Rozdział 16

P. O. V Polska

Obudziłem się około 13. Nie zdziwił mnie nawet fakt, że byłem pierwszy, który już nie śpi. Nawet byłbym zdziwiony, gdyby się okazało inaczej. Mimo wszystko chciałem zrobić dla nich niespodziankę, więc wczesna pora mi sprzyjała. Wziąłem kartkę i napisałem na niej:

Nic mi nie jest i nie szukajcie mnie. Chciałbym wam zrobić pewną niespodziankę, o której dowiedzieć się w odpowiednim czasie. Jeżeli znajdziecie mnie przed czasem to was osobiście uduszę :)

Zgaduję, że za tą lekką groźbę mi się oberwie. Mimo wszystko nie żałuję, a w dodatku dorysowaniu tej minki na samym końcu. Wyglądało to trochę bardziej niż dziwnie, ale zależy mi na tym, aby wzięli moją prośbę do serca. Wtedy łatwiej będzie mi wszystko ogarnąć.

Wstałem i przebrałem się w coś. Bardzo zależało mi na czasie, który w tym dniu był dla mnie bezcenny. W drodze w pewne miejsce zacząłem się zastanawiać nad niespodzianką. W planach miałem coś w stylu pikniku, ale przecież oni niedawno taki zrobili.

Wpadłem na pewien pomysł. Niedaleko jest pewna góra, która nie jest aż tak wielka i z łatwością da się na nią wspiąć. Moglibyśmy tam dojechać na koniach. Wiem, że Aleks prawie nigdy nie jechał na nim, więc będzie to jego pierwszy raz. Chłopak się na pewno z tego powodu ucieszy.

Przypomniało mi się, że w nocy będzie idealny widok na wszystkie gwiazdy. Ciekawiła mnie ich reakcja na to, że będziemy leżeć na trawie pod gołym niebem i oglądać różne gwiazdozbiory. Miałem jednak nadzieję, że dzisiejsza noc będzie bezchmurna i idealnie wszystko będzie widać.

Ciesząc się z ustalonego planu od razu wróciłem do zamku. Długo nad tym wszystkim myślałem, bo jest już 14.30. zanim dojedziemy do tej góry i na nią wejdziemy to trochę zajmie. Szybkim krokiem wpadłem do komnaty.

Widok jaki miałem przed oczami mnie lekko rozbawił. Ojciec i syn chodzących w tą i z powrotem. Widać było ich lekki niepokój, ale od razu znikł, gdy mnie zauważyli.

- Gdzie ty do jasnej cholery byłeś?! Czemu nas nie obudziłeś?!- zwrócił się do mnie lekko oburzony władca.

- Po pierwsze słownictwo, nie wyrażamy się w taki sposób, królu- dałem nacisk na ostatnie słowo, aby podkreślić znaczenie jego pozycji. Chciałem się z niego trochę pośmiać, bo przecież ja sam też przeklinam.- Po drugie napisałem w liście co chciałem zrobić. A po trzecie nie budziłem was, bo byście od razu poszli za mną lub coś w tym stylu-

- Rozumiem- było widać po jego minie, że głupio mu było.

- To dobrze. Zbieramy się i idziemy. Wszystko w razie czego mam, więc nie musicie się martwić- powiadomiłem ich.

Wszyscy wyszliśmy z pomieszczenia. Widziałem na ich twarzach zainteresowanie. Chłopiec jednak wykazywał większy entuzjazm niż król co mnie lekko śmieszyło. Mimo wszystko oboje z ciekawością wszystko obserwowali. Zgaduję, że już w głowie zaczęli wymyślać różne plany, które mogą dziś się wydarzyć.

Wsiedliśmy na konie. Aleks był lekko przerażony, ale szybko nauczył się na nim jeździć. Jego radość na twarzy nie tylko mnie ucieszyła. Zaczęliśmy kierować się w stronę góry.

Czas szybko płynął. Mimo wszystko widziałem ich zadowolenie. Byli jednak czasem zmęczeni podczas wspinaczki, ale dzielnie się trzymali. Wiedziałem jednak, że ta cała podróż będzie warta widoku końcowego.

Na całe szczęście akurat się ściemniło, gdy wspięliśmy się na sam szczyt. Wyjąłem koc i koszyk z jedzeniem i piciem. Położyliśmy się na materiale i oglądaliśmy gwiazdy. Długo analizowaliśmy ich umiejscowienie i nazwę. Nawet nie zauważyliśmy, że przypadkiem wpadliśmy w objęcia Morfeusza.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top