15


Moje „inne wyjście" czekało na mnie – jak obiecał – przed budynkiem. Tym razem przyjechał swoim samochodem, a mianowicie Lexusem LFA w złotym kolorze. Byłam zdzwiona, że ma taki wóz. Jednak dość szybko się wyjaśniło, bo na moje nieme zdumienie, najpierw się roześmiał, a potem wytłumaczył, że swoją twarzą reklamował tę markę samochodów, co skutkowało posiadaniem takiego auta. Dostał je całkiem niedawno i nie mogłam wiedzieć, że takowe posiada. Bałam się, że pobrudzę mu skórzane fotele, wsiadając do samochodu w moich wyświechtanych dżinsach i zakurzonych trampkach. Ciekawe, że nie miałam takich dylematów u pana Isao.

Nad miasto nadciągały ciemne chmury, zwiastujące burzę. Miałam irracjonalne przeczucie, że nad moim życiem też właśnie zawisły takie chmury. Model był w wyśmienitym humorze, a ja - mimo obaw jakie rodziły się w moim sercu - postanowiłam podzielić jego nastrój.

- I jak? – zapytał, gdy tylko ruszyliśmy. – Udało się?

- Udało – powiedziałam i zaraz dodałam – pan Isao nie tylko spłaci mój dług u Yamamoto, ale pomoże mi otworzyć kawiarnię, no i znajdzie mi mieszkanie. Wreszcie się ode mnie uwolnisz.

To miał być poniekąd żart, ale zrobiło mi się jakoś przykro. Te dni spędzone z Susumu były bardzo miłe. Choć nadal nie do końca byłam pewna moich uczuć wobec niego, a już zupełnie nie wiedziałam, czy on coś do mnie czuł. Poza pożądaniem, rzecz jasna, czemu dał już dowody.

- Nie wiem, czy tego chcę - powiedział smutno.

Nic nie odpowiedziałam. Deszcz rozpadał się na całego, gdy wysiadaliśmy przed jego apartamentowcem. Niebo płakało, wraz z moim sercem. Bolała mnie perspektywa rozstania z Susumu, choć jeszcze nie wiedziałam ani gdzie, ani kiedy się przeprowadzę. Jak to brzmiało! Tak, jak gdybym miała nie wiadomo co i ile. A tak naprawdę cały mój dobytek to były dwie pary spodni, kilka T-shirtów, bielizna i dokumenty. Hanae przepuścił mnie przodem. W windzie nadal panowała cisza. Oboje nie bardzo wiedzieliśmy, co mamy sobie powiedzieć. Spoglądaliśmy sobie w oczy bez słowa.

Kiedy weszliśmy wreszcie do apartamentu, poszłam prosto do siebie. Choć może to było nieco niegrzeczne z mojej strony. Byłam jednak zmęczona, skołowana i przytłoczona nadmiarem wrażeń minionych chwil i dni. Wszystko spadło na mnie tak niespodziewanie i było tego zbyt wiele: zniszczona suknia, dług u Yamamoto, utrata stażu i studiów, nagłe ponowne pojawianie się Seija w moim życiu, zainteresowanie Hanae i jego pomoc, aż wreszcie - niczym wisienka na torcie, a raczej gwóźdź do trumny - zgoda pana Isao.

Powinnam skakać pod niebiosa, a było mi smutno i przykro. Głównie ze względu na Susumu. Powlekłam się pod prysznic, z trudem hamując łzy. Kiedy wróciłam wreszcie do sypialni, model właśnie pukał do i tak otwartych drzwi.

- Joan, wszystko okey?

Spojrzałam na niego. Stał w progu, w nonszalancko rozpiętej koszuli i z butelką w dłoni. Pokiwałam powoli głową bez przekonania.

- Czy nie powinniśmy tego uczcić? – zagadnął, podnosząc butelkę.

- Czego? – zapytałam.

Upił łyk prosto z gwintu. Musiał już chyba pić wcześniej, pewnie, gdy się kąpałam, bo wyglądał na lekko wstawionego. Tak też się zachowywał.

- Twojego sukcesu!

- Nie wiem, czy można nazwać to sukcesem - spuściłam wzrok - nawet nie wiem, czy mam się z czego cieszyć. Tylko powiększyłam swój dług. - Spojrzałam na niego, minę miał nietęgą. – Przepraszam! Pomogłeś mi - kajałam się - nikt inny tego dla mnie nie zrobił, ale boję się...

Nie dokończyłam, bo jednym susem znalazł się przy mnie i pochylając się, pocałował nagle, mocno i natarczywie. Serce chyba podeszło mi do gardła, a już na pewno mało co nie wyskoczyło z piersi. Oddałam nieśmiało pocałunek. Hanae na tym nie poprzestał. Jego pocałunki smakowały wypitym alkoholem i natarczywością. Nie wiedziałam, czy chcę, by przestał czy, aby jednak nie przestawał. Pozwalało mu całować moje usta, szyję, dekolt. Kiedy rozchylił poły yukaty którą miałam na sobie, spłonęłam rumieńcem. Zdawał się nie zauważać mojego zażenowania.

- Piękne - wyszeptał do moich piersi, zanim je pocałował.

Przebieg mnie przyjemny dreszcz, a motyle w brzuchu znów dały o sobie znać. Bardzo mi schlebiało jego zainteresowanie. Płomień pożądania w miodowych oczach. Zmysłowy uśmiech na przystojnej twarzy. I to, co wyprawiał z moim ciałem. Może byłam niewinna, ale nie byłam głupia. Mimo obaw, mimo strachu czającego się gdzieś z tyłu mojej głowy, czułam też rosnącą rozkosz. Hanae zdecydowanie znał się na rzeczy i wiedział co robi. Wszystkie te barwne i pikantne historyjki, których niemało krążyło o nim, teraz w moich oczach zyskały prawo bytu.

Ułożył mnie w pościeli, nie przestając całować i pieścić. Do ust dołączyły dłonie o sprawnych palcach. Nigdy nie byłam z mężczyzną, ale chciałam odwzajemnić jego pieszczoty. Wsunęłam palce w jasne włosy, głaszcząc szyję. Niezdarnie próbowałam zdjąć z niego koszulę. Widząc moje nieudolne starania, podniósł się na chwilę i sam ją zdjął, rzucając gdzieś za siebie. Miał idealne, boskie ciało. Leżałam niemal bez tchu, podziwiając to cudowne zjawiskowe piękno męskiej muskulatury. Czułam mrowienie w całym ciele. Nikłe dreszcze ekstazy. Miałam ochotę całować każdy centymetr jego ciała, każdy napięty mięsień, każde zagłębienie w skórze. Jednak nie dał mi na to ani szansy, ani czasu.

- Zdejmij to – ni to poprosił, ni nakazał, wskazując na yukatę i moje majtki.

Ze zdenerwowania drżały mi dłonie. Susumu upił z butelki, wychylając do dna jej zawartość. Przygadał mi się płonącymi od pożądania oczami. Nie mogąc się chyba doczekać, sięgnął ku moi udom i po prostu zerwał ze mnie koronkowe figi, rozrywając je. No cóż i tak były jego własnością. Nie dane mi było jednak ich żałować, bo model rozpiął spodnie i zdjął je wraz z bokserkami. Moim oczom ukazała się jego naprężona do granic męskość. Zalała mnie fala gorąca i strachu. Zamierza to we mnie włożyć? Członek nie był może jakoś specjalnie olbrzymi, ale za to dość pokaźniej grubości i wcale nie mały. Jęknęłam na sam jego widok. Wziął to chyba za dobra monetę, bo ująwszy go w dłoń, trochę nim potrzasnął i posuwistym ruchem doprowadził do jeszcze większego wzwodu, po czym nachylił się nade mną.

- Wybacz skarbie, ale już nie wytrzymam! Muszę cię mieć teraz, bo zwariuję! Za długo na to czekałem.

Po tych słowach rozchylił mi uda i przez kilka chwil zaledwie przyglądał się z zadowoleniem, jakby to była jego zasługa, że już za chwilę mu ulegnę i pozwolę się posiąść. Serce waliło mi tak, że słyszałam w uszach tylko jego przyspieszony rytm. Oblizałam suche wargi. Bałam się. Chciałam tego, czułam pożądanie, ale i strach przed bólem. Nie zdradziłam mu, że nigdy do tej pory nie miałam żadnego mężczyzny. Że byłam dziewicą. Bałam się także o to, że mnie przez to wyśmieje. Odepchnie. Zostawi. Że nie będzie mnie chciał. A ja – mimo strachu – bardzo chciałam jego! Zamknęłam oczy w oczekiwaniu na to, co miało się stać. Przez chwilę czułam tylko jego zgrabne palce, które najpierw powoli, potem coraz mocniej nacierały na mój srom i łechtaczkę. To było przyjemne, więc nieco się odprężyłam. Wsunął je we mnie. Nie poczułam nic, poza rozkosznym ciepłem i pomyślałam, że może nie będzie tak źle? Że wszystkie te historie o krwi, bólu i przerwanej błonie dziewiczej to z palca wyssane bujdy. Inaczej jak tyle tysięcy kobiet przechodziłoby swoją seksualną inicjację? Dałam się omamić przyjemności i to mnie zgubiło. Susumu bowiem zabrał palce i przybliżając się do mnie jeszcze bardziej w ich miejsce włożył swojego członka. Oparł się na przedramionach i pchnął. Ból był taki, że z oczu natychmiast poleciały mi łzy i zawołałam:

