[ james x syriusz x remus ] boyfriends 1/? część.

Ale że 1500 obserwujących 😳

top!remus top!james bottom!syriusz

PLOT: Syriusz czuje się wykluczony ze związku, kiedy Remus i James spędzają za dużo czasu pracując i ignorując go przy tym. Ale na szczęście historia ta ma szczęśliwe zakończenie i wszyscy postarają się, by tak się ponownie nie stało :)

CT: Syriusz ma zapędy omijania jedzenia, wspomniane ranienie się, atak paniki, negatywne myśli, niska samoocena. Remus nazwał raz Syriusza dziwką ( a ten jest okej z takimi słowami podczas seksu ). James dupek trochę, ale Remus też nie gorszy.

ANGST B)

Ponad 5k słów

Wiedział, że to nie ich wina.

Wiedział, że to nie ich wina, iż on sam jest tak w sobie zepsuty. Że ma te gorsze dni, gdzie jego mózg wygaduje mu różne rzeczy, które wie, iż nie są prawdą, lecz i tak ślepo w nie wierzy. To nie ich wina, że ma zepsutą psychikę.

To nie była ich odpowiedzialność. Zajmowanie się nim, sprawdzanie czy jest dobrze, czy je, czy pije, czy nie śpi za dużo albo za mało. Nie muszą go przecież naprawiać, to wszystko siedzi na nim i musi się w końcu wziąć w garść i być dorosłym człowiekiem. Nie wiedzieli w co wchodzą, na co się piszą, nie wytłumaczył im za dobrze i jak bardzo źle może z nim być.

Nie zapisali się na to wszystko.

Z drugiej strony może wie, że właśnie to zrobili, ponieważ powiedział im co się z nim dzieje, co w nim siedzi, a ci pomimo tego wszystkiego powiedzieli będziemy dla ciebie i było dobrze.

Ale nie wiedzieli na co się szykują, że pewnego dnia on po prostu rozwali się na ich oczach i nie będą mieli innego wyjścia niż po prostu go zostawić. Nie naprawią go, a on nie zasługuje na ich miłość. Tak zwyczajnie jest.

Mają trzy pokoje. Mają swoje rzeczy, mają swoją prywatność zawsze kiedy jej potrzebują, ponieważ głównie i tak śpią we trójkę, lecz nigdy nie są źli na któregoś z nich, gdy ma moment przetłoczenia całym życiem i potrzebuje chwili spokoju, rozumieją to czasami aż za bardzo.

Pokój Syriusza był używany za ten "główny", gdyż ten nigdy nie czuł potrzeby prywatności, nie musiał niczego ukrywać ani nie posiadał momentów izolacji od reszty. Był przeciwko izolacji, był potrzebujący dotyku i uwagi. Korzyścią posiadania dwóch chłopaków było to, ze mógłby mieć jej aż za nadto.

Jednakże od dwóch tygodni każdy śpi w swoim pokoju, nie spędzają ze sobą czasu.

Syriusz nie jest na nich zły, ponieważ ci są zajęci i zmęczeni ciągłym wysiłkiem, wolą spać samemu niż użerać się z jego atencyjnością i potrzebą dotyku. Chcą spać spokojnie niż mieć z tylu głowy fakt, że Syriusz może zabrać im całą kołdrę w nocy i będzie im zimno.

To wszystko logiczne jak i zrozumiałe.

Po prostu on jest emocjonalny.

I tak jakby chciałby o tym wszystkim nie myśleć, trudno jest zignorować te małe rzeczy, które dzieją się wokół niego i nie są z nim powiązane. Takie jak poranki, gdzie James pyta się Remusa jak się czuje i daje mu herbatę. Lub te o dwa tosty więcej, które robi Remus, by pozostawić resztę dla stole, ponieważ każdy wie, że to James wstaje drugi, a jego leniwa dupa ostatnia.

Najbardziej bolały go sytuacje, kiedy widział ich przytulających się, gdzie to parę godzin wcześniej, gdy wchodził do pokoju Remusa, ten denerwował się i prosił go o wyjście.

Syriusz po prostu oczekuje od nich za dużo. Nigdy nie mówił Jamesowi o zrobienie mu herbaty czy kawy lub Remusowi, by pozostawił mu choćby jednego tosta. Nie musi się pchać w każdą interakcję fizyczną oraz nie musi przeszkadzać jemu chłopakowi podczas pracy.

To nie ich wina, że miał atak paniki z powodu stresu nad zdaniem ostatniego testu studiów. Nie powiedział im, iż chciałby spędzić z nimi trochę czasu, by nie myśleć o tym co złe, by wypocząć i poczuć się kochanym. Nie ich wina, że płacze w łazience, że nie ma siły na nic, że jego mózg wmawia mu różne abstrakcyjne rzeczy, w które wierząco branie. To nie ich wina, że zamiast jedzenia, to stuka widelcem po talerzu. To nie ich wina, że nie może się skupić na nauce tylko płacze bądź śpi. To cała wina jest na Syriuszu, na nikim innym.

