Rozdział 43. Sugestia
Na wstępie pozwolę sobie przypomnieć o tym, iż w poprzednim rozdziale postanowiłam zorganizować takie Q&A, czyli pytania do mnie i bohaterów, więc jeśli ktoś chciałby zadać pytanie, chętnie przeczytam!
Dopiero po kilku dniach Remus wyszedł ze szpitala. Wyglądał, a przede wszystkim czuł się znacznie lepiej. Merva, tak jak my, codziennie przychodziła, by go odwiedzić. Długo rozmawiali, a kiedy wyszedł, zaczęła jeszcze zadawać pytania, co do jego przemian. Ja opowiedziałam jej o zdarzeniu zprzed prawie dwóch lat.
W sumie trochę nam ulżyło. Wszyscy baliśmy się, jak zareaguje. O Lily nie musiałam się zbytnio martwić, gdyż Remus to jej przyjaciel. Ona zrozumiała od razu, co on musiał przezywać, szczególnie jako małe dziecko.
Ostatecznie nasze życie toczyło się dalej. Lekcje były trudne, na głowach mieliśmy stosy prac domowych i już niebawem miał się odbyć drugi mecz Quiditcha w sezonie. Gryfoni przeciw Puchonom. Cóż, "niebawem" to chyba złe słowo. Ten mecz miał się odbyć za dwa dni.
James jako kapitan musiał codziennie robić treningi, bo, wbrew pozorom, to ważny mecz. Gryfoni, żeby znaleźć się na pierwszym miejscu, muszą wygrać aż siedemdziesięcioma pięcioma punktami, a to jeszcze nie jest ostatni mecz.
Łapa jest obrońcą w drużynie i szczerze mówiąc, nie jestem w stanie powiedzieć, jak mu idzie.
Ja zawsze z Lily chodzę na mecze, ale kompletnie się na tym nie znam. Wiem tylko o podstawowych rzeczach.
Pamiętam, jak w pierwszej klasie mieliśmy naukę latania na miotle. Doskonale pamiętam ten moment, kiedy wreszcie uniosłam się kilka stóp nad ziemię. Od razu wiedziałam, że latanie to nie moja bajka. Po porostu nie. Lily też nie była jakąś mistrzynią, jednak radziła sobie sto razy lepiej. A James i Syriusz po prostu byli mistrzami. Radzili sobie doskonale i dzięki temu są teraz w drużynie, i są jednymi z najlepszych graczy.
- Molly, kiedy oni wreszcie wrócą? - zapytałam dziewczynę, kiedy skończyliśmy rozmowę na temat Artura - jej chłopaka.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała z uśmiechem. - A co? Tak ci brakuje Syriusza? - Ostatnie słowa wypowiedziała z trudem, próbując powstrzymać śmiech.
- A skąd w ogóle to przekonanie?
- No wiesz, pytasz się takim tonem, jakby od jego powrotu zależało twoje życie. - Teraz śmiała się otwarcie.
Wywróciłam oczami.
- Tym razem nie chodzi o życie.
- A o co?
- Chciałam się dowiedzieć, o co znowu poszło między Lily a Rogaczem.
- Nie możesz zapytać któregoś z nich? - zdziwiła się.
- Nie - mruknęłam.
- A to dlaczego? Lily jest przecież w dormitorium.
- Ona by powiedziała coś typu: "Nie ma, co się tym przejmować".
- Więc dlaczego się przejmujesz?
- A ty nie wiesz?
- Wiem... chyba... chodzi o próby podrywu, jeśli tak to mogę nazwać...
- Tak. Mówiłam to już wcześniej i nadal to podtrzymuję, więc uważam, iż Lily naprawdę powinna się wreszcie zgodzić.
- Ja też - powiedziała Molly po chwili. - A co James powinien zrobić?
- Wydaje mi się, że wystarczy po prostu, by porozmawiał z nią jak człowiek i sądzę, że by się dogadali.
- Niezła sugestia. - Molly zaczęła się śmiać w niekontrolowany sposób.
Dobra, pogadałam już trochę, więc teraz rzeczy standardowe:
43 rozdział, a ja cały czas coś tam zmieniam i wyglada na to, że następny rozdział będzie bardzo ciekawy.
Cóż, nie wiem czy uda mi się wstawić go jutro, ale jeszcze zobaczymy, może się uda :)
To do następnego :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top