24

Obudziłam się rano całkiem sama. Czy ta noc była snem? Gdzie się podział Seij? Kwiaty które mi przyniósł stały pod oknem, włożone w wiadro z wodą jakie chyba wcześniej stało w małej łazience. Było bardzo zimno. Nie miałam ochoty się ruszy spod ciepłych koców, ale wcale też nie musiałam. Leżałam dłuższą chwilę, rozmyślają nad tym, o czym wczoraj opowiadał mi Seijuro. Byłam przerażona tym, jaki los zgotował mu jego własny ojciec i ile przeszedł przez niego. Hanae to też skurwiel jakich mało! Cudem chyba uniknęłam losu jego panienek. Gdyby nie łączyła mnie z Seijem wspólna przeszłość... Nagła myśl uderzyła mnie niczym grom z jasnego nieba. Czy gdybym nie znała Seija od dziecka, gdybyśmy nie byli razem sierocińcu, skończyłabym tak, jak inne dziewczyny? W domu uciech? W burdelu? W nocnym klubie? Pokręciłam głową. Nie, to niedorzeczne. To tylko przypadek sprawił, że poznałam Hanae. Zniszczyłam suknię od Yamamoto i ponownie spotkałam Seija. Przypadek, nic więcej. A teraz balansowałam na krawędzi, a raczej na nici ogromnej pajęczej sieci jaką było Boryoku-Dan. Jeśli nie będę ostrożna, pożrą mnie jak pająk swoją ofiarę. Miałam tylko nadzieję, że uda mi się z tego wykaraskać. No i miałam Seija.

Uśmiechnęłam się na wspomnienie jego wyznań. Także go kochałam i to nie dlatego, że pokazał mi czym jest fizyczna miłość. Być może tak samo jak on, pokochałam go w tamten deszczowy dzień, gdy zabrano mnie do domu dziecka w Hiroo. Był dla mnie niczym brat. Był moim niisan, ale teraz to już się zmieniło. Dziecięca fascynacja przerodziła się w poważne, prawdziwe i szczere uczucie. I to z obu stron. Spojrzałam na kwiaty. Były piękne! Tak, jak dzień, który wstawał za oknem. W tej jednej chwili postanowiłam, że zrobię wszystko, by móc jak najszybciej doprowadzić swój biznes plan do finału. Otworzę tę cholerną kawiarnię! Zarobię furę kasy! Spłacę pana Isao i będziemy mogli być z Seijem już na zawsze razem! Jakże byłam naiwna, miałam się przekonać już niebawem.

***

Cały dzień spędziłam przed laptopem. Wyszłam tylko raz, by kupić coś do zjedzenia. Potem zamawiałam meble i sprzęty, nie tylko do domu, ale i do kawiarni. Seij okazał się bardzo pomocny. Mailem wysyłał mi instrukcje, gdzie i co mam kupić. Zamówił też ekipę remontową, która miała pojawić się nazajutrz. To po to wyszedł tak wcześnie, kiedy jeszcze spałam. Postanowiłam na ten czas przenieść się do pobliskiego hotelu. Gdy ogarnęłam to wszystko stwierdziłam, że czas iść do urzędu by załatwić potrzebne formalności. Wieczorem miałam iść do Susumu po moje rzeczy, na co nie bardzo miałam ochotę. Jednak szkoda mi było tego wszystkiego, co kupił mi przecież Seij. Samo jego wspomnienie, podobnie jak widok i zapach róż, wywoływały rumieńce i uśmiech na mojej twarzy. Mimo przeciwności losu czułam, że mamy jednak szansę, i że wszystko się poukłada. I byłam bardzo zakochana!

Reszta dnia zleciała mi na wizycie w urzędzie. Przerażała mnie nieco za cała papierkologia, ale wiedziałam, że Seijuro na pewno mi pomoże wykaraskać się z tego raz-dwa. Kasę cały czas nosiłam ze sobą, bo bałam się zostawić ją nawet w skrytce pod podłogą. Gdy nadszedł wieczór byłam tak wykończona, zła i zmęczona, że niechętnie skierowałam swoje kroki do metra. Musiałam udać się do Minato, gdzie znajdował się apartamentowiec, w którym mieszkał model. Mogłam zamówić taksówkę, ale wciąż było mi szkoda kasy. Mimo, że miałam jej cały plecak. Taksówką postanowiłam jednak wrócić z bagażami. Zresztą pan Isao nie dał mi pieniędzy na luksusy, a na rozkręcenie biznesu. Co zresztą robiłam.

