Rozdział 28. Obiecuję, że pokażę ci, czym jest miłość.
Zostały już tylko dwa tygodnie do balu z okazji tysiąclecia Hogwartu. Wszystkie dziewczyny były coraz bardziej zniecierpliwione. Żadna nie wiedziała, kto ją na owy bal zaprosi. Natomiast chłopcy wybrali sobie różne taktyki. Jedni wolą powiedzieć dziewczynie wprost "Czy pójdziesz ze mną na bal?", inni piszą list do wybranki, w którym zapytują dokładnie o to samo. Ostatnia grupa chłopaków przysyła wielki bukiet kwiatów, a gdzieś obok zostawia karteczkę. W sumie to każdy sposób jest romantyczny, ale mnie nikt nie zaprosił. W zasadzie to nie do końca tak, bo dostałam zaproszenie od pewnego Krukona i chyba go nie przyjmę. Znam go całkiem nieźle, bo ponad połowę lekcji, jakie mamy, mamy wspólnie z Krukonami. Ale jeśli pójdę z nim na ten bal, nie będę w stanie dobrze się bawić. W głębi serca pragnęłam, by na miejscu Krukona znalazł się Syriusz. To, co powiedział mi Remus, dało mi do myślenia i chcąc nie chcąc musiałam się pogodzić z tym, że ja coś do niego czuję. Faktycznie znamy się dość długo, razem robiliśmy żarty, uczyliśmy się, ale... No właśnie. Zawsze musi się pojawić to "ale", które jest w stanie zniszczyć wszystko. Kto by pomyślał, że przez takie "ale" może się zmienić tak wiele! I dlaczego ja myślę o takich głupotach?! Chociaż... Może to nie jest takie głupie? To ciekawe, bo w byłam przekonana, że "Jesteśmy przyjaciółmi, ale...". No właśnie, w tym "ale" ukryte zostało to, co on dla mnie zrobił. Był przy mnie, kiedy tego najbardziej potrzebowałam, potrafił mnie pocieszyć. A to, co się we mnie obudziło, jest po części milczącym "dziękuje". To dość dziwne, ale tak na pewno jest. Rzeczywiście Remus miał rację. To jest miłość i nie mogę temu zaprzeczyć. Tylko, że dla niego miłość jest tylko słowem i niczym więcej. O może powiedzieć "kocham cię" i nic więcej. Przecież tak się nie da! Jeśli kogoś naprawdę kochasz, to musisz sprawić, by ta druga osoba wiedziała to napewno. Nie myślę tu o nie wiem jakim staraniu się. Wystarczy tylko by zobaczyć, że naprawdę ktoś kocha i mu zależy.
Wezbrała we mnie pewność. Już wiedziałam, co muszę zrobić.
Wybiegłam z klasy profesora od Historii Magii. Na jego lekcjach nie trzeba słuchać, notatki i tak wcześniej czy późnej ściągam od Lilly, Remusa albo Mervy.
Skręciłam w tajne przejście i zobaczyłam Hugo Ders'a. Tak, to on jest tym Krukonem, który mnie zaprosił.
- Hej - przywitał się.
- Cześć...
- To jak? - zapytał z zapałem. - Pójdziesz ze mną na bal?
- Ja właśnie dlatego cię szukałam i... wybacz, ale... nie.
- Dlaczego? - Chłopak pobladł i spytał już nie tym luźnym wesołym tonem, ale zimnym i oschłym.
- Wybacz. - Nie chciałam mówić nic więcej.
- Jak chcesz. - Machnął ręką i odszedł.
Było mi trochę przykro, że tak to wyszło, ale już wolę iść sama i przynajmniej móc popatrzeć na Łapę jak tańczy, śmieje się, jest szczęśliwy.
Wróciłam spokojnie na lekcje.
Później...
Po zajęciach i kolacji razem z Molly zajęłam się rozmową z Huncwotami. Może oprócz Łapy, bo nie umiałbym przestać patrzeć w jego oczy.
- Viv, myślisz, że Lilly ze mną pójdzie? - zapytał Rogacz
- Nie wiem - burknęłam.
- A ty już z kimś idziesz? - zapytał Remus.
- Nie.
- Dlaczego? - O dziwo to pytanie zadał Łapa.
- Nie wiem. W prawdzie zaprosił mnie pewien Krukon, ale odmówiłam.
Nie wiem czemu, na twarzy Lunatyka pojawił się cień uśmiechu.
Potem już nikt nie mówił o balu, ale zaczęliśmy żartować i czas minął przyjemnie. We mnie znów wezbrała ta zaciętość i doskonale wiedziałam, co muszę zrobić.
Kiedy chłopcy mieli iść do dormitorium, jeszcze raz spojrzałam na Syriusza.
Obiecuję, że pokaże ci, czym jest miłość - pomyślałam i poszłam.
Wyrobiłam się jeeeej! Udało mi się!
Wiem, że jest krótki, ale nie wiem, czy dam radę też jutro wstawić, ale będę się starać wstawić jak najszybciej.
W mediach macie zdjęcie, które sama wykonałam i myślę, że wyszło ładnie❤️
Serdecznie pozdrawiam Czarne Łapy Ponuraki😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top