Rozdział 11. Nie ma to jak dobry kawał.

Następnego dnia, czyli we wtorek, obudziłam się z szampańskim nastrojem. To dziś mamy zamiar wcielić w życie najlepszy kawał roku!

Kiedy byłam gotowa na śniadanie, postanowiłam odszukać mój pamiętnik. Już dawno nic nie napisałam...
Otworzyłam kufer i wytrzeszczyłam oczy. Jaki ja mam bałagan! Przecież nic tu nie znajdę!
Zaczęłam wszystko wyrzucać. Nic. To jakby szukać igły w stogu siana. Ale wyrzuciłam już wszystko i...
— A co jeśli go zgubiłam?... O nie, o nie, nie, nie i jeszcze raz nie! — mówiłam sama do siebie.
Chciałam go znaleść, ale weszła Lily...
— Viv, chodź, bo zaraz będzie śniadanie — oznajmiła spokojnie.
— Ale ja... to znaczy... nie ważne — mruknęłam, najwyżej znajdę go później.

10 minut późnej...

Byłam w Wielkiej Sali i starałam się nie myślec, o tym gdzie pamiętnik może być.
Chwilę później zjawili się Huncwoci...
— Cześć — przywitałam się.
— To jak gotowa? — spytał Łapa.
— A na co? — wtrąciła się Lily.
— Yyy na nic — odpowiedziałam może trochę za szybko.
Ale prawdę mówiąc, Lily nie powinna się dowiedzieć o naszej akcji, bo wpadłaby w szał...

Znowu zmarkotniałam i niemo zapatrzyłam się w przestrzeń. A co jeśli ktoś go znajdzie a co gorsza przeczyta?
— Co się stało? — spytał Syriusz ze współczuciem w głosie.
— Nic... ja tylko.... coś zgubiłam... — powiedziałam ponuro.
— Jak chcesz, to pomogę ci to COŚ znaleść - zaproponował.
— Nie... dam radę... a poza tym dziś wyszystko musi być idealnie i nie podskakuj nauczycielom, bo będzie źle — ostrzegłam go.
Łapa zrobił minę zbitego psa, a potem przyłożył rękę do serca i rzekł;
— Uroczyście przysięgam, że dziś nie zrobię żadnej awantury.

Nic nie powiedziałam, tylko się roześmiałam. O rany! Jak ja dawno się nie śmiałam, ale tak szczerze. Zawsze było to wymuszone, a teraz?

Kilka godzin później...

Byłam w Pokoju Wspólnym Gryffindoru. Wszystko poszło jak po maśle i nie było żadnej awantury.
Patrzyłam się w ogień w kominku, ale i tak nie mogłam się doczekać...
Wybiła godzina dwunasta w nocy. Otworzyły się drzwi i Huncwoci wyszli ze swojego dormitorium.
— To jak, gotowa? — powiedzieli chórem.
Kiwnęłam głową i poczułam w sercu ukłucie, które świadczyło moim "zbuntowaniu" jeśli tak mogę powiedzieć. Przecież nikt się nie spodziewał, iż cicha, skromna Vivienne będzie zatruwać życie nauczycielom poprzez żarty. W dodatku z Jamesem i Syriuszem. Remusa w to nie wliczam, ponieważ on bardzo rzadko żartuje. Ale czasem umie pokazać, że jest nie tylko kujonem, wieczne siedzącym przy książkach...
Co do Petera to zazwyczaj bierze udział w akcjach, tylko dziś spędzi noc w skrzydle szpitalnym z powodu silnego bólu brzucha. Kiepsko, no nie?

Ale, to chyba nie powinno być dziwne. W końcu jesteśmy tylko ludźmi. Może w naszych żyłach płynie krew czarodziejów, ale nie zmienia to zbyt wiele. Ludzie się zmieniają i... i dobrze.

Ruszyliśmy przez ciemne korytarze. Na wszelki wypadek wzięliśmy mapę Huncwotów. Po co? Po to jakby któryś z nauczycieli zacznie patrolować korytarze, to uciekniemy...