Brunet nie chce ich winić, lecz jego serce delikatnie krwawi, kiedy ci przytulają się i mają go w dupie.

Ale jak skończą swoją prace, to wszystko wróci do porządku, prawda?

Prawda?

<>

Zapukał trzykrotnie i otworzył drzwi, dostrzegł widocznie zmęczonego Jamesa przy komputerze, zajmujący się swoimi obowiązkami.

— Mogę wejść? — spytał cicho, czując się winnie.

— Mhmm — mruknął James, nawet na niego nie spoglądając. — Jest coś czego chcesz czy...

— Nie, nie, nie — powiedział szybko. – Chciałem po prostu... posiedzieć, jeśli to nie problem.

Napotkał brązowe oczy, które nie zdawały się być tak samo ciepłe jak dwa tygodnie temu.

— Okej, tylko... nie przeszkadzaj za bardzo, dobrze?

— Jasne! — odparł głośno, na co Potter skrzywił twarz, wracając do pracy.

Było to ciężkie, ponieważ bardzo chciał cię do niego przytulić, pocałować, zasnąć na jego kolanach czy też móc patrzeć w te piękne oczy, które rok temu skradły jego serce. Chciałby wpleść dłonie w te bujne kręcone miękkie włosy lub położyć dłonie na tych szerokich i umięśnionych ramionach. Chciał po prostu być bliżej niego.

Dlatego też przybliżył się trochę, udając, że patrzy nad czym ten pracuje, choć jedyne co rozumiał z wyświetlanego ekranu, to godzina na prawym dolnym końcu. Czułby się źle, gdyby miał zacząć teraz czytać te maile, które pisze James, dla różnych ludzi, przerabia dla nich zdjęcia, szczególnie bawiąc się przy tym w kolorystyce, gdzie Syriusz umiał tylko podstawowe kolory. A Potter miał bzika na punkcie odcieni.

Nie mógł się powstrzymać i wplótł delikatnie dłoń w jego włosy. Kiedy nie usłyszał żadnego sprzeciwu, to zaczął nią poruszać, jak to zawsze ma w zwyczaju i z tego co obserwował, podobało się to Jamesowi, także nie bał się nagłej wściekłości.

— Mówiłem ci coś — powiedział zdenerwowany Potter. — Jeśli tak bardzo chcesz uwagi, to pójdź do Remusa, może on nie jest zajęty.

Syriusz wycofał dłoń tuż po pierwszych słowach. Wstrzymał łzy, które nazbierały się po reakcji Jamesa na miłą pieszczotę, o którą zawsze zwykł pytać. Najwidoczniej nawet jego dotyk nie sprawia mu już przyjemności.

— Ale ja- — Black chciał się jakkolwiek wytłumaczyć.

— I gdybys mógł, to zamknij drzwi za sobą, kiedy będziesz wychodzić. — To było twarde zdanie, które nie dawało mu żadnych kontrargumentów, nie żeby wcześniej jakieś miał.

Wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi, jak to było mu polecone. Stał i patrzył się w to prostokątne drewno, czując się winny. James powiedział mu wprost, że ma nie przeszkadzać, ale nie, nie mógł się powstrzymać. Jest doprawdy tragedią życiową, nie mogącą się nawet kontrolować.

Jest żałosny.

Powrócił do rzeczywiści, kiedy usłyszał głośny huk, jakby upadającej książki na podłogę i przekleństwo po tym.

Z czystej ciekawości oraz jasnego zaniepokojenia o drugiego chłopaka poszedł zajrzeć do salonu, gdzie dostrzegł Remusa, zbierającego papiery, które wyleciały z grubej teczki, która leżała tuż obok nich. Nie wyleciało ich dużo, doprawdy trzy, które Lupin włożył na samą górę, więc zapewne nie były tymi najważniejszymi i odłożył je na stół. Kiedy się odwrócił, dostrzegł jego, założył na swą buzię lekki uśmiech.

— Cześć, kochanie.

Kochanie.

Jak dawno tego nie słyszał.

— Jak się czujesz? — zapytał Remus, zapewne dostrzegając jego cienie pod oczami.

No tak, nie spał jak i nie jadł przez ostatnie dwadzieścia sześć godzin. Słuchał muzyki, grał w gry i głównie patrzył w ścianę. Nie miał siły, by chociażby spojrzeć na notatki, żeby się nauczyć.

— Myślałem, że się uczysz na test.

— Uczę się — rzekł gładko. — Byłem w drodze po coś słodkiego, nie mogę się skupić, jeśli nie zjem czegoś słodkiego, czuje, że mój brzuch jest delikatnie tym zirytowany – zaśmiał się, kłamiąc tak łatwo, jakby żył jeszcze z rodzicami i ukrywał przed nimi każdą jedną rzecz.

