SasuHina part 2

Rozdział 1. Winny?

Hinata biegnąc z resztą drużyny zastanawiała się kim dla Naruto jest Sasuke.

Może przyjacielem? Nie, Naruto wspominał, że Uchiha jest dla niego jak brat. Ale przecież on tak go zranił. Ja widziałam ile on przez niego cierpiał. a mnie bolało serce na myśl, że nie mogę mu pomóc. Poza tym ja przecież kocham Naruto i chcę dla niego jak najlepiej...
Mały pąs wystąpił na jej twarz.
- Stać! - powiedział Kakashi. - Tutaj musimy się rozdzielić. Szukajcie w promieniu pięciu kilometrów, bo w tych rejonach był widziany Sasuke. Ty, Sakura, pójdziesz na wschód. Naruto, ty bierzesz północ. Hinata, ty zachód, a ja południe. Zrozumiano?
- Tak! - I wszyscy się rozbiegli. Białooka biegnąc swoją ścieżką myślała dlaczego to misja rangi A, a nie B albo C. Przecież mają tylko sprowadzić tego chłopaka do wioski. Wtedy usłyszała odgłosy walki dochodzące ze wschodu. To Sakura! Jest w niebezpieczeństwie!
- Muszę jej pomóc!
Ale nie mogła. Miała wytyczony obszar do sprawdzenia. Nagle zobaczyła ślady butów.
Hmmm... Czy to ślady Sasuke? Chyba nie był zbyt ostrożny. A może chciał, żeby go znaleziono? Może jest ranny? Jak to dobrze, że mam apteczkę...
Podjęła trop, by odkryć tajemnicę, która ją pchała na przód. Nagle ślad zrobił się bardziej rozmazany, aż w końcu wyglądał, jakby ten ktoś się czołgał.
- Muszę się pospieszyć!
Teraz to już leciała po śladach pchana przekonaniem, że to ranna osoba zostawiła podłużny identyfikator na ziemi. W końcu dotarła do małej polany. Zobaczyła tam leżącą postać. Natychmiast do niej podbiegła. Jest nieprzytomny. Muszę go opatrzyć. Zaraz, wystarczy...
- Wystarczy, że wyciągnę delikatnie strzałę... o tak... - Mówiła do siebie po cichu Hinata. - Jest! Powąchała ją.
- Jest zatruta, dlatego nie może chodzić. Zaraz... - Popatrzała na twarz nieszczęśnika i zrozumiała, że z opisów jej danych ta osoba to... Sasuke!

- To żeś się wkopał. Dobrze, że cię znalazłam.
________________________________________________________________________
Na wschodzie.

Sakura przebyła już dwa kilometry kiedy wyczuła, że ktoś ją obserwuję. Zatrzymała się, kunai sam powędrował jej do ręki, głośno zapytała:
-Kim jesteś?! Pokaż się, co mnie będziesz podglądał?
Zza krzaków wypełzł jakiś bliżej nieokreślony kształt, a Haruno zapalił się lampka w głowie.

Nie mogę wdać się w walkę! Nie mam szans! Muszę odpalić racę!
Odłamała połowę fajerwerki, ustawiła ją i wykonała kilka pieczęci po czym uderzyła w nią, a ta poleciała w górę, wyświetlając napis.
- Co za spotkanie, Kabuto.
_________________________________________________________________________________
Część północna.

- Choleraaaa... Coś za spokojnie tutaj.
Naruto był nabuzowany energią, jak zawsze zresztą. Nagle zauważył czerwony napis na wschodzie.

- No nareszcie! Ktoś kto jest na tyle głupi żeby wejść mi w drogę!(Ekhem... Pozwolę zauważyć że on san nie grzeszy rozumem ^^) Idę sprać mu tyłek, bo muszę się na czymś wyżyć. Może wtedy się uspokoję.
_________________________________________________________________________________
Część południowa.

- Hmmm... bardzo spokojnie, Może sobie poczytam...
Kakashi usłyszał trzask na niebie i po chwili zobaczył czerwony napis KABUTO.

- Hmmm... Książka może poczekać, ale Sakura nie!
Wykonał kilka pieczęci, powiedział : Kuchiose no Jutsu i uderzył w ziemię a w kłębach dymu pojawił się piesek z opaską Wioski Liścia, z której pochodzą wszyscy uczestnicy misji.
- Się masz, Kakashi. Dlaczego mnie wezwałeś?

- Witaj, Pakkun. Przed chwilą Sakura odpaliła czerwoną racę, co oznacza, że musi walczyć. W dodatku jej wrogiem jest Kabuto Yakushi.
- Ten koleś jest po wszczepieniu sobie cząstki Orochimaru, prawda?
- Właśnie. Więc twoje zadanie polega na sprawdzaniu tego terenu jeszcze przez dwa kilometry, a ja lecę pomóc Sakurze.
- Ruszaj, Synu Kła!
_________________________________________________________________________________
U Hinaty.

- Rany, usuwanie trucizny jest naprawdę wykańczające. Nie wiem jak Sakura potrafi się tego uczyć tak dobrze. - Zastanawiała się Hyuuga.
- To już chyba koniec. Wystarczy nałożyć maść przeciwzapalną,... założyć bandaż... Gotowe! - Zadowolona z siebie otarła kropelki potu z czoła. Coś jej się przypomniało.
- Kurczę, muszę odpalić zieloną część tej fajerwerki.
- Jakiej, kurde fajerwerki? - ktoś zapytał Hinatę akurat wtedy, gdy szukała wybuchowego ładunku.

- O! - cała czerwona odwróciła się w stronę gdzie zostawiła Sasuke. A on próbował się podnieść. Kiedy zrozumiał że nie da rady, popatrzał w stronę Hyuugi, speszonej na widok jego głębokich, czarnych oczu, które patrzyły na nią z zainteresowaniem.
- Aaa... takiej jednej... Eto...
- Dlaczego mi pomogłaś? - Zapytał nadal się w nią wpatrując.
- Taką mam misję. Ale nie tylko dlatego. Robię to też z własnej woli. Tak chciałby...Naruto. No właśnie.
- Naruto, tak? Ten głupek co zawsze i wszędzie się ciśnie?
- Nie mów tak! Naruto... on zawsze... on nigdy się nie poddawał! Zawsze dążył do celu! Nazywał Ciebie swoim bratem! A ty go oczerniasz?!
Sasuke zatkało, słysząc to co mówiła Hinata. On nazywał mnie swoim bratem? Białooka zdziwiła się swoim wybuchem i zaczerwieniła się po uszy.

- Przepraszam, nie powinnam była ci tego mówić...
- Nie, masz rację. Pokazałaś mi kim naprawdę jestem. Co z tego, że mam siłę? To niczego nie zmienia. Jestem nic nie wartym śmieciem, który zostawił swoich przyjaciół wtedy, gdy mnie najbardziej potrzebowali.
- Ano, Sasuke... Nie myślisz w ten sposób, prawda?
- Owszem, myślę. Skoro wtedy mnie nie było, to będę teraz. Wracam.
- Sasuke... - Szepnęła granatowowłosa. Nie wiedziała, że zrobiło mu się żal tego co zrobił. Obudziła w nim poczucie winy. Coś, co jeszcze nikomu innemu się nie udało.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top