Gdy podeszłam pod budynek, w którym mieszkał model zaczynał zapadać zmierzch. Przywitałam się z portierem grzecznym ukłonem i pojechałam na górę. Przed drzwiami zawahałam się tylko chwilę. Zapukałam. Nie miałam już kluczy, które oddałam portierowi opuszczając mieszkanie modela ostatnim razem. W dupie miałam czy mu je przekazał czy nie. Nic mnie to nie obchodziło. W sumie mogłam po prostu wejść. Bo - o ile Susumu był w domu - powinno być otwarte. Wolałam jednak tego nie robić i jak się po chwili okazało, słusznie. Po dłuższym czasie drzwi otworzyła mi Mimi. Miała na sobie tylko zwiewny, koronkowy peniuar zakończony różowym futerkiem. Pod nim była zupełnie naga. Gapiła się na mnie przez chwilę, jakby nie rozumiejąc kim jestem.

Pod jej nosem zauważyłam biały proszek. Pomyślałam, że powinnam zrobić jej teraz zdjęcie. Byłaby sensacja na pierwsze strony gazet, i to wcale nie takich jak Vogue. I nagle mnie olśniło! Przyszedł mi do głowy pewien pomysł, który niestety równie nagle gdzieś się ulotnił.

- Czego tu? - bąknęła niezbyt składnie i czknęła.

Jej makijaż był rozmazany, a włosy w nieładzie.

- Przyszłam po swoje rzeczy. Hanae wie.

Modelka zmrużyła oczy, których źrenice były tak rozszerzone, że niemal zlewały się z ciemnymi i tak tęczówkami. Była japonką, ładną, nawet bardzo ładną. Jednak teraz mimo idealnej figury i ślicznej buzi, wyglądała jak półtorej nieszczęścia. Wcale nie za ładnie i nie sexy.

- On nie chce cię widzieć – rzekła, nadal nie ustępując.

- To się dobrze składa, bo ja jego także nie - odpowiedziałam spokojnie, choć miałam ochotę jej wpierdzielić.

Co ona tu robi naga i naćpana? Jakbym nie wiedziała lub nie mogła się domyślić. Idiotka ze mnie!

- Zabiorę tylko moje rzeczy i spadam.

Nagle z sypialni dobiegł mnie głos modela.

- Mimi wracaj, wciąż mi stoi, jeśli się nim nie zajmiesz...

Wkurzyłam się! Jeszcze wczorajszego ranka przepraszał mnie i chciałbym była oficjalnie jego dziewczyną? Opanowałam mdłości i odrazę. Tknięta jakimś złośliwym chochlikiem wsunęłam głowę w drzwi sypialni.

- Ona zaraz przyjdzie Susu. Dołączyłabym, ale sam wiesz... spieszę się do Seijuro!

Modelkę chyba zatkało. A Hanae usiadł jak rażony prądem. Na widok jego miny zachichotałam w myślach, chociaż na twarzy zachowałam totalną powagę. Zauważyłam kokę, a raczej jej resztki na złotej tacy, leżącej na szafce obok łóżka, a także liczne butelki alkoholu. Aż dziw, że Mimi trzymała się jeszcze na nogach. A może dopiero co zaczęli libację?

- Kitsu!

- Mówiłam ci byś się tak do mnie nie zwracał! Poza tym chyba zapomniałeś, że miałam odebrać swoje rzeczy.

- Ja wiem kim jesteś! - olśniło Mimi, której narkotyki chyba już nieco przytępiły umysł.

A może to raczej był alkohol? Zażycie kokainy skutkuje nadmiernym pobudzeniem. Chyba, że to nie była koka? Dla mnie nie miało to jednak na ten moment żadnego znaczenia. Jak jeszcze raz usłyszę to zdanie, nie ręczę za siebie!

- Miło mi - rzekłam sarkastycznie - że mnie pamiętasz. A teraz przepraszam.

Poszłam do sypialni, którą kiedyś uważałam za swoją. Rzeczy jakie kupił mi Seij wciąż tam były na szczęście. Gdybym nie była tak wściekła na niewiernego i zakłamanego Hanae, pewnie bym się załamała. Tylko rosnąca złość hamowała ogromną ochotę, by usiąść na łóżku i się rozpłakać. Opanowałam się jednak, bo nie tylko modelka, ale i Hanie przyszli tu za mną.

- Zabrałam tylko to, co moje - zarzekłam się - i nie mam ochoty więcej cię oglądać! Nie przychodź też do mojej kawiarni ani domu, bo pożałujesz!

Wykorzystując moment zaskoczenia, minęłam ich oboje w korytarzu. Słyszałam jeszcze jak Mimi pyta Hanae, co ze mną wspólnego ma Seij i po co tak na serio tu przyszłam. Wyszłam mimo wszystko zburzona, na odchodnym trzaskając drzwiami.

Powiedzieć o modelu, że hipokryta, drań i dupek, to jak nic nie powiedzieć. Oczywiście za nic miałam jego propozycję z wczoraj i nigdy bym na to nie przystała. Jednak sam fakt, że tak go znów nakryłam po tym, co mi zaproponował, był więcej niż niesmaczny. Był odrażający! Skurwiel!

