[blairon]
owo
shocik napisany przez demasilence
— Zabini, to nie jest dobry po-
— Strachliwy jesteś Ron? — ni spytał, ni stwierdził Blaise, przewracając ze śmiechem oczami na ciągłe wątpliwości swojego chłopaka.
Ślizgon wiedział, że jak tylko wstąpią do lokalu na parterze budynku na obrzeżach centrum, Weasley się rozerwie. Nie zawiódł się, bo gdy tylko weszli, Ron westchnął głęboko i zdjął czarny kaptur z głowy, by lepiej słyszeć jazgoczącą muzykę. Było oczywiście ciemno, ciepło, pachniało alkoholem, potem i seksem. Blaise także odkrył twarz, podchodząc od tyłu do stojącego chłopaka. Zaborczo objął go w biodrach, patrząc z satysfakcją, jak ten lekko się wzdryga.
— Jest tu trochę jak we Wspólnym Gryffindoru — zauważył Wealsey, wyślizgując się z uścisku, by przecisnąć się przez tłum ku barkowi.
Czarnoskóry przewrócił oczami na typową wzmiankę o Hogwarcie. Tylko ta buda. Jakby choć raz nie mógł mu powiedzieć, że to Blaise jest zajebisty. Marzenia. Nie pozostawił Gryfona samego i razem zaczęli pić kieliszek po kieliszku. Zaczęli tradycyjnie od whisky, ale po tym jak rudowłosy zaciągnął ich na parkiet do jakiegoś podobającego mu się kawałka, gasili spragnieni najróżniejszą wódką. Szkoda — albo i nie? — że równie prosto nie było z pragnieniem.
Po dwóch godzinach Zabini wstawiony, bo jakżeby inaczej, passował, oznajmiając wszech i wobec, że idzie się wyszczać. Barman, chłopak w ich wieku o migotliwych oczach, obiecał, że zaopiekuje się rudowłosym, który był w nie lepszym stanie, ale Ślizgon jedynie złapał chłopaka za kaptur i pociągnął za sobą do części za parkietem ku toaletom. Po niemałej walce z przeciągnięciem się przez tłum czekający na miejsce przy barze lub na parkiecie dotarli do celu. Zabini nie zamierzał nawet się upewniać, czy wchodzi do części męskiej. Puścił kaptur bluzy dopiero przy umywalkach, zatrzymując przy nich Rona.
— Zostań tu — zagroził mu palcem, na sekundę tracąc równowagę, ale dalej groźnie.
— Mówi mi to człowiek równie trzeźwy co ja — odparł Ron, opierając się plecami o purpurową umywalkę i kopiując nieudolnie przewrócenie oczami.
Zabini zaśmiał się krótko. Zostawił chłopaka na jego miejscu i skorzystał z pierwszej lepszej kabiny. Stanął na środku przestrzeni, patrząc dookoła. Kabina była fioletowa wraz z sedesem, lecz wpadające światło z lamp sufitowych było zielone. Usiadł na zamkniętym kiblu, podpierając głowę na ręce. Kafelki na podłodze były białe, lecz te na ścianach na zmianę fioletowo-zielone. Motywowo, normalny człowiek dostałby epilepsji, lecz dla niego były piękne, kiwające się z jego głową. Czuł się dziki, spragniony czegoś, chciał tańczyć do rana na tym parkiecie wyłożonym z palet.
— Ron, utopiłem się w kiblu! — zawołał, uśmiechając się do fioletowych drzwi kabiny.
— Zajebiście! — odkrzyknął, udając obojętność rudy, ale po chwili otworzył drzwi i stanął na widoku Blaise'a. — No nie widzę.
Chciał coś dodać, ale uleciało mu to z mglistego umysłu, gdy ciemna ręka towarzysza w piciu wsunęła się pod czarną bluzę. Wszedł głębiej do kabiny, zamykając ją za sobą. Blaise wstał, podwijając do góry ciemną część garderoby rudowłosego. Niezbyt delikatnie zdjął ją z piegowatego ciała i upuścił na ziemie. Ron w odpowiedzi chwycił go za pasek i pociągnął za sobą, samemu opierając się plecami o ściankę. Ten chętnie to wykorzystał, chwytając jego rękę i przyparł ją nad głową. Schylił się, by przejechać językiem po jego żebrach. Gdy uzyskał satysfakcjonujący dźwięk, pozwolił, by Ron rozpiął mu pasek. Bezwstydnie stworzył mokrą ścieżkę z lekkimi ukąszeniami przez żebra i brzuch Weasleya, by dotrzeć do gumki dresów.
