Rozdział 3

Nie zastanawiałam się skąd Diablo znał drogę do mojej sypialni. Gdy rzucił mnie na łóżko, jedyne o czym mogłam myśleć, to dzika przyjemność bycia z nim. Przygniótł mnie swoim ciałem i zaczął zachłannie całować, ale nie pozwoliłam mu zbyt długo na to. Przejęłam inicjatywę, odpychając go od siebie, po czym na niego wskoczyłam. Walczyliśmy o dominację, powarkując i mrucząc. Nasze ogony tańczyły ze sobą, potęgując doznania. Nigdy nie byłam w łóżku z Bhalorianinem i nie miałam pojęcia, że może to być tak niesamowite. Kiedy patrzyłam w dwukolorowe oczy Diablo, zapominałam, że K w ogóle istniał. Przymknęłam powieki czując, jak ostre kły wbijają mi się w skórę. Przeszył mnie przyjemny dreszcz i chciałam go złapać za włosy, żeby odnaleźć jego usta, ale mi się to nie udało. Moja dłoń nie natrafiła ani na jego włosy, ani nawet głowę, a przecież był tak blisko.

Gdy otworzyłam oczy, ciężar z mojego ciała zniknął i zaskoczona zaczęłam się rozglądać. W sypialni panowała ciemność, ale nigdzie nie widziałam błyszczącego srebra, ani jarzącej się krwistej czerwieni. Jego zapach zniknął, a ja siedziałam na łóżku rozpalona, próbując złapać oddech. Gdzie on, do cholery, poszedł? Zabiję go, jeśli zaraz nie wróci i mnie nie zaspokoi.

Wstałam, by zaświecić światło. Zmrużyłam oczy i zaczęłam się rozglądać. Panowała idealna cisza, zakłócona jedynie głośnym biciem mojego serca. W sypialni nie było po Diablo ani śladu, więc przeszukałam resztę mieszkania, ale było puste. Przechodząc koło lustra, zatrzymałam się, by przyjrzeć się swojemu odbiciu. Miałam na sobie to, co zwykle zakładałam do spania – wielką koszulkę i krótkie spodenki. Natychmiast rozebrałam się do naga i zaczęłam oglądać skórę na całym ciele. Nie było na niej ani jednego ugryzienia, ani nawet najmniejszego śladu, że kiedykolwiek tam było.

Z wrażenia aż usiadłam na łóżku. To był sen. Pierdolony, tak bardzo realny, mokry sen o Diablo. Na początku wydawało mi się, że poczułam rozczarowanie, ale potem szybko zalała mnie fala obrzydzenia do samej siebie. Ja i Diablo? Co do kurwy? Przecież to najbardziej nierealna rzecz, jaką mój mózg mógł wymyślić. Akurat pierwszą rzeczą jaką Diablo by zrobił po odejściu Keevy, byłoby pojawienie się w moich drzwiach. Chyba po Oscara trupie. Poza tym, ja go nawet nie lubiłam, więc dlaczego mi się przyśnił? I to w taki sposób?

Na samą myśl przeszedł mnie dreszcz. Tym razem ten nieprzyjemny. Nadal czułam na sobie jego dotyk, usta i kły, zatapiające się w mojej skórze. Przecież to chore! Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam pod prysznic. Musiałam zmyć z siebie resztki tego pieprzonego snu. Szorowałam się jakbym przed chwilą tarzała się w błocie. Moja skóra była już cała czerwona, ale nie przerywałam. Nie chciałam dłużej czuć jego dłoni, kłów, ogona, ani ciężaru jego ciała na moim.

Kilka godzin później wracałam z zakupów, bo lodówka świeciła pustkami. Spojrzałam na telefon, bo byłam umówiona z bratem na obiad, a chociaż raz chciałam być na czas, gdy nagle na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę w górę i zamarłam. Oczywiście, że musiałam wpaść akurat na niego.

– Cześć, Tina – powiedział Diablo z trochę zakłopotaną miną.

Nogi mi zmiękły i obawiałam się, że zaraz padnę mu do stóp. To by było upokorzenie roku.

– Posłuchaj, co do naszej ostatniej sprzeczki... – zaczął, ale jego słowa wlatywały jednym uchem, a wylatywały drugim. Nie mogłam się skupić na tym, co do mnie mówił, bo w mojej głowie sen odtwarzał się na nowo jak jakiś pieprzony film. Czułam na skórze jego dłonie, usta, kły i nie byłam w stanie myśleć o niczym innym. –... więc przepraszam.

– Co?

– Przepraszam. Będąc generałem nie powinienem był się tak zachować, nawet jeśli groziłaś mojej żonie. – Zmrużył oczy, przyglądając mi się uważnie. – Dobrze się czujesz? Jesteś cała czerwona na twarzy.

Bogowie, spaliłam przed nim buraka. W dodatku nie mogłam wykrztusić ani słowa, kiedy tak na mnie patrzył. A już myślałam, że nie może być gorzej. Mogłam zrobić tylko jedno. Odwróciłam się na pięcie, rozkładając skrzydła i wzbiłam się w powietrze. Uciekłam jak ostatni tchórz.

Gdy już rozpakowałam zakupy, zerknęłam na telefon, by sprawdzić ile czasu mi zostało do obiadu z bratem. Na ekranie widniała wiadomość od nieznanego numeru: „Przyjdź na trening. Widziałem jak startowałaś. Masz za słabe mięśnie skrzydeł. D". Zrobiło mi się gorąco. Ostatnie czego mi teraz brakowało to widywanie go regularnie na treningach.

