Rozdział szósty - List do przyszłości w blasku ognia

Mam nadzieję, że ktoś jeszcze czekał na  ten tekst. Obiecuję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej:) Miłego czytania!

Rozdział szósty – List do przyszłości w blasku ognia

Kolejny dzień zaczął się zbyt szybko, przynajmniej zdaniem Louisa. Nie otrząsnął się jeszcze po wczorajszych rewelacjach i nie poukładał sobie wszystkiego w głowie. Chciał porozmawiać z Joshem, ale przyjaciel zamknął się w pokoju, a od rana unikał go lub po prostu ignorował. Zaczął się zastanawiać, czy rezygnacja nie byłaby najlepszym rozwiązaniem. Wszystko wymykało mu się spod kontroli, a najbardziej na świecie nienawidził uczucia utraty panowania nad sytuacją. Nie chciał widzieć Harry'ego, nie wiedział jak miałby zachować się w jego obecności. Dzień, który spędzili razem był miły, chociaż przyznawał to z trudem, ale on nadal nie chciał być w tym programie, nie rywalizował o serce bruneta, nie chciał się zakochać, więc nie wiedział co do cholery jeszcze tutaj robił, kiedy każdego dnia zostawało ich tutaj coraz mniej. Dziś z pewnością kolejna osoba miała opuścić program i niczego nie pragnął bardziej niż być tym, który odpadnie, ale coś mówiło mu, że Harry naprawdę go polubił i to zaczynało stanowić problem, poważny problem.

Ogień trzaskał w kominku, rzucając ciepłe, migotliwe światło na zgromadzonych w salonie uczestników. Haworth, jak zwykle, tonęło w listopadowej melancholii. Za oknami szumiał wiatr, a deszcz lekko bębnił o szyby, tworząc idealne tło do nagrania kolejnego odcinka programu.

Harry wszedł do pokoju, trzymając w dłoniach plik kartek, z daleka trudno było dostrzec, czym dokładnie były, ale to chyba papeteria oraz pióra. Jego uśmiech był ciepły, ale nieco napięty – najwidoczniej wczorajszy wieczór był trudny również dla niego. Louis poczuł na sobie spojrzenie mężczyzny, więc natychmiast spuścił wzrok i skupił się na ogniu trzaskającym w kominku. Chociaż w pokoju było przyjemnie i ciepło, natychmiast wyszedłby stąd na chłodny deszcz, byleby tylko ominęło go to nieprzyjemne spotkanie.

- Czas na kolejne zadanie. Dziś spojrzymy w przyszłość – zaczął, a jego głos niósł się po pokoju z delikatnym echem. – Chciałbym, żebyście napisali listy do siebie za dziesięć lat. To nie mają być takie zwykłe listy. Chcę wiedzieć, jak widzicie siebie w przyszłości, czego pragniecie od życia, a przede wszystkim... od miłości.

Siedział przy oknie, opierając brodę na dłoni, patrząc przez okno. Jego spojrzenie zdawało się błądzić gdzieś daleko, a może po prostu unikał kontaktu wzrokowego z Harrym, który cały czas się gapił. Chyba ktoś z produkcji powinien mu powiedzieć, że nie powinien wpatrywać się tylko w jedną osobę, jeśli chciał zgrywać pozory dostępnego dla wszystkich. Uczestnicy dostali swoje kartki i pióra, a Harry dał im przestrzeń na pracę mówiąc, że mają pół godziny.

To zadanie było głupie, po raz kolejny ktoś zmuszał ich do uzewnętrzniania się przed całym światem. Może trochę przesadzał, ale kto chciałby pisać list do samego siebie i to w dodatku za dziesięć lat? Idiotyzm. Siedział nieruchomo, bawiąc się piórem w dłoni. Nie lubił mówić o przyszłości – w jego życiu rzadko coś szło zgodnie z planem. Jednak wiedział, że to zadanie go nie ominie. Jasne, mógłby oddać pustą kartkę, ale nie chciał po raz kolejny zwracać na siebie uwagi, wiec powoli zaczął pisać. Mając nadzieję, że Harry nie będzie tego czytał głośno.

Nie rozpisywał się, to nie miało sensu. Napisał kilka zdań, złożył kartkę i usiadł wygodniej, obserwując pozostałych uczestników. Harry krążył między nimi, jak totalny wariat, ale pewnie tego wymagała od niego produkcja, musiał być stale obecny.

Chris marszczył czoło, skrobiąc coś zawzięcie, jakby każda litera była walką. Widział, jak Styles omijał go i wcale mu się nie dziwił, facet był przerażający i obrzydliwy, Louis odrzuciłby go natychmiast. Inni wyglądali na mniej spiętych – uśmiechali się do siebie, od czasu do czasu wymieniając porozumiewawcze spojrzenia. Josh, siedział kilka kroków dalej, pochylony nad swoją kartką, ale nie wyglądał na szczególnie skupionego.. Z uśmiechem dostrzegł, jak Harry podchodzi do niego i przerywa mu pisanie.

- Wyglądasz, jakbyś miał napisać coś naprawdę głębokiego – rzucił Harry z żartobliwym tonem, siadając obok mężczyzny.

Louis obserwował uważnie Josha, który wzruszył lekko ramionami, uśmiechając się miło. Cieszył się, że nie szepczą i mógł usłyszeć wszystko.

- Nie, raczej coś bardzo zwykłego. Cóż może powinienem napisać do swojego przyszłego psa, bo na miłość to raczej nie liczę – zażartował, a Harry zaśmiał się cicho. Wpatrywał się w scenę przed sobą. Josh wydawał się spięty, ale Harry był swobodny, niemal bezczelnie czarujący, nie przypominał osoby, z którą Louis spędził całe wczorajsze popołudnie. Dziwnie było obserwować jak mężczyzna flirtuje z jego najlepszym przyjacielem, który naprawdę liczył, że znajdzie w tym programie prawdziwą miłość.

