Powrót do wspomnień cz.2
Lemon Juice stała w ciemności. Po chwili gdy jej oczy przyzwyczaiły się do mroku, usłyszała stukot kopyt, które po chwili uderzyły w coś metalowego.
-To ja Applejack. Hasło: kwaśne jabłka. Jest bezpiecznie.
Zaraz po tym włączyły się słabe światła. Oczy Lemon po chwili przyzwyczaiły się do jasności i w tej samej chwili zobaczyła uczylone stalowe drzwi. Usłyszał jak Applejack ją woła i poszła za nią w kierunku drzwi.
Weszły do kwadratowego pokoju wypełnionego kucami w poszarpanych szarych strojach. Wiele z nich miały małe blizny. Na początku wyglądali niezbyt przyjaźnie ale po chwili podeszli z uśmiechem do AJ i ze zdziwieniem pomieszanym ze smutkiem spojrzeli na LJ. Wszyscy byli kucykami ziemskimi.
-To moja rodzina. To miejsce to łącznik pomiędzy kwaterą główną a Ponyville. Jak miło Was znowu widzieć kochani! -powiedziała Applejack.
Nagle skoczyła do niej średniego wzrostu jasnożółta młoda klacz z karmazynową grzywą.
-Applejack! Jak dobrze że udało ci się wrócić! Mieliśmy kłopot z Luksrami. Dopytywali gdzie jesteś ale udało nam się ich pozbyć. -powiedziała
-Applebloom! Też się cieszę! Poznajcie proszę wszyscy Lemon Juice. Dziś rano jej dom został wysadzony w powietrze więc poszła ze mną. - po tym zdaniu zerknęła na Lemon.
Wszyscy popatrzyli na pegazicę ze współczuciem i bólem który przeżył każdy z kucy.
Przez chwilę milczeli. W końcu Applejack postanowiła przełamać milczenie.
-Lemon...to moja młodsza siostra Applebloom.
-Miło mi cię poznać Lemon!powiedziała z uśmiechem młoda klacz.
LJ popatrzyła na nią, a zaraz potem przebiegła wzrokiem po wszystkich kucach.
-Mi...mi też. Was wszystkich...
- Nie chcę psuć ci nastroju ale jutro do kwatery głównej musisz wyruszyć już jutro. Nie mogą Cię tu znaleźć. -poinformowała ją AJ.- Była już może Rainbow?
-Yyy nie - odpowiedział Bic Mac
- Czyli niedługo się zjawi. Poproszę ją żeby została na noc. Rano zabierze cię do kwatery. Ja jestem potrzebna tutaj.
LJ kojarzyła to imię. Wiele razy widziała też tego tęczowego kucyka w swojej kawiarni. Tak jak każdy w Equestrii wiedziała że reprezentowała jeden z klejnotów harmonii.
-Rainbow Dash, prawda? Klejnot Lojalności...
-Tak to ona. Babciu weźmiesz Lemon do sypialni?
-Oczywiście! Chodź kochanie, musisz odespać to co cię spotkało. - powiedziała stara klacz.
LJ poszła za nią. Bardzo dobrze ją znała. To właśnie Babcia Smith dała jej namiar na dostawcę cytryn. Farma Sweet Apple...Była kiedyś takim radosnym miejscem...kiedyś.
Nagle wszyscy usłyszeli dziwny bulgoczący dźwięk. Lemon przystanęła w pół kroku i spojrzała na źródło dźwięku. Był nim jej wychudzony brzuch. Applebloom podeszła do niej.
-Jak dla mnie to jadłaś coś ostatnio wieki temu! Zanim się położysz to coś zjesz. Chodź za mną do jadalni! Czasy są ciężkie ale jabłek nie brakuje! Mamy świetną szarlotkę!
-Jedzenie? Ostatni posiłek jadłam 2 dni temu...wtedy skończyły mi się stemplowane podkowy...
🍋🍋🍋
-Parę lat nie jadłam waszej szarlotki! Skąd macie tak dobre jabłka? Przecież wycięli wam ponad połowę sądu i odebrali najważniejsze rzeczy do uprawy roślin. Nawet wody macie pod jedną jabłonkę.
-Widzisz Lemon rodzina Apple radzi sobie zawsze i wszędzie!
LJ po raz pierwszy od dawna się uśmiechnęła. Popatrzyła serdecznie na Applebloom. Wzrok sam poszukał jej znaczka. Nagle zmrużyła oczy przypominając sobie coś.
-Byłyście jednymi z ostatnich kucyków które odkryły swój talent prawda? Ty, Scootaloo i Swettie Belle?-zapytała- Byłam razem z moją przyjaciółką Sunny Zap na przyjęciu z okazji otrzymania przez Was znaczków.