Siedziałam w swoim fotelu, wpatrzona w przestrzeń kosmiczną. K jak zwykle pilotował statek i, mimo że w głowie cały czas siedział mi Diablo ze snu, mój wzrok co chwilę uciekał do mojego partnera. Patrzyłam na jego kruczoczarne, nienagannie ułożone włosy, przystojną twarz z kilkudniowym zarostem i bicepsy.

– Przestań, F – powiedział K.

– Niby co?

– Gapisz się.

– Wcale nie.

– Nie podoba ci się moja nowa fryzura? – Spojrzał na mnie, przeszywając tymi swoimi niesamowitymi oczami.

– Masz nową fryzurę? Nie zauważyłam – skłamałam, odwracając wzrok.

Oczywiście, że zauważyłam. Miał przedziałek po drugiej stronie, więc i włosy układały się inaczej niż zwykle. Boki miał ładnie wycieniowane, na dolnej części wygolone niemal do zera. Musiałam przyznać, że wyglądał jeszcze lepiej niż przedtem. Znowu na niego patrzyłam. Kilka niesfornych kosmyków opadło mu na czoło i w ostatniej chwili się powstrzymałam od wyciągnięcia ręki, by przeczesać dłonią jego włosy. U góry nadal miał je dłuższe i aż się prosiły, żeby wpleść w nie palce.

– Tym razem się nie wyprzesz. Przyłapałem cię – odezwał się K, wyrywając mnie z zamyślenia.

– Co?

– Znowu się gapisz.

– Ja się gapię? To ty gapisz się na mnie – prychnęłam. – Lepiej patrz, gdzie lecisz.

– Może i tak. Wrócimy do tematu, jak wylądujemy.

Wrócimy do tematu? Niby po co? Przeniosłam wzrok na nieprzeniknioną ciemność za szybą, zastanawiając się, o co mu chodziło. Diablo znowu wkradł się w moje myśli, ale próbowałam go z nich wyrzucić. To był tylko pieprzony sen, o którym chciałabym zapomnieć. Jednak on wracał jak bumerang, zakorzeniając się coraz bardziej. Gdyby tylko między mną a K było tak jak dawniej, nic takiego nie miałoby miejsca. Diablo zniknąłby z mojej głowy szybciej niż się tam pojawił.

Reszta drogi na miejsce docelowe przebiegła w ciszy, chociaż wydawało mi się, że czasami czułam na sobie wzrok K. Sama też zerkałam w jego stronę, ale starałam się robić to jak najrzadziej. Wylądowaliśmy, więc wstałam i ruszyłam do wyjścia, próbując skupić się na naszym zadaniu.

– F, zaczekaj – usłyszałam za plecami.

Kiedy się odwróciłam, był już tylko dwa kroki ode mnie.

– Mam propozycję – powiedział, podchodząc bliżej.

Na jego twarzy pojawił się uśmiech, od którego miękły mi nogi. Dawno się tak nie uśmiechał. A przynajmniej nie do mnie. Był już tak blisko, że musiałam podnieść głowę w górę, by na niego patrzeć. Może i nie mogłam oderwać wzroku od dwukolorowych oczu Diablo, ale to jasnoniebieskie tęczówki z ciemnymi obwódkami sprawiały, że w nich tonęłam. To niesamowite spojrzenie przeszywało mnie na wskroś, sięgało aż do mojej duszy, sprawiając, że zapominałam o całym świecie. Wzrok K ześlizgnął się na moje usta i serce oszalało mi w piersi, razem z motylami w brzuchu.

Co on wyprawiał? Przecież mnie nie chciał. Uniósł dłoń do mojej twarzy i przejechał kciukiem po policzku. Co to miało być? Dlaczego patrzył na mnie w ten sposób? Ostatnim razem chciał tylko odreagować stres, a że byłam obok... Chciałam się odsunąć, ale zanim zdążyłam to zrobić, pocałował mnie, wplatając dłoń w moje włosy, a drugą złapał mnie w talii i przyciągnął jeszcze bliżej.

W pierwszej chwili zaskoczona nie wiedziałam jak zareagować, ale długo zastanawiać się nie musiałam. Oplotłam rękami jego szyję, napierając na niego, bo przecież na to czekałam od kiedy tylko wrócił do pracy. Bogowie, jak on całował. Diablo mógł się przy nim schować. K skutecznie przegonił go z mojej głowy, za co byłam mu wdzięczna.

– Podoba mi się taka propozycja – powiedziałam, gdy oderwałam się od niego, by złapać oddech.

– Jeszcze nie przedstawiłem żadnej propozycji – odparł, uśmiechając się. – Chciałem wykonać misję jak najszybciej, żebyśmy mogli... – Musnął moje wargi swoimi. – Zająć się przyjemniejszymi rzeczami... – Pocałował mnie, a jego dłonie zaczęły błądzić po moim ciele.

– Zgadzam się – wydyszałam prosto w jego usta.

– To chodźmy – powiedział między pocałunkami.

Mruknęłam coś w odpowiedzi, co mogło brzmieć jak „mhm", ale żadne z nas nie przerwało pocałunków, wręcz stały się jeszcze bardziej namiętne. K najwyraźniej nie chciał wypuścić mnie z objęć, a ja wcale mu się nie wyrywałam. W końcu jednak musieliśmy się od siebie oderwać, robiąc kilka kroków w tył, by zwiększyć przestrzeń między nami.