— Oh, okej — pokiwał ze zrozumieniem. — No to leć po jakiegoś batona, wróć do pracy. Musisz to skończyć, aby zająć się tym drugim wcześniej. Mówiłeś, że masz irytującego trochę wykładowcę, ale miejmy nadzieję, że to nie pogorszy twojej oceny. Najlepiej zrób to jak najszybciej i jak najlepiej potrafisz.

Uśmiech który daje mu Remus, niszczy go poniekąd w środku przez to że kłamie. Remus jest zainteresowany, martwi się, chce przecież by Syriusz zdał to jak najlepiej potrafi, aby był na samym szczycie. Wszystko co jest w stanie zrobić Black, to również się uśmiechnąć i kiwnąć głową. Poszedł do kuchni, gdzie z lodówki wyciągnął energetyka, a z szafki jakiegoś małego czekoladowego batonika z delikatnym nadzieniem karmelu. Wracając do pokoju, napotkał ponowne Remusa, który już był absolutnie skupiony na czymś innym, także się nie wtrącał i poszedł tak gdzie zmierzał. Położył je na swoim biurku, napadła na niego nagła ochota pójścia do łazienki, także wyszedł z pokoju i skierował się do niej. Nim jednak zdążył otworzyć drzwi, to usłyszał dwa rozmawiające ze sobą głosy w pokoju obok.

— Skończyłeś? — spytał Remus.

— Jeszcze nie, ale mogę wziąć przerwę, jeśli mnie potrzebujesz.

No tak, w przypadku Remusa James mógłby porzucić wszystko, zatrzymać wszystko oraz zrobić wszystko.

— Nie, lepiej zrób to jak najszybciej możesz — odparł Lupin. — Dlaczego masz włosy praktycznie na oczach? — zaśmiał się lekko.

— Syriusz tu siedział, prosiłem go aby nie przeszkadzał, ale wiesz jaki jest.

Wiesz jaki jest.

Jaki jest?

Uparty, dziecinny, naiwny, głupi, nie zabawny, nieładny, żałosny, ciagle smutny, potrzebujący, atencyjny, głośny, depresyjny, irytujący, zdesperowany, impulsywny, niecierpliwy, leniwy, wszędzie spóźniony, męczący, bezczelny, zachłanny, bezwstydny, rozrzutny, gadatliwy, zrzędliwy, wulgarny, porywczy, nieszczery?

Jaki jest?

Jaki on do cholery jest?

Wybuchowy, emocjonalny, idiotyczny?

Jaki jest?

Którymi z tych cech jest? Paroma czy wszystkimi?

— Musimy o czymś pogadać — powiedział Remus.

Syriusz zanieruchomił się na te słowa.

— Wow, poważne słowa, ostatnie dni zdawały się być ciężkie, ale że aż tak bardzo na tę konwersację? Mam iść po Syriusza?

— Nie.

Jeśli nie chcą aby ten przyszedł na poważną rozmowę, to jasnym jest, że będą właśnie rozmawiać o nim. Domyślił się, że James zobaczył jak zepsuty, zaniedbany i taki jest. Myślał, że Remus będzie próbował coś ratować i zawołałby go na tę rozmowę oraz kazałby się zmienić, lecz najwidoczniej ten również nie ma żadnej cierpliwości i go zostawią.

W końcu jeden i drugi zobaczyli, że go nie kochają.

Rozumiał, iż nigdy nie był jak oni. Perfekcyjnym zgranym duetem. Był zawsze tym drugim wyborem. James i Remus zawsze byli ze sobą zgrani, a był trzecim kołem, który wpycha swój nos tak gdzie nie trzeba. Każdy o tym się, on sam o tym wie, oni również o tym wiedzą.

Nie mógł nawet poczekać i usłyszeć potwierdzenie swoich podejrzeń, jest uciekinierem, tchórzem, więc ucieka do swojego pokoju czym prędzej może.

Chowa się tuż pod gruby koc i tak jak próbuje o tym więcej nie myśleć, tak wie, że to nadchodzi. Oni nadchodzą i powiedzą mu, że to koniec, zostawią go, a on bez nich umrze, ponieważ James i Remus pracują całe swoje siły, aby Syriusz mógł spokojnie zdawać studia, które i tak często oblewał, wyrzucił ich ciężko zarobione pieniądze za swoje lenistwo, nienawidził się, nienawidził każdej jednej rzeczy którą robił.

Stracił ochotę, by pójść do toalety, chęć jedzenia spadła już do zera, tak jak wcześniej podniosła się do dwudziestu procent. Poszedł po energetyka, wrócił z nim do łóżka, gdzie to otworzył i zaczął sączyć. Pił pięćset mililitrów na pusty brzuch, powtarzali mu tak wiele razy jakie to niezdrowe, ale nigdy z nim nic nie było, najwyżej cały się trząsł, nie miał siły na cokolwiek, a jego umysł działał jakby zza mgły.

Czuł jak łzy płyną po jego twarzy, niektóre z nich zleciały na nowe rany zrobione na jego dłoniach z godziny przed przez co go niemile ukąsły ponownie, przypominając mu przy tym jak słaby jest. Kiedy po paru minutach puszka była pusta, odłożył ją na stolik stojący obok łóżka, gdzie leżały trzy inne z wczoraj. Dłonie zaczęły się delikatnie trząść, kiedy zaczął ocierać płynące łzy.