-Przestań – odparł Harry z uśmiechem. – Masz o sobie zbyt niskie mniemanie. Czasem wystarczy otworzyć się na właściwą osobę i już, magia zaczyna się dziać.

- Łatwo ci mówić - Josh prychnął, ale uroczy uśmiech przebiegł mu po twarzy. – Jeśli wygląda się tak jak ty, magia pewnie dzieje się cały czas.

Louis nagle zaczął wiercić się nerwowo na fotelu, który jeszcze chwilę temu był przecież bardzo wygodny. Zmarszczył brwi, próbując zignorować to nagłe uczucie, które pojawiło się niespodziewanie i nie potrafił nazwać czym było. Nie był przecież zazdrosny. Wiedział, że Harry lubił rozmawiać ze wszystkimi i przecież kibicował Joshowi, był tu tylko z jego powodu.

- Gdyby tak było z pewnością nie byłoby mnie tutaj – brunet mrugnął okiem do Josha i poklepał go lekko po ramieniu. – Powodzenia w pisaniu.

Miał wrażenie, że ogień z kominka pali go bardziej niż zwykle, a w pokoju robiło się coraz duszniej. Zerknął z ukosa na Harry'ego, który nadal rozmawiał z Joshem, nachylony w jego stronę, z tym swoim głupim uśmiechem.

Prychnął pod nosem, prawie niesłyszalnie. Zazdrość? Nie, to śmieszne. Dlaczego miałby być zazdrosny? Josh jest tylko przyjacielem, a Harry... jest nikim. Podniósł wzrok akurat w chwili, gdy Harry pochylił się jeszcze bliżej Josha, wybuchając śmiechem. Josh wyglądał na zawstydzonego, ale jednocześnie wyraźnie rozbawionego. Louis poczuł, jak jego palce zaciskają się na piórze, z którego już nie korzystał. Chciałby stąd wyjść i nie być świadkiem tych żenujących scen. Najwidoczniej nie był subtelny, ponieważ spojrzenia pozostałych mężczyzn kierowały się w jego stronę zbyt często. Skrzyżował ramiona, zacisnął usta, a przede wszystkim postanowił nie patrzeć na nikogo w tym pokoju. Jego ostry wyraz oczu, gdy zbyt długo wpatrywał się w jeden punkt na ścianie mówił jedno: Louis Tomlinson był wściekły.

- Wszystko okej? – zapytała Jessica, podchodząc do niego z uśmiechem. Naprawdę ostatnie, czego potrzebował to uwaga osoby, która prowadziła ten durny program.

- Oczywiście – odpowiedział szybko, nawet na nią nie patrząc.

- Na pewno? – drążyła dalej, tym razem bardziej stanowczo.

- Tak, wszystko w porządku – wycedził przez zęby, a jego ton jasno dawał do zrozumienia, że temat jest zakończony. Przewrócił oczami, odwracając głowę w jej stronę, jakby chciał się upewnić, że reszta grupy doskonale usłyszy jego odpowiedź.

- Ktoś tu chyba ma zły dzień – mruknął Chris, wystarczająco głośno, by Louis wyraźnie to usłyszał, reszta wybuchła cichym śmiechem, zerkając na niego pogodnie.

- Każdy czasem taki ma – rzucił Josh, zerkając na Louisa kątem oka. – Ale to chyba nic nowego.

Najwidoczniej jego nastrój poprawił się, gdy tylko Harry obdarzył go namiastką swojej uwagi. To było tak żałosne, że Louis nie powstrzymał się od cichego prychnięcia, po czym zamarł, gdy dotarło do niego, w którą stronę kierowały się jego myśli. Zaczynał być podły do jedynej osoby, która zawsze była po jego stronie. Nie mógł zachowywać się tak w stosunku do swojego najlepszego przyjaciela, nie był taką osobą. To musiało się skończyć jak najszybciej, najlepiej zaraz.

Harry, który siedział po drugiej stronie pokoju, przez cały czas mu się przyglądał. Nie próbował jednak podjąć rozmowy – wiedział, że teraz byłoby to bezcelowe. To nie był zły moment na rozmowę, lepiej było odpuścić.

– Myślę, że wszyscy powinni zająć się pisaniem, a nie plotkowaniem, czas się kończy - rzucił cicho Harry, bardziej do siebie niż do reszty, jednak wszyscy usłyszeli, ale nadal postanowili rozmawiać ze sobą szeptem.

- Ciekawe, co go tak zezłościło – dumał David, przenosząc wzrok z Louisa na Harry'ego, jakby oczekiwała, że ten zna odpowiedź na to pytanie.

- Może jest zazdrosny – podsunął Ethan, a Harry spojrzał na niego ostrzegawczo. Program docierał do takiego etapu, że wszystkie przyjacielskie relacje kończyły się, a rozpoczynała się prawdziwa rywalizacja.

Pisanie listów dobiegło końca. Prowadząca programu ponownie weszła do pokoju z uśmiechem, który miał rozładować napiętą atmosferę, choć wcale jej to nie wychodziło. Wszyscy byli spięci, tak jakby już teraz wiedzieli, że właściciel listu, który zrobi najmniejsze wrażenie na Harrym, odpadnie dziś z programu.

- Świetnie panowie, czy wszyscy skończyli? – zapytała energicznie, rozglądając się po zgromadzonych. – Mam nadzieję, że tak, ponieważ wyznaczony czas właśnie upłynął.

Kilka osób pokiwało głowami, inni tylko mruknęli coś pod nosem. Louis wciąż wpatrywał się w okno, a Harry od kilku minut nerwowo bawił się zakrętką od długopisu, jakby to mogło zająć jego myśli i odwrócić uwagę od szatyna.

