martwe punkty, żywi ludzie

Były razy,
gdy jakimś cudem
zdołaliśmy pomknąć
po mlecznej drodze wiary w siebie,
której nie mieliśmy

Były wieczory,
gdy oblepieni brudem
patrząc w niebo błagaliśmy o deszcz,
a gdy spadał,
zwieszaliśmy bluźniercze glowy

Były noce,
kiedy pierwszy raz zauważyliśmy,
że gwiazdy mrugają do nas
I mieliśmy odwagę
odmrugnąć

Wtedy spostrzegliśmy,
że nawet one tracą jasność
Może po to żeby dać nam znak
chociażby taki, że będzie trudno

Były razy,
kiedy nie wiedzieliśmy, jak przeżyjemy
a każdy nasz oddech wyrażał wolę
której nie posiadaliśmy

Były też dni,
kiedy potrafiliśmy wykorzystać wolność
i szybować po podniebieniu nieba;
tam, gdzie nasze miejsce

Dziś jest czas,
gdy przyznamy,
że może faktycznie
miejsce to gdzieś leży
Martwy punkt połączenia
naszych ciał z umysłami
I może, my zawsze leżeliśmy
na miejscu
i w tym Miejscu,
może,
nie jesteśmy sami

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top