Rozdział 5 czyli prawie wpierdol

*Pov Dust*

Już chciałem wyjść, ale drzwi gwałtownie otworzyły mi się przed nosem. Nie zgadniecie kto w nich stał. No oczywiście, że…










































































































Error.

Mam przesrane. Próbowałem jak najbardziej zasłonić swoim ciałem osobę za mną. Chyba dosyć dziwnie to wyglądało.

- No heja Error, co tam u ciebie? - postanowiłem rżnąć głupa i jak najdalej odciągnąć go od tego pokoju, a potem ukryć gdzieś Blue.

- Coś się… stało? Nie zachowujesz się normalnie. - no co ty kurwa nie powiesz.

- Aaaaaaaaaa… nic wielkiego. Hej, a szukałeś już Blue? - no jest ze mnie skończony idiota. Zacząłem temat, który jest dla mnie bardzo BARDZO niewygodny.

- No szukałem, ale nie ma go u Ink'a, a Dream'a nie ma w domu. Wogóle ciekawe gdzie jest Dream. Zazwyczaj siedzi u siebie i się z tamtąd nie rusza, jak taka typowa stuleja. Nie widziałeś go może?

Zaśmiałem się w myślach.

- Nie, ale jak chcesz, możemy go poszukać razem, czy coś. - uśmiechnąłem się jak debil, a Error, spojrzał na mnie jak na debila, którym jestem.

- No… okey, ale chciałbym jeszcze najpierw poszukać Blue. Został mi tylko ten pokój. Puścisz mnie? - nie kurwa, bo jak to zrobię to mnie zabijesz.

Moja mina musiała być dosyć dziwna, bo Error spytał:

- Ej, Dust, dobrze się czujesz? Nie wyglądasz za dobrze. Może cię odprowadzę do pokoju? - to moja szansa!

- No, jakbyś mógł. - udałem, że zaczyna mnie trochę boleć głowa.

- No to chodź. - wziął mnie w swoje linki i przeniósł do pokoju.

- To ty tu zostań, bo nie wyglądasz najlepiej, a ja idę jeszcze do pokoju Horror'a, sprawdzić czy nie ma tam Blue. Pa! - odwrócił się i poszedł w stronę z której przyszliśmy.

Ja, wszedłem do pokoju i zamknąłem za sobą drzwi. Pewnie teraz myślicie: "co za idiota, Error idzie prosto do Blue, a ten nic z tym nie robi." Otóż nie tym razem. Podczas tego, jak Error mnie niósł, ja obmyśliłem zajebisty plan. Ale czytajcie dalej, a dowiecie się na czym on polegał. A więc, zamknąłem za sobą drzwi, a następnie teleportowałem się do pokoju Horror'a. Należy w tym momencie zaznaczyć, że tu, można się teleportować, tylko między pokojami. Sam nie wiem czemu tak jest. Tak więc, teleportowałem się do pokoju Horror'a. Gdy tylko spostrzegłem Blue, chwyciłem go, razem z krzesłem, i wróciłem, rownież się telepotując. Odetchnąłem z ulgą. Postawiłem krzesło, wraz z przywiązanym do niego Blue, na podłodze przed sobą. Spojrzałem mu w oczy i powiedziałem:

- Teraz mnie słuchaj. Żadnego darcia mordy, albo dokończę to, co zaczął mój wspólnik. - dostrzegłem, że go przestraszyłem. Dobrze. Taki efekt chciałem uzyskać.

Nagle zdałem sobie z czegoś sprawę. On dalej ma na twarzy tą ranę. Jak Error ją zobaczy i, co gorsza, dowie się od malucha kto to zrobił, mamy przesrane.

- Czekaj, nie ruszaj się przez moment.

Zbliżyłem dłoń do jego lewego policzka. On, nie wiem czemu, delikatnie się zarumienił. Po chwili, moja ręka, leżała na twarzy Blue. Skupiłem się, zamknąłem oczy i zacząłem go leczyć. Nie zajęło to długo. Już po kilkudziesięciu sekundach, po ranie nie było śladu. Zabrałem dłoń z jego policzka i otworzyłem oczy. Spojrzałem na niego. Był trochę zarumieniony i patrzył na mnie w osłupieniu.

- Nie bój się mnie. Skrzywdzę cię dopiero wtedy, kiedy będę do tego zmuszony. - no to go kurwa pocieszyłem.

- H-hej, a m-mógłbyśm-mnie rozwiązać? T-trochę mi n-nie wyg-godnie. - zastanowiłem się. Właściwie, co stoi na przeszkodzie?

- Dobra, ale pod jednym warunkiem.

- Jakim?

- Nie będziesz wychodził poza ten pokój i nie będziesz krzyczał o pomoc.

Zastanawiał się chwilę.

- Myślę… myślę, że może tak być.

Lekko się uśmiechnął. Ja westchnąłem i zacząłem rozwiązywać liny, krępujące jego ręce i nogi. Po chwili, Berry był już wolny. Przeciągnął się i usiadł na podłodze.

- To… twój pokój? - spytał po chwili milczenia i rozejrzał się.

Na ścianach pokoju były szare tapety, a na podłodze - ciemne panele. Na lewo od drzwi, była ciemna, duża, drewniana szafa, trochę odrapana tu i ówdzie przez moją je ofiary, chcące stąd spierdolić. Przy prostopadłej ścianie, była ustawiona komoda, wypełniona najróżniejszymi nożami i nożykami, z tego samego materiału, i w podobnym stanie, co szafa. Na przeciwko szafy, przy ścianie, ustawione było dwuosobowe łóżko z granatową pościelą. Ta… ja potrzebuję dużego łóżka, bo jak mam małe, zawsze budzę się na podłodze. To nie jest wygodne. Wracając, po obu stronach łóżka, ustawione były szafki nocne, również z tego samego drewna, co komoda i szafa, także wypełniona scyzorykami i innymi ostrymi przedmiotami, którymi można zabić. Na prawo od wejścia do pokoju, znajdował się mały stolik i dwa krzesełka. Nie muszę chyba dodawać, że również były drewniane? Poza tym, ściany, podłoga i, niektóre, meble, były ubrudzone krwią moich ofiar, które tu zaciągnąłem i zabiłem. Bez uprzedniego torturowania ich.

- Tak, to mój pokój. - odpowiedziałem na, zadane mi wcześniej, pytanie.

- Trochę… straszny. I ciemny.

- Ja tam lubię takie klimaty.

- Ja nie za bardzo. Ja lubię jasne, wesołe kolory. Najbardziej podoba mi się niebieski.

- Dlaczego?

- Przypomina mi niebo.

- A co takiego jest w nim ciekawego? (Dust nie czuje jak rymuje XD dop. Autorki)

- Na przykład to, że gdy na nie patrzysz, najczęściej myślisz o czymś przyjemnym, marzysz. Nie jest to ciekawe?

- Hmmmmm… właściwie… nawet tak.

Rozmawialiśmy tak jeszcze dwie? Trzy godziny? Nie wiem. Straciłem rachubę czasu. Zajebiście gadało mi się z Blue. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Każdy z nas, przedstawiał swoje poglądy na dany temat. Zazwyczaj mieliśmy je zupełnie odmienne. Ale i tak, rozmowa z nim, była naprawdę super rzeczą. Pewnie rozmawialiśmy dłużej gdyby nie to, że ktoś zaczął się dobijać do drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top