♫︎Rozdział 8:Czyny♫︎

Pov Max

Gdy ciepłe słoneczne promienie jesiennego słońca padły na moją twarz po raz pierwszy dzisiejszego dnia, przetarłem oczy i chciałem wstać, ale coś zablokowało mi wykonanie tej czynności. Był to starszy chłopak w, którego byłem wtulony. Pomyślałem wiec że nie będę go budzić i chciałem uwolnić od jego uścisku. Jak udało mi, się to zrobić poczułem niemiłosierny ból w dolnej partii mojego ciała, więc od razu z mojego gardła wydobył się jęk. Zorientowałem się również że stoję cały nagi koło mojego przyjaciela, chociaż teraz to nawet nie wiem jak mam go nazywać. W tym monecie przypominało mi się wszystko z wczorajszego wieczoru i nocy. Na moje nieszczęście mój, syk przebudził też Denisa. Wiedziałem, że nie jestem w stanie uciec więc stałem na środku pokoju bez ubrań. Reakcja chłopaka na mój widok była dziwna. W jego oku zobaczyłem tylko, łzy...strach... I nie pokój. W miarę szybko do niego udałem i usiadłem koło niego.

-M-Max ja nie chciałem. Ja na prawdę nie wiem co dzisiejszej nocy we mnie wstąpiło. Czuję się podle. Wykorzystałem cię nawet jak tego nie chciałeś... Jestem po prostu potworem- mówił łkając. W tej chwili tylko się do niego przytuliłem a on tylko odskoczył w bok.- Max.. proszę cię nie podchodź do mnie. Jestem nic nie wartym śmieciem. Moje czyny z dzisiejszej nocy o tym świadczą.

W tym momencie chłopak wstał cały w łzach, wszedł do łazięniki ubrał się w swoje ciuchy i zanim wyszedł powiedział.
-Max... Nie musisz mi tego nigdy wybaczyć. Zrobiłem coś okrutnego. Nie liczę na przebaczenie ale mam, nadzieję że jeszcze kiedyś będziemy znowu przyjaciółmi. Bo, ja wszystko to zaprzepaściłem.

Po tych słowach chłopak wyszedł, a z moich oczu, zaczęły lecieć łzy. Nie wiedziałem nawet kiedy ten strumień zaczął płynąć po moich policzkach. Rzuciłem się na łóżko i płakałem jak każda ciota, nie wyszedłem za nim tylko pozwoliłem mu wyjść. Wszystko popsułem. Mam tego wszystkiego dość. Mam tylko nadzieję że niczego sobie nie zrobi.

Pov. Denis
Dzisiejszego poranka obudził mnie głośny jęk Maxa. Stał on cały nagi na środku jego pokoju. Gdy go zobaczyłem wszystkie zdarzenia przetoczyły się jeszcze raz po mojej głowie, wspomnieniach i uczuciach. Nie wiedziałem nawet kiedy ale z oczu, zaczęły lecieć mi łzy. W tedy chłopak tylko usiadł koło mnie o siedział w milczeniu.

- M-Max ja nie chciałem. Ja na prawdę nie wiem co dzisiejszej nocy we mnie wstąpiło. Czuję się podle. Wykorzystałem cię nawet jak tego nie chciałeś... Jestem po prostu potworem- powiedziałem płacząc. W tej chwili ciemno włosy chciał mnie tylko przytulić a ja szybko odskoczyłem.
- Max.. proszę cię nie podchodź do mnie. Jestem nic nie wartym śmieciem. Moje czyny z dzisiejszej nocy o tym świadczą.

Gdy to powiedziałem w szybkim tępię udałem się do łazienki ubrałem się i gdy chciałem już ty chodzić coś kazało mi wypowiedzieć te słowa.
-Max... Nie musisz mi tego nigdy wybaczyć. Zrobiłem coś okrutnego. Nie liczę na przebaczenie ale mam, nadzieję że jeszcze kiedyś będziemy znowu przyjaciółmi. Bo to ja wszystko to zaprzepaściłem.

Powiedziałem to co leżało mi na sercu i szybko wyszedłem z jego domu. Szybko odpiąłem rower i udałem się do mojego domu.

Podczas drogi cały czas płakałem i nie mogłem się uspokoić. Wszystko co budowaliśmy przez te wszystkie lata właśnie legło w gruzach. Mam nadzieję że chłopak kiedyś, mi, przebaczy i zaczniemy wszystko od początku.

Gdy dotarłem do domu i ściągnąłem buty udałem się do mojego pokoju. Rzuciłem się na łóżku, myślałem o tym co zrobiłem i płakałem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top