Rozdział 17
P. O. V Polska
Obudziłem się w ciepłym łóżku. Zdziwiło mnie to lekko, bo ostatnim miejscem przed zaśnięciem były góry. Otworzyłem oczy, aby upewnić się gdzie jestem. Była to nasza komnata. Moje zaskoczenie było dosyć spore, gdy zauważyłem brak króla. Zaciekawiło mnie to, bo zawsze ja uciekałem lub znikałem przed jego przebudzeniem. Dzisiaj było jednak na odwrót.
Postanowiłem go poszukać. Musiałem się najpierw jednak przebrać w normalne szaty. Będę chodził po wielu miejscach, więc piżama nie przystoi. Przed wyjściem spojrzałem jeszcze na synka. Spał spokojnie na łóżku. Wyszedłem po cichu z komnaty. Zauważyłem dwójkę rycerzy stojących przy drzwiach.
- Dzień dobry- przywitałem się z nimi lekko się uśmiechając.
- Witaj królowo- ukłonili się przede mną.
Zdziwił mnie ten tytuł. Przecież nie jestem kobietą, a w dodatku tak ważną dla kraju. Zmarszczyłem brwi zaintrygowany. Ciekawiło mnie skąd wzięli wnioski na temat mojej pozycji.
- Przepraszam Panów, ale czemu mnie tak nazywacie?- spytałem się czekając na odpowiedź.
- Król obwieścił nam, że Pan jest jego przyszłym mężem i będzie Pan obejmował z nim tron. Wnioskowaliśmy, że skoro król już jest to jedynie osoba, która będzie królową jest nieznana, więc to Pan tą pozycję obejmie- wytłumaczyli mi lekko zawstydzeni swoim tokiem myślenia.
- Rozumiem- uśmiechnąłem się, aby dodać im trochę odwagi. Po ich reakcjach można było zauważyć, że podziałało.- Mam do Was małą prośbę-
- Na każde Pana rozkazy, jesteśmy do usług- odpowiedzieli jednocześnie hardym głosem uderzając się w pierś na znak obietnicy.
- Bardzo się z tego powodu cieszę. Czy moglibyście zająć się małym chłopcem, który chwilowo śpi w komnacie jak się obudzi? Nie chciałbym, aby coś mu się stało albo zaczął mnie szukać samemu. Przekażcie mu, że za niedługo wrócę- wyraziłem swoją prośbę czekając tylko na potwierdzenie.
- Tak jest!- krzyknęli. Przestraszyłem się, że obudzą chłopca.
- Ciszej Panowie. Dziękuję- podziękowałem i odszedłem szukając króla.
Przeszukałem cały zamek, ale go nie było. Spotkałem po drodze dużo ludzi, ale nie widzieli króla. Jedynie główna kucharka powiedziała mi, że wybierał się na polanę, na którą od razu poszedłem.
Musiałem przejść przez wioskę. Idąc przez ścieżki słyszałem wiele zdań na mój temat. W większości były to pozytywne opinie, z czego byłem bardzo zadowolony. Uśmiechałem się radośnie do każdego przy okazji rozmawiając z niektórymi.
Najbardziej mnie ciekawiły zdania związane ze mną i królem. Byłem nazywany jako kochanek władcy, przyszłą królową, co mnie teraz mniej zdziwiło od tego, gdy zostałem tak po raz pierwszy nazwany.
Udało mi się wreszcie odnaleźć tą polane. Król klęczał na jednym kolanie trzymając przy tym w dłoni male pudełeczko. Było ono otwarte i w środku był pierścionek zaręczynowy. Wmurowało mnie to w ziemię i wpatrywałem się w widok przede mną.
- Czy chciałbyś mnie uczynić najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi i być moim mężem i stać się królową dla tego kraju?- zapytał się z nadzieją w oczach.
- Tak!-
Łzy stanęły mi w oczach. Rzuciłem się na niego z radości. Założył mi na palec pierścionek i pocałował mnie. W tym pocałunku było można wyczuć miłość, która nas połączyła. Po jakimś czasie musieliśmy się od siebie oderwać, bo zabrakło nam powietrza. Zadowoleni z potoczenia się naszej historii wróciliśmy do zamku i do naszej komnaty.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top