Rozdział 23 czyli walka i miłość

*Pov Dust*

Ink rzucił się na mnie z pędzlem uniesionym ponad głowę. Odparłem jego atak kością i przywołałem w między czasie drugą, którą w następnej sekundzie go zaatakowałem. Jednak on odpowiednio szybko odsunął się, przez co uniknął otrzymania obrażeń. Zacząłem na niego napierać swoimi atakami. Przez pewien czas wszystkie odpierał, jednak po którymś tam ataku, nie odskoczył wystarczająco daleko i kości przecięły jego rękę, w której trzymał pędzel, policzek i klatkę piersiową. Mimo to, dalej stał na nogach i trzymał w dłoni swoją broń.

- Teraz moja kolej. - uśmiechnął się szaleńczo, po czym uderzył mnie kilka razy swoim pędzlem, zostawiając na mnie ślady farby czy tam tuszu.

Chciałem go ponownie zaatakować, jednak coś mi to uniemożliwiło. Dokładnie łańcuchy na moim ciele. Kurwa, zapomniałem o tym, że on potrafi zamienić swoją farbę w łańcuchy.

Niewiele się zastanawiając, przebiłem pęta kośćmi, wyzwalając się tym samym z więzów.

- Kurwa. - usłyszałem niezadowolony pomruk Ink'a.

Uśmiechnąłem się tylko i znowu posłałem kilkanaście kościanych pocisków w jego stronę. On, przechwycił kilka z nich i zwrócił je w moją stronę. Rzucił je w taki sposób, że nie bardzo miałem możliwość uniku, więc prawie wszystkie ataki mnie zraniły, zostawiając na moim ciele, płytkie, ale jednak, cięcia. Postanowiłem użyć czegoś mocniejszego i bardziej efektywnego, niż same kości. Przywołałem więc za sobą Gaster Blaster'a i teleportowałem się za Ink'a. Następnie przywołałem kolejne dwie kości, z zamiarem wbicia ich w ręce Ink'a tak, żeby nie mógł się ruszyć. Ale on szybko zorientował się w tym, co chcę robić i skoczył za mnie. Ja odwróciłem się w jego stronę, zupełnie zapominając o wcześniej przyzwanym Gaster'owym ataku, przez co moja własna broń zadała mi naprawdę poważne obrażenia.

Upadłem na kolana chwytając się za duszę, która naprawdę mocno teraz ucierpiała. Wyciągnąłem ją, aby sprawdzić ilość HP. Z 92 spadło do 1.

- Heh, za chwilę twoje imię nabierze sensu. - usłyszałem nad sobą głos Ink'a.

Sekundę potem, moje dłonie i korpus były przebite niebieskimi atakami.

- Pora zetrzeć kurze.

Zamknąłem oczy, czekając na jego ostateczny atak…

Przepraszam cię Blue.

*Pov Blueberry*

- Musimy go powstrzymać! - krzyczałem na Dream'a od dwóch minut.

- Blue, myślę, że Ink dobrze postąpi, jeśli da mu nauczkę. Nawet jeśli będzie to oznaczać, że trochę go obije. - upierał się Dream.

- Ale on chce go zabić! - próbowałem go przekonać.

- Skąd ta pewność? - dopytywał.

- Nie znasz Ink'a? Jest w stosunku do osób mu bliskich, między innymi do nas, trochę nadopiekuńczy, więc po tym, co zrobił mi Dust, jestem pewien, że go zabije! - wytłumaczyłem.

- Dlaczego tak bardzo chcesz go bronić, po tym co ci zrobił? - ciągle pytał Dream.

- Bo ciągle mi na nim zależy!

- Nie zależy ci na nim.

Spojrzałem na Dream'a pytającym wzrokiem.

- A przynajmniej nie w tym znaczeniu, w jakim chcesz mi to przedstawić.

- Nie rozumiem.

- Ty go kochasz, Blue. - uśmiechnął się Dream.

Po tych słowach, wypowiedzianych przez mojego przyjaciela, oddech zamarł mi w piersi.

Ja go kocham? Nie wiem… nie jestem pewien… owszem, spędziłem z nim ostatnio dużo czasu (nawet powiedziałbym, że bardzo dużo), ale czy to od razu oznacza, że go kocham? Wiele razy będąc z Dust'em czułem się… dziwnie. Kiedy był blisko mnie, czułem delikatne ciepło na policzkach, moja dusza biła szybciej i przechodził mnie przyjemny dreszcz. Chciałem, żeby mnie dotknął, przytulił… pocałował… Czy… czy to jest miłość? Chyba… nie, na pewno tak. Kocham go. Ja go naprawdę kocham.

