MYSZ!!!

Jack był na nas zły...

-Co tu robi pies?!-

-No bo... On był samotny... Ale Jack on jest słodki... Proszę przygarnijmy go będzie spał w stajni!-

-Ehhh... No dobrze ale ja po nim nie sprzątam-

Razem poszliśmy przygotować duże, na prawdę duże spanie dla pieska. A ja nadal nie miałam pomysłu jak go nazwać...

-To jak go nazwiesz?- Spytała ucieszona faktem psa Victoria

-Właśnie nie wiem...-Byłam lekko zmieszana,

-Mam!!! Nazwiemy go Rex! Co ty na to psiaku?-

Pies zamerdał ogonem i szczekną, a potem mnie polizał

-No to kąpiel mam z głowy...-

Ja i Victoria kończyłyśmy spanie, a w tym czasie u Davida i Alicji

-Skąd mam wytrzasnąć taką dużą obroże?!-

-A ja? Skąd mam wytrzasnąć takie duże miski?!-

-Hmmm...-David wychodził z salonu

-Hej!!!! Gdzie idziesz?-

-Idę do lasu po drewno, pomogę ci zbudować miski, a ty pomożesz mi z obrożą ok?-

-Ok- Razem ruszyli w stronę lasu

*U Jacka*

-O nie! To straszne!!!-

(Dlaczego nigdzie nie ma mleka?!)

* I znów u Martiny*

(Co ja mam zrobić wszyscy znaleźli swoje przeciwieństwo oprócz mnie... Dobra chyba pójdę na spacer)

Poszłam na spacer do lasu, i usłyszałam krzyk... TO KRZYK DAVIDA!!! Pobiegłam czym prędzej w stronę krzyku byłam na polanie, a po chwili zaczęłam się śmiać

-Z czego rżysz?!-

A ja zaczęłam się już turlać ze śmiechu, David był schowany za zirytowaną Alicją, przed nimi była... Zwykła mała myszka...

-Głupku to tylko mysz! HAHAHA!-Ledwo co powiedziałam przez śmiech.

- To nie jest śmieszne! Ta mysz próbowała mnie zabić!-

-Tak jak tamta biedronka?-

-Tamta biedronka była wielka! I po za tym miałem sześć lat!-

-Wiesz w tedy miałeś i wyglądałeś na sześć lat... A teraz też masz sześć lat! Haha-

-FOCH- David się od wrócił i poszedł w stronę domu, a ja z Alicją za nim.

Gdy wróciłyśmy do domu wzięłam gorącom kąpiel, siedziałam tam z 30min lub dłużej, bardzo dużo rozmyślałam, gdy wyszłam z wanny poczułam zapach żelków, więc szybko się ubrałam i pobiegłam na dół, tylko zapomniałam jaką ubrałam dziś piżamie wszystkie były w praniu więc zmuszona byłam do ubrania bluzki i majtek... Gdy tylko zeszłam usłyszałam głos Davida i Jacka.

-Hej Mart...-Jack nie dokończył bo zobaczył moją piżamę i zrobił się czerwony, a po chwili odezwał się David.

-Martina... Niezła piżama haha!- Zrobiłam się czerwona jak burak a po chwili Victoria i Alicja wyprowadziły mnie z pokoju do pokoju Vici

-Kobieto mów że piżamy nie masz to bym ci pożyczyła.-Powiedziała z lekkim śmiechem.

-Dobra, ubierz to- Vici dała mi jakąś piżame tylko że... Taka trochę... Za krótka, była to sukienka z dużym dekoldem BARDZO DUŻYM DEKOLDEM i była do połowy uda

-Nie ma mowy zostaje w tym!- Oddałam jej ciuchy i zeszłam na dół.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: