Rozdział 38. Problem sercowy pewnego wilkołaka i Łapcia

Od tej pamiętnej chwili minęło trochę czasu, a dokładniej dwa tygodnie. Przez ten czas nie wiele mogliśmy zrobić. Do późna mieliśmy lekcje, a potem przesiadywaliśmy do północny w Pokoju Wspólnym. Ostatni rok w Hogwarcie okazał się jeszcze trudniejszy, niż to sobie wyobrażaliśmy. To, co na lekcji tłumaczyli nauczyciele, było bardzo trudne. Nie wiele z tego rozumiałam, dlatego każdego wieczoru siedziałam nad książkami. Nauczyciele najwyraźniej postanowili nas jeszcze bardziej obciążyć i zadawali nam teraz nieprawdopodobną ilość pracy domowej.

- Która godzina? - spytałam Syriusza.
- Już po północy - jęknął i wpatrzył się w stos pracy domowej.
Oparłam się o niego i sięgnęłam po książkę od eliksirów.
- Nie chce mi się tego robić, ale odwalmy chociaż eliksiry - powiedziałam.
- A muszę? Już wolę mieć szlaban.
- Tak, musisz. - Uśmiechnęłam się zalotnie. - Zamierzam dokończyć tę pracę domową.
Pochyliliśmy się nad książkami i natychmiast powróciła ta senna atmosfera, przez którą trudno było wytrzymać i nie usnąć.

Później...

Kompletnie straciłam poczucie czasu i w końcu zamknęłam podręcznik.
- Nareszcie - powiedział Łapa.
- No, przynajmniej jutro będziemy mieć trochę wolnego.
- Skoro tak, to trzeba zaplanować jakiś kawał!
- Oj Łapciu. - Uśmiechnęłam się.
Spakowaliśmy wszystko i podeszłam do schodów prowadzących do dormitorium dziewczyn.
- Vivcia, to przyjdziesz jutro na błonia, żeby wymyślić jakiś żart?
Stanęłam i obróciłam się napięcie.
- A od kiedy ty mówisz do mnie Vivcia?
- A od kiedy ty mówisz do mnie Łapcia?
Na jego twarzy pojawiał się jeden z tych uśmiechów, które - nie wiedzieć czemu - sprawiają, że wszystkie dziewczyny znajdujące się w pobliżu zaczynają wzdychać.
W tej samej chwili ktoś wyszedł z dormitorium chłopców. A tym kimś okazał się Lunatyk. Wydawał się być bardzo zestresowany jakby przerażony.
- A gdzie ty idziesz? - zdziwiłam się.
- Ja... ja idę... - Zaczerwienił się okropnie.
Spojrzeliśmy po sobie.
- Co się dzieje? - spytałam.
- Bo no... Czy mogłabyś mi pomóc? - Zrobił błagalną minę.
- Jasne, ale o co chodzi?
- Ponieważ ty znasz Mervę i... to znaczy... jeśli możesz...
- Nasz Lunatyk się zakochał! - wrzasnął Syriusz.
- Zamknij się - powiedział spokojnym głosem Remus. - teraz rozmawiam z Viv, a ty wcale lepszy nie byłeś.
- Ale ty nie masz talentu jak Syriusz Black - rzekł Łapa.
- Jakiego talentu? - wtrąciłam.
- Chyba chciał powiedzieć, że większość dziewczyn na jego widok mdleje - powiedział Lunatyk.
- A przy tym zachowuje się jak palant. - rzekłam. - Bardzo słodki palant.
- To pomożecie mi, czy nie?! - ryknął Remus.
- Owszem, pomożemy - zadeklarował Syriusz.
Remus uśmiechnął się.

Rozdział jest krótki, ale szybciej wstawiony :) Zresztą, teraz akcja zaczyna się rozkręcać!
Piosenka w mediach - jakby ktoś nie wiedział - Trouble Maker :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top