Dzięwiąty

Obudziły mnie usta sunące po mojej kości policzkowej przez cały policzek do lini szczęki. 

- Hmmmm..

- Wstawaj, ptaszyno muszę iść.

Jeśli nadal pół spałam, te słowa nagle ożywiły moje ciało, otworzyłam oczy i zarejestrowałam jak para zielonych niczym mech tęczówek wpatruje się we mnie z zaciekawieniem wypisanym na tawarzy.

- Już? 

- Niestety, muszę iść do pracy. 

- Ktróa godzina, Harry?

- Jest 7:30, Kochanie.

Kochanie? Wkraczamy w nowy etap naszej znajomości? Co z tą wdzięczką, ptasią nazwą? Przeciągnęłam się prostując mięśnie oraz usiadłam okrywając kołdrą swoje nagie ciało. 

- Jesteś głody? 

- Nie dzięki, Darcy. Nie mam już na to czasu, nie chciałem Cię obudzić ale musiałem zapytać czy zobaczymy się dziś?

- Dziś? Mam o 15 sesję w studiu, ale potem jestem wolna. 

- To świetnie, chciałbym Cię gdzieś zabrać ale musisz mi napisać jak skończysz, dobrze?

- Jasne. 

- To narazie, Ptaszyno. 

Harry schylił się i pocałował mnie w policzek, zawsze coś. Wygramoliłam się z łóżka i postanowiłam zjeść śniadanie jak zawsze musli z brzośkwiniami oraz jakiś jogurt. Po sycącym śniadaniu weszłam pod prysznic i zastanawiałam się nad przebiegiem dnia, może posprzątam? Jest 9, do 15 mam jeszcze trochę czau, a zdecydowaniem moje mieszkanie wygląda jak po przejściu tornada. Cóż, w sumie tak było, tylko że to tronado ma parę zielonych oczy i na imię Harry. I moje myśli przypadkowo zostały prawie całkowicie pochłonięte przez faceta, który przyszedł z nikąd i wrkęcił się w moje życie. Wyszłam z pod prysznica i okryłam swoje ciało białym, puchatym ręcznikiem. Pachnie Harrym, musiał dziś rano brać prysznic. Ciekawe swoją drogą gdzie pracuje. Ze sprzątaniem uwinęłam się dosyć szybko i nim się obejrzałam trzeba było się ubierać na sesję, w zasadzie na to co miało być po sesji? A co miało? Nie wiedziałąm gdzie Harry postanowił mnie zabrać, więc postawiłam na neutralny zestaw. Sweterek i rurki, pasuje do wszystkiego. Wsiadłam w samochów i już pędziłam do studia, tem kilka poprawek w wyglądzie i już słyszałam pstryk aparatu i błyskające flesze. Dziś miałam sesję z modelem, to Michael, znamy się dobrze, często razem pracujemy, nawet kiedyś mieślimy mały romans, ale okazało się że to nie jest dobry pomysł, mimo wszystko mamy dosyć przyjacielskie stosunki. Nagle ten wyczekiwany moment "STOP, MAMY TO". Idealnie, teraz mogę już pisac do Harrego, że czekam. Ubrałam się w swoje ciuchy i wyszłam przed studio. Hmm, na przeciwko jest park troche bolą mnie nogi od tych niebotycznie wysokich szpilek usiadłam na ławce i czekałam na czarnego Land Rovera. Jak na zawołanie właśnie pojawił się przed studiem. Wstałam więc z mojego siedzenia i podąrzyłam w tamtą stronę. Widziałam wzrok Harrego poszukujęgo mnie, aż nasze oczy się spotkały. Na jego twarz wpłynął leniwy uśmiech, który odwzajemniłam i pomachałam mu. 

- Hej, Harry jak Ci minął dzień?

- Jesteś jest jego zdecydowanie najlepsza cześć. 

- Gdzie mnie zabierasz?

- Niespodzianka. 

Odpalił samochód i jechaliśmy przez dłuższą chwilę aż dojechaliśmy do leśniej ścieżki na którą już zdecydowanie samochód się nie zmieści.

- Musimy chwilkę przejść ptaszyno.

Podałam mu więc rękę i pozwoliłam się prowadzić, nie szliśny długo i nawet jeśli bolały mnie nogi po sesji to, to co zobaczyłam sprawiło, że zapomniałam o wszystkim. Byliśmy na jakimś wzgórzu i stąd było widać polanę oraz małą rzeczkę, nie wiedziałam że takie rzeczy można spotkać poza Londynem. Piękno tego miejsca było tak oszałamiające i intrygujące tak bardzo jak piękno osoby, która mnie tutaj zaprowadziła. Tłamsiło wszystkie zmysły i ogłupiało, po porstu uzależniało. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top