Jeśli James i Remus mają zostawić go jutro z rana, to może udawać do końca dzisiejszego dnia, że wszystko jest okej i wcale nie płacze dziś czwarty raz z byle powodu, gdyż wyolbrzymia za dużo rzeczy.

To nie tak, że oni są do niego przywiązani przysięgą małżeńską, nikt sobie nic nie obiecał, każda relacja może się skończyć.

Może udawać do końca dzisiejszego dnia, że wszystko jest zajebiście, czuje się kochany i niezignorowany.

Jest bardziej niż pewny, że przez ostatni tydzień James i Remus zaspiają razem w pokoju tego drugiego, a jego zostawili, poniewaz zwyczajnie nie chcą z nim spać, co jest jasne i zrozumiałe. Wie o tym. Wstał na swych drżących nogach, otarł ponownie twarz oraz zaczął się kierować do pokoju szatyna. Wziął głęboki oddech i zapukał trzykrotnie, nie powtarzając wcześniejszego błędu już nigdy do końca swojego życia, które znając jego będzie krótkie.

— Proszę! — usłyszał głos Remusa.

Otworzył drzwi, jednakże tak czy siak ciemność była wszędzie. I tak jak ma słaby wzrok, jednak może dostrzec tylko jedną posturę leżącą w łóżku.

— James z tobą nie śpi? — spytał cicho.

— Nie? — odparł lekko zdziwiony Lupin. — Jesteśmy strasznie zajęci przez ostatni czas i śpimy u siebie.

Czyli myślał źle przez ostatni tydzień. Oczywiście, że musiał sobie coś wmówić, pomimo iż wiadomym było, jak zapracowany obydwoje z nich było i chcieli mieć święty spokój. Istnieje również opcja kłamstwa, gdzie Remus nie chce go po prostu zranić, żeby nie musiał użerać się z jego dziwną zazdrością i głupotą. I rozumie go, Syriusz naprawdę go rozumie, także udaje, że uwierzył w to co powiedział.

— No tak... — pokiwał głową, choć zdawał sobie sprawę iż raczej jest to niewidoczne.

— Czy jest coś... czego chcesz?

Chciałby odpowiedzieć chamsko, że nie musi nachodzić go w nocy by coś chcieć, ale każdy zna prawdę. Syriusz zawsze czegoś chce, co zapewne jest dla nich już irytujące i chcą krócić męki dłużej rozmowy z nim, to jasne oraz zrozumiałe.

— Czy- — przerwał sobie ostatnio. — Mógłbym- — to słowo też nie wydawało się prawidłowe. — Chciałbym spać u ciebie- — pokiwał ponownie głową sam do siebie. — Mógłbym? Obiecuję, że niczego nie zrobię — dodał szybko. — Położe się obok, nie będę niczego ruszać ani ciebie dotykać. Mogę też posiedzieć parę minut i wyjść, cokolwiek tylko byś chciał, bo nie chciałbym robić czegoś niekomfortowego wobec ciebie. Ja naprawde chciałbym spędzić, tylko trochę czasu z tobą, dziwnie mi ciągle siedzieć w pokoju i uczyć się do tych testów. Jeśli nie chcesz, abym tu w ogóle był, to mogę wyjść. Patrz, już wychodzę, dobran-

— Syriusz.

Brunet teraz zdał sobie sprawę jak jego całe ciało oraz głos się trząsł, a łzy ponownie nadeszły do jego oczu. Nie potrafi się kontrolować, żałosne. Musi płakać przed chłopakiem, który i tak jutro go porzuci.

— Chodź do mnie — usłyszał poruszaną kołdrę, więc zapewne Lupin zrobił dla niego miejsca, także szybko ułożył się i okrył. — Chcesz pogadać? — spytał ostrożnie i cicho, przytulając go jakby naprawdę chciał, a nie udawał.

Pyta się o to, ponieważ musi, lecz nie że sam chce.

Uścisk spowodował pęknięcie. Syriusz zaczął płakać jak dziecko, nie mogąc kontrolować swojego oddechu, a dłoń Remusa krążyła w jego włosach, starając się go uspokoić. W końcu uciszył swój płacz, jednakże nadal się trząsł, nawet jeśli Lupin to zobaczył, nic nie mówił.

— Straciłeś na wadze.

Biorąc pod uwagę, że brunet mało co jest przed ostatnie tygodnie, poniekąd wiedział z tyłu głowy, że mogłoby to być widoczne.

— Tylko pięć kilo, wyszło to nawet na plus, wiesz, lepsze BMI, łatwiej będzie mi powrócić do wcześniejszej formy.

— Mhm.

Nawet jego wygląd fizyczny nie podoba się dłużej jego chłopakowi, naprawdę dużo się stoczył oraz za dużo ważył i nie miał takich męśni jak James, by być w stanie przytulać Remusa w ten sposób, który lubi.

Zatrząsł się ponownie.

— Na pewno nie chcesz o tym gadać?

— Jest okej.

Zaczął tracić siły, piąty płacz w ciągu doby wymęczył go już absolutnie, oczy zdawały się same zamykać, a chwyt dłoni o koszulkę Lupina poluźniać.

I kiedy wstaje jest sam.

<>

Przypomniał sobie teraz, dlaczego ich trójka mało kiedy spała w pokoju Remusa, kiedy słońce było zbyt irytujące i go wybuchdziło. Czuł się obrzydliwie, ponieważ nie kąpał się ostataniego wieczoru, także pierwszym co robi, to kieruje się do swojego pokoju, by wziąć nowe ciuchy z szafy i ręcznik, który leżał na krześle, położył sobie go wczoraj na wczoraj, ale jak widać, jest za bardzo żałosny i zmęczony, by o siebie zadbać.

Skierował się migiem do łazienki, chwycił za klamkę, pociągnął, jednakże drzwi za nimi nie podążyły, ktoś był w środku.

— Już wychodzę! — powiadomił go Remus. — Syriusz — rzekł pierwsze po wyjściu z łazienki. — Chciałb-

— Chcesz pogadać, wiem — przerwał mu, a szatyn kiwnął głową. — Okej, tylko daj mi się wykąpać, czuję się obrzydliwie.

— Jasne — odparł z uśmiechem. — Będziemy czekać w pokoju Jamesa.

Wszedł do łazienki jak szybko tylko mógł, zamykając ją za sobą z małym hukiem, na co zapewne zielonooki lekko podskoczył na korytarzu. Ułożył rzeczy na pustej i suchej przestrzeni obok umywali. Spojrzał prosto w lusto i łzy pojawiły się, kiedy zobaczył jak tragicznie wygląda. Nie ma pojęcia jakim cudem dwójka chłopaków normalnie na niego spoglądała, kied on wygląda... tak.

Przytyły, mięśnie wyrobione parę lat temu zaniknęły przez lenistwo, nie miał tego samego błysku w oczach, które były ciemne i zmęczone. Okaleczony na ramionach oraz udach, w niektórych miejscach było ich tak dużo, że jego chłopacy czasem nie zdawali sobie sprawę co jest nowe a stare. Był jedną wielką tragedią.

Próbował się kąpać z początku jak najszybciej tylko mógł, jednakże wiedział, że odkładanie tego będzie źle, więc nie siedział tam dłużej niż dziesięć minut.

Niech ma to po prostu za sobą.

Nie wiedział czy był sens wrzucenia ciuchów do kosza na pranie, kiedy za parę minut usłyszy, że ma stąd wychodzić, nie wracać i zająć się sobą. Pomimo tego, jednak wrzucił, będzie grał, gdzie jeszcze nie wie co ma się za moment stać.

Poszedł do pokoju Jamesa, gdzie dostrzegł kręconowłosego na krześle, a Remusa na łóżku, rozmawiali zapewne o czymś ważnym, ponieważ kiedy ten zjawił się w progu drzwi, nagle zacichli.

Zapewne mówili o tym w jaki sposób to zrobić.

— Syriusz — rozpoczął Remus. — My po prostu chcielibyśmy-

Nie chciał by musieli użerać się z komfortowymi słowami, jaki to wspaniały jest, zasługuje na więcej, oni są tacy źli i tym podobne, chce ich w tym wyręczyć bo zna prawdę.

— Okej, rozumiem, to nie tak, że jesteśmy zaręczeni czy coś. Nie obiecywaliśmy sobie nic, mało które związki trawją do końca życia, naprawdę rozumiem, nie jestem aż tak głupi, jak myślicie, znaczy, może jestem, znaczy jestem, ale to jest jedyna kwestia, w której wiem o co wam chodzi i spoko.

— Syriusz... — zapewne jego głos znowu się trząsł.

— Jestem okej, przysięgam, naprawdę. Jest ze mną okej, bardzo dobrze, poradzę sobie. Nie jestem patykiem, nie połamie się. Wy będziecie szczęśliwi, a ja... ja będę okej, może mi to trochę zająć, ale dam radę, bo to ja, prawda? Może być źle, lecz i tak sobie jakoś radzę — zaśmiał się przez łzy.

— Hej, spokojnie, uspokój się — próbował Remus.

James natomiast wstał z krzesła z widocznym zaniepokojeniem wypisanym na twarzy, zdawał się być zmartwiony, jakby nie miał wcale pojęcia o tym mówi Black. Wystawił dłoń w jego stronę, by zapewne chwycić go za dłoń, pogładzić go kciukiem lub może chciał go wziąć w ramiona.

— Proszę nię — łzy wyleciały z jego oczu, dążąc po policzkach. — Nie dotykaj mnie — rzekł chłodnie, co dało ogromną czerwoną flagę dwójce. — Nie dotykaj mnie, kiedy masz zamiar mnie zostawić, jesteś naprawdę okropny. Próbujesz mnie jeszcze bardziej zniszczyć? Bawi cię to, jak bardzo możesz mnie rozwalić i zostawić?

