Ósmy

Mówią że nie można budować szczęścia na nieszczęściu innej osoby. W zasadzie właśnie tak jest, ale czy nie zdarza się to częściej niż powinno? Czy miałam wyrzuty sumienia? Trochę, fakt że czułam trochę poczucia winy sprowadzał się tylko do tego że jestem człowiekiem. Ale kocham Harrego i skoro on kocha mnie tak samo mocno to dlaczego mamy się hamować? Nie chcę myśleć, że przeze mnie zostawia Anę niemal pod ołtarzem.. Teraz jeszcze jej choroba.. Ale chcę się cieszyć, że szczęścia które mamy z miłości która sprawia że chce się rano wstać, że żegnam wszystkie dni kiedy wylewałam łzy myśląc na tym że życie jest tak niesprawiedliwe. Jestem przepełniona miłością, zafascynowana facetem będącym przede mną, niesamowicie pochłonięta do tego stopnia że nie widzę nic poza nim, cały świat się zamazuje i jesteśmy tylko my. My i nasza miłość. 

- Tak długo marzyłem o tym żeby trzymać Cię w swoich ramionach i tak po prostu oglądać film, gadać o głupotach. Wiesz, że jesteś najważniejsza, prawda Darcy? Wiesz że już nigdy nie sprawię żebyś tak cierpiała, nieumyślnie. - Przycisnął mnie jeszcze bardziej do swojej klatki piersiowej.

- Kocham Cię Harry. 

Poczułam wargi Harrego na swojej szyi i jakby na zawołanie po moim ciele przeszły dreszcze, czułam je dokładnie. Każde liźnięcie i chłodne dmuchnięcie powodowało gęsią skórę powstałą na moim ciele, jego niski, głęboki, chrapliwy głos szepczący na ucho ile dla niego znaczę spowodował że w jednej chwili chciałam się zapomnieć, poczuć to czego nie czułam tak dawno.

Nie wiem kto był bardziej zdziwiony ja, czy Harry ale w jednym momencie wyswobodziłam się z ramion Stylesa ciasno oplatających mnie niczym bluszcz i usiadłam okrakiem na jego kolanach obdarowując jego usta coraz mocniejszymi pocałunkami. Pełne pożądania, uczucia i tęsknoty ruchy warg powodowały że miałam coraz większą ochotę na niego. Coraz bardziej tego potrzebowałam, coraz mocniej chciałam go poczuć, coraz bliżej. 

- Darcy, co Ty robisz?

- Szzz Harry, daj się ponieść. Daj mi to czego chcę. 

Przejęła nade mną kontrolę moje alter ego. Byłam znów ta Darcy która uwodzi facetów, chciałam nią być na tą chwilę, na ten wieczór. Pokazać Harremu co zyskał, co pozwoliłam żeby do niego wróciło. 

Łączyłam i rozłączałam nasze usta, krótkie liźnięcia, leciutkie muśnięcia i mocne pocałunki, zupełnie był zdany na moją łaskę i niełaskę. Wprawiłam swoje biodra w ruch chcąc poczuć to czego nie czułam tak dawno. Pomiędzy moimi udami wytworzył się żar, chciałam ugasić pragnienie którym wciąż na nowo obdarzał mnie Harry. Działał na mnie dokładnie tak jak za pierwszym razem kiedy się spotkaliśmy, nie miałam go dość - nigdy. Świadomość jego umiejętności sprawiała że byłam mokra na samo wspomnienie nocy które dzieliliśmy. Pamięć tego jaką rozkosz mi dawał powodowała że dociskałam się do niego coraz mocniej, dając mu więcej i więcej przyjemności. Chciałam go poczuć, chciałam go mieć. Wiedział że dziś to ja przejmę nad nim kontrolę. I miał cholerną rację.

W następnym rozdziale to co tygryski lubią najbardziej, huh? :D Poprawiłam matematykę i chemię, a przede mną EDB i geografia, PP i pare innych rzeczy :D postaram się nadrobić z rozdziałami, ale moje zapasy się kończą bo przez ten "gorący " okres nie mam kiedy pisać, ale nadrobię wszystko - obiecuje! lece na rowery :D HOLD THE LINE XOXO ~ Ruda :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top