Trzeci

- Myślę, że nie muszę Cie oprowadzać, chyba nie zapomniałaś co gdzie jest?

- Wydaje mi się jakbym znała ten dom, tak jak swój. 

- Cieszę się, pójdę zanieść Twój bagaż do pokoju gościnnego, a Ty usiądź i odpocznij, napij się czegoś jeśli masz ochotę, wszystko jest tam gdzie było. - Zielonooki odwrócił się i zaczął wspinać po schodach razem z moim bagażem w ręku.

- Harry?

- Tak? 

- Ja.. Um.. Dziękuję, za wszystko. 

W odpowiedzi posłał mi tylko mały uśmiech i wszedł do góry, ja w tym czasie postanowiłam zrobić sobie kawę po długiej i męczącej podróży marze tylko o tym. W czasie kiedy czekałam aż woda się zagotuje podeszłam do małego okienka przez które niegdyś szalenie lubiłam patrzeć, tak wiele się zmieniło. Ja i Harry i to, że bierze ślub a to mieszkanie nigdy już nie będzie "nasze". Teraz ktoś inny zajmuje miejsce przy tym oknie z kawą w ręku, to już nie jestem i nigdy nie będę ja. Jest pomiędzy nami dość niezręcznie ale mam nadzieję że rozmowa się jakoś rozkręci. Marzę, że ominiemy tematy dla nas bolesne, dla mnie wciąż zbyt świerze. Czajnik wydał dźwięk sygnalizujący gotowość wody i już chwilę po tym znów stałam w swoim ulubionym miejscu, tym razem już miałam wszystko czego potrzebuję. Pewnie byłoby miło gdyby silne ramiona oplatały moją talię i delikatnie kołysały ale zgaduję, że to czego potrzebuję, a to co mogę mieć nie zawsze się pokrywają. 

-Niczym za dawnych czasów, prawda? - Głos Harrego sprawił że podskoczyłam. - Przepraszam, nie chciałem Cię przestraszyć.

- Nic się nie stało, po prostu się zamyśliłam. 

- O czym myślisz?

- O tym samym co Ty, że jest jak dawniej, przez tą krótką chwilę. Tylko chwilę.

- Żałuję.. 

- Proszę, Harry. Nie wracajmy do tego, za kilka dni bierzesz ślub nie ma po co komplikować sobie życie jeszcze bardziej.

- Czuję, że nie będę potrafił oddać się komuś, jeśli nie wyrzucę tego z siebie, przez tak długi czas nie dałaś mi się wypowiedzieć i ustosunkować. Proszę, pozwól mi zrobić to teraz.

Delikatne kiwnięcie głową było wszystkim na co było mnie stać w tamtym momencie. Przenieśliśmy się na kanapę, a ja patrząc w dal i słuchając przyjemnego tembru jego głosy oddałam się moim myślą, wspomnieniom i tylu uczuciom które tłumiłam przez tak długi okres.

- Wiem że popełniłem błąd, największy błąd swojego życia i zgaduję że nigdy za niego nie odpokutuję. Wiem, że musiałem za to zapłacić kiedy Cię straciłem. To nie tak, że zaraz potem związałem się z Aną, to wszystko było dla mnie ciężkie, zbyt ciężkie by to unieść. Kiedy zdałem sobie sprawę, że nie mam o co walczyć bo Ty odeszłaś i wybrałaś swoją drogę beze mnie.. Chciałem umrzeć. Nie widziałem sensu życia bez Ciebie, byłaś moim promykiem, światłem, moją drogą, byłaś wszystkim, Darcy, dosłownie wszystkim.

- Harry. 

- Nie przerywaj mi. Nie wiedziałem co zrobić, przysięgam że każdy kolejny dzień był dla mnie coraz większym koszmarem i udręką. Próbowałem Cię odnaleźć ale wiedziałem że tego nie chcesz, więc czekałem na dzień w którym mi wybaczysz, kiedy znów pojawisz się w moim życiu a ja pokocham Cię moją uśpioną miłością, ale czekałem i czekałem tak długo, a Ty się nie pojawiłaś. Wtedy Ana.. Pomogła mi z tego wyjść, siedzieliśmy i rozmawialiśmy godzinami o Tobie, o mnie, o wszystkim i zbliżaliśmy się do siebie, sam nie wiem kiedy to się stało. Czy to poczucie czyjej bliskości sprawiło że oświadczyłem się jej i pojawiło się coś głębszego, a teraz kiedy ja biorę ślub, jesteś tak blisko, na wyciągnięcie ręki i nie potrafię się opanować żeby nie dotknąć Twoich włosów które błąkają się zagubione przy twarzy, czy nie dotknąć Twojej dłoni. To dla mnie prawdziwa udręka.

- Co chcesz mi powiedzieć, Harry. 

- Że kocham Cię i nigdy nie przestanę bez względu co się wydarzy byłaś dla mnie najważniejszą kobietą, to jak jest teraz.. Tak miało być. 

Biorę się za pisanie nowego fanfiction :D Wszystko będzie po Mockery of love, ale złapała mnie wena na nowy projekt :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top