Rozdział 5

Gdzie się podziałaś RainGuardian1 ;c Ktoś mnie przytuli???

- Saatooriiii!!!! - krzyk złotookiego było słychać na całej placówcek szkoły. Czarnowłosy wybiegł z pokoju w samym ręczniku przepasanym na biodrach. Hiyashiyama wbiegł na stołówkę zwracając uwagę wszystkich w pomieszczeniu. Niektórym chłopcom aż zaświeciły się oczy widząc prawie gołego rozgrywającego - Oddawaj mi ubrania śmieciu!!! - wysyczał podchodząc do wesołego czerwonowłosego.

- Ale ja nie wiem o co Ci chodzi Aki-kun - uśmiechnął się figlarnie pożerając chłopaka wzrokiem.

- Nie wiesz!? - wywarczał - to będę łazić w twoich ubraniach - odwrócił się do niego plecami i zaczął odchodzić. Jeszcze było słychać pare gwizdów i komentarzy na temat jego tyłka.

~Time skip~

Po tym wydarzeniu Hiyashiyama zaszył się w bibliotece. Szukał różnych książek, jednak nie zasiadał do stołu, aby poczytać na trochę dłużej.

Nagle z ni z tąd ni z owąd zostały przyparty do pułek ze starymi rupieciami. Zgadniecie kto go przygniótł swoim cielskiem?

- Co jest...!? Spadaj czerwona gnido - wywarczał w stronę kapitana, który umieścił swoje ręce po bokach jego głowy.

- Wiesz...żądam przeprosin - wyszeptał do jego ucha pochylając się w jego stronę.

- Wiesz...ja Ci ich nie dostarcze - wysyczał niczym prawdziwy wąż (woooonszzzz).

- Ktoś się tu stawia...trzeba Cię nauczyć wychowania - przegryzł lekko płatek ucha czarnowłosego.

- Raczej Ciebie...to nie kulturalne rzucać się na prawie dopiero co poznane osoby - chciał go odepchnąć...nie udało mu się. Czerwonowłosy tkwił w miejscu niczym kotwica...lub gorzej! Niczym pryszcz na twarzy idiotycznego nastolatka!

- Hmm...nie znamy się wystarczająco długo? - błądził ustami po jego szyi.

- Jak widać nie, chłopczyku z okresem na łbie.

- Tak chcesz zacząć?...będziesz błagał wkrótce mojej bliskości, chłopczyku ze smołą na głowie.

- Jesteś strasznie pewny siebie, sadysto - cały czas próbował go odepchnąć...jednak cierpliwość człowieka nie należy do długotrwałych, prawada? Seijurou wziął jego trochę mniejsze ręce w swoje i ustawił złotookiemu nad głową - zostaw mnie...to moje ostatnie ostrzeżenie - warknął czując jak jego szyja w niektórych miejscach zaczynała piec - jeżeli zobaczę jakąś malinkę na mojej szyi, to wiedz, że jesteś w czarnej dupie...

- Tak? To co mi zrobisz? - zanim jednak siatkarz odpowiedział, ten wpił się w jego wargi bez ostrzeżenia. Aki na chwilę zamarł w bezruchu nie spodziewając się tak odważnego czynu po byłym członku Cudownej Generacji.

Pocałunek był powolny, ale namiętny. Hiyashiyama prawie się w nim zatracił...jednak wygrał zdrowy rozsądek.

W jakiś nie wyjaśniony sposób wyrwał ręce i go odepchnął.

- Nigdy więcej tego nie rób - odszedł przecierając usta ręką.

- Spokojnie....to dopiero początek - powiedział cicho kapitan z jakże prestiżowego liceum-Rakuzan.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top