- Wspaniale! – kontynuowała Jessica, udając, że nie zauważa panującej atmosfery. – Wasze listy są naprawdę ważne, to nie tylko kolejne zadanie w programie. To, co napisaliście, zostanie z wami naprawdę długo i może pomóc wam zrozumieć, czego tak naprawdę szukacie – w miłości, w życiu, w waszej przyszłości – mężczyźni popatrzyli na nią z zainteresowaniem, poza Louisem, który nadal ignorował wszystkich i Harrym, który wpatrywał się tylko w Tomlinsona obawiając się, że ten może wstać i po prostu wyjść z pokoju. – Po przeczytaniu listów czeka na was ognisko, miejmy nadzieję, że pogoda się poprawi, ponieważ jeden z was pójdzie na randkę a reszta zrobi coś specjalnego - dodała, próbując podtrzymać swój entuzjazm. – Wszystkie listy zostaną spalone w rytualnym ognisku. To symboliczne pożegnanie przeszłości i otwarcie się na nowy etap.

- Spalimy? – Alex zapytał z niedowierzaniem.

– Właśnie tak, spalimy – potwierdziła prowadząca z uśmiechem. – Zaufajcie mi, to będzie wyjątkowe.

W salonie panowała cisza, przerywana jedynie trzaskaniem drewna w kominku. Przytulne ciepło ognia otulało zgromadzonych, ale atmosfera była daleka od komfortowej. Na sofie i fotelach rozsiedli się uczestnicy, każdy z karteczką w dłoni, niektórzy nerwowo ją miętosząc, inni trzymając starannie złożoną w równy prostokąt. Louis czuł rosnącą irytację, która mieszała się ze złością, chciał to mieć za sobą.

– Teraz czas podzielić się tym, co napisaliście. Każdy przeczyta swój list, a Harry wybierze ten, który najbardziej poruszył jego serce – Jessica, klasnęła w dłonie, a kamera została skierowana na uczestników. – Zacznijmy od Chrisa.

Mężczyzna poniósł się z zadowoloną miną, w ogóle nie czując skrępowania tym, że musi przeczytać publicznie, to co napisał.

- Dobrze, a więc słuchajcie – zaczął, rzucając znaczące spojrzenie Harry'emu. – Drogi przyszły ja. Mam nadzieję, że jesteś tam, gdzie zawsze chciałeś być i spełniły się wszystko twoje marzenia. Liczę, że jesteś z osobą, która widzi cię dokładnie takim, jakim jesteś. Pamiętaj, że życie to gra, w którą ty zawsze umiałeś grać i wygrywać. Baw się dobrze, graj śmiało, kochaj intensywnie i nigdy nie bój się być sobą, ponieważ jesteś świetnym facetem. A jeśli ten list czytasz ty Harry...– tu Chris zawiesił głos, uśmiechając się z lekkością, zerkając sugestywnie na bruneta. – To znaczy, że podjąłeś najlepszą decyzję w swoim życiu, wybierając mnie - po tych słowach mrugnął okiem do Harry'ego, złożył list i spojrzał na resztę z triumfującym uśmiechem. - Krótko, zwięźle i na temat – podsumował, rzucając Harry'emu ostatnie spojrzenie, pełne samozadowolenia.

W pokoju zapadła chwila ciszy, podczas której reszta uczestników wymieniła spojrzenia. Kilka osób przewróciło oczami, a Louis, siedzący w kącie, prychnął pod nosem, ale nie skomentował listu Chrisa nawet jednym słowem. Harry uśmiechnął się grzecznie, jednak wyraz jego twarzy zdradzał coś na kształt zażenowania. Jak zwykle Chris chciał się popisać i zwrócić na siebie uwagę wszystkich, a szczególnie Stylesa. Louis zastanawiał się, jak to jest, że niektóre osoby są tak pewne siebie i przekonane o swojej wyjątkowości, a w rzeczywistości są tylko pyszałkowate i trudne do zniesienia.

Prowadząca, próbując utrzymać neutralny ton, uniosła brew i spojrzała na Chrisa.

- Cóż, to było... bardzo wyraziste – skomentowała, kiwając głową. – Kto następny?

David podniósł się powoli, trzymając swój list w dłoniach, jakby był czymś wyjątkowym i delikatnym. Uśmiechnął się lekko, rzucając krótkie spojrzenie Harry'emu, po czym odchrząknął i zaczął czytać.

– Drogi Davidzie. Mam nadzieję, że jesteś zadowolony z życia, jakie prowadzisz i że jesteś szczęśliwy. Nie w sensie powierzchownym, ale takim głębokim, w którym budzisz się każdego ranka z wdzięcznością za ludzi, którzy są wokół ciebie i życie, które udało ci się stworzyć. Mam nadzieję, że nauczyłeś się w końcu cenić małe rzeczy – poranną kawę, śmiech przyjaciół, ciszę przed burzą. Nie potrzebujesz zobaczyć wszystkich miejsc na świecie i spróbować każdej rozrywki, którą oferuje, żeby być spełnionym i szczęśliwym. Wiem, że jeśli teraz to czytasz, to znaczy tylko, że podjąłeś kilka ryzykownych decyzji, które doprowadziły cię do czegoś pięknego. Uśmiechaj się częściej, a wtedy wszystko będzie dobrze. Harry, jeśli jesteś częścią tego życia, mam nadzieję, że nadal jesteś osobą, która inspiruje mnie każdego dnia i popycha do działania. Chociaż nie wiem, co przyniesie przyszłość, wiem, że chcę ją budować z osobą, która potrafi cieszyć się każdą chwilą. - David zatrzymał się na chwilę, żeby spojrzeć na zebranych, po czym zakończył, składając kartkę starannie i siadając na swoje miejsce – To wszystko – powiedział cicho, z lekkim uśmiechem.