— Co?

— Przecież my nie chcemy-

Płakał już otwarcie.

— Pozwólcie mi zostać, nie mam nikogo prócz was, nie wejdę wam nigdy w drogę, mogę siedzieć cały czas w pokoju. Nie musicie ze mną rozmawiać ani patrzeć. Możecie robić co tylko chcecie, tylko błagam, pozwólcie mi zostać, błagam, błagam.

— -na mnie, spójrz na mnie — czyiś głos przedarł się przez mgłę. — Skup się na moim głosie, spójrz mi w oczy.

Syriusz uniósł głowę, choć tak naprawdę nie rozpoznał kto co do niego mówił. Spoglądał w zielone oczy, a żadne kolejne słowo wydobywające się z ust chłopaka zdawało się być niezrozumiałe. Poczuł się zmęczony, przybity, zraniony oraz oszukany. Słońce nie świeciło tak samo, wszystko ucichło, nie słyszał nawet własnego oddechu czy myśli, nie słyszał niczego.

Potrzebowało pare sekund, by przed jego oczami znalazła się ciemność.

<>

Zamrugał kilkukrotnie, czując się okropnie, ponieważ nie jadł już nic przez ponad trzydzieści godzin, a ostatnim co weszło przez jego usta to energetyk. Dbanie o samego siebie zeszło na drugi plan, nie żeby nigdy wcześniej było na pierwszym.

— Syriusz — rzekł z ulgą Remus. — Przez ostatnie dziesięć minut kręciłeś się we śnie, więc postanowiłem zrobić ci zupę — jego wzrok zleciał na stolik, gdzie leżał biały głęboki talerz wypełniony w środku. — Wiedziałem, że będziesz głodny, bo w końcu nie jadłeś śniadania.

Black skinął głową, chciał sięgnąć dłonią po talerz, jednak zdał sobie sprawę, że silne umięśnione ramiona były związane wokół jego boków. James drzemał sobie smacznie, mając głowę na poduszce obok, jednakże przylegał do niego całym ciałem.

— Spałeś przez koło sześć godzin, a James już śpi może cztery czy trzy. — Uświadomił go. — Zmartwiłeś nas, wiesz? — powiedział cicho Lupin, gdy Syriusz włożył do ust pierwszą łyżkę zupy. — Naprawdę nie mam pojęcia skąd mógłby wpaść ci do głowy pomysł, że z tobą zerwiemy.

Syriusz nie odpowiadał, tylko jadł dalej. Nie miał już ochoty na jakąkolwiek rozmowę.

— A szczególnie wczorajsza noc, przeraziłeś mnie, widocznie coś w tobie siedzi, ale nie chcesz z nami rozmawiać.

— Bo może każda podjęta próba rozmowy z wami kończyła się krzykiem, kłótnią i wyrzuceniem z pokoju? — mruknął Black, grając chłodno. — W końcu wiesz jaki jestem — zaparadiował akcent Jamesa. — Słyszałem to — dodał, kiedy dostrzegł zdziwione oczy Lupina. — I tak, zdaje sobie sprawę z tego jaki jestem, dobrze? Nie taki mądry piękni jak wy, nie jestem zapracowany i skupiony na obowiązkach, nie dbam o siebie, nie kontroluję ani nic z tych rzeczy. Przepraszam, że was zamartwiłem, rozumiem, iż ostatniego czego chcecie na głowie to mnie.

— Syriusz, proszę, spójrz na mnie — szarooki uniósł swą głowę, by napotkać zielone tęczówki. — Wiesz, że cię kochamy, prawda?

Wtedy też przypominają mu się te dwa ostatnie tygodnie, gdzie zdecydowanie nie czuł się kochany.

— Nie powinniście.

— Nie mów tak, oczywiście, że cię kochamy. O wiele bardziej niż myślisz, jesteś najlepszy, najlepszym chłopakiem jakiegokolwiek moglibyśmy mieć, jesteś wspaniały, dlaczego myślisz, że ciebie możemy nie chcieć?

— Jak mówiłem, nie jesteś taki jak wy. Jestem za głośny, za potrzebujący, za dziwaczny i wtykam nos tam gdzie nie trzeba. Wiem jaki jestem.

— Jak powiedziałem. Nie. Mów. Tak — zdenerwowana twarz Lupina mówiła sama za siebie. — Kochamy cię za to jaki jesteś, ja cię kocham za to jaki jesteś! Ja cię kocham — jego twarz powracała do spokoju z każdym kolejnym wymawianym słowem. — Wiem, że nie mówię tego często, nie tak jak ty i James, ale kocham cię. Kocham cię ponad wszystko, wiesz?

Oczy Syriusza napełniły się łzami, a Remis chwycił od niego talerz i postawił na wcześniejsze miejsce.