Znaleźliśmy się przy pustej ścianie na 4 piętrze. Kiedyś wisiał tu ogromny obraz, lecz go zdjęli. Miedzy innymi dlatego wybraliśmy to miejsce, ale też dlatego, że znajduje się tu tajne przejście prosto na 7 piętro.

— Zaczynamy — powiedział James. — Ja będę czujką i stanę na korytarzu po prawej, a wy malujcie.
— Ok.

Rogacz odbiegł, a Syriusz zza zbroi wyciągnął zieloną febrę i pędzle. Podał mi jeden i otworzył pudełko.

Zaczęliśmy malować i to nie byle co. Wszystko, każde słowo było zaplanowane.
Pewnie ktoś się spyta: A skąd ten pomysł? A no stąd, że kiedy przed klasą transmutacji powtarzaliśmy materiał, zobaczyłam, jak Glizdogon pisze ściągę na dłoni. Pomyślałam wtedy, iż można by napisać coś na ścianie często odwiedzanego korytarza.

Więc napisaliśmy: JEŚLI JESTEŚ WREDNY, NIEPRZEWIDYWALNY I OŚLIZGŁY JAK WĄŻ TO ZNACZY, ŻE PRZYPOMINASZ ŚMIECIERUSA!

Tekst jak tekst, całkiem dobry, lecz coś, co zrobił Syriusz naprawdę przebija wszystko! Mianowicie narysował karykaturę Severusa, ale we wspaniały sposób oddawał jego charakter i zainteresowania (wredny, kujon, miłość do eliksirów i czarnej magii) i ogólnie jego beznadziejność.

— Skończone — zadecydowałam, gdy poprawiłam ostanie drobiazgi.
Wróciliśmy po Jamesa, który popędził obejrzeć nasze "dzieło" i stwierdził, że od teraz trzeba częściej robić te napisy...

Następnego dnia...

Nasza trojka doskonale zdawała sobie sprawę, że nauczyciele postanowią znaleźć a przede wszystkim ukarać winowajcę, ale w sumie to, co z tego?
Hmmm to ciekawe, że jeszcze w zeszłym roku szkolnym bałbym się szlabanu a co dopiero stworzenia tak "uroczego" napisu. Chociaż ludzie się zmieniają, prawda? A w moim żuciu nastąpiło aż za dużo zmian. Mimo, iż zaprzyjaźniłam się z Huncwotami, Syriusz przestał mnie ignorować, to w dalszym ciągu cierpię. Tak bardzo brakuje mi rodziców. Nikt nie wie, że jedyne, co bym chciała powiedzieć, to: Mamo, tato! Kocham was. Ale nikt nie wie, nikt nie usłyszy mojego niemego wołania o pomoc! Często się zastanawiałam, dlaczego? Dlaczego to nie mogłam być ja!

Później...

Szłam z Lily na lekcje eliksirów, lecz usłyszałyśmy krzyki i odgłosy rozmów chyba wszyskich uczniów.
Skierowaliśmy się w tamtą stronę, lecz ja dobrze wiedziałam, o co chodzi.
No i się nie myliłam. Trafiłyśmy na 4 piętro. Natychmiast podeszłam do Huncwotów, którzy stali nieopodal.
Wszyscy przyglądali się na prof. McGonagall i prof. Slughorna. Obydwoje mieli surowe miny i spoglądali na Severusa.
Ten ostatni nie wytrzymał i krzyknął:
— Naprawdę tego nie widzicie?! To oczywiste, że to ich sprawka! — Wskazał na chłopaków. — I nie tylko przecież ona też jest tą całą Huncwotką! — Tym razem wskazał na mnie.
Ale nie musiałam nic mówić, bo James, Syriusz, Remus i Peter zaczęli gwałtownie protestować. Znów powstał nieludzki hałas.

McGonagall machnęła ręką i powiedziała, że woźny się tym zajmie...




Jest rozdział 11. Tradycyjnie czekam na gwiazdki i komentarze 😀. Jakby ktoś chciał wiedzieć to, to zdjęcie, które wstawiłam robiłam sama. Z nudów oczywiście. I wiem, że to nie jest żadne cudo. Po prostu mi się podoba☺️
Pozdrawiam i do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top