W pokoju zapadła cisza, ale atmosfera była inna niż po występie Chrisa. Kilka osób skinęło głowami z uznaniem, a Harry uśmiechnął się do Davida z wyraźną sympatią. Nawet Louis nie potrafił ukryć uśmiechu, David był szczery i uprzejmy, napisał coś od serca, więc nie sposób było tego nie docenić. Chyba każdy pomyślał w ten sposób, może poza Chrisem, który chyba nadal uważał, że jest prawdziwie wyjątkowy. Kolejny list należał do Ethana, który nie popisał się i brzmiał podobnie do Chrisa. Alex napisał lekką, pogodną historię o tym, jak widzi swoją przyszłość, rozbawił wszystkich do łez żartem, który rzucił na koniec i sprawił, że ponura atmosfera przeszła do historii. Teraz przyszła kolej na Josha i Louis miał nadzieję, że przyjaciel dał z siebie wszystko, chociaż na studiach nigdy nie był dobry w pisaniu.

Josh wstał, nieco onieśmielony, ale z ciepłym uśmiechem, który rozjaśnił jego twarz. Trzymał list starannie, jakby każda litera na tej kartce miała swoje znaczenie. Odchrząknął i zaczął czytać spokojnym głosem.

- Josh, czy świat wydaje ci się teraz spokojniejszy? Mam nadzieję, że tak. Mam nadzieję, że w końcu możesz przestać szukać i znalazłeś miejsce, które możesz nazwać domem – nie tylko fizycznie, ale w sercu, z kimś, kto rozumie cię bez słów. Wiem, że zawsze tęskniłeś za prostotą, za zwyczajnym życiem, którego magia będzie tkwiła w codzienności. Piszę ten list, by przypomnieć ci, że to właśnie te chwile – spacer w deszczu, dłonie splecione w niepewnym uścisku, śmiech odbijający się echem od wrzosowisk – to one tworzą twoją historię. I choć czasem czujesz się zagubiony, pamiętaj, że każda ścieżka, choćby najbardziej kręta, prowadzi do celu. Mam nadzieję, że nadal masz tych samych przyjaciół, ci ludzie byli obok ciebie zawsze, wspierali cię nawet w największych szaleństwach, więc warto było ich zatrzymać. Liczę, że twoje życie wygląda podobnie do tego, co miałeś dziesięć lat temu, ponieważ całkiem lubiłeś to, kim byłeś i jak żyłeś, poza jedną sprawą. Harry, jeśli jakimś cudem jesteś częścią mojego życia, mam nadzieję, że udało mi się pokazać ci, jak bardzo cenię twoją obecność i jak bardzo cieszę się, że cię mam. Masz w sobie coś, co sprawia, że wszystko wydaje się łatwiejsze. Może ci tego nie mówiłem, ale uczysz mnie, jak być odważnym, jak ufać i jak pozwalać sobie na marzenia. Przed tobą, tylko mój najlepszy przyjaciel, sprawiał, że ryzykowałem i działałem, chociaż czułem, że wolałbym uciec i ukryć się. Zawsze bałem się przyszłości, tego, co nieznane, ale dzięki tobie zaczynam wierzyć, że może nie trzeba się bać. Warto czekać, nawet jeśli to czekanie oznacza trochę bólu i tęsknoty. Jeśli nagrodą jest osoba taka jak ty, to każda chwila staje się warta przeżycia. Mam nadzieję, że czytając ten list, wiesz, że nigdy nie żałowałem tych chwil – nawet trudnych, nawet tych, które kosztowały mnie więcej niż chciałem przyznać. One mnie ukształtowały. I one sprawiły, że mogę być tutaj, pisać te słowa, z nadzieją, że spełniłem swoje marzenia. Że znalazłem ciebie.

Josh zakończył, składając list z delikatnością, jakby nadal chciał chronić każde słowo. W pokoju zapadła głęboka cisza. Wszyscy byli poruszeni, a Louis, zamarł nie wiedząc, co zrobić, nie mógł powstrzymać krótkiego spojrzenia na Harry'ego, który wydawał się wyraźnie dotknięty szczerością Josha. Te słowa brzmiały tak, jakby najlepszy przyjaciel Louisa naprawdę się zakochał i to było przerażające. Przecież on nawet nie spędził czasu z Harrym, nie znał go, rozmawiali tak niewiele, więc skąd te uczucia? Jak mógł poczuć to wszystko?

Louis siedział nieruchomo, wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Czuł, jak jego serce wali coraz szybciej, a dłonie zaczynają lekko drżeć. Ten list nie pozostawiał wątpliwości. Louis doskonale znał Josha – wiedział, kiedy był szczery, kiedy w jego głosie pojawiała się nuta, której nie można było zignorować. I powinien się cieszyć prawda? Powinien być taki szczęśliwy, więc dlaczego nie był? Josh się zakochał, a wszystko w Louisie protestowało.

Harry był... był kimś innym. Louis nie wiedział, kiedy dokładnie to zauważył, ale nawet jeśli przez cały czas myśli o brunecie, budziły w nim sprzeczne uczucia to dostrzegał go i to już było zadziwiające. Josh jednak nie mógł tego wiedzieć. Nie miał pojęcia, co myślał Louis i teraz czuł, jak grunt usuwa mu się spod nóg. Jego przyjaciel siedział wyraźnie zadowolony z reakcji na swój list. Nie patrzył na Louisa, ale Louis czuł, że gdyby spojrzał mu teraz w oczy, zobaczyłby coś, czego nie chciałby widzieć – nadzieję. Harry, siedzący naprzeciwko nich, wyglądał na zamyślonego. Jego twarz zdradzała lekkie poruszenie – wyraz, który Louis widział tylko kilka razy, zazwyczaj wtedy, gdy Styles mówił o rzeczach naprawdę dla niego ważnych.

