Mały Problem...
-ZOSTAWCIE MNIE!
Biegłam do domu goniona przez grupę ludzi. Oni znowu mnie o coś oskarżają... Nawet nie wiem o co, więc to było tak: Szłam sobie spokojnie do sklepu i nagle jakaś staruszka walneła mnie torbą nie, nie przez przypadek. Pytam się jej Dlaczego to zrobiła a ona się zaczeła krzyczeć "TO JEDNA ZNICH! BRAĆ JĄ" oczywiście biedna ja nie wiem o co chodzi i zaczynam uciekać. O DOM! W biegłam do domu i zabezpieczam wszystkie drzwi i okna
-ufff...
-Coś się stało? Mówi jak zwykle spokojna Alicja
-Ile osób zginęło? Victoria jak zawsze musi się ze mnie śmiać...
-Ej! To że tłum ludzi mnie goni to nie znaczy że coś zrobiłam!
-Haha! Ty zawsze coś psujesz! Powiedział NIGDY NIE WINNY rudy...
-I mówi pan nie winny...
-Proszę możecie nie krzyczeć próbuję się dowiedzieć o co chodzi tym ludzią. Jack wyszedł z pokoju obok.
-Wiesz coś o tym Jack?
-Chyba chodzi o to że w studni nie ma wody, Ala załatwisz to?
-No problemo! Powiedziała z uśmiechem i znikła, a po chwili wróciła
-Mamy problem...
-Tak?
-No bo woda... Albo stała się nie widzialna albo znika...
-CO?! Wszyscy w 4 krzykneliśmy i tepneliśmy się do studni.
-Nikogo nie ma w mieście...
-No to może być przez jedną osobę dzięki której mamy całe miasto przed domem... Powiedział irytującym (jak zwykle) głosem David
-HA HA... To nie jest śmieszne...
-Alicja ma rację studnia jest pusta i nie chcę się napełnić... Powiedział Jack
-No dobra idę to sprawdzić...
-E! Rudy to może cię zabić...
-Martina ma rację weź ją ze sobą.
Czy on powiedział że mam iść z nim? Dlaczemu!?
-Co?! Ja i David prawie, PRAWIE! Pozbawiliśmy Jaca słuchu...
-Ja chce jeszcze słyszeć... I tak macie iść razem Martina musi wyczuć co się tam dzieje, i sami wiecie że ona musi znaleść kryształy światła żeby łatwiej było znaleść jej przeciwieństwo a tylko ona może je zebrać.
-A co jak napotkamy wodę? Ten baran utonie a ja nie zamierzam po nim sprzątać.
-Dobrze weźcie ze sobą Alice, ja nie jestem wam ani trochę potrzebny, a muszę dokończyć eliksir.
-Jaki eliksir?
-To moja sprawa, powodzienia a i Alicjo dopilnuj by wrócili w kawałkach. I znikł, jak zwykle...
-Dobra chodźcię.
-Ale ja nie ch... AAA!!! No i bardzo mądra Alicja wrzuciła nas do studni.
-Ała... Na co ja spadłam? Jak wstałam zobaczyłam leżącego Davida który patrzył na mnie gniewnym wzrokiem, a po chwili była koło mnie Alicja
-CZY CI NA MÓZG Pad...
Spojrzałam na nią i zobaczyłam coś wielkiego i strasznego to był...
Mam nadzieje że się podobało następny rozdział będzie przed wtorkiem, za błędy przepraszam, powiedzcie co mam zmienić to spróbuję poprawić błędy papa!!! ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top