Brzydka bajka o sensie życia

Ciemne nigdy rozlewa smoliste ciało,

liżę podłoże i ciągle mi mało

Łapię garści substancji w rozpaczliwym amoku;

zupa rozbitych znaków i powypadkowego szoku

Szukając wyjścia z kuli stopionego ołowiu,

paznokcie wbijam w płuca, salutując zdrowiu

i przegrywam ze szkieletem co ciągnie mnie za nogę

Kości w kostce dalej pytają się o drogę

Kości w kolanie wapiennym magnesem buntu

ciągną, jakoś dziwnie, kolejny raz do gruntu

Niefunkcjonalny łeb pisać umie słowa,

choć co z tego, skoro obca jemu własna mowa

Marzy o deszczu spadającym z nieba

Cofa się, gdy łzy wlać w chmury trzeba

Krzyczy, społecznie zależny od słabości

Kroczy pod opieką leniwej żałości

Myśl człowieka młodego, co oddechem w morzu brodzi

Apa(e)tyczna racja, że nic mnie nie obchodzi

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top