Tonąć w gwiazdach

Patrzę w gwiazdy.
Koniec zdania
Gwiazdy poetycko nie opiszę
Wznoszę swoje błagania,
wynosząc jedynie ciszę
Proszę, o zimna jutrzenko
Dzisiaj, nieskończonego
Daj się ukoić piosenką
oddechu niewymiernego
Jak ułamek, zgubionego
człowieka wśród liczbowych całości
Małego, z ziemii startego
Woła w górę ku wiecznej miłości
Jednak jego pióro zionie słabością,
a jego serce zbladło jak światło
i kocha fałszywą miłością
Poddaje się ostrzu, co na niego zapadło
Ale problem, że ostrze w tych czasach
czuć bardziej jak kupę śniegu
Niczym wędrówka po zimnych lasach
braku krwawego obiegu
Tracisz czucie, kiedy chcesz poczuć ból
istnienia, którego nie masz
I wchłaniasz niewidoczność kul
Zżera cię światło jak chemia
Rozpuszczalnik dla ciebie jak sok,
a woda największym jest wrogiem
Zawieszasz kolejny krok
by podyskutować z Bogiem
Ale Pan Pański nie słucha
pysznej, soczystej suszy
Zatyczkę wetknie do ucha,
szczędząc od wody twe uszy
Catharsis namiętnie się topi
zalewa to, co zrobiłeś
Lecz na głowę nawet nie kropi
Na deser na wodę zmieniłeś

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top