Rozdział 15

P. O. V Polska

Z niecierpliwością czekałem, aż się król obudzi. Potrzebowałem odpowiedzi na każde ze swoich pytań. Mimo sporej ich ilości miałem nadzieję, że wszystko zostanie wyjaśnione. Nie chciałem żądnych większych sporów z nim.

- Guten Morgen- przywitał się ze mną. Nawet nie zauważyłem kiedy się obudził.

- Dzień dobry. Odpowiesz mi na te pytania?- musiałem się upewnić co do tego.

- Tak, tylko chodźmy może do innego pokoju, dobrze? Nie chcę, aby usłyszał to wszystko Aleks i dowiedział się o tym w ten sposób- poprosił i wytłumaczył.

- Dobrze- wręcz natychmiast się na to zgodziłem.

Przebraliśmy się chwilę i wyszliśmy z komnaty. Znaleźliśmy jakąś inną, która była niedaleko i nikogo w niej nie było. Weszliśmy tam razem. Stanąłem na przeciw niego z założonymi rękami. Moja mina była poważna, co było rzadkim zjawiskiem.

- Zadaj pytanie, a ja odpowiem na każde- westchnął męczenniczo. Nawet nie zacząłem, a on już się zmęczył.

- Jak to się stało, że znalazłeś się w swoim łóżku z poddaną?- zadałem mu pierwsze pytanie

- Prawdopodobnie coś mi wsypała- odpowiedział prawie natychmiast.

- Wiesz może do czego?- zaciekawiło mnie to trochę.

- Prawdopodobnie wrzuciła do herbaty, którą potem przyniosła mi kilkanaście minut wcześniej-

- Czemu ona to zrobiła?-

- Chciała stanąć na wyższym stanowisku- przekrzywił lekko głowę.

- Jak zareagowałeś na to, że będziesz mieć dziecko?- to pytanie nie było aż tak ważne, ale od samego początku mnie nurtowało.

- Na początku myślałem, że to jakiś żart. Jednak, gdy się wszystko potwierdziło to byłem w wielkim szoku. Gdy zdałem sobie sprawę co ona zrobiła to byłem wściekły- zauważyłem, że żyły powoli się uwidaczniają co lekko mnie przestraszyło.

- Czemu oddałeś dziecko do sierocińca?- w moim głosie dało się usłyszeć nutkę bólu i oskarżenia.

- Musieliśmy go oddać. Lekarz stwierdził, że ciąża nie przebiega dobrze i mogło to skutkować śmiercią matki. Umrze w krótkim czasie po urodzeniu tego dziecka. Musieliśmy go oddać, bo wszyscy obywatele byliby zdziwieni nagłym pojawieniem się mojego potomka i jaka jest powiązana z nim historia- widać było, że tego żałował.

- Czemu adoptowałeś to dziecko?- zapytałem czekając na odpowiedź.

- Sam mówiłeś, że bardzo pokochałeś tego chłopca. To o niego najbardziej się martwiłeś i opiekowałeś. To jego traktowałeś jak swojego własnego syna. Przy okazji to mi też wyszło na dobre. Mogłem poznać swojego własnego syna, którego oddałem zaraz po urodzeniu. Nigdy z nim nie rozmawiałem aż do tamtego momentu, gdy byliśmy nad wodą z dziećmi z sierocińca- wyznał mi.

- Czyli adoptowałeś to dziecko ze względu siebie i mnie?- dopytałem się.

- Tak. Wybaczysz mi?- popatrzył się na mnie z nadzieją w oczach.

- Wybaczam- westchnąłem.

- Dziękuję!- podszedł do mnie i przytulił z całych swoich sił.

Po kilku chwilach mnie puścił. Musiałem zaczerpnąć oddechu, bo prawie mnie udusił, gdy owinął wokół mnie swoje ramiona.

- Chodźmy do Aleksa. Może już nie śpi?- wyszedł z komnaty, a ja za nim. .

Weszliśmy do wcześniejszego pomieszczenia. Aleks jeszcze spał, więc postanowiliśmy też zasnąć. Cel jaki chciałem został spełniony. Byłem z tego bardzo dumny i mogłem wreszcie złączyć wszystkie fakty.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top