– Nie patrz tak na mnie, F – powiedział K, przeszywając mnie tymi niesamowitymi oczami.

– To ty tak na mnie nie patrz – odparłam, nie spuszczając z niego wzroku. – Nie możemy zamienić kolejności?

Najpierw mnie rozpala, a potem chce, żebym skupiła się na misji? Czy on jest normalny? Przecież sam pożerał mnie właśnie wzrokiem.

– To czasowa misja, więc zróbmy szybko to, co mamy zrobić i... – Nawet nie zauważyłam, kiedy pojawiły się moje uszy i ogon, a z gardła wydobył się warkot. Zobaczyłam błysk w jego oczach. – Jesteś niemożliwa.

K w dwóch krokach pokonał dzielącą nas odległość i wpił się w moje usta. Całowaliśmy się żarliwie, aż nagle złapał mnie za ramiona, odsunął od siebie i obrócił tyłem.

– A teraz wychodzimy – powiedział, popychając mnie do przodu. Odwróciłam głowę, chcąc uwieść go spojrzeniem, ale ponownie mnie popchnął. – Nie utrudniaj, F.

Wywróciłam oczami. Czemu się tak opierał? Może gdybym znowu warknęła, to by się złamał? Byłam rozczarowana, ale nie myślałam trzeźwo. Byłam gotowa zawalić misję dla seksu z K, a on miał rację. Powinniśmy szybko zrobić, to co mieliśmy do zrobienia, a pozostały czas przeznaczyć na bardzo przyjemne rzeczy.

Zaczęłam schodzić po rampie, zmotywowana do działania. K został w tyle, ale dołączył do mnie jeszcze zanim postawiłam stopę na ziemi i niespodziewanie złapał mnie za dłoń. Spojrzałam na niego zaskoczona, a on tylko się uśmiechnął, ciągnąc za rękę, bym przyspieszyła. Ruszyliśmy szybkim krokiem przed siebie, a moje myśli już wybiegły do momentu, w którym wrócimy do statku.

– Proszę, proszę, co za spotkanie. – Usłyszałam przerażająco znajomy głos, ale o dziwo nie w mojej głowie. – Agentka F i agent K. Wyglądacie na zakochaną parę.

K natychmiast puścił moją dłoń, jakby chciał przez to powiedzieć, że nic do mnie czuje. Nie mogłam pokazać, że mnie to zabolało. Zakochana para? Jak absurdalnie to brzmiało. Przecież nie możemy być razem. Nigdy nie będziemy. Ale o czym ja myślałam podczas misji? W dodatku stojąc naprzeciwko tego psychola, który pewnie już siedział mi w głowie. Byłam zdziwiona, że pokazał się w swojej prawdziwej postaci, zamiast używać kogoś jako marionetki. Długie niebieskie włosy zebrane w kucyk, broda, śniada cera i oczy koloru soczystej pomarańczy z plamkami złota – nie miałam wątpliwości, że stał przed nami psychopatyczny ojciec Keevy.

– Widzę, że mnie poznajesz, F. Cieszy mnie to, ale mamy do pogadania – powiedział świr, wbijając we mnie wyraźnie niezadowolony wzrok.

– Kim jesteś? – zapytał K, trzymając dłoń na broni, gotowy w każdej chwili wyjąć ją z kabury.

– Wybacz, K. Nie poznajesz mnie, bo nie widziałeś mojego prawdziwego oblicza. Pewnie dalej sądzisz, że mnie zabiliście. Pozwól więc, że się przedstawię. Eoghan Mevaney. – Ukłonił się, jakby właśnie rozpoczął swój występ na scenie. Brakowało mu tylko kapelusza, którym mógłby zamieść podłogę podczas ukłonu.

– Mówiłam ci, że żyje – powiedziałam, widząc wymowny wzrok K.

– Wiem, pamiętam, tylko...

– Tylko co, K? – wtrącił się przestępca, a K zacisnął szczękę. – F, pogadajmy na osobności.

Zanim zdążyłam zaprotestować, poczułam silny ból głowy. Próbował się dostać do mojego umysłu, ale nie miałam zamiaru poddać się bez walki. Miałam wrażenie, jakby wwiercał się czymś ostrym w czaszkę na czubku głowy, a później z boku i z tyłu, aż w końcu nie potrafiłam określić, w którym dokładnie miejscu mnie bolało. Zgięłam się w pół, próbując utrzymać się na nogach.

– Nie opieraj się, F. Dobrze wiesz, że im bardziej walczysz, tym bardziej boli – powiedział psychopata.

– Pierdol się – warknęłam.

Ból rozsadzał mi czaszkę, zaczęło mnie mdlić, a przed oczami miałam mroczki. Nogi się pode mną ugięły, skuliłam się i uderzyłam czołem o ziemię.

– F... – usłyszałam głos K.

Nie wiedziałam, co chciał zrobić, ale powinien trzymać się ode mnie z daleka. Niedługo psychol mnie złamie, a wtedy przebywanie obok nie będzie bezpieczne. Nie chciałam zrobić mu krzywdy. Wystawiłam rękę w jego stronę, żeby się nie zbliżał.

– Nie podchodź – wydyszałam, próbując powstrzymać falę mdłości. – Zostaw mnie.

– Zwariowałaś? – Wyraźnie słyszałam oburzenie w jego głosie.

– Zostaw mnie i uciekaj!