- Przestań! To boli!

- Kochanie, każda tak mówi. Wiem, że jestem dobrze wyposażony i to może trochę niekomfortowe, ale uwierz mi! Zaraz będzie ci przyjemnie. Tak jak jeszcze nigdy...

Z tymi słowy pchnął jeszcze mocniej, a ja czułam jakby rozrywał mnie od środka na kawałki. Zacisnęłam mocno powieki i zagryzłam zęby. Model zdawał się nie widzieć mojego cierpienia. Pchnął jeszcze mocniej, aż poczułam go tak głęboko, iż była przekonana, że zaraz przebije mnie na wylot. Zapłakałam, kiedy zaczął się poruszać jak w transie. Wbiłam paznokcie w jego barki, ale nawet to go nie powstrzymało.

- Wytrzymaj, ja zaraz... – wysyczał przez zaciśnięte usta.

Już mnie nie całował, tylko posuwał coraz to szybciej, mocniej i niejako brutalnie. Zatracał się w tym co robił, a ja mogłam tylko płakać i błagać, go by przestał. Nie posłuchał. Dopiero kiedy jego gorący wytrysk zalał mi wnętrze, uderzając raz po raz o ścianki nabrzmiałej i zakrwawionej pochwy, otworzył oczy. Przegryzłam sobie usta z bólu i z wargi spłynęła mi stróżka krwi. Łzy rozmazywały się po policzkach i chyba to przekonało go, że coś jest nie tak.

- Kitsu? – zapytał zdzwiony, chuchając mi alkoholowym oddechem w twarz. – Co jest? Chyba aż tak nie bolało? Nie miałaś orgazmu? Nie było ci przyjemnie?

- Durniu! – trzepnęłam go z całej siły w klatę, odsuwając się z trudem. – prosiłam byś przestał...

Wysunął się ze mnie i wtedy polała się krew.

- Co jest? – zdenerwował się i przeraził nieco. – Masz okres? Czemu nie powiedziałaś?

- Nie – rzekłam powoli, przerażona chyba bardziej niż on – nie mam okresu.

- To skąd ...?

- Jestem dziewicą... - przyznałam się – a raczej byłam do tej chwili.

- Co takiego?

Może i rozbawiłaby mnie jego zdziwiona mina, gdyby nie sytuacja. Cóż, poniekąd sama byłam sobie winna. Usiadłam ostrożnie, a wtedy wraz z jego spermą wypłynęło ze mnie więcej krwi. Ostry wcześniej ból, przeszedł w pulsujący, tępy, ale piekący.

- Chyba nie masz wątpliwości, po tym co się stało - zachlipałam.

Hanae się wściekł. Chyba po raz pierwszy, odkąd u niego zamieszkałam, wściekł się tak ewidentnie. I to na mnie. Nie było mu przykro. Nie przeprosił ani się nie kajał. Tylko zezłościł.

- Baaka! - rzucił tylko w moją stronę i wyszedł.

Siedziałam osłupiała. Zupełnie mnie zatkało. Po czym rozpłakałam się na całego. Nie tak wyobrażałam sobie mój pierwszy raz. Zza drzwi doleciał mnie gniewny głos modela. Najwyraźniej rozmawiał z kimś przez telefon, spacerując po korytarzu.

- Baka! Dlaczego mi nie powiedziałeś? - zapadła chwila ciszy, po której dodał spokojniej nieco. – Jak to nie wiedziałeś? Jak mogłeś nie wiedzieć?! Ona krwawi... Nie... Nie wiem... Przyjedziesz? Bez ciebie sobie nie poradzę... Przecież masz w tym doświadczenie i wiesz dobrze, co zrobić. To twoja rola...

