nie wstanie, nie w stanie

Powoli staję się niczym,
czuję proch na rękach
Czy to kurz, czy pozostałość mojej skóry?

Obracam się w spirali pozornego szczęścia,
wystrzelam się z dział, odrywając od kanonów piękna
Siedzę w tylnej ławce
jak praktykant autodestrukcji

Obserwuję
i znikam, czarna dziura materii
pochłania mnie i prosi o więcej
Ginę w kocimiętce
i niknę w oczach

Gdy zamykasz oczy,
czy widzisz nierzeczywistość
namalowaną na powiekach?
Czy masz stanowisko,
co do swego miejsca?

Zegar wykrzykuje
wskazówką jak językiem miele
A ja słyszę tylko ciszę,
i wtedy myślę,
wtedy piszę

"Nie wstanę
Boję się że kiedyś
nie wstanę"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top