— Chujowo się ubrałeś jak na zabawę w klubie — mruknął, ściągając spodnie na wysokość jasnych kostek.
Nim rudy zechciałby odpowiedzieć, kontynuował mokrą, przyjemną ścieżeczkę językiem na udzie. Uwolnił rękę piegowatemu, by móc lepiej penetrować jego nogę. Zauważył, że jego ulubiona część ciała Rona już nie mogła się go doczekać. Podniósł się więc i wbił zachłannie w słone usta partnera. Przejechał językiem po jego podniebieniu. Ugryzł chłopaka w wargę, wywołując przerwanie pieszczoty i syknięcie. Zaśmiał się.
— Dzięki, skurwysynku — warknął Weasley.
Jego złość została zduszona ściśnięciem przez Zabini'ego jego erekcji przez materiał bokserem. Zajęczał głośno, chcąc poprosić o więcej. Znów przerwano mu, ale teraz Blaise włożył mu trzy palce w usta. Pomyślał, by je ugryźć, ale zrezygnował. Nie mógł nawet złapać z chłopakiem kontaktu wzrokowego, bo jego głowa zniknęła, znów pieszcząc brzuch. Chwycił więc jedynie ciemnoskórego mocno za ramiona, na których dalej miał bluzę, jedyną część garderoby, prócz bokserek, która nie była na podłodze — przynajmniej do kolejnej sekundy, bo Blaise je zdjął najpierw z siebie, potem z Rona.
Wyjął palce z ust rudowłosego, pozwalając mu odetchnąć pełną piersią. Odjął jego wbite palce w ramiona, by z zaskoczenia chwycić go jedną dłonią za erekcję, a drugą za biodro. Rudy jednocześnie stęknął i westchnął. Blaise obdarzył go kolejnym ostrym uśmieszkiem i ciągnąc za biodro, obrócił go, by przycisnąć Rona brzuchem do fioletowej ściany, o którą wcześniej opierał plecy. Z zaskoczenia jednocześnie ścisnął penisa partnera i włożył palec mu w odbyt. Uzyskał kolejny cudowny jęk, który go straszliwie podniecił. Poruszył szerokim ruchem palcem w Ronie, dodając drugi. Palcami drugiej intensywnie pieścił mu członka. Jęki go podnieciły do tego stopnia, że zrezygnował z trzeciego palca i ścisnął lekko jądra Rona, dając krótkie ostrzeżenie oraz przyjemność, wchodząc gwałtownie w niego.
Ron krzyknął z rozkoszy, a jego ciało od razu chętnie przywitało Ślizgona. Poruszył biodrami, a Blaise z przyjemnością go posłuchał i wszedł od razu aż po nasadę w chłopaka. Dołączył w ekstazie do Rona, zaczynając wchodzić i wychodzić z niego z całej siły, jednocześnie go masturbując. Ich jęki były głośne jak muzyka na parkiecie, ale ich to nie interesowało. Weasley sięgnął ręką w tył i ścisnął kochanka za pośladek, wyginając się w łuk i poddając szybkim, mocnym ruchom bioder. W niekrótkim czasie doszedł z długim jękiem. Blaise jednakże nie przestał, wiedząc, że sam niedługo dojdzie. Ciało Rona spięło się, gdy Zabini sam przeszedł rozkosz i spuścił się w nim. Poczekał, aż wyjdzie z niego i opadł na kolana, podpierając się czołem o ściankę. Ten dołączył na podłodze do piegowatego, przytulając się do pleców.
— Wypijmy jeszcze shota — powiedział ochrypłym głosem Ron.
Blaise jedynie z hukiem opadł na podłogę, rozkładając się na niej oraz wsuwając stopy pod ściankę do innej kabiny.
— Ja tu będę spał — odparł.
— Spoko.
Ron ubrał szybko bokserki i resztę, a zataczając się nadepnął na dłoń Ślizgona kilka razy. Jakby nigdy nic otworzył i zamknął fioletowe drzwi za sobą, zostawiając zasapanego, pijanego chłopaka wraz z kolorowymi kafelkami.
milenkaaa: chcesz coś od siebie dodać, jako notka pod shotem?
demasilence: weź drarry swoje zapromuj
milenkaaa: co-
demasilence: w naszym imieniu
milenkaaa: ale-
demasilence: i będzie git
Nie pozostało mi nic innego, jak posłuchanie się aleksandry i zapraszam was do mojego drarry " I Love You | Drarry a/b/o ", który dziwnym trafem ma dobre opinie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top