Rozdział 4 czyli coś typu zawał
*Pov Dust*
Szliśmy korytarzem do naszego pokoju spotkań, gdzie omawiamy wszystkie akcje. W drodze do tego pokoju spotkaliśmy bardzo rozgorączkowanego Error'a. Ciekawe co się stało?
- Hej, chłopaki, nie wiecie może gdzie jest Blue? Poszedłem do jego AU, ale nie było go tam. Martwię się o niego...
Gdybym nie był szkieletem, zbladł bym. Jak mogłem zapomnieć, że Error chodzi z Blue! Mówił nam to z pięćdziesiąt tysięcy razy! Gdy spojrzałem na Horror'a, ten również wyglądał na nieco zestresowanego. Błagał mnie wzrokiem, abym coś powiedział. Westchnąłem, przewróciłem oczami i zacząłem szopkę.
- Nie, nie widzieliśmy go. Jesteś pewien, że go tam nie było?
- Jestem tego tak pewien, jak uwielbiam Outertale. - czyli jest tego w chuj pewien.
- Emmmmmm... no to nie wiem, może poszukaj go u Dream'a, bądź Ink'a? Wiesz, że się kolegują, może poszedł do nich u ci o tym nie powiedział? - modliłem się w duszy, aby to kupił.
- Hmmmmmmmm... właściwie, możesz mieć rację. Dobra, dzięki za radę, teraz idę go szukać.
Już chcieliśmy iść w swoją stronę, kiedy usłyszeliśmy głos Error'a:
- O! I jeszcze jedno. Horror, wejdę na chwilę do twojego pokoju, miałem ci oddać ten nóż, co go od ciebie pożyczyłem. Zostawię go na łóżku.
Zatrzymaliśmy się w połowie kroku. Zapomnieliśmy schować Blue! Jak na sygnał, jednocześnie, obróciliśmy się do Error'a i zaczęliśmy się przekrzykiwać, że nie trzeba, że może to później zrobić itp. Error trochę zdziwił się na nasze zachowanie, jednak powiedział, że skoro tak nam na tym zależy, to odda ten nóż później. Odetchnęliśmy z ulgą.
- Kurwa, stary, dupę mi ratujesz.
- Nie tobie, tylko sobie. Gdybym nie był w to wszytko zamieszany, nie kiwnąłbym palcem. A teraz chodź, dalej nie mamy zadania od Nightmare'a.
Szliśmy tak jeszcze chwilę i w końcu doszliśmy do naszego celu. Pokoju obrad. Weszliśmy do niego, przyzwyczajeni do tego, że nie pukamy przed wejściem.
- Heja, Night, my przyszliśmy po... - urwałem nagle. To co zobaczyłem, trochę, ba, nawet bardzo, mnie zdziwiło. Horror'a zresztą też.
Była tam jakaś orgia. Pierwsze co zobaczyłem, to Nightmare pierdolący Killer'a. Killer opierał się o blat stołu i jęczał, widocznie zadowolony, a Night, opierał ręce zaraz obok rąk Killer'a i bardzo szybko i gwałtownie się w nim poruszał. Jakby coś, Killer posiadał kobiece body. Następnie, spostrzegłem Cross'a jebiącego się z Dream'em. Zdecydowanie to Cross dominował. Dream leżał na stole na klatce piersiowej pod Cross'em i również jęczał z przyjemności. Dream, podobnie jak Killer, miał damskie ciało. Po chwili, spostrzegłem jeszcze jedna osobę, na którą wcześniej nie zwróciłem uwagi. Lust'a. Tak jak Kill i Dream, miał kobiece ecto-body.
- Emmmmmm... przeszkadzamy wam w czymś?
- Ty, tak. On, nie ~. - powiedział Lust, zbliżając się do Horror'a. Gdy był już blisko niego, chwycił go za rękę i pociągnął za sobą w kierunku stołu. Nie chciałem wiedzieć, jak to się skończy, więc po prostu wyszedłem z tego pokoju. Wtedy, jedyną rzeczą potrzebną mi do szczęścia, był wybielacz.
- Uspokuj sie Dust. Nic nie wiedziałeś, zapomnij o tym. Nikogo tam nie było, a Night tylko kazał ci wyjść... chciałbym, żeby tak było.
Nie mając nic lepszego do roboty, skierowałem się do pokoju Horror'a, aby zobaczyć co tam z tym małym.
*Pov Blueberry*
Obudziłem się kilkanaście minut temu. Nie wiem dokładnie ile. Piętnaście? Może dwadzieścia? Nie wiem. Wiem tylko to, że zostałem porwany i torturowany. Zacząłem płakać. Tak bardzo chciałem, żeby to był tylko zły sen. Żebym się obudził w swoim Universum, w swoim domu. Tak bardzo bym tego chciał. I jeszcze jednego bym chciał. Zobaczyć Error'a. Tak dawno go nie widziałem. Tęsknię za nim. Jesteśmy już trochę czasu ze sobą. Czy zauważył moje zniknięcie? Czy się martwi? Łzy zaczęły spływać z moich oczu większymi stróżami.
Moje przemyślenia przerwał odgłos otwieranych drzwi. Spojrzałem w tamtą stronę... i zamarłem. Stał w nich jeden z moich porywaczy. Ten cały Dusty, czy jak go tam nazwał. Zaczął do mnie podchodzić, zamykając uprzednio drzwi na klucz. Zacząłem się szarpać i jeszcze bardziej płakać.
- Spokojanie, mały. Nie jestem tu po to, żeby cię torturować.
- T-to po c-co? - ledwo co wydukałem przez łzy.
- Chciałem... chciałem sprawdzić jak się trzymasz. - uśmiechnął się do mnie lekko.
Byłem mocno zdziwiony. Porwał mnie, razem z tym drugim, a teraz nie chce mnie krzywdzić i nawet przyszedł sprawdzić czy wszystko ok? Chyba, mimowolnie, się zarumieniłem.
- T-ty masz n-na imię Dusty? - spytałem, bo dalej nie byłem pewien tego, jak ma na imię.
- Co? Heh, nie. To jest zdrobnienie mojego imienia. Moje pełne imię to Dust.
Zarumieniłem się jeszcze mocniej, ze wstydu. Szczerze powiem, nawet podoba mi się to zdrobnienie.
Przez chwilę trwaliśmy w ciszy. Nikt nie wiedział co powiedzieć.
Dust wstał i skierował swoje kroki do wyjścia. Już chciał wyjść, ale drzwi gwałtownie się otworzyły i stanął w nich...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top