Kogo on tu ściąga? - zastanawiałam się spanikowana. Jednak mimo to, nadal nie mogłam się ruszyć. Z szoku, z bólu, z rozczarowania. Głównie sobą. Czułam się oszukana. Tylko przez kogo? Co takiego Susumu mi obiecywał? Nie składał przecież żadnych deklaracji uczuciowych. Kilka razy okazywał zainteresowanie - to fakt - ale czysto fizyczne. Czego finałem - niezbyt miłym i fortunnym - było to, co się właśnie stało. Nigdy jednak, poza współczuciem, nie okazywał mi, ani nie mówił o innych uczuciach. Było mu mnie żal. Ale litość to nie miłość, prawda?

Na takim rozmyślaniu, wśród niegasnącej rozpaczy i szlochów, zastał mnie Seijuro. Nie wiem które bardziej z nas się zdziwiło. Ja - widząc go zastygłego w progu sypialni, z przerażeniem w oczach. Czy on - na widok mnie zapłakanej, nagiej, w zmiętej pościeli, na której widoczne były ślady krwi. W panice zakryłam się kapą, ale za późno. Zdarzył już dostrzec to, co miał widzieć. A raczej czego widzieć nie miał i nie powinien. Spłonęłam rumieńcem wstydu, a i tak już miałam policzki zaczerwienione od łez, opuchnięte od płaczu oczy i zastygłą krew na ustach w miejscu, gdzie przegryzłam sobie wargę.

- Ty draniu! - odwrócił się ku Susumu, który pojawił się za nim, zaglądając Seijowi przez ramię.

Jakby nie wiedział, co się wydarzyło w sypialni, nie był tego sprawcą lub może spodziewał się, że jakoś zniknę, uwalniając go w ten sposób od problemu, jakim najwyraźniej się stałam, bo wezwał Seijuro.

Seij był chyba jego lekiem na wszelkie zło. I kołem ratunkowym, które miało go wyciągnąć z każdej opresji. A już na pewno z tej.

- Coś ty jej zrobił?!!! - Seij złapał go za szyję jedną ręką i przycisnął do framugi drzwi, aż ta zatrzeszczała. - Uderzyłeś ją?! Zabije cię!!!

Chyba nieopatrznie odebrał moją rozcięta wargę i łzy.

- Ja... ja nic... - ledwo wychrypiał model.

Przeraziłam się nie na żarty. Nigdy nie widziałam Seijuro tak wzburzonym. I groźnym. I nie sądziłam, że jest tak silny. Model przewyższał go i to sporo.

- Seij – wyjąkałam – zostaw go. To nie jego wina... nie to, co myślisz... on... ja... - nie wiedziałam, co mam mu rzec.

Seijuro powoli uwolnił Hanae z uścisku. Ten natychmiast czmychnął w głąb mieszkania, łapiąc się za gardło. Zostaliśmy sami. Seijuro przeniósł uwagę na mnie. Cisza jaka zapadła aż cięła przestrzeń między nami, raniąc niczym miliony malutkich ostrzy. Spoglądaliśmy tylko sobie w oczy. Po chwili, która zdawała się być wiecznością, Seij podszedł do łóżka i usiadł ostrożne na samym brzegu. Szczelniej okryłam się kapą. Nie zrobił nic. Nawet nie drgnął i nie wykonał w moją stronę żadnego gestu.

- Joan – powiedział cicho i spokojnie – wszystko dobrze?

Chciałam skinąć głową i potwierdzić, ale zamiast tego rozpłakałam się na nowo. Nie mogłam wykrztusić słowa. Co miałam mu powiedzieć? Że jak zakochana, głupia małolata dałam się uwieść i skusić pięknym oczom modela i słodkim słówkom? Że ze wstydu nie powiedziałam Susumu o swoim dziewictwie? Że bałam się, iż mnie porzuci. Bałam się, że wyląduje na ulicy? To mnie w żaden sposób nie tłumaczyło, ale było tak prawdziwe, jak to, czego skutki zobaczył Seij. Chłopak drgnął, a potem niespodziewanie objął mnie i przytulił z całych sił. Głaskał moje włosy, gdy schowałam twarz w jego ramię, nadal płacząc.

- No już... Kitsu... już... dobrze? Jestem przy tobie! Nic złego już ci się nie stanie.

Przypomniałam sobie tamte dni w sierocińcu. Ile razy słyszałam do niego te kojące słowa?

- Niisan... - wyjąkałam – dlaczego to tak bolało...?

- No już! – Seij odsunął się nieco.