— Kocham cię — wyszeptał, patrząc prost w jego oczy. — Kocham cię — uścisnął jego dłoń. — Powiem to tyle razy ile potrzebujesz, aby to zapamiętać. Kocham cię. Kocham cię, Syriusz — musnął jego policzek potem usta. — Jesteś mój.

— Nasz. — Dodał lekko zachrypiały głos zza jego pleców. — Jesteś nasz i kochamy cię ponad wszystko. Nigdzie nie odchodzisz, nigdzie ci nie każemy, dostajesz z nami.

Wtedy Black zrozumiał, że ci nie odejdą bez walki. Uratują go od jego własnych myśli, będą oddawać jego pocałunki oraz przytulenia ile razy będzie tylko chciał. Nie zostawią go samego z jego głową, ponieważ wiedzą co się z nim dzieje i znają go jak nikt inny. Nigdy wcześniej nie czuł się tak kochany przez dwie osoby w jego życiu i nie mógł uwierzyć, dlaczego nadal wierzył swoim głupim myślom w to samo na okrągło. Rozumieją go jak nikt inny, pomogą zawsze kiedy tylko będą w stanie oraz będą walczyć o niego do upadłego, nawet jeśli on sam będzie chciał z nimi zerwać, gdyż przez jego głupie myśli próbował zrobić to parę razy, ale oni wiedzą lepiej. Przechytrzyli jego własną bańkę i nie pozostawią go, nieważne co by zrobił.

James składał czułe pocałunki na tyle jego szyi, skubiąc czasami miejsca zębami, aby pozostawić zaczerwieniałe ślady, a Remus całował go wprost w usta, wplątując w całą czynność ich języki.

— Kochamy cię — wyszeptał mu Potter prosto do ucha. — Nigdzie bez nas nie idziesz, uroczy. Kocham cię ponad wszystko, jesteś mój, nie obchodzi mnie to co powiedział Remus, jesteś mój. Kocham cię i przepraszam, zasługujesz wszystko co najlepsze, piękny.

Syriusz delikatnie zaczerwienił się na to jak nazwał go James. Miłe ciepło od pocałunków rozpływało się po jego ciele, tak dawno nie miał z nimi kontaktu, że...

— Jeśli będziecie dalej to robić, to ja mogę — odchrząknął pod koniec, dawając im znać o sytuacji, która zbierała się w dole jego brzucha.

— Chciałbyś? — zapytał Potter. — Wiem, że wypadałoby bardziej porozmawiać, ale myślę, że możemy ci to wszystko pokazać. Zrozumiesz to zapewne o wiele lepiej.

Syriusz jedynie westchnął cicho, gdy Remus zassał się na jego dolnej wardze, skubając ją, kiedy to dłoń Jamesa powędrowała tuż do bokserek, z których wyciągnął półtwardego penisa.

— James- ja- — chciałby skleić sensowne zdanie.

— Powiedz słowo, a przestaniemy — powiedział Lupin, całując go ponownie.

— Nie przestawajcie — wydukał między pocałunkami.

Remus całował go, wkładając w to całą swoją miłość, co Syriusz bardzo wyczuwał, tak samo, jak dłoń Jamesa który stymulował go dłonią oraz pozostawiał więcej zaczerwień na jego szyi. Znali zbyt dobrze jego ciało, nie omijali żadnego miejsca, które było wrażliwe na dotyk, muśnięcie czy nacisk. Wiedzieli, że nie kochał swojego ciała, lecz kochał ich dotyk na sobie, więc ci nie powstrzymywali się i dążyli wszędzie gdziekolwiek byli w stanie, by pewnego dnia Black w końcu wstałby z łóżka, podszedł do łózka, spojrzał na swe ciało i nie pomyślałby o nim w zły sposób. Zostawiali tyle malinek ile mogli, żeby Syriusz mógł o innej porze dotknąć ich własnymi palcami, przejechać po nich oraz pomyśleć, jak adoruje tę część własnego ciała, jak ją akceptuje i wielbi.

Aby w końcu zobaczył swoje ciało w ten sposób, jak Remus i James to robią. Jak perfekcyjny jest w ich oczach i nieważne czy spadnie lub przybierze na wadze - choć z jego stanem lepiej żeby przybrał.

Pocałunki Pottera schodziły coraz niżej, z szyi na ramiona, z ramion na klatkę piersiową, z klatki piersiowej a brzuch, a z brzucha na jego podbrzusze, pozostawiając za sobą delikatnie pogryzioną oraz czerwoną drogę przyjemności, kiedy to Remus skupił się na zajęciu ust Syriusza, nie dając mu chwili by załapał oddech, chciał zrobić z jego jedną wielką masakrę, ponieważ wiedział jak długie pocałunki mieszały mu w głowie, że za niedługo zapomni jak się nazywa. Dla Syriusza wszystko zdawało się wydłużać, pocałunki i dotyk były ciagle w ruchu, jednak działo się to rak szybko, iż były odczuwane wszędzie w tym samym momencie, nalewając go wszystkim z każdej strony, atakując go bliskością, o której tak marzył przez ostatni czas. Zapełniali pustki, smutki i pragnienia.