– Uparta jesteś, F, ale już niedługo. Nie możesz ze mną walczyć w nieskończoność, chyba zdajesz sobie z tego sprawę – odezwał się Eoghan. – Dobra robota, K. Rozpraszając ją ułatwiasz mi zadanie.

– Co? Ja wcale nie...

Ból był coraz silniejszy, przed oczami zrobiło mi się całkiem ciemno, żołądek podszedł do gardła i chyba zaczęłam krzyczeć. Traciłam świadomość.

Dzielnie walczyłaś, F. Mimo że nie miałaś szans, nie poddałaś się. Zaimponowałaś mi.

Spierdalaj, świrze.

Nie pyskuj, bo pożałujesz. Albo raczej twój cenny K pożałuje. A tego chyba byś nie chciała? Dobrze, zobaczmy, co tu dla mnie masz.

Niemal czułam, jak grzebie w moim umyśle, przedziera się przez kolejne mury, docierając do wszystkich moich tajemnic.

Co to ma, kurwa, być? Nie rozmawiasz z moją córką? Nie masz dla mnie żadnych nowych informacji? Jesteś bezużyteczna! Zepsułaś mi dzień. Jak masz być moim łącznikiem, skoro nie odzywasz się do mojej córki? Masz się z nią pogodzić i to natychmiast!

Będziesz mi wydawać rozkazy? Chyba cię pojebało.

Ostrzegam cię, F. Dobrze wiesz, co się stanie, jeśli mnie nie posłuchasz. Pogódź się z nią!

Wal się, psychopato!

Moja cierpliwość się kończy. Nie obchodzi mnie, jak to zrobisz, ale masz się z nią pogodzić i następnym razem mieć dla mnie informacje.

Po moim, kurwa, trupie.

Ty bezczelna...

Był wściekły. Słyszałam to w jego głosie. Czułam to w falach rozdzierającego moje ciało bólu. Zaśmiałam się krótko, ale tylko w myślach. Niech sobie nie wyobraża, że mnie to rusza.

Ból nie robi na tobie żadnego wrażenia? Dobrze. Pobawimy się inaczej. Może jak będziesz rozrywać na strzępy swojego partnera, to zmienisz zdanie.

Nie! Trzymaj się od K z daleka!

Myślisz, że masz prawo głosu? Pstryknę palcami i będziesz moją marionetką, czy tego chcesz, czy nie. Ale dzisiaj nie mam ani czasu, ani humoru na taką zabawę. Musi być coś, co spierdoliłaś sama. Coś, co sprawi, że twój cenny K się od ciebie odwróci. O, proszę bardzo. Znalazłem. A teraz przyjmij konsekwencje nie podporządkowania się i pamiętaj, że to dopiero początek.

Chciałem pomóc F, ale tylko pogorszyłem sytuację. Odsunąłem się od niej, wyciągając broń, po czym wycelowałem w psychola. Ten tylko się zaśmiał. Rzeczywiście, bardzo śmieszne być krok od śmierci. Strzeliłem kilka razy, ale pociski odbiły się od niewidzialnej tarczy, która zmaterializowała się w momencie zetknięcia się z nimi. Déjà vu. Niech to szlag. Nie mogłem go zranić, więc nie mogłem pomóc F, cierpiącej katusze na moich oczach. Leżała na ziemi wijąc się z bólu i wrzeszcząc.

– Myślałeś, że stanąłbym przed wami kompletnie bezbronny? Wiem, do czego jesteście zdolni. Ale jak tak bardzo chcesz poczuć to, co F, to proszę bardzo. – Wbił we mnie wzrok, a ja czekałem na uderzenie fali bólu.

Czekałem i czekałem, ale nic takiego się nie stało. Eoghan zmarszczył brwi.

– Ach, tak. Zapomniałem o tej dziwnej blokadzie – powiedział jakby sam do siebie. – Co to jest? Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Ostatnim razem dałem sobie spokój, ale teraz nie dam tak łatwo za wygraną.

Wyciągnął rękę w moją stronę, ale jedyne, co poczułem, to ból w okolicy łopatek. Akurat teraz?

– Co to za pokręcona bariera? Im bardziej napieram, tym bardziej mnie odpycha – gadał coraz bardziej wściekły. – Kto ci to zrobił, K? Kto ma moc mogącą przeciwstawić się mojej?

Nie miałem pojęcia o czym mówił. Bariera? W mojej głowie? Kto mógł mi coś takiego zrobić? I kiedy? Nie pamiętałem żadnego wydarzenia w moim życiu, które pasowałoby do tego. Ból w okolicy łopatek narastał i zaczynało mnie to denerwować.

– Dowiem się, ale nie dzisiaj. – Opuścił rękę. – Dzisiaj mam dla ciebie niespodziankę. Może nie mogę wejść do twojej głowy, ale mogę ci coś pokazać. Moją iluzję widziałeś, więc i to zobaczysz.

Co takiego ten psychol mógł chcieć mi pokazać? Zaczynałem się obawiać. Miał rację z iluzją. Dałem się nabrać, więc nie byłem całkiem odporny na jego moc. Może on sam do końca nie wiedział, co mógł zrobić z moim umysłem.

Nagle zobaczyłem przed sobą dwukolorowe oczy. Płynne srebro i krwista czerwień. Widziałem już kiedyś te tęczówki. Wiedziałem do kogo należały i prawdopodobnie nie zapomnę ich do końca życia. Ogarnęło mnie dziwne pragnienie, że muszę go pocałować, więc złapałem jego koszulkę i złączyłem nasze usta. Naparł na mnie z taką gwałtownością, że ledwo mogłem złapać oddech. Rozerwał moją bluzkę i jego wzrok zatrzymał się na moich piersiach. Zaraz, piersiach? Od kiedy miałem piersi? I wtedy poczułem, jakby ktoś walnął mnie czymś naprawdę ciężkim. To nie byłem ja, tylko F. Z nim.

