Dziewiętnasty

Zamknęłam oczy a spod moich powiek wydostała sie kolejna porcja łez spływająca właśnie w dół moich policzków. Ból był nieporównywalny do niczego co przeżyłam w swoim życiu. Nie byłam w stanie otworzyć oczu kiedy nagle poczułam dłonie Harrego na moich policzkach. Zrobiłam wszystko, żeby nie wtulić w nie swojej twarzy. Złapałam za jego nadgarstki i odsunęłam ręce powstrzymując moją twarz przed dalszym palącym dotykiem. Gdy rozchyliłam powieki ujrzałam przestraszony i wypełniony bólem wzrok Harrego. Czy te uczucie też jest kłamstwem?

- Dlaczego mnie okłamywałeś?

- Ja.. To nie tak.. Chciałem to zakończyć, Darcy. Wierz mi. 

- Wierzyć Ci? Harry, powiedziałeś że mnie kochasz a potem poszedłeś to innej. Ją też karmisz tymi bajeczkami? O zranionym chłopaku który się nie całuje? To Twój sposób na podryw? Cieszy Cię widok zapłakanych dziewczyn? 

- Ana.. Ona jest tą dziewczyną która mnie kiedyś zostawiła, tą przez którą taki jestem. Wróciła niedawno, ja musiałem wiedzieć czy to może się udać, czy wciąż coś do niej czuje. A potem pojawiłaś się Ty taka intrygująca i przysięgam że siedziałem i nie mogłam przestać o Tobie myśleć. 

- Przestań.

- A potem powiedziałaś mi że mnie kochasz, to było dla mnie jakby jakieś pieprzone niebo zwaliło mi się na łeb. Chciałaś mnie, kochałaś mnie. A ja nie wiedziałem co robić, nie umiałem wtedy wybrać żadnej z was. Kiedy Cię pocałowałem wiedziałem że to Ty. Chce Ciebie. 

- Poszedłeś do niej.

- Popełniłem błąd, przysięgam że w najbliższym czasie zerwałbym to wszystko tylko, cholera nie wiedzialem jak.. Wierzysz mi? Skarbie, proszę. Liczysz się tylko Ty.

- Chcę żebyś wyszedł.

- Co? Czekaj, Darcy..

- Nie, Harry. Nie pozwolę na to żebyś się mną bawił. Kiedy będziesz miał dość pójdziesz do kogoś innego. To nie tak działa. 

- Ja.. 

- Nie ufam Ci.

- Kocham Cię Kochanie. 

- Wyjdź, wynoś się z mojego życia. 

- Nie poddam się, Darcy!

- Nie obchodzi mnie to, po prostu zostaw mnie samą. Jedź do niej czy gdziekolwiek chcesz, nie chcę Cię widzieć. 

- Przepraszam..

Siedziałam i wpatrywałam się w jeden punkt do momentu trzaśnięcia drzwiami. Potem pozwoliłam aby szloch przejął kontrolę nad moim ciałem. Zakochałam się, pierwszy raz i tak bardzo tego teraz żałuje. Czemu? Czemu ja? Ten zielonooki brunet całkiem zawładnął moim życiem... Gdy podeszłam do okna załonić je żeby pogrążyć się w pół mroku zobaczyłam go. Siedział na schodkach przed domem z twarzą ukrytą w dłoniach. To sprawiło że jeszcze głośniejszy płacz wyrwał się z moich płuc. Nie mogę na to patrzeć.. Zasłoniłam okno i zjechałam przy ścianie kuląc się na podłodze i pogroążając się w rozpaczy. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top