Louis wstał, czując na sobie spojrzenia wszystkich obecnych. W pokoju panowała cisza, przerywana jedynie trzaskaniem ognia w kominku. Zerknął na kartkę, którą trzymał w dłoniach. Jego pismo było nierówne, jakby odzwierciedlało chaos w jego głowie. W przeciwieństwie do Josha, jego list nie miał być piękny. Nie zamierzał wkładać w to więcej emocji, niż było to konieczne. Nie był poetą ani romantykiem, a już na pewno nie zamierzał udawać kogoś, kim nie jest.

- To mój list – spojrzał na kartkę i zaczął czytać, jego głos brzmiał szorstko, jakby z trudem zmuszał się do wypowiedzenia tych słów. – Cześć, nie wiem, czy będziesz miał wszystko, czego pragniesz, chyba sam do końca nie wiesz, czego chcesz. Jestem pewien, że dalej będziesz w Haworth, ponieważ to jest jedyne miejsce, do którego naprawdę przynależysz. Dalej będziesz prowadził Willow & Ivy, gotował, czytał, słuchał muzyki, spędzał czas z rodziną i niewielką liczbą przyjaciół, którzy nadal z tobą wytrzymują. Chciałbym życzyć ci żebyś miał kogoś, kto rozumie twoje ponure żarty, kto wie, że wrzosowiska to więcej niż zwykła łąka, i kto chce z tobą odkrywać to, co wiatr niesie w swoich szeptach, jednak nawet jeśli będziesz sam, zapewniam cię, że twoje życie będzie równie cudowne i kolorowe.

Gdy Louis skończył czytać, w pokoju zapanowała cisza, która wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Jego głos był szorstki, pozornie obojętny i znudzony, jednak celowo skrywał emocje pod maską prostoty. Nikt się nie odezwał, choć można było wyczuć wymianę spojrzeń między zebranymi. Chris jak zwykle wyglądał, jakby chciał rzucić jakiś sarkastyczny komentarz, ale powstrzymał się, pewnie wiedząc, że to nie spodoba się Harry'emu, który wpatrywał się w Louisa, jakby chciał przebić jego zbroję chłodu, dostrzegając coś więcej w tym pozornie oschłym liście. Cień uśmiechu przemknął mu przez twarz, zanim zniknął, zastąpiony wyrazem zamyślenia.

Josh rzucił Louisowi szybkie spojrzenie, pełne mieszanki zdziwienia i lekkiego niepokoju, jakby próbował odczytać, co kryło się między wierszami, ale nic nie powiedział. Cisza pewnie przedłużałaby się, gdyby nie Jesscia, która otrząsnęła się jako pierwsza.

- Dobrze, dajmy Harry'emu kilka minut i dowiemy się, kto dziś będzie tym szczęściarzem i pójdzie na wymarzoną randkę – kobieta klasnęła w dłonie, uśmiechając się do wszystkich pogodnie. Wskazała Harry'emu drzwi i brunet zniknął razem z nią, zostawiając mężczyzn zupełnie samych. Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi, rozgorzały rozmowy i pewnie kamery właśnie na to czekały.

- No cóż panowie, bez obrazy, ale chyba wszyscy wiemy, który list zrobił największe wrażenie – Chris uśmiechnął się szeroko, zerkając na pozostałych, jakby liczył na aprobatę i jakąś reakcję.

-Stary, może tym razem zaskoczy będziesz zaskoczony – zauważył David, przewracając oczami na irytujące prychnięcie. – Nie mogłeś być bardziej oczywisty.

Louis siedział na swoim miejscu, wpatrzony w ogień. Jego twarz była nieruchoma, ale wewnątrz kłębiły się emocje. Wiedział, że się nie popisał, ale nie miał na to ochoty, miał odpaść, tak był cel, nic poza tym. Drgnął, gdy zauważył, że Josh zajął fotel obok niego. Jego spojrzenie było łagodniejsze niż zazwyczaj, ale wyraźnie zmartwione.

- Louis – zaczął cicho, zerkając na resztę, by upewnić się, że nikt ich nie podsłuchuje. – Wszystko w porządku?

- Dlaczego miałoby nie być? – odpowiedział tonem, który miał brzmieć obojętnie, ale zabrzmiał bardziej defensywnie. Na jego twarzy malowała się determinacja, by nie pokazać, jak bardzo go wszystko dotyka.

- Nie wiem - Josh zawahał się, jakby szukał właściwych słów. - Po prostu... wyglądałeś dzisiaj inaczej. Jakbyś był zdenerwowany, to do ciebie niepodobne.

- Jakoś wczoraj nie miałeś ochoty ze mną rozmawiać, teraz nagle zmieniłeś zdanie? - Uśmiechnął się krzywo, nie mając ochoty tłumaczyć przyjacielowi, w czym rzecz, sam do końca nie był pewny, o co mu chodzi. A kamery wyraźnie kręciły ich rozmowę, więc nie mógł na tyle szczery na ile chciał.

- Rozpoznaje, kiedy coś jest nie tak, ale nie będę cię zmuszał do rozmowy – Josh pokręcił głową, najwyraźniej rozumiejąc, że niczego się dziś nie dowie i ta rozmowa jest bezcelowa.

- A to co, mała grupka wsparcia? - Chris, najwyraźniej znudzony brakiem uwagi, wtrącił się z kąśliwym uśmiechem - Josh, próbujesz pocieszyć tego zazdrosnego dupka? Nie przejmuj się nim, pewnie i tak zaraz się pożegnamy.

- Jeśli chcesz pogadać, wiesz, gdzie mnie znaleźć – rzucił cicho, po czym odwrócił się w stronę drzwi, które otworzyły się i do salonu powrócił Harry w towarzystwie Jessici. Jego twarz była spokojna, ale widać było, że decyzja, którą musiał podjąć, nie była łatwa. W pokoju zapadła cisza, każdy z mężczyzn wstrzymał oddech, czekając na werdykt, każdy poza Louisem, który siedział niezadowolony, ale chociaż patrzył na Harry'ego.

- Chciałbym wam wszystkim podziękować za wasze listy – zaczął, jego głos był spokojny, ale stanowczy. – To, co napisaliście, było bardzo osobiste, i doceniam, że chcieliście się tak otworzyć i wyrazić siebie. Naprawdę jestem wam za to wdzięczny.

Chris wyprostował się, pewny siebie jak zwykle. Ethan wyglądał podobnie, całkiem z siebie zadowolony i dumny, David uśmiechał się pogodnie, a Alex udawał chyba, że jest spokojny i wcale się nie denerwuje. Josh był zamyślony, a Louis siedział z twarzą niewzruszoną, choć jego dłonie były zaciśnięte na kolanach.

- Niestety – kontynuował Harry, zerkając krótko na Louisa, który wyprostował się, słysząc te słowa. – Jak wiecie, kolejne wspólne zadanie oznacza, że jedna osoba dzisiaj opuści program - sięgnął do kieszeni i wyciągnął kartkę, na której miał zapisane swoje przemyślenia. – Najpierw chciałbym ogłosić, który list poruszył mnie najbardziej i z kim chcę spędzić następną randkę – urwał, spoglądając na nich i tym razem nie wyglądał tak spokojnie, przeciwnie był podenerwowany i spięty. - List, który wybrałem, był szczery, poruszający i skłonił mnie do przemyślenia tego, czego naprawdę szukam w związku i w swoim życiu – powiedział Harry, a jego spojrzenie na moment zatrzymało się na Louisie. – Josh – brunet uśmiechnął się lekko w stronę mężczyzny. – Twój list był niesamowity. Chciałbym spędzić z tobą następną randkę.

- Naprawdę? – Josh rozchylił usta z zaskoczenia, a po chwili jego twarz rozjaśniła się uśmiechem. Jego głos zdradzał zarówno ulgę, jak i ogromną radość. - Dziękuję, Harry – powiedział cicho, ale wystarczająco głośno, by wszyscy to usłyszeli. – Bardzo się cieszę.

Louis czuł, jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody. Nie patrzył na Josha, utkwił swój wzrok w Harrym, który zaskakująco również na niego patrzył. Ich spojrzenia spotkały się na dłuższy moment, ale żaden z nich nie rozumiał, co czuł ten drugi.

- Zanim ogłoszę, kto odpadnie, chciałbym jeszcze raz podziękować wszystkim za szczerość i wysiłek włożony w pisanie listów – zaczął, starając się, by jego ton był ciepły, ale stanowczy. – Decyzje w tym programie nigdy nie są łatwe, ale muszę podejmować je w zgodzie z tym, co czuję. Osoba, która dzisiaj opuści program, to...- zrobił krótką pauzę, pozwalając napięciu wzrosnąć – To Ethan.

– Rozumiem – Ethan zamarł, jego wyraz twarzy przeszedł od zaskoczenia do smutku. – Dzięki za szansę, Harry.

– To nie był łatwy wybór – odparł Harry, spoglądając na niego z wyraźnym żalem. – Jednak wydaje mi się, że obaj wiemy, że nie poczuliśmy tego czegoś i nie chciałbym zabierać ci czasu.

– Powodzenia w znalezieniu miłości – powiedział z małym uśmiechem, zanim odszedł do swojego pokoju, by się spakować.

– Dziękuję wam wszystkim za to, że tu jesteście – powiedział, próbując przełamać napiętą atmosferę. – Josh, za pół godziny widzimy się na randce, ubierz się ciepło.

Louis czuł, jak jego serce wali w piersi, choć siedział w idealnym bezruchu, starając się nie zdradzić swoich emocji. Gdy Harry ogłosił, że Josh idzie z nim na randkę, poczuł dziwną mieszankę bólu, frustracji i znienawidzonej zazdrości, ale wiedział, że musi się otrząsnąć i cieszyć szczęściem przyjaciela. Przez głowę przemknęła mu myśl, że to nie fair, odepchnął ją szybko, zanim zdążyła zakorzenić się w jego głowie.

Josh, jego najlepszy przyjaciel, zasłużył na szczęście, to było pewne. Ale dlaczego, do cholery, musiał to być Harry? Louis próbował przekonać samego siebie, że przecież nie ma prawa czuć się zdradzony. To nie była zdrada. A mimo to w jego żołądku zaciskał się bolesny węzeł. Widział, jak przyjaciel wyszedł szybko z salonu, idąc się przygotować. Wściekły Chris wyszedł zaraz za nim trzaskając drzwiami. David i Alex również chcieli opuścić salon i chyba nikt nie słuchał Jessici, która przypominała, że mieli spalić listy w ognisku, które było przygotowywane. Został tylko on i Harry, to nie powinno się wydarzyć, więc podniósł się, by jak najszybciej wyjść i wziąć się w garść w swoim pokoju. Wolałby pójść do Willow & Ivy, tam odciąłby się od niechcianych myśli i wyciszył.

- Louis? – Harry odezwał się cicho, jakby nie chciał go spłoszyć.

- Słucham? – odpowiedział oschle, z lekkim wzruszeniem ramion. – Powinieneś chyba pójść się przygotować, za chwilę wychodzicie.

– Dlaczego tak mówisz? – Harry wyglądał na zdezorientowanego, jakby próbował zrozumieć, co dzieje się w głowie Louisa. – Wczoraj nie chciałeś ze mną porozmawiać, miałem nadzieję, że dziś uda nam się zamienić kilka zdań, ale unikałeś mnie od samego rana.