Poczułem na szyi jego usta, a potem kły wbijające się w moją skórę.

– Moja – wymruczał generał tym dziwnym głosem.

Moja? Moja?! Ja ci dam, kurwa, moja!

Moje emocje mieszały się z emocjami F. Moja złość nie mogła się przebić przez jej pożądanie. Czułem jak zachłannie ją całował, jak wbijał kły w jej ciało, a potem lizał ugryzienia. Dla mnie to było jak tortura, ale jej się podobało. Chciała więcej. Chciała jego. Rozerwała jego koszulkę, wpiła się w jego wargi, a potem przygryzła jedną z nich i smakowała jego krew, a on mruczał jak pierdolony kot. Złapał ją za biodra, przerzucił sobie przez ramię i ruszył prawdopodobnie do sypialni, przy okazji gryząc ją w pośladek. Nie chciałem więcej tego oglądać. Nie chciałem czuć tego, jak bardzo była rozpalona. Jak bardzo chciała, by w nią wszedł. Jak bardzo chciała jego. Jak to, do cholery, zatrzymać?!

To pieprzone wspomnienie, bo tym musiało być, skończyło się w momencie, gdy rzucił ją na łóżko. Jej emocje znikły, została tylko złość, ból i rozczarowanie. Przez chwilę stałem bez ruchu nie wiedząc, co właściwie czułem. Byłem wściekły i gdyby w tej chwili pojawił się przede mną ten pierdolony generał, to bym go rozszarpał gołymi rękami. Ale byłem też rozczarowany, zawiedziony i zraniony. Nie byliśmy razem, ale czułem się, jakby mnie zdradziła. W dodatku perfidnie mnie okłamała. Zarzekała się przecież, że między nimi niczego nie było. Że on miał żonę. Że na samą myśl chce jej się rzygać. I co? Pozwalała mu się znaczyć tymi pieprzonymi ugryzieniami. Rozpływała się pod jego dotykiem. Oddała mu się cała bez zająknięcia. Jej słowa nie znaczyły nic. Miała mnie za chwilową zabawkę, mimo że twierdziła inaczej. Moje uczucie do niej było moją zgubą.

– Zabawa z wami to czysta przyjemność. – Głos tego psychopaty przywrócił mnie do rzeczywistości. – Było miło, ale muszę już lecieć. Do zobaczenia wkrótce.

Rzucił F ostatnie spojrzenie i... zniknął. Zamrugałem gwałtownie, wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał. Może to jakaś sztuczka. Kolejna iluzja. Ale w tym momencie miałem to w dupie. Niech mi zejdzie z oczu. Chociaż po części, gdzieś tam w środku chyba byłem mu wdzięczny. Spojrzałem na siedzącą na ziemi F. Wyglądała, jakby bała się mojej reakcji.

– To prawda? – syknąłem.

– Co widziałeś?

– Doskonale wiesz co. Odpowiadaj, kurwa.

– Posłuchaj, K – powiedziała, wstając. – To nie tak jak myślisz.

– Masz mnie za upośledzonego umysłowo? – warknąłem. – To nie tak jak myślę? A jak kurwa? Okłamałaś mnie! Mówiłaś, że nic was nie łączy! Mówiłaś, że on ma żonę! Jeszcze na mnie naskoczyłaś, bo nie mam pojęcia o waszej rasie! Jakby to miało jakieś, kurwa, wielkie znaczenie!

– To naprawdę nie tak...

– Daruj sobie – przerwałem jej. – Nawet nie będę sprawdzał, czy masz te pieprzone ugryzienia, bo pewnie je ukryłaś. Już raz to zrobiłaś, a ja się nie zorientowałem, więc czemu nie? Głupi człowiek się nabierze. Bawisz się mną cały pierdolony czas. – Już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale nie pozwoliłem jej dojść do głosu. – Nawet nie waż się zaprzeczać, bo to było twoje wspomnienie i chyba doskonale pamiętasz, co czułaś będąc z nim. I wiesz co? Ja też to czułem, więc miej chociaż tyle godności, by się przyznać.

– K, do kurwy nędzy, daj mi wytłumaczyć! On naprawdę ma żonę i...

– Nie pogrążaj się, F.

Obudziło mnie powiadomienie z MAO o imprezie w kwaterze głównej. Zerknęłam na zegarek. Było już południe, więc zostało mi tylko kilka godzin na przygotowanie się. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam pod prysznic. Z mokrymi włosami zrobiłam na szybko coś do jedzenia i jeszcze szybciej zjadłam, bo wiedziałam, że będę pierdolić się z makijażem. Jak zwykle oczy podkreśliłam czernią, ale tym razem dodałam też trochę złota. Zajęło mi to więcej czasu niż sądziłam, bo nie mogłam się skupić. Ciągle zastanawiałam się, jak K będzie zachowywał się wobec mnie na imprezie. Od misji, którą wykonaliśmy w grobowej atmosferze, bo spotkaliśmy psychola, K się do mnie nie odzywał, no chyba że musiał, bo dotyczyło to pracy. Patrzył na mnie lodowatym wzrokiem, a kiedy próbowałam wyprostować sytuację i rozładować to napięcie między nami, totalnie mnie zlewał. Nie chciał mnie w ogóle słuchać. Następnym razem go ogłuszę, przywiążę do krzesła i zmuszę, żeby mnie wysłuchał.