Być może nie był jeszcze gotów na zmierzenie się z moimi zwierzeniami. A może nie chciał wprawić mnie w większe zakłopotanie.

- Przygotuję ci kąpiel, dobrze?

- Może powinniśmy jednak wezwać lekarza? – doleciał nas od progu bełkot. W drzwiach stał Susumu, już ubrany w dres i z kolejną butelką w ręce. – Nie chcę problemów...

- Ale już je masz! – wykurzył się znów Seij. – I nie! Poradzimy sobie bez lekarza. Chyba, że chcesz się tłumaczyć z gwałtu?

Modle skrzywił twarz.

- Nie gadaj głupstw...

- W takim razie wyjdź stąd! Potem się z tobą policzę!

Zadrżałam mimo woli. Seij jakiego wcześniej nie znałam, przerażał mnie. Ton jego głosu, gromy jakie ciskał z oczu w stronę chwiejącego się na nogach Hanae. I wtedy po raz pierwszy przeszła mi przez głowę myśl, jak bardzo w tej chwili przypomina swojego ojca. Ale nic nie rzekłam. Susumu ulotnił się jak kamfora. Seij wstał i poszedł do łazienki obok. Już po chwili doleciał mnie szum lejącej się wody i zapach olejków oraz płynu do kąpieli. Wrócił w kilka minut.

- Dasz radę iść sama?

Pokręciłam głową. Ból nadal mnie paraliżował, podobnie jak wstyd i strach. Seijuro skinął głową w zrozumieniu i bez słowa, zdjął ze mnie kapę i wziął mnie na ręce. Ponownie schowałam twarz w jego ramieniu, zawstydzona.

- Spokojnie moja mała Kitsu – szeptał mi do ucha niemal czule – wszystko jest okey. Ja... rozumiem... chcę ci tylko pomóc.

Zaniósł mnie do wanny i pomógł się umyć. Był delikatny i czuły, i za każdym razem zanim mnie dotknął gdziekolwiek, pytał czy może to zrobić. Ciepła woda, zapach olejków i płynu do kąpieli, a w końcu jego spokojne, łagodne ruchy, dotyk dłoni, taktowny, wręcz dyskretny, uspokoiły mnie. Ból powoli stawał się coraz znośniejszy, a ja – senna. Jego spokojny, cichy głos był niczym najlżejsza muzyka. Stres powoli zastępowało ogromne zmęczenie. Kiedy Seijuro pomógł mi wyjść i się wytrzeć, otulił ręcznikiem i zaniósł do sypialni. Usadowił mnie na niskiej, owalnej pufie i z cichym:

- Zaczekaj tu, zaraz wracam – wyszedł.

Doceniłam, że nie kazał mi wracać do łóżka, do brudnej, zakrwawionej pościeli. Wrócił dość szybko, nie tylko z czystą pościelą, ale także z tacą, na której stała filiżanka z czymś parującym, a obok leżały jakieś tabletki. Postawił tacę na szafce obok łóżka. Przyglądałam się w milczeniu jak sprawnie zmienia pościel, spryskując na koniec poduszki zapachową mgiełką. Lawendowy aromat rozniósł się po pomieszczeniu. Powieki mi ciążyły, jakby ważyły tonę, oparłam się o ścianę i przymknęłam oczy.

- Kitsu... - usłyszałam nad sobą jego głos – nie zasypiaj jeszcze, dobrze? Jeszcze chwila. Obiecuję! Przeniosę cię teraz do łóżka, podam ci leki, po których ból ustąpi, a ty zaśniesz.

Jak powiedział, tak zrobił. Połknęłam posłusznie dwie pastylki, nie pytając co to. Ufałam mu! Popiłam słodką, pyszną zieloną herbatą z jaśminem.

Seij pozwolił mi wreszcie ułożyć się na poduszkach, okrywając mnie kapą.

- Śpij, moja mała Kitsune. Oyasuminasay.

- Oyasu... - wyszeptałam jeszcze nim odpłynęłam w nicość.

Nie wydziałałam, co mi dał, ale ból naprawdę minął i zasnęłam kamiennym snem. Spokojnym i głębokim, i bez żadnych majaków. Nie usłyszałam już awantury, jaką wkurzony do granic Seijuro - któremu wreszcie chyba puściły nerwy – zrobił pijanemu modelowi. Dowiedziałam się o niej dopiero rano, a właściwie niemal po południu, bo spałam do dwunastej, a nawet ciut dłużej.

cdn... 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top