|Denisa Pinkett|
Wróciłam szczęśliwa do baru,ale przez resztę wieczora nie spotkałam bruneta. Odszukałam wzrokiem przyjaciółkę,bo byłam już za mocno pijana,a w głowie szumiały mi fale. Siedziała na kolanach tej dziewczyny ,którą mi pokazywała.
----Nie chce przeszkadzać ,ale Vanessa możesz mi dać klucze---- spytałam podchodząc do nich.
----Tak słonko. Emma to jest moja przyjaciółka Denisa---- przedstawiła mnie szatynce,a ta skiwnęła mi głową.
----Bawcie się dobrze ,a ja czekam w domu ---- puściłam Vanessie oczko, a już po chwili stałam na chłodnym powietrzu.Zimny wiatr owiewał mi policzki.Mimo ,że dzisiaj kończy się sierpień jest wyjątkowo paskudna pogoda. Otuliłam się ciaśniej cieniutkim płaszczykiem,a na gołych nogach pojawiła się gęsia skórka.
Uwielbiam ten klub. Znajduje się zaledwie parę przecznic od mieszkania Vanessy. Przechodziłan pustą ulicą,a moją uwagę przykuły dziwne odgłosy z ciemnej uliczki.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekla- odezwał się w mojej głowie cichy głos rozsądku, który jeszcze nie miał promili z dzisiejszego dnia.
-Swojego diabli nie biorą - pomyślałam i ruszyłam w stronę odgłosów.
Ukryłam się za murkiem i wyjrzłam
jednym okiem. Troje mężczyzn kopało zakrwawionego chłopaka, który zwijał się w kłębek. Nie mogłam dłużej patrzeć na te barbarzyństwo. Wyszłam z kryjówki i zawołałam do mężczyzn.
----Ej---- przestali na chwile i spojrzeli na mnie ---- Nie uważacie, że to trochę nie sprawiedliwe? ---- spytałam idąc w ich stronę z wysoko podniesioną głową mimo, że nogi plątały mi się ---- Trzech na jednego?
---- Zgubiłaś się księżniczka? ---- spytał jeden z nich o ciemnych włosach jak węgiel i orzechowych oczach. Wyglądał na 35 latka,ale mimo to był bardzo przystojny z delikatnym zarostem i mocno zarysowaną szczeką.
----Nie, ale wy chyba tak? Masz, aż taki duży kompleks niższości, żeby bić się w kilku na jednego, żeby poczuć się lepszym. Mamusia nigdy nie pochwaliła twoich rysunków, a może tatuś nie przyszedł na żadne zakończenie roku. No chyba, że w podstawówce nie miałeś włosów na chuju i głęboki cie za to?? ----nie chciałam dać się tak łatwo zastraszyć. Znam takich.
---- Jesteś mocna w gębie, ale nic po za tym. Prawda? ---- spytał z cwaniakim uśmiechem.
----Skąd to możesz wiedzieć ? Nie znasz mnie--- podszedł do mnie i szepnął mi do ucha.
---- Mała nie wiesz z kim zadzierasz--- przeszedł mnie zimny dreszcze na te słowa, ale nie okazała żadnych uczuć zachowując kamienną twarz--- Upieklo ci się dzisiaj. Laska z imprezy Cię uratowała możesz być jej dozgodnnie wdzięczny. Chłopaki lecimy---- rzucił, ale wyciągnął zza paska pistolet i przystawił mu do skroni - Powinieneś teraz nosić ją na rękach - wsiadł do czarnego Mercedesa,chowając broń na miejsce. Wystraszył nie ten widok. Przez chwilę przemnkęła mi myśl, że go zabije jednak odpuścił. Chwała ci Boże za to. Powiedziałam w myślach dziękując Bogu. Mimo, że starałam się być silna na zewnątrz w środku byłam zupełnym przeciwieństwem.
Podeszłam powoli do zakrwawionego chłopaka i dopiero teraz zauważyłam,że to jeden z tych najbardziej znanych w szkole chłopaków,a każda dziewczyna ,która ich widzi sika pod siebie.
Nie wiem co one w nich widzą. Kupa mięśni napakowana sterydami i pustaka w głowie,a mózg rozmiaru orzeszka ziemnego.
-Nic ci nie jest ?- spytałam ,a on mierzył mnie lodowatym wzrokiem.
-Świetnie sobie dawałem radę- odparował gniewnie- Nauczę cię gdzie jest twoje miejsce.
Złapał mnie za ręce i uniósł do góry, przyciskając do ściany. Widziałam jak przez mgłę jego chytry uśmiech. Gdyby nie brak możliwości jakiegokolwiek ruchu ztarłabym mu go z twarzy.
- Dlaczego?- spytałam ,a w odpowiedzi wpił się gwałtownie usta.
- Dlatego ,że w szkole zawsze zwracałaś uwagę na każdego tylko nie na mnie. Powiedz mi jak to możliwe ,że ty jako jedyna nie chcesz się ze mną pieprzyć?- znowu ten sam wzrok pełen nienawiści z mieszanką ciekawości.
-Może dlatego ,że jesteś jednym wielkim dupkiem nic nie wartym- splunęłam na niego,a twarz przybrała odcień bordowego buraka.
- Pożałujesz tych słów- powiedział i zaczyna pozbywać się dolnej części swojej garderoby. Zaczęłam nerwowo rozglądać się na wszystkie strony szukając osoby ,która mogłabym mi pomóc. Ale jak na złość nikogo nie było. Teraz nie było mi tak do śmiechu jak przed chwilą.Podciągnął mi sukienkę do góry,a moje majtki wylądowały u kostek. Po twarzy spłynęła pojedyńcza łza. Każdy jego dotyk na mojej skórze pozostawiał po sobie brudny ślad. Chciałam jak najszybciej wejść pod prysznic i zmyć z siebie niechciany dotyk. Mimo ,że nie byłam kompletnie gotowa na to co się zaraz stanie ,przestałam się szamotać.
~Życie jest niesprawiedliwe ~pomyślałam ,prosząc Boga o pomoc.
I tak jakby Bóg mnie usłyszał wylądowałam twardo na ziemi. Byłam w szoku ,a obraz cały mi się za mazał od nagłego uderzenia. Ostrość i kontrast powróciły i zauważyłam ,że Sam leży na ziemi kopany przez dwóch mężczyzn, przed którymi go uratowałam.Spóściłam głowę w dół i zauważyłam buty tuż przed nosem. Znów uniosłam. Moim oczom ukazał się mężczyzna ,z ktorym jeszcze nie dawno rozmawiałam. Bezbronna i z braku sił nie mogłam się sprzeciwić jak wziął mnie na ręce. Poczułam lekkie kołysanie jak w kołysce za dziecka.
-Chłopaki!Skończcie to!- rzucił ,skupiając cały wzrok na mnie. Posadził mnie w fotelu pasażera,a głowa sama opadła mi na szybę. Powieki stały się ciężkie jak z ołowiu. Gdzieś z tyłu głowy słyszałam mój instynkt samozachowawczy ,żebym nie traciła czujności ,ale w tej chcieli impulsy wysyłane przez mózg do narzędzi wykonawczych odmawiały posłuszeństwa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top