To była jakaś paranoja. Skąd ten psychopata wiedział, jak nas skłócić? Skąd wiedział, że to zadziała? Może nie wiedział, może zaryzykował, a może chciał pokazać mi, że potrafi wywlec moje tajemnice i pokazać je światu. W każdym razie wyszło na jego. Nadal nie zrobiłam nic, by pogodzić się z Keevą. Nie wiedziałam, czy w ogóle zamierzałam to zrobić, ale im częściej o tym myślałam, tym bardziej niepewnie się czułam. Obawiałam się następnego spotkania ze świrem, bo był nieprzewidywalny, a ja nie chciałam, żeby K stała się krzywda. Zaczynało mnie to wszystko przerastać. Żałowałam, że na służbowych imprezach w MAO nie ma alkoholu.

Założyłam małą czarną bez ramiączek, z dekoltem w serduszko i wycięciami na bokach. Do tego czarne szpilki na platformie i obcasie w kolorze złota. Zebrałam część włosów z boku głowy i spięłam, odsłaniając ucho, na które założyłam złotą nausznicę w kształcie smoka. Na nadgarstku owinęłam pasującą bransoletkę, a na szyi zawiesiłam kieł, który podarował mi Mason. Na koniec założyłam maskę i spojrzałam ostatni raz w lustro, po czym opuściłam mieszkanie.

Kiedy dotarłam do sali, w której odbywała się impreza, większość osób już była, chociaż wcale się nie spóźniłam. Czułam na sobie coraz więcej spojrzeń, a potem słyszałam szepty na temat moich blizn, które były widocznie dzięki wycięciom w sukience. Teraz wszyscy będą mogli je oglądać, ale przecież nie miałam się czego wstydzić. Bardziej chodziło o to, żeby rozjuszyć K. Może jak go wkurwię, to w końcu się do mnie odezwie i uda mi się wyjaśnić to pieprzone nieporozumienie. Chyba jeszcze nie przyleciał, bo nigdzie go nie widziałam, a nie sposób przegapić tego lodowatego spojrzenia. Gdy tak się rozglądałam, podeszli do mnie bliźniacy.

– F, jak miło cię widzieć! – powiedział Shane z szerokim uśmiechem.

– Łał, wyglądasz bombowo. – Blane omiótł mnie spojrzeniem. – Czerń i złoto, po prostu klasa.

Oboje mnie przytulili na przywitanie, po czym wciągnęli w głąb sali, gdzie nie słyszałam już szeptów o moich szpetnych bliznach.

– Ekstra tatuaż, F. Gdzie robiłaś? – zapytał Shane, chwytając mnie za nadgarstek, żeby się lepiej przyjrzeć.

– I czemu akurat wilk? – zainteresował się jego brat.

– Może i wygląda jak tatuaż, ale nim nie jest. To znak, który wypala się na skórze Bhalorianina po śmierci strażnika. Moim był wilk, więc...

– Przykro mi. – Shane spojrzał mi w oczy, a jego palce zjechały z mojego nadgarstka na dłoń, którą wyrwałam zanim zacisnął mocniej uścisk.

– To stało się już jakiś czas temu – mruknęłam tylko.

Odwróciłam się, bo bliźniacy patrzyli właśnie gdzieś za moje plecy. Zjawił się K w czarnej, dopasowanej koszuli, eksponującej jego mięśnie oraz czarnych jeansach. Kilka agentek wręcz się na niego rzuciło. Uśmiechały się, trzepotały rzęsami, coś do niego świergotały, a on z uśmiechem im odpowiadał. Prychnęłam. Powoli szli w naszym kierunku, a moje serce zaczęło bić szybciej. Chciałabym, żeby nie ruszała mnie jego bliskość. Obserwowałam każdy mięsień jego ciała. Jego uśmiech po prostu powalał, bo nie był przeznaczony dla mnie.

Kiedy nas mijali, nasze spojrzenia się spotkały i przestał się uśmiechać. Jego wzrok ześlizgnął się po moim ciele, a potem wrócił do twarzy. Patrzył na mnie zimnym wzrokiem, pełnym dezaprobaty, a może nawet i pogardy. Zrobiło mi się zimno. Nie odezwał się do mnie ani słowem, co bardzo ucieszyło jego towarzyszki, które posłały mi pełne wyższości spojrzenia. Prawie zazgrzytałam zębami, bo tak mocno zacisnęłam szczękę.

– A temu co? – Głos Shane'a przywołał mnie do rzeczywistości.

– Pokłóciliście się? – zapytał Blane. – Daj mu trochę czasu.

– Nie przejmuj się nim – powiedział jego brat, pocierając moje ramię.

– Czy ja wyglądam jakbym się przejmowała? – syknęłam.

Byłam rozdrażniona, bo to K miał zgrzytać zębami ze złości, ale przecież nie tylko po to tu przyleciałam. Chciałam też się dobrze bawić, a on nie będzie mi tego psuł. Obserwowałam go jeszcze przez chwilę, po czym złapałam Shane'a za rękę i zaciągnęłam na parkiet, gdzie spędziliśmy praktycznie cały wieczór. Kilka razy tańczyłam też z Blanem, ale zauważyłam, że jego brat niezbyt chętnie się mną dzielił. Szalałam z bliźniakami, próbując dać upust swojej złości. Miałam nadzieję, że taniec wystarczy i nie będę musiała nikogo połamać.