Nieważne co umysł Syriusza mu wmawiał, on chce zostać utkwiony na zawsze z jego chłopakami, do końca czasu, do końca życia, do końca świata. Był zły, że nie zabrał się mocniej do pogadania przez ostatnie dwa tygodnie, jednak zrozumiał, że wina leżała po trzech stronach i nie dopuszczą do tego nigdy więcej.

Dłoń Jamesa stymulowała go szybciej, przez co jęki urywały się z jego ust, które były wręcz napastowane przez te Remusa, którego mało obchodziło to, że ten musi zabrać głęboki oddech, ponieważ każdy pocałunek był nową formą powietrza, zapełniającego go do środka, że reszta miała mało do znaczenia, plus ciągnące go za włosy dłonie zielonookiego też robiły wspaniałą robotę, gdyż wiedziały jakie słabości ma leżący pod nimi brunet.

— James — wyszeptał Syriusz imię chłopaka, który wziął jego męskość w usta, jednakże było to słyszalne tylko dla Remusa.

— Już dochodzisz, kochanie? — szatyn nie mógł się powstrzymać od małego poniżenia. — Myślałem, że wytrzymasz dłużej, bo to nie nasz pierwszy seks.

— Remus — załzawione szare tęczówki były wpatrzone w te zielone.

— Nie znasz innych słów? — Remus uniósł brew.

— Remus — zapłakał przez natłok przyjemności, jego mózg zaszedł mgłą i mało co kontaktował.

— Spokojnie, daj zrobić Jamesowi całą robotę, przecież wiesz, jak kocha ssać kutasy — powiedział Lupin to tak głośno, że aż sam Potter na moment odsunął się i rzekł szybkie zamknij się oraz powrócił do poprzedniej czynności. — Wyglądasz na zniszczonego, a ja nawet nic nie zacząłem — mruknął. — Wiem, że to będzie szybki seks, ale kolejnym razem wynagrodzę ci za to, jak ładnie się teraz zachowujesz, hm?

— Dziękuję — szatyn zaśmiał się cicho na te słowa.

— Jeżeli wizja przypiętego cię do łóżka z wibrującym wibratorem w robię oraz nami mającymi nad nim kontrolę jest dla ciebie interesująca, to będziemy musieli nad tym porozmawiać — zaproponował Remus, szepcząc każde słowo. — Nie mógłbyś dojść przez parę godzin, ale może płacz pomógłby ci w tym przejść, w końcu wszyscy wiemy jaki wrażliwy jesteś — ruszył palcem sutek Blacka, który na to cicho syknął, poruszając swoimi biodrami, co James zareagował szybko i zacisnął swoje dłonie na jego biodrach, by powstrzymać dodatkową stymulację. — Leż prosto — rzekł twardo, dostrzegając ten ruch. — Jak mówiłem, daj zrobić Jamesowi całą robotę, jeśli dalej będziesz się tak zachowywać, to nie dojdziesz.

— -szam, prze-szam — bąkał się Syriusz, wypuszczając wszystkie łzy z oczu, nie mógł dłużej wytrzymać, kiedy język Jamesa tak dobrze zataczał się wokół jego prącia, tak dobrze go ssając, wręcz połykając. — Potrzebuję- ja- potrzebuję. — Wydukał ledwo.

— Hm, co taka dziwka jak ty może czegoś znowu potrzebować?

Syriusz spoglądał na Remusa ze szklanymi oczami oraz wstydem wypisanym na całej twarzy.

— Zadałem ci pytanie.

— Potrzebuję dojść.

— Powstrzymuję cię? — Remus uniósł brew z małym uśmieszkiem.

— Mogę? — głos Syriusza zadrżał.

— Musisz się mnie o to pytać?

Było wiadome, że musi, ponieważ była to ich mała zabawa, dzięki której mogli się ze sobą droczyć, poniżać, dłużej torturować seksualnie oraz wymierzać również seksualne kary, jeśli się ten nie posłucha. Raz kiedy Syriusz doszedł bez pozwolenia zakończyło się na zakryciu oczu, przypięcia do łóżka oraz słuchaniu tego, jak Remus i James zajmowali się sobą bez niego.

— Proszę, proszę, proszę, proszę — wybełtał, wypuszczając nowe łzy. — Proszę — nie mógł wytrzymać, a zielone oczy wydawały się widzieć jego duszę. — Proszę — zabrakło mu oddechu przez zaciskającą się dłoń na jego szyi. — Błagam-

— Możesz.

Szare oczy mogły w końcu się spokojnie zamknąć i oddać przyjemności po byciu w piekle przez dwa tygodnie. Teraz było lepiej i będzie lepiej, ponieważ są już razem i to najważniejsze.

Są w końcu swoimi chłopakami.


^^^^^^^^^^^^

Mam nadzieję, że shot się wam spodobał 🖤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top