– Chyba powinieneś teraz rozmawiać z Joshem, skoro to jego wybrałeś – Louis odwrócił się wreszcie, ale jego twarz była chłodna, niemal wyzuta z emocji. – Albo z Ethanem. Pewnie jest mu teraz przykro, nie zabrałeś go nawet na randkę i rzuciłeś słowami, że nie poczułeś tego czegoś. Nawet go nie poznałeś, nie dałeś mu szansy, chyba nie wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia Harry. Życie to nie książka - Harry podszedł bliżej, jakby chciał coś wyjaśnić, ale Louis podniósł rękę, żeby go zatrzymać. - Nie ma potrzeby. Naprawdę. – Jego głos brzmiał niemal jak ironiczny śmiech. – Nie musisz mi się tłumaczyć, Harry. To twoje decyzje, twoje wybory.

– Louis... – Harry wydawał się przejęty, ale Louis nie pozwolił mu dokończyć. Wolał nie dopuścić go do słowa, niż słuchać, co ma do powiedzenia. Zawsze tak działał, wolał kogoś zagadać niż pozwolić, by padły słowa, których nie da się już cofnąć.

– Jest późno – rzucił, odwracając się z powrotem do kominka. – Idź już. Musisz ładnie wyglądać, Josh na pewno ma duże oczekiwania co do waszej randki, nie zawiedź go.

Harry westchnął, wpatrując się w milczeniu w twarz Louisa, ale po chwili szatyn usłyszał oddalające się kroki i dźwięk zamykanych drzwi. Dopiero wtedy pozwolił sobie na chwilę słabości. Zacisnął mocno dłonie, obejmując się ramionami, a jego oddech stał się płytki. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko dzieje się w jego życiu. Pieprzony koszmar.

***

Nie mógł opuścić hotelu, dlatego po kolacji, zamknął się w pokoju i leżał na łóżku, starając się zapanować nad chaosem myśli. Było już późno, gdy usłyszał ciche pukanie do drzwi. Miał nadzieję, że to nie cholerny Harry przyszedł do niego po randce. Westchnął, zrzucając z siebie koc i podszedł, otwierając je bez większego entuzjazmu. Po drugiej stronie stał Josh, uśmiechnięty, niemal promieniujący ekscytacją.

- Louis, muszę ci wszystko opowiedzieć– wypalił, wchodząc do pokoju bez zaproszenia. Był tak szczęśliwy, niemal unosił się nad ziemią.

- Po twoim zachowaniu wnioskuję, że randka się udała - Louis zamknął drzwi, starając się przywołać na twarz coś, co przypominało uśmiech.

– To była najlepsza randka w moim życiu! – zaczął, a Louis poczuł, jak serce mu się ściska, ale uśmiechnął się, starając się cieszyć z tego, co czuł przyjaciel. – Harry... on jest niesamowity. Rozmawialiśmy godzinami, jakby czas przestał istnieć. Tak się cieszę, że mnie wybrał i że w końcu miałem szansę naprawdę z nim porozmawiać. Wcześniej wydawało mi się, że nic już z tego nie będzie, że nie do końca do siebie pasujemy, wiesz? Teraz myślę, że jest inaczej, naprawdę go lubię Lou.

- To świetnie – rzucił Louis, próbując, by jego głos zabrzmiał naturalnie. – Naprawdę się cieszę, nie chciałbym marnować swojego czasu w tym programie, jeśli miałbyś wyjść z niczym.

- Jesteś najlepszy, Lou, bez ciebie nie byłoby mnie tutaj – mężczyzna poklepał go po ramieniu, śmiejąc się głośno. – Pewnie stchórzyłbym i nie pojawił się pierwszego dnia, ale zgrana z nas drużyna prawda?

- Tak, jesteśmy najlepsi i niepokonani – przytaknął, śmiejąc się cicho z nadmiernego entuzjazmu Josha, który był chyba zaraźliwy.

– To nie wszystko Lou – Josh zawahał się na moment, ale jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. – Nie możesz nikomu powiedzieć, ale pocałowaliśmy się.

- Och... - te słowa uderzyły Louisa jak cios w brzuch, ale szybko skrył emocje za maską uprzejmości. – Naprawdę? To musiało być wyjątkowe – nie wiedział, co innego mógłby powiedzieć, jak zareagować. Randka musiała być naprawdę udana, jeśli doszło do pocałunku, może faktycznie coś między nimi było, a wczorajsze spotkanie Harry'ego i Louisa, było tylko mile spędzonym czasem, nic poza tym.

– Było... – Josh westchnął, opierając się o ścianę. – Louis, myślę, że on mógłby być tym kimś. Wiesz, tym jedynym. Nigdy nie byłem romantykiem, ale czuję, że to jest właśnie to. Doskonały czas i chwila, wszystko nam sprzyja.

– Josh, to niesamowite – uśmiechnął się lekko, starając się, by brzmiało to szczerze. – Jeśli on sprawia, że czujesz się w ten sposób, to znaczy, że jest tego wart - czuł, jak jego serce bije coraz szybciej. Wiedział, że powinien być szczęśliwy dla Josha. To był jego najlepszy przyjaciel, a Josh wyglądał na tak zadowolonego, nie mógł mu tego odebrać.

- Dziękuję, że tu ze mną jesteś, Lou. Wiem, że to nie twój świat i źle się czujesz przebywając z tymi ludźmi, ale doceniam to - Josh spojrzał na niego z wdzięcznością. – Muszę już iść, jest już późno, a jutro kolejne zadanie, ale naprawdę dzięki Lou.

Louis odprowadził go wzrokiem, gdy przyjaciel opuścił pokój, wciąż rozentuzjazmowany i pełen nadziei. Kiedy drzwi się zamknęły, usiadł na łóżku, opierając łokcie na kolanach. To był koszmar, chory koszmar. Los drwił sobie z niego w najbardziej okrutny sposób, a on musiał się uśmiechać i udawać zadowolonego.

