Rozdział 10
P. O. V Polska
Obudziłem się z samego rana. Okazało się, że byłem pierwszy. Nie wiedziałem czy mam wstać po cichu i wyjść czy lepiej zostać. Mam dużo dzisiaj do roboty, więc muszę szybciej zacząć, ale Aleks, który słodko się we mnie wtulił zmieniał moje plany. Dodatkowo jestem zawinięty w ramionach króla, więc możliwość wyjścia chyba jest bardzo mała.
Postanowiłem poczekać aż któryś z nich się obudzi. Zamknąłem oczy i zacząłem rozmyślać. Ciekawiła mnie moja przyszłość. Przecież wiecznie nie będę spał w królewskiej komnacie. Przecież on, w sumie też i ja, będzie musiał znaleźć sobie żonę. Wtedy się trochę pozmienia. Przynajmniej będzie zawarty jakiś sojusz między dwoma państwami.
Po kilku minutach takiego rozmyślania podniosłem powieki. Spojrzałem wprost w oczy władcy. Uśmiechnął się i spojrzał na dziecko między nami. Zauważyłem iskierki szczęścia w jego oczach. Jego uśmiech dodatkowo się bardziej poszerzył. Najwidoczniej bardzo pokochał tego chłopca i będzie go traktował jak syna.
- Dzień dobry- przywitałem się.
- Guten Morgen- nie odwracając wzroku od dziecka też się przywitał.- Która godzina?- spytał po cichu, aby nie obudzić jedyną śpiącą osobę tutaj.
- Jest gdzieś 6 lub 6.30- stwierdziłem po namyśle.
- Niech zgadnę. Chcesz iść pracować i czekałeś tylko na to aż ja wstanę i ci pozwolę, bo nie chcesz mnie zdenerwować?- zdziwiło mnie to. Skąd on tak dobrze wie co ja chciałem zrobić i czemu tego nie zrobiłem? Może mi czyta w myślach, ale wątpię w to.
- Skąd...?- zmarszczyłem brwi.
- Sam nie wiem. Tak po prostu wyglądało z mojej perspektywy i myślałem, że to prawda. Chyba, że się mylę- spojrzał się na mnie.
- Akurat się nie mylisz- stwierdziłem wzdychając lekko.
- Mam do ciebie jednak prośbę. Czy możesz poprosić główną kucharkę o to, abyś mógł mieć zadania, które uda ci się wykonać do obiadu?- spytał się z nadzieją.
- A jeżeli nie?- spojrzałem się na niego z podejrzliwą miną.
- To wyślę jakiegoś swojego strażnika do niej z moim rozkazem, aby zrobiła tak ją przed chwilą mówiłem. To już będzie musiała uszanować- stwierdził jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Dobrze?- zdziwiło mnie to trochę.
- Weź jakieś ciuchy z mojej szafy i możesz iść-
Jak powiedział to tak zrobiłem. Potem szybko pobiegłem do głównej kucharki i wszystko jej wyjaśniłem. Obeszło się bez żadnych rozkazów od króla, bo szybko się zgodziła. Dała mi tylko posprzątanie kuchni i koniec. Bardzo mnie to cieszyło, więc z entuzjazmem wziąłem się do pracy.
Skończyłem akurat kilka minut przed obiadem. Postanowiłem się chwilę ogarnąć i udać się do komnaty Niemca. Wszedłem do niej idealnie o 12. Zobaczyłem tam bardzo słodki widok. Król bawił się z Aleksem w kolory. Bardzo lubiłem tą grę tylko ciekawiła mnie jedna rzecz. Czemu wazon został zbity? Nie chciałem robić jednak o to kłótni, bo są w bardzo dobrych humorach, których nie chcę zniszczyć.
- Tata!- krzyknął Aleks, gdy mnie zobaczył.
Podbiegł do mnie i przytulił się. Od razu odwzajemniłem to. Najbardziej rozczuliło mnie to jak mnie nazwał. Poczułem, że na moim sercu rozprowadza się ciepło. Po chwili chłopiec się ode mnie odsunął.
- Tato, chodź. Musimy zjeść obiad. Tata mówił, że po nim idziemy nad rzekę!- powiedział szczęśliwy.
- Aleks, to miała być niespodzianka- powiedział król robiąc smutną minę.
- Ups! Przepraszam- powiedział ze skruchą nasz syn.
- Winien mi jesteś jednego przytulasa!- chłopiec został porwany w jego ramiona przez co po całym pomieszczeniu można było usłyszeć nasz śmiech.
Potem poszliśmy coś zjeść. Dosyć szybko nam to zeszło i w bardzo krótkim tempie wybraliśmy się nad wodę. Urządziliśmy bitwę wodną. Fantastycznie się bawiliśmy. Naszym śmiechom nie było końca. Przy okazji też wzięliśmy dzieci z sierocińca, aby też mogli się pobawić. Niestety po kilku godzinach musieliśmy wrócić, bo było już ciemno. Odprowadziliśmy dzieci, poszliśmy do zamku, przyszykowaliśmy się do spania i zasnęliśmy w tej samej pozycji co ostatnio.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top