-Naprawdę? Wiesz jesteś naprawdę miła. Każdy raczej unika wspominania dawnych czasów. Ty nie. Jednak jesteś jakby...zamrożona
-Może i tak...nie dotarło do mnie jeszcze po tych wszystkich latach, że nasze życie jest uwięzione w złym świecie...-zamyśliła się. - A gdzie są twoje przyjaciółki?
-One są w bazie głównej. Swettie Belle jest ze swoją siostrą Rarity a Scootalo jest gońcem pocztowym i przenosi informacje z Canterlotu do Ponyville. Czasem wpada ale bardzo rzadko. -odpowiedziała Applebloom.
LJ znowu popadła w zamyślenie. Ta mała przynajmniej widziała swoich przyjaciół. A ona? Blue Arrow, Sky Wishes, Falcon Speed, Tatooheart no i oczywiście Sunny Zap...
W tym momencie usłyszały dźwięk metalowych drzwi. Do jadalni weszła Applejack i powiedziała że przyszła Rainbow Dash.
Wszyscy zgromadzili się w sali głównej. Pośrodku stała błękitna pegazica o tęczowej grzywie.
-Jakieś wieści z bazy głównej lub Canterlotu? A Kryształowe Imperium?-zawołał zielony ogier
-Nic nowego. Wszystko tak jak było czyli źle...-odpowiedziała klacz
-Wykryli cię? Shining Armor ukrył Flurry Heart? -zapytała Applejack
-Luksry są chyba ślepe. Nigdy mnie nie widzą. Pewnie mu się udało. Kryształowe kucyki nie mówiły nic o nowych więźniach z rodziny królewskiej.
W tym momencie Lemon podeszła bliżej pegaza. Wszystkie głosy ucichły i kilkadziesiąt par oczu wlepiło w nią wzrok. Zmieszała się trochę nie wiedząc co robić. Rainbow utkwiła w niej świdrujące spojrzenie. Zaczęła iść w kierunku Lemon Juice. Jej mina nic nie zdradzała.
LJ cofnęła się o krok. Pegazica zatrzymała się tuż przed nią. Cytrynowa klacz chciała się cofnąć jeszcze parę kroków pod naporem tylu spojrzeń kucyków i przywódczyni poczty powietrznej oraz sił powietrznych Equestrii.
Jednak coś, chyba duma kazała jej stać twardo w miejscu. Spojrzała prosto w oczy RD i próbowała wytrzymać jej spojrzenie. Przez kilka długich chwil panowała martwa cisza.
-Kto to? Kolejny kucyk uratowany przed łapanką? - spytała spokojnym tonem, jakby to była kolejna tego typu wiadomość. Zupełnie tak jakby LJ była nikim .
W Lemon zawrzała krew. Odkąd zaczęła się walka o przeżycie w tych okrutnych czasach nie sprzeciwiła się nikomu. Bo po Co? Narobić sobie tylko kłopotów? Jednak teraz poczuła coś czego dawno nie czuła. Chciała, pragnęła zawalczyć o siebie!
-To jest...-zaczęła AJ ale Lemon jej natychmiast przerwała.
-Jestem Lemon Juice. Dzięki Applejack nie zostałam złapania podczas łapanek, ale nie jestem kimś ,,kolejnym,,!
Rainbow spojrzała na nią ze zdumieniem. Po chwili uśmiechnęła się.
- Widzę...jeszcze nikt nie próbował się obronić przed moimi słowami. Applejack wysłała mi szybką błyskę w której poprosiła mnie o dostarczenie cię do kwatery głównej. Zrobię to. Jednak z pewnością, jako kuc z ,,zewnątrz,, nie dasz rady przelecieć takiego dystansu na swoich wiecznie przylepionych do grzbietu skrzydłach. Znam zasady jakie panują na górze. Żadnej magii, latania, biegania chyba że jest to potrzebne do wykonania morderczej pracy! Podobno straciłaś dom i ukochaną kawiarnię, czego bardzo ci współczuję. W bazie możesz się zająć przygotowywaniem soczków. Nie przeżyjesz minuty treningu. Jest zbyt ciężki a my potrzebujemy mocnych żołnierzy. -wytknęła
-Pewnie masz rację ale...dlaczego mam nie spróbować? Nie latałam przez wieki i może już nie umiem. To co powiedziałaś coś mi uświadomiło. Nie uda nam się odzyskać wolności i dawnej radości życia jeżeli będziemy siedzieć na górze i czekać na naszą kolej aż nas wywiozą i zabiją! Powiem ci jeszcze coś. Dam radę.
RD patrzyła na nią zdziwiona. Ona i Applejack zerknęły na siebie, jakby coś ustalały. LJ poczuła dumę. Od dawna nie mówiła co myśli. Z resztą mało się odzywała.