Z tego wszystkiego powlekłam się, dzierżąc moje rzeczy, aż pod stację metra. Zanim sobie przypomniałam, że miałam wezwać taksówkę. Nie chciałam się jednak wracać i prosić portiera apartamentowca, by zrobił to dla mnie. Musiałam odnaleźć najbliższy postój taksówek. Zaciągnęłam informacji w małym sklepiku, który o dziwo był jeszcze czynny. Tam zobaczyłam też coś, co wprawiło mnie w osłupienie. Na stojaku z prasą, pomiędzy wieloma tytułami, pysznił się najnowszy numer Vogue. Był to numer majowy, mimo że była końcówka kwietnia. Jednak miesięczniki zawsze trafiają do sprzedaży z pewnym wyprzedzeniem. Ale to nie sam magazyn przyciągnął moją uwagę tylko to, co było na jego okładce. Aż wyjęłam gazetę ze stojaka. Na całej okładce pysznił się nikt inny, a Hanae.

Obok widziałam tylko tytuł:

„Sławny model dementuje plotki o jego rzekomym romansie! Hanae wciąż do wzięcia!"

Aż poczerwieniałam z oburzenia. To drań! Pomijając, że przyłapałam go właśnie na kolejnej zdradzie, czy sam nie proponował mi wczoraj, bym oficjalnie została jego dziewczyną? Nie wspominając jego koślawych i nieudolnych uczuciowych deklaracji. Kupiłam gazetę, aby poczytać artykuł w spokoju. Byłam ciekawa jakie bzdury na mój temat opowiedział prasie. Gdy wyszłam na ulicę pod krawężnik podjechała czarna toyota. To był Seijuro.

- Panienka życzyła sobie karocę?

Roześmiałam się, mimo złości na modela. Kierowca z obojętną miną odebrał moje pakunki, a ja usiadłam z tyłu obok Seija.

- Skąd wiedziałeś, gdzie będę? - zainteresowałam się.

- Pamiętałem, że dziś wybierałaś się do Hanae. Bałam się o ciebie. Zadzwoniłam do niego i powiedział mi, iż właśnie wyszłaś. Nie trudno było zgadnąć, że poszłaś na metro, a tutaj jest najbliższa stacja.

Skinęłam głową.

- Mimi była u niego.

Nie wiedziałam jak Seij zareaguje, ale nie chciałam tego przed nim ukrywać. Zresztą przecież wcale nie byli ze sobą.

- Wiem - powiedział tylko. Nie drgnął mu nawet jeden mięsień na twarzy. - Co to? - zainteresował się trzymaną przeze mnie gazetą.

- Vogue. Najnowszy numer. A w nim...

Pokazałam mu okładkę. Milczał.

- Hanae wczoraj rano poprosił mnie, bym oficjalnie została jego dziewczyną. Po tym, co było dzień wcześniej i przed tym jak nakryłam go dziś z Mimi. A teraz jeszcze to! Cholerny drań - trzepnęłam ręką w gazetę - nie wiem, czy mam ochotę czytać ten stek bzdur – wypaliłam, bo Seij już przeglądał artykuł.

Sądząc po jego minie nie był dla mnie korzystny. Zerknęłam mu przez ramię, a kiedy podał mi gazetę przeleciałam wzrokiem tekst, a właściwie wywiad z modelem. Wiedziałam kto go napisał. Znałam tę reporterkę aż za dobrze. Kolejna zakochana w nim lalunia. I pewnie bardzo by chciała, aby to co napisała było prawdą. Artykuł szeroko przytaczał wypowiedzi modela i traktował o tym, że jest do wzięcia, jak głosił tytuł. I że nikim ważnym dla niego nie byłam i nie jestem. Tak oględnie, bo w szczegóły nawet się nie wczytywałam. Seijuro z zabawną minął obserwował emocje malujące się na mojej twarzy, w których prym wiodły oburzenie i wściekłość. Dobrze, że nie zamieścili moich danych. Jednak pokusili się na zdjęcie z restauracji.

- Kuso! - wykrzykiwałam dalej. - Jak mógł tak kłamać i im, i mnie. Co za...

- To sprostuj to – rzekł.

- Co takiego? Niby jak?

- Miałaś być reporterką, prawda? Napisz sprostowanie Opisz prawdę! To, jak cię potraktował. A potem wyślij to do gazet!

- Seij, nie wiem czy bym tak potrafiła... czy bym mogła... mimo wszystko pomógł mi wtedy!

- Naprawdę? Joan, posłuchaj...

Ale właśnie w tym momencie zajechaliśmy pod mój dom.

- Zostajesz tu dziś na noc? – zapytał.

- Nie - pokręciłam głową - tylko zostawię rzeczy i jadę do hotelu. Rano przyjdzie ekipa remontowa którą wynająłeś.

Uśmiechnął się.

- Podwieźć cię?

Roześmiałam się także. Wiedziałam, że na podwózce się nie skończy. Zostawiłam zakupy w pokoju na górze wraz ze zwiniętym już futonem i wróciłam do samochodu. Seij czekał na mnie z takim uśmiechem, że zmiękły mi kolana.


cdn...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top