Jednak co chwilę świadomie, czy też nie, szukałam wzrokiem K. Za każdym razem znajdowałam go na parkiecie. Za każdym razem z inną. Miałam nadzieję, że on też patrzył na mnie i że zalewała go krew, bo przecież o to mi właśnie chodziło. W końcu wyszłam z Shanem na balkon, żeby odpocząć.

– Widziałaś ich miny, kiedy cię tak odchyliłem do tyłu? – zapytał. – Gdyby przyznawali tytuł króla i królowej balu, to na bank byśmy wygrali.

– Założę się, że każda laska chciała być na moim miejscu – odparłam z uśmiechem, wspominając te zawistne spojrzenia.

– Widzisz jakiego zaszczytu dostąpiłaś? – spytał, przysuwając się bliżej.

– Oczekujesz podziękowań z tego powodu?

– Oczekuję i to w konkretnej formie – odpowiedział, uśmiechając się tajemniczo i przybliżając jeszcze bardziej.

– Ach tak? Niby jakiej?

– Na przykład takiej – powiedział cicho.

Jego wzrok ześlizgnął się na moje usta i zanim zdążyłam zareagować, złapał mnie w talii, przyciągając do siebie i pocałował. Zamarłam zszokowana, ale tylko na kilka sekund. Szybko się otrząsnęłam, odpychając go od siebie, złapałam za rękę, którą wykręciłam mu na plecy, a kiedy zgiął się w pół, dopilnowałam, żeby porządnie walnął twarzą o barierkę.

– Popierdoliło cię?! – warknęłam.

– Myślałem, że skoro między tobą a K jest... nie za fajnie, to...

– A co ma do tego K? – wysyczałam. – Nigdy więcej tego nie rób, albo nie skończy się tylko na złamanym nosie.

Puściłam go, a on wyprostował się i popatrzył na mnie jak smutny, zawiedziony szczeniaczek, trzymając się za krwawiący nos. Co mu odjebało? Zacisnęłam pięści i wróciłam na salę, gdzie wpadłam na jego brata.

– Naprawdę to zrobił? Podbijał do ciebie? – dopytywał Blane z niedowierzaniem.

– Wiedziałeś? – warknęłam. – Też chcesz spróbować i skończyć ze złamanym nosem? A może ze zmiażdżonymi jajami?

Podniósł ręce do góry, jakbym celowała do niego z pistoletu, schodząc mi z drogi. Ruszyłam w głąb sali, żałując, że nie było tu alkoholu. Nagle tuż przede mną pojawiła się ta plastikowa laska, którą kiedyś poturbowałam. Czemu wszyscy prosili się o wpierdol? Nie żebym miała coś przeciwko, ale nie chciałabym zostać zawieszona kolejny raz.

– Jesteś nienormalna – skwitowała, zagradzając mi drogę.

– Coś ty powiedziała? – wysyczałam, zaciskając pięści tak mocno, aż zbielały mi kłykcie.

– Dałaś kosza Shane'owi? Serio? – Patrzyła na mnie, jakbym popełniła jakąś niewybaczalną zbrodnię.

Co do... Wszyscy widzieli, jak mnie całował? Nie podobało mi się to, ale nic już z tym nie mogłam zrobić. Ludzie i tak będą gadać. Niech tylko modlą się, żebym tego nie słyszała, bo jak z nimi skończę, to już nie będą w stanie wypowiedzieć słowa.

– O co ci, kurwa, chodzi? Za dużo masz tapety na ryju? Pomóc ci się jej pozbyć? – warknęłam.

– Takie ciacho, naprawdę, F – gadała dalej, jakby mnie wcale nie słyszała. – Każda o nim marzy, a ty go odtrąciłaś. Na serio masz nie po kolei w głowie.

– Zejdź mi z drogi, Barbie, bo tym razem cię nie uratują – wycedziłam przez zaciśnięte zęby, próbując nad sobą panować.

– Znowu mi grozisz? Zrobisz z nim jak z K? Sama nie możesz mieć, to żadna nie będzie miała?

Przesadziła. Powinnam jej wyrwać ten jęzor, kiedy miałam okazję. Naprawdę powstrzymywałam się z całych sił, ale przegięła. Już miałam podarować jej prawego sierpowego, kiedy ktoś w ostatniej chwili złapał moją uniesioną rękę.

– Co ty wyprawiasz, F? – Usłyszałam głos K.

Spojrzałam na niego zaskoczona. Wyglądał na zdenerwowanego. I dobrze. Oby tylko druga część planu poszła tak gładko. K nie puścił mojej ręki, pociągnął mnie za sobą i wyprowadził z sali. Tutaj było pusto, więc moglibyśmy spokojnie porozmawiać, gdybyśmy tylko tak potrafili.

– Co ty wyprawiasz, do cholery? – zapytał, puszczając moją rękę.

– Raczyłeś się do mnie odezwać. Łał – odparłam, krzyżując ręce na piersi, jednocześnie opierając plecy o ścianę.

– Próbujesz zwrócić na siebie moją uwagę? – Patrzył na mnie tym zimnym, pełnym złości wzrokiem.

– Słucham?

– Po co ta cała szopka z Shanem?

Czy on sądzi, że zrobiłam to specjalnie? Nie miałam tego w planach, ale widziałam, że zalazłam mu za skórę, a przecież o to mi chodziło.