- Masz rację, Dream… dlatego chcę, żeby żył. Musimy go uratować! - znowu zacząłem krzyczeć.

- Dobrze, pójdziemy. Skoro jesteś pewien tego, co do niego czujesz, idźmy. - powiedział Dream i otworzył portal do bazy swojego brata, Nightmare'a.

Przeszliśmy przez niego i weszliśmy do budynku. Następnie Dream stanął i zamknął oczy. Widocznie szukał aury Dust'a. Po chwili otworzył oczy.

- Jego aura jest bardzo słaba. Albo czuje mnóstwo negatywnych emocji, albo umiera. Albo i jedno i drugie. - powiedział Dream ze zmartwieniem.

- W takim razie musimy się pospieszyć. - odpowiedziałem, również zmartwiony.

Dream pokiwał głową i ruszyliśmy tam, skąd marzyciel wyczuł aurę Dust'a.

Po kilku chwilach staliśmy przed jakimiś drzwiami. Na pewno nie prowadziły one do pokoju w którym mieszkam z Dust'em. Mimo, iż wyglądały tak samo, byłem pewien, że to nie te.

- To tu. - powiedział Dream, po czym nacisnął klamkę i szybkim ruchem otworzył drzwi na oścież.

Wszedłem do pokoju najszybciej jak mogłem, a marzyciel za mną. Widząc co się działo w pokoju, zamarłem.

Dust klęczał na podłodze, podpierając się o nią rękami, z dłońmi i klatką piersiową przebitymi niebieskimi atakami, a nad nim stal Ink z podniesioną ponad głowę kością. Widać było, że chce zadać śmiertelny cios.

- Ink, nie!

Ink odwrócił się w moją stronę, jednak po chwili leżał na ziemi, chyba nieprzytomny. Co mu się stało?

Spojrzałem w stronę Dream'a. Miał wyciągniętą w stronę Ink'a dłoń. Widocznie musiał użyć swojej umiejętności usypiania. W takich momentach, taka moc jest naprawdę bardzo przydatna.

Wraz z przytomnością i świadomością Ink'a, zniknęły jego ataki.

Dust lekko podniósł głowę, mocno zdziwiony. Widocznie był już pewien swojej śmierci.

Niewiele myśląc, skoczyłem na niego, przewracając się z nim na ziemię. On leżał na plecach na ziemii, a ja siedziałem w okolicach jego brzucha i tuliłem go mocno do siebie. Po chwili zacząłem cicho płakać w jego ramię.

- B-Blue? - spytał, wyraźnie oszołomiony Dust.

Odkleiłem się od niego i spojrzałem mu głęboko w oczy.

- Tak, to ja. - odpowiedziałem z ciepłym, łagodnym uśmiechem.

Po tych słowach, zbliżyłem się do niego, a następnie namiętnie i głęboko go pocałowałem. Szybko odwzajemnił pocałunek i położył dłonie na moich biodrach.

Trwaliśmy tak przez pewien czas, zapominając o wszystkim i wszystkich. Gdy się od niego odsunąłem, wyszeptałem cicho:

- Kocham cię, Dust.

- Ja ciebie też, Blue. - odpowiedział i delikatnie mnie pocałował.

Tą chwilę zniszczył nagły krzyk Horror'a:

- Ha! A nie mówiłem!? Cross, Killer, wyskakujcie z Gold'a.

Odwróciliśmy się w stronę z której usłyszeliśmy krzyk. Dostrzegliśmy tam resztę Bad Guy's, poza Night'em, schowaną pod łóżkiem. Pewnie weszli tam podczas walki, jaka musiała tu się stoczyć, pomiędzy Dust'em a Ink'iem.

- Kurwa… - powiedział niezadowolony Killer, wyciągając z kieszeni 100 G, podobnie Cross.

- Ja pierdole, o co się znowu założyliście? - spytał, zażenowany zakończeniem tej sytuacji, Dust.

- O to jak to się skończy. Ja i Horror obstawialiśmy, że Blue cię pocałuje i powie, że cię kocha, a tych dwóch debili - Error wskazał na Killer'a i Cross'a. - twierdziło, że tylko cię przytuli.

Schowałem całą błękitną, od rumieńców, twarz w bluzę Dