10
Z pomocą przyszedł mi nie kto inny, a Seijuro. Wyszłam na miasto od razu, gdy skończyłam sprzątać, ubrana w trykotkę i nieśmiertelne, ale przecież czyste dżinsy. Susumu dał mi zapasowe klucze i kod do alarmu, w razie, gdybym miała problemy z dostaniem się z powrotem do jego apartamentu i budynku w ogóle. Siedzący w ogromnym holu recepcjonista, a może ochroniarz przygadał mi się ciekawie. Widział mnie już kilka razy w towarzystwie modela i pewnie myślał, że jestem jego nową dziewczyną. Swoją drogą ciekawe ile on miał już tu tych „dziewczyn" i która z nich naprawdę nią była? Twierdził, że nie był zwiany z nikim na stałe. Dla mnie dobrze i nie dobrze. Dobrze, bo obawiałabym się zazdrosnej kochanki. Niedobrze, bo to znaczyło, że nie zakochiwał się i nie stawiał uczuć na pierwszym planie, a jedynie zabawiał z kobietami, które tak chętnie – jak już się przecież przekonałam - same wskakiwały mu do łóżka. O jego licznych romansach i ekscesach pisano w wielu szmatławcach. On jak ognia unikał wypowiadania się na ten temat. Nie prostował też żadnych plotek ani im nie zaprzeczał. A także nie potwierdzał niczego. Ciekawe dlaczego?
Tak rozmyślając szłam ulicami Ginzy, zdecydowana wydać swoje ostatnie pieniądze na jakąś przyzwoitą sukienkę, w takiej cenie, na jaką mogłam sobie pozwolić. A tak na serio nie mogłam, bo kasy nie miałam prawie wcale. I kiedy już załamywałam się przy kolejnej wystawie, do krawężnika podjechała czarna Toyota Century. Wysiadł z niej Seijuro w czarnym, eleganckim garniturze.
- Kitsu! Co ty tu robisz?!
- Seij – ucieszyłam się i zmartwiłam jednocześnie.
Po tym, jak mnie potraktował u Hanae, miałam mieszane uczucia. Byłam przekonana, że nie jest mu na rękę to nasze ponowne spotkanie po latach. Jakby się mnie wstydził lub bał, że chlapnę coś o jego przeszłości, o której chyba nikomu nie opowiadał.
- Ohayo – ukłoniłam się.
- Co robisz w Ginzie? Jesteś tu z Hanae? – zmarszczył czoło.
- Nie - pokręciłam głową. – Ale jestem tu jakby z jego powodu. Zaprosił mnie dziś na kolację, no i, no... - zarumieniłam się, spuszczając wzrok. Potem odważyłam się spojrzeć, jak zareaguje.
Seijuro podniósł brwi. Opuściłam głowę. Przeniosłam spojrzenie z moich butów, na stojącego wciąż przy limuzynie, obojętnego kierowcę. Byleby nie patrzeć Seijowi w oczy. Bałam się, że wyczyta z moich coś niewłaściwego. Coś, czego sama jeszcze nie wiedziałam lub nie chciałam wiedzieć.
- Co takiego? – usłyszałam rozbawiony głos.
- Muszę kupić jakiś ciuch, by przyzwoicie wyglądać na tej kolacji – odpaliłam w przypływie straceńczej odwagi. – Nie mam w czym iść!
- Przyzwoicie mówisz? A masz za co? – głos Seija spoważniał.
Milczałam, ale on wyczytał z tego milczenia więcej, niż chciałam.
- Rozumiem - powiedział tylko. – W takim razie... zabieram cię na zakupy. Panie Modo – rzekł do kierowcy – proszę podjechać za godzinę pod Ginza Six.
Gapiłam się bez słowa, jak kierowca posłusznie wsiada do toyoty i odjeżdża.
- Co teraz? – zapytałam bezmyślnie.
- Teraz moja mała Kitsune przespacerujemy się trochę. Tędy... - wskazał mi drogę ku ogromnemu budynkowi ze szkła i stali.
To była Ginza Six – tak bowiem nazywało się centrum handlowe, zbudowane na miejscu dawnego domu towarowego Matsuzakaya – pierwszego domu towarowego Ginzy. W ogromnym budynku sytuowało się ponad dwieście sklepów, w tym takich marek jak Kenzo, Yves Saint Lurent, Fendi i wiele, wiele innych, na które z całą pewnością nie było mnie stać. Nie wiem, co ja sobie myślałam, przychodząc tu?
- Seij, to chyba nie jest najlepszy pomysł... - próbowałam jeszcze coś ugrać, by się nie zbłaźnić, ale on miał inne zdanie.
- Susumu wiele się nie zmienił od czasów liceum – perorował – nadal lekkomyślny i głupi. Jak mógł postawić cię w takiej sytuacji? I gdzie to cię zaprosił na wieczór, co?
- Nie wiem – pokręciłam głową.
Seijuro był najwyraźniej zły i czułam pod skórą, że lepiej nie drażnić go jeszcze bardziej. Ani mu się nie sprzeciwiać. Mogłam tylko zastanawiać się, jak bardzo się zmienił, odkąd widziałam go ostatni raz. Wtedy jednak byliśmy tylko dziećmi.
- Nie mogłaś odmówić?
- Nie mogłam – powiedziałam spokojnie. – Pomógł mi! Nikt inny... - zaczęłam, ale w oczach zaszkliły mi się łzy.
Nie chciałam, by pomyślał, iż obwiniam go o brak dobrych chęci. Jednak taka była prawda. Tylko Hanae pochylił się nad moją niedolą. Seij prychnął.
Nie chciałam, by pomyślał, iż obwiniam go o brak dobrych chęci. Jednak taka była prawda. Tylko Hanae pochylił się nad moją niedolą. Seij prychnął.
- Z tego, co wiem, to też pośrednio jego wina! Wpakował cię w ten cały galimatias.
- Sama się w to wpakowałam – zaprzeczyłam dosadnie. – I sama się z niego wypakuję.
- Ciekawe jak? – przystanął, by spojrzeć na mnie.
- Tego jeszcze nie wiem, ale Hanae obiecał... - zamilkłam, nie chcąc zdradzać mu, że Susumu prawdopodobnie właśnie teraz jest u jego ojca i prosi o pomoc dla mnie.
To on - Seij, a nie model - powinien to zrobić, ale z jakiś sobie tylko znanych powodów nie zrobił. Wnioskowałam, że wiele dla niego już nie znaczę. Być może nic. Przypomniała mi się piękna modelka Mimi. Pozycja Seijuro pewnie nie pozwalała mu na pokazywanie się z kimś takim jak ja. Na jakąkolwiek zażyłość! Czemu więc teraz mi pomaga?
- Co ty tu robisz Seij? – zapytałam bez ogródek.
- Zabieram cię na zakupy. Nie pozwolę, by Hanae miał ubaw z kogoś, na kim mi zależy. Ani by cię skrzywdził.
Rozdziawiłam usta. Nie wiedziałam, co powiedzieć na taką deklarację. Zatkało mnie zupełnie. Seij zdawał się tego nie widzieć.
- Chodź – pociągnął mnie za rękę. – Tu znajdziemy ci coś odpowiedniego. Skoro już musisz iść z nim na kolację.
- Nie muszę – powiedziałam – ale chcę - dodałam ciszej.
Zdawał się tego nie słyszeć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top