił, mogłoby się to skończyć źle dla nas obojga. Ale... - uśmiechnął się przebiegle – to nie znaczy, że nie możemy go wykończyć w inny sposób.
- Co masz na myśli?
- To, co już zrobiłaś. Artykuły do gazet. Cała prawda! O nim i jego postępkach. I nie tylko w Poppushisuta, nie tylko w Vogue, ale wszędzie, gdzie będą chcieli to wydrukować. A ja już zadbam, by chcieli! Uwierz mi, nie tylko mój ojciec ma znajomości i kontakty.
Seijuro mógł mieć rację. To był sposób na ukaranie modela. Zniszczyć go! Jego karierę, dobre imię, popularność. Kiedy to straci, straci też sławę i pracę, a co za tym idzie przestanie być tak dochodowym dla Boryoku-Dan i pana Isao. A wtedy przestaną go chronić. Uśmiechnęłam się przebiegle.
- Zróbmy to! Już nawet wiem pod jakim pseudonimem będę pisać. Zanim Hanae wróci z Maroka... nie! Nie będzie miał już po co wracać. Obiecuję! Odwalę taką serię artykułów, że popamięta do końca życia.
Seij uśmiechnął się na te słowa. A potem przyniósł mi laptop.
cdn...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top