***

To był kolejny wieczór, gdy Harry wpadł do pokoju, gdzie Gemma i ekipa siedzieli przy monitorach, zajęci przeglądaniem materiałów z randki. Drzwi zatrzasnęły się za nim z hukiem, a wszyscy natychmiast zwrócili wzrok na niego. Jego twarz była napięta, a oczy pełne gniewu.

- Co to, do cholery, miało być?! – wybuchnął, podchodząc do Gemmy. Ekipa udawała, że skupia się na swojej pracy, ale wszyscy podsłuchiwali i chcieli wiedzieć, o co chodzi tym razem.

- Harry, o co ci chodzi? – zapytała spokojnie, jakby już przygotowana na jego wybuch. Tak było niemal codziennie.

- Ten pocałunek – Harry wyrzucił ręce w górę, wskazując na ekran. – On nie miał się wydarzyć! To jakaś pomyłka!

Gemma spojrzała na ekran, na którym właśnie przewijał się kluczowy moment z randki. Josh nachylał się, by pocałować Harry'ego, a ten zaskoczony odwzajemnił gest, odsuwając się dość szybko.

– Słuchaj Harry, jak dla mnie wyglądało to całkiem naturalnie, chemia była świetna – skomentowała bez emocji. – To dobry materiał.

– Oszalałaś? – Harry niemal prychnął. – To Josh mnie pocałował, rozumiesz? To nie było coś, na co się zgodziłem! Nie chciałem tego.

– W takim razie czemu go nie odsunąłeś? – rzuciła Gemma, zdejmując okulary i patrząc na niego wyzywająco. – Mogłeś od razu się odsunąć Harry, mogłeś go odepchnąć, zrobić cokolwiek, ale ty na to pozwoliłeś, a teraz wpadasz tutaj jak jakiś rozhisteryzowany nastolatek, krzyczysz, robisz wokół siebie zamieszanie i nie wiem, czego oczekujesz. Nie kazałam ci się całować, pozwoliłem ci nawet zdecydować, kto dziś odpadnie, a ty jesteś cały czas wściekły. Wszyscy to widzą, ciągle patrzysz na Louisa, nawiasem mówiąc, wasza rozmowa też jest nagrana i nie wiem, który z was jest bardziej zdezorientowany i zazdrosny.

– Nie wiedziałem, co robić. To mnie zaskoczyło. Nie chcę, żeby cokolwiek, co dzieje się w tym programie, było wymuszone, zwłaszcza jeśli chodzi o takie rzeczy. I nie chciałem tego pocałunku, zabrałem Josha na randkę tylko po to, by dowiedzieć się czy jest coś między nim a Louisem. Teraz źle się z tym czuję, nie chcę, by ktokolwiek został skrzywdzony, a wszystko do tego zmierza.

– Spokojnie Harry – przerwał jeden z producentów. – To tylko jeden pocałunek. Nic wielkiego. Ludzie całują się każdego dnia z zupełnie obcymi ludźmi.

- Ja taki nie jestem, nigdy nie byłem – warknął, wpatrując się w mężczyznę, który chyba chciał mu pomóc, ale to nie zadziałało. - Dla mnie to coś znaczy! – uniósł głos, ponownie tracąc nad sobą panowanie. – Nie chcę, żeby to wyglądało, jakbym chciał tego pocałunku, jeśli to było jednostronne. To mnie stawia w złej sytuacji, a Louis... jeśli on to zobaczy...

– To wszystko przez Louisa, prawda? – zapytała Gemma, uśmiechając się półgębkiem. – Tylko on się liczy.

– Nie, Gemma, nie chodzi tylko o Louisa – westchnął, próbując się uspokoić. – Chodzi o to, że to ja powinienem mieć kontrolę nad tym, co się dzieje. I nie chcę, żeby ktokolwiek czuł się oszukany. Wiesz, że nie jestem takim człowiekiem.

- To program randkowy, Harry, na tym polega. To, że ty masz takie podejście, nie oznacza, że uczestnicy to podzielają. Josh chciał cię pocałować i to zrobił, jestem pewna, że jest teraz szczęśliwy, nasi widzowie będą podekscytowani, a uczestnicy poczują się zagrożeni i będą musieli odsłonić wszystkie karty, jeśli chcą o ciebie walczyć. Zaczyna się gra - Gemma wstała, kładąc dłoń na jego ramieniu. – Wyluzuj trochę braciszku, jutro przyjeżdża Niall, będziesz miał trochę wsparcia, którego chyba potrzebujesz.

- Przepraszam – kobieta, którą tylko kojarzył przerwała im cicho. – Gemmo, czy wszystko ma iść zgodnie z tym, co zaplanowałaś, czy w obecnej sytuacji... - urwała, zerkając na Harry'ego, który niczego nie rozumiał, ale to mu się nie podobało.

- Wszystko zgodnie z planem, niczego nie zmieniamy – Gemma, wyszła z pokoju, a on popatrzył na resztę ekipy szukając odpowiedzi na ich spiętych twarzach.

- Co właśnie zrobiliście? – zapytał ostrożnie, bojąc się usłyszeć odpowiedź.

- Uczestniczy otrzymali właśnie na swoje telefony skrót twojej randki z Joshem, łącznie z pocałunkiem – wyjaśniła kobieta, szybko skupiając się na swoim laptopie.

- Zabiję ją – Harry odwrócił się, wcześniejszy gniew jeszcze go nie opuścił, a teraz złość wzmagała się po raz kolejny. Wyszedł z pokoju, czując, że jego emocje są na granicy wybuchu. Powtarzał sobie, że jego siostra jest w ciąży i nie może zrobić jej krzywdy, ale nie był pewien, że się powstrzyma, dlatego skierował kroki do swojego pokoju, woląc wrzeszczeć w poduszkę niż zrobić coś Gemmie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top