Rainbow znowu patrzyła na nią.
-Takich kucyków jak ty potrzebujemy. Mówisz tak jak S16, kiedy uwolniliśmy ją z ciężarówki podczas drogi do obozu śmierci. -uśmiechnęła się do niej. Jednak LJ poczuła niepokój kiedy Rainbow powiedziała S16. Ulubionym numerem Sunny była właśnie szesnastka...
-Lepiej by było, gdyby Lemon poszła spać. Jutro rano lecicie. -wtrąciła AJ.
-Racja. Idź już. Przyjdę po ciebie o drugiej w nocy.
-Tak wcześnie? - zdumiła się Applejack
-Wtedy nas na pewno nie zobaczą. - ucięła Rainbow.- Dobranoc
🍋🍋🍋
-To twoje łóżko -powiedziała Applebloom. -Dobranoc Lemon. I...powodzenia.
-Dziękuję ci. Dobranoc. - uśmiechnęła się do młodej klaczy.
Kiedy zasnęła, śniły jej się pojedyncze obrazy. Ona z jeszcze długą grzywą latała z kimś. I to nie byle kim. To była Sunny Zap. Chociaż leciała najszybciej jak mogła nie udawało się Lemon jej dogonić. Uciekała jej. Jednak gdy była na tyle blisko aby zobaczyć jej pyszczek, zamiast niego ujrzała zamazaną, niewyraźną twarz.
Wtedy zrozumiała że nie może siedzieć cicho. Musi walczyć o wolność Equestrii.
🍋🍋🍋
Rainbow ubrana w czarny strój weszła do pokoju. Rozejrzała się, ale nikogo nie zobaczyła, a łóżko było zaścielone.
-Juice to nie zabawa! Wyłaź i zbieraj się do wylotu póki jeszcze jest ciemno!
-Jestem tutaj Rainbow. Już jestem gotowa.- Lemon wyszła zza szafy i uśmiechnęła się.
-Jesteśmy na ,,Ty,,? Dla Ciebie jestem kapitan Rainbow, jasne?
-Um...tak...
-Co tak stoisz? Ubierz to i lecimy!- powiedziała rzucając jej pod kopyta czarny kostium.
Chwilę później szły w kierunku luku wiatrowego. Oddzielały je od niego metalowe ciężkie drzwi. Rainbow otworzyła je popychając i weszły do środka. Pomieszczenie to było ogromne, ale...puste. U góry była tylko duża luka.
-Co to Jest?- zapytała LJ
-To jest luka wiatrowa. Gdy się otwiera wiatr wieje tak mocno że wydmuchuje natychmiast w powietrze nawet 20 kucyków.-odpowiedziała błękitna pegazica.
Lemon spojrzała na swoje zniszczone, brudne i wątłe przez brak latami ruchu skrzydła. Rainbow chyba wiedziała o czym Lemon myśli bo powiedziała bardzo łagodnym tonem:
-Hej, Juice. Dasz radę. Takich rzeczy jak latanie się nie zapomina.
I posłała LJ miły uśmiech.
-Pamiętaj że kiedy otworzę lukę nie ma już odwrotu. Możesz albo spaść i zginąć albo polecieć i być nareszcie wolną.
Lemon popatrzyła na lukę. Wątpiła w swoje możliwości. Dotąd używała skrzydeł tylko do noszenia tac, a nie do latania jak kiedyś.
Machnęła skrzydłami. Poczuła ból świadczący o tym że zastygły. Jakby ich nie było. Machnęła jeszcze. Ból się nasilił. Oczy jej załzawiły. Gdyby pomyślała wcześniej o rzeczach, które utraciła, jej życie wyglądałoby inaczej. A teraz? Nawet skrzydła straciła...
Jednak odgoniła od siebie ostatnią myśl. Machała skrzydłami pomimo bólu. Ich ruchy były sztywne. Rainbow patrzyła na nią. Smutek i żal, aż od niej biły.
-Ja się nie poddam!-krzyknęła Lemon Juice.
Zaczęła machać skrzydłami tak szybko i mocno jak mogła. Grzywa zrobiła się momentalnie mokra od potu. Nagle ból ustąpił a skrzydła robiły płynne, rytmiczne kółka. Po policzkach Lemon popłynęły łzy radości. Czuła jakby ktoś zdjął ciężkie łańcuchy z jej skrzydeł.
-Niesamowite...jesteś chyba pierwszym pegazem który walczył z bólem i odzyskał czucie w skrzydłach!-powiedziała zdumiona RD
-Jestem gotowa! Lecimy kapitanie!-Lemon uśmiechnęła się.
Rainbow uśmiechnęła się promiennie. Przygotowała skrzydła i otworzyła lukę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top