Rozdział 37. Dlaczego my o niczym nie wiedzieliśmy?
Ten rok zapowiadał się wspaniale. Codziennie wspominam tą piękną chwilę. Nie umiem określić tego żadnym słowem. Zresztą, tu nie trzeba słów. Po prostu nie. Właściwie wszystko, co się działo było tak jakby bez żadnego "ale". Molly i Artur często znikają i spędzają wolne chwile razem, a sytuacja między Rogaczem a Lily znacznie się polepszyła. Ostatnio widziałam, jak razem idą do biblioteki.
W prawdziwe nadal się do mnie nie odzywa, jednak tutaj potrzeba czasu. Może z czasem wszystko się wyjaśni.
Podobnie jest też z Enfiriusem. Moim zdaniem trzeba czasu.
A jeśli chodzi o Łapę, to już nic nie rozumiem. Mam wrażenie, że wszystko staje na głowie. Niby nic się nie działo, a tu nagle wszystko się zmienia. Jednak najtrudniejsze było pogodzenie się z tym. Mniej więcej tydzień temu stało się coś, co wstrząsnęło nie tylko mną, ale i Huncwotami.
Mianowicie tego wieczoru odrabiałam lekcje w Pokoju Wspólnym. Usłyszałam, jak ktoś przechodzi przez dziurę pod portretem, ale nie zwróciłam na to najmniejszej uwagi. W końcu, co chwila przechodzi tędy jakiś Gryfon. Dopiero gdy ktoś złapał mnie za rękę, podskoczyłam jak oparzona i zorientowałam się, że to Łapa siedzi obok mnie, i gapi się w moją książkę. Nic nie powiedziałam, tylko wytrzeszczyłam oczy.
Cóż, Syriusz bądź co bądź lepiej radzi sobie tak niezręcznymi sytuacjami i nie kazał mi zaczynać rozmowy. Powiedział kilka słów, a ja chciałam już iść do dormitorium.
Włożyłam książki, pergamin i pióro do torby. Byłam już w połowie drogi do dormitorium, ale w tej samej chwili Syriusz szarpnął mnie za ramie tak, że wpadłam prosto na niego, upuszczając przy tym torbę.
- Co ty wyprawiasz? - zdziwiłam się.
- Dlaczego ty chciałaś iść?
- Przecież jest już po północy! A jutro mamy lekcje.
- I co z tego?
Stanęłam w bezruchu, nie wiedząc, co powiedzieć.
Trwaliśmy tak dłuższą chwilę i prawdę mówiąc, chciałam, by trwało to jak najdłużej.
- Vivienne?
- No?
Syriusz zrobił niepewną minę, jakby gorączkowo zastanawiał się, czy coś powiedzieć, czy nie. Wziął głęboki wdech i rzekł:
- Czy zostaniesz moją dziewczyną?
Po tych magicznych słowach poczułam się niezmiernie lekko. Poczułam, że zapominam o wszystkim, co kiedykolwiek się działo. Widziałam tylko jego.
- Tak! - wykrzyknęłam i z impetem rzuciłam mu się na szyję.
Chciałam, by to wszystko trwało, jak najdłużej, ale przerwał nam głośny pisk.
Gwałtownie odwróciłam się w drugą stronę i ujrzałam Glizdka, Lunatyka i Lily. Wyrazu ich twarzy nie dało się opisać.
- Vivienne! - zawołała.
- Dlaczego my o niczym nie wiedzieliśmy? - zadał jak zwykle rozsądne pytanie Remus.
Syriusz i ja staliśmy, wlepiając w nich zbaraniałe spojrzenie.
- Vivienne musisz mi to wyjaśnić - powiedziała przyjaciółka, a ton jej głosu wskazywał na to, że chce ze mną omówić każdy szczegół.
Zdążyłam tylko rzucić "cześć", chociaż Syriusz i tak tego nie zauważył, bo już został obrzucony lawiną pytań.
Usiadłam na łożku, czekając, aż Lily zacznie swoje. Istotnie długo nie musiałam czekać.
- Jak to się zaczęło?
- No...
- Opowiadaj!
Wyjaśniłam jej to, co między nami wydarzyło, czyli to, jak tańczyliśmy na błoniach, jak całowaliśmy się na początku roku i to, co wydarzyło się przed chwilą. Pominęłam tylko zdarzenie z Enfiriusem, ponieważ nie uwierzyłaby mi. Chociaż i tak wolałabym, aby to pozostało między mną a Łapą.
- O rany... Nie wiem, co powiedzieć - szepnęła.
- Najlepiej nic nie mówić - ziewnęłam, opadając na poduszki.
Rozdział 37 i 529 słów! Zauważył ktoś pewną zmianę? XD Sądzę, że tak, więc, co sądzicie o nowej okładce? Bardzo się przy niej starałam :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top