19
Kirishima
Od mojego obudzenia minęło już trochę czasu. Na początku musiałem być pod stałą kontroląlekarza. Oczywiście musiałem też chodzić na jakieś rehabilitację szczęście, że majątku na nie nie wydaliśmy. W końcu wróciłem sprawny do domu. Syfu w domu było dużo nawet za dużo, ale to nie był problem by ogarnąć wszystko na spokojnie z baku. Znalazłem prace, może nie była tak cudowna jak sobie wymarzyłem ale ważniejsze było to że zarabiałem. Nie spodziewanie spotkałem moją matkę w sklepie nawet ze mną porozmawiała, co chyba można było uznać za sukces. Baku przestał pić i palić. Choć było to trudne starałem się go wspierać i pomagać mu gdy miał ten gorszy moment. Przez to wszystko musiał iść na zwolnienie, bo po prostu było po nim widać brak używek i skutki odwyku. Na przykład miewał lekkie drgawki czy czasem agresje. Małymi kroczkami powoli z tego wychodził. Było już coraz lepiej wreszcie się wszystko układało. I były już takie dni kiedy myślałem, że może już tak dobrze zostanie. Bardzo tego chciałem w końcu nie tylko Katsuki tu cierpiał, lecz też ja i moja psychika prawda?
-katsuśu~ puciuś! kochanie~ skarbusiu~mam dla ciebie niespodziankę!~-zaśmiałem się wchodząc do domu wcześniej otrzepując śnieg z butów- jeszcze ciepłe! chodź szybko!-zamknąłem drzwi od domu otrzepując włosy z śniegu. Usłyszałem tylko odgłos zapalniczki. Przeszedł mnie dreszcz, że znów wrócił do tego. Że złamał mi już trzecią obietnice...że znów wszystko się popsuło. Zdjąłem szybko buty i rzuciłem je niedbale w kąt przy drzwiach.-katsuki....!...wow- zaśmiałem się jednak się pomyliłem. Zamiast palącego chłopaka zobaczyłem na parapecie i szafkach kilka zapachowych zapalonych świeczek. Nad łóżkiem były włączone lampki, a na szafce nocnej była też zapalona lapka. Było jasno, ale nie za jasno tak idealnie
-no ile ja mam na ciebie czekać?-popatrzył na mnie zapalając świeczkę-czy to...-popatrzył na moje ręce
-tak! Tak! Najlepszej rocznicy puciusiu!~- podniosłem duży kubełek kurczaków w ostrej panierce takie jak on kochał
-mogłeś się bardziej postarać-burknął podchodząc do mnie rzucając do szafki zapalniczkę
-no postarałem się! wiesz ile musiałem prosić by dali mi same ostre?
-mój debil -wziął kubełek i położył go na szafkę. Złapał mnie za bluzkę i przyciągnął mnie do pocałunku
-mmmm~- położyłem ręce na jego pupci
-biodra mam wyżej-szepnął mi w usta
-ale ja wole twój zgrabny tyłeczek-ścinałem jego pośladki
-chodź zjeść, potem może sobie pomacasz-wywrócił oczami ciągnąc mnie w stronę łóżka
-biorę cię za słowo~-klepnąłem się na łóżeczko a blondyn wziął kurczaczki
-raz coś dobrego wymyśliłeś-prychnął cicho siadając na łóżku zadowolony
-blasty~ to nie prawda~-przytuliłem go od tyłu kładąc brodę na jego ramie
-ah tak? To co takiego dobrego zrobiłeś jeszcze?
-dużo rzeczyyyyy~ mogę ci później je pokazać- zaśmiałem się całując go po szyi. Lekko przygryzłem jego skórę ale nie za mocno nie chciałem go zranić przecież. Gdy ten przymknął oczy i cicho jęknął po prostu ukradłem mu kurczaczka-misja udana!-ugryzłem mięsko
- ty cholero oddawaj on jest mój!-rzucił mnie na łóżko chcąc mi go odebrać
-nieeeeee! nie oddam! spadaj!
////
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top