Rozdział 2

Kajusz i ja jedliśmy na tarasie w moim pokoju. Usiedliśmy przy nie wielkim stoliku. Przyniesiono nam babeczki i kawę. Sięgnęłam po moją filiżankę i zauważyłam że blondyn cały czas na mnie patrzy. To było dziwne spojrzenie takie jakby pożądliwe pełne głodu i pragnienia jakby niemógł oderwać ode mnie wzroku. Pięknie błyszczał w świetle słońca a jego włosy wyglądały jak złoto.
- Czy wszystko w porządku?- spytałam go niepewna. Uśmiechnął się czule.
- Jak najlepszym Bella.- odpowiada.- zawsze kiedy jestem z tobą. Upiłam łyk kawy a kiedy to zrobiłam Kajusz dotknął pasemka moich włosow  owinął je sobie wokół palca i zamruczał z zadowolenia. Przyjemne chwile przerwał dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz to Aleksander dzwonił. Blondyn spojrzał na komórkę a kiedy zobaczył kto dzwonił zawarczał. Odebrałam telefon i przysunęłam do ucha pod bacznym spojrzeniem Kajusza.
- Dzień dobry Alex.- przywitałam się.- o co chodzi?
- Dzień dobry Elisabeth. Dzwonię powiedzieć że naprawiłem twojego laptopa i musimy się spotkać żeby go zwrócić. To o której ci pasuje?- blondyn znowu warknął jeszcze głośniej niż wcześniej ale siedział dalej nie wzruszony. Widziałam tylko jak zaciska pięści. Spojrzałam na zegarek.
- To może 16:30.- proponuję.- w tej samej kawiarni co wczoraj.-  Kajusz spiorunował mnie wzrokiem ale nie przejęłam się tym.
- No pewnie. W takim razie do zobaczenia.- Aleksander nie dokończył bo blondyn zabrał mi telefon.
- Nigdzie się nie spotkacie ponieważ ona jest już zajęta i radzę ci dobrze to sobie zapamiętaj.- warczy sucho i. wyłącza mój telefon. Kipię z wściekłości.
- Nie miałeś prawa!- krzyczę zła.
- Owszem miałem bo należysz do mnie i nigdzie nie idziesz!- syknął przyszpilając mnie spojrzeniem.
- Sama decyduję o tym gdzie idę.- to był błąd ponieważ jego spojrzenie ciemnieje. Drżę bo przypomniał mi się mój sen.
- Oh jak bardzo się mylisz kochanie.- wyszeptał nachylając się do mnie i musnął wargami moje ucho. Zadrżałam bo jego usta były zimne.- tak bardzo próbowałem trzymać się od ciebie z daleka ale niczego mi nie ułatwiasz Elisabeth. Chciałem nawet pozwolić ci odejść i żyć normalnym życiem bo nasz związek nie jest możliwy ale doprowadzasz mnie do szału. Pragnę cię do szaleństwa Elusabeth.- całuje moją szyję a ja jęczę. Odsuwa się ode mnie i patrzy na mnie wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu.
- Nie spotkasz się z nim.- warczy do mnie.- już nigdy więcej ani z żadnym innym mężczyzną ponieważ jesteś moja. Radzę ci skarbie lepiej posłuchaj mnie bo ja nie żartuję. Przełykam ślinę.
- Ale on ma mojego laptopa.- zaprotestowałam.- muszę się z nim spotkać żeby go odzyskać.
- Żaden problem moji ludzie się tym dla ciebie zajmą moja droga. Coś jeszcze?- spytał patrząc na mnie czułym wzrokiem. Zazgrzytałam zębami.
- Tak. Nie mogę tak po orostu odejść z tobą. Aleksander domśli się że coś jest nie tak. Muszę się z nim pożegnać i wyjaśnić o co chodzi. Zesztywniał. Miałam wrażenie że walczy sam ze sobą czy pozwolić mi iść. W końcu wzdycha z niezadowoloniem i irytacją na twarzy. Widzę że dużo go kosztuje pozwolenie mi. Zaciska szczękę i syczy do mnie zimnym tonem.
- Możesz iść jeśli chcesz spotkać się z tym bezwartościowym człowiekiem ale jeśli go dotkniesz on umrze.- warczy Kajusz tonem nie znoszącym sprzeciwu. Sapię ze złości. Kim on jest żeby mi mówić co mam robić? I czy on byłby naprawdę zdolny do zabicia kogoś? Zaciskam zęby. Jestem zła a on to widzi.
- Taki jest warunek.- warczy. Wzdycham. Nie mam wyboru ten człowiek wydaje się być niebezpieczny. Sięgam po telefon i dzwonię do Aleksandra żeby się z nim umówić w holu orzy recepcji. O 16:30. Patrzę na zegarek 15:00 mam jeszcze sporo czasu zanim się z nim spotkam. Kajusz wstaje ze swojego miejsca i bierze mnie w ramiona. Nachyla się do mojego ucha i groźnie warczy.
- Nie prubuj mnie oszukać mój skarbie. Jestem wampirem.- muska moje ucho swoimi zimnymi ustami. Zamarłam. On jest wampirem? Czy może być wampirem z mojego snu? Przechodzi mnie dreszcz.
- Od teraz zawsze będziesz ze mną.- blondyn mnie puszcza i wchodzi do mojego pokoju. Patrzę ze zdumieniem jak szybki potrafi być. Pakuje moje rzeczy do walizki z niesamowitą prędkością. Wchodzę do pokoju nie pewnie nie mogąc nic wydusić z szoku.
- Więc wampiry naprawdę istnieją?- pytam zszokowana. Kajusz uśmiecha się delikatnie. - o tak kochanie i są bardziej niebezpiecznie niż myślisz. Ale spokojnie miłość. - znajduje się blisko mnie i odgrania mi kosmyk włosów za ucho.- nikt nie idważy się skrzywdzić tego co moje. Jego sadystyczny uśmiech mnie przeraża a ja wiem że wplątałam się w niezłe bagno przyjeżdżając tu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top