– Tu cię boli. Zazdrosny? – Spojrzałam na niego wyzywająco.

Wiedziałam, że nie powinnam była go rozjuszać jeszcze bardziej, ale co to miało być? Najpierw słowem się do mnie nie odzywa, zlewa mnie totalnie, posyłając te pogardliwe spojrzenia, a teraz prawi mi kazanie? Chyba coś mu się, kurwa, pomyliło. Nie byłam jego młodszą siostrą, którą musiał ustawić do pionu.

– Nie przeginaj, F – warknął.

– Dla twojej wiadomości, K, świat nie kręci się wokół ciebie. To Shane mnie pocałował, jak cię to tak boli, a ta różowa ścierka nie mogła znieść myśli, że odrzuciłam takie ciacho. Chcesz mnie olewać? Proszę bardzo, ale nie zachowuj się potem jakby wszystko, co robię, dotyczyło ciebie.

– Chcesz mi powiedzieć, że tak nie jest? Myślisz, że nie widziałem tych spojrzeń, kiedy upewniałaś się, że patrzę? Zrobiłaś to specjalnie. Chciałaś mnie wkurwić, żebym się do ciebie odezwał. Proszę bardzo, osiągnęłaś swój cel, więc słucham.

– Teraz słuchasz? A może ja teraz nie mam ci już nic do powiedzenia?

– Stąpasz po cienkim lodzie, F.

– I co z tego? Myślisz, że będę tańczyć jak mi zagrasz, K? Nie jestem twoją zabawką.

– Co, kurwa? – warknął, uderzając pięścią w ścianę tuż obok mojej głowy. Był wściekły, ale widziałam, że się hamował, żeby nie krzyczeć. To były nasze sprawy, nikt nie miał prawa o nich wiedzieć. – To ty bawisz się mną, a nie ja tobą.

– Gdybyś mnie chociaż raz, kurwa, wysłuchał, to byś wiedział, że to nieprawda. Nigdy cię nie okłamałam.

– Okłamujesz mnie cały pierdolony czas!

– Ach tak? – Patrzyłam mu prosto w oczy. Jeśli myślał, że się go bałam, to się grubo mylił. Przybliżyłam się do niego tak, że nasze twarze dzieliły centymetry. – Mogę się rozebrać do naga tu i teraz, możesz sprawdzać ile chcesz, ale nie znajdziesz żadnego ugryzienia.

– Sprawdzanie nie ma sensu, bo na pewno dobrze je zamaskowałaś, co nie? Spodziewałem się, że przyjdziesz przygotowana.

– A co? Boisz się, że jak zaczniesz mnie dotykać, to ci stanie?

Zacisnął szczękę tak mocno, że byłam niemal pewna, że słyszałam, jak zgrzytał zębami. Ależ go wkurwiłam. Gdybyśmy byli w innym miejscu, gdzieś, gdzie nikt nie mógłby nas zobaczyć, posunęłabym się dużo dalej. Ale tutaj było za duże ryzyko, więc z powrotem oparłam się plecami o ścianę, żeby nie kusić losu. Obawiałam się, że to ja mogłabym się złamać i go dotknąć w sposób, który nie powinnam.

– To co? Mam się rozbierać? – zapytałam, prowokując go spojrzeniem.

– W co ty ze mną grasz, F? – wycedził przez zaciśnięte zęby, wbijając we mnie ten lodowaty wzrok.

– W nic, kurwa, z tobą nie gram, K. – Zaczynało mnie to nudzić. W kółko jedno i to samo. Musiałam wykorzystać szansę, póki mnie słuchał, bo drugiej mogłam nie dostać. – Wiesz dlaczego nie znajdziesz żadnego ugryzienia na moim ciele? Bo nie istnieją. Nigdy ich nie było. To, co widziałeś nie było prawdziwe. To był tylko pierdolony sen, ale tego już świr ci nie powiedział, co?

– Miałaś sen o generale, w którym uprawiałaś z nim seks?

– Nie miałeś nigdy popierdolonego snu? Możesz wierzyć mi lub nie, ale zastanów się. Po co ten psychopata miałby ci to pokazywać? Chciał nas skłócić, chciał mnie ukarać, bo on wiedział. Był w mojej głowie, więc wiedział.

– Niby co takiego?

– Nie chcę pieprzonego Diablo, którego nawet nie lubię. Nie chcę Shane'a. Nie chcę żadnego innego faceta. Wiesz, czego chcę?

– Oświeć mnie.

Odepchnęłam się od ściany, żeby się do niego zbliżyć. Znowu. Żałowałam, że nie byliśmy w jakimś odludnym miejscu, bo mogłabym zrobić dużo więcej. Ale może to i lepiej. Ponownie nasze twarze dzieliły centymetry. Zerknęłam na jego usta, ale szybko przywołałam się do porządku. Nie mogłam go tu pocałować. Może miał rację. Może to była gra.

– Chcę ciebie – powiedziałam, patrząc mu w oczy.

Odsunęłam się, nie czekając na jego reakcję. Rzuciłam mu uwodzicielski uśmiech na odchodne i zostawiłam samego.


Moi drodzy❤

Rozdział miał być już tydzień temu, ale się nie wyrobiłam, za to jest dłuższy niż zwykle. Postawiłam sobie za cel, że będę publikować regularnie i postaram się tego trzymać :)

Jak Wam się podobał mindfuck z Diablo w roli głównej? :D Koniecznie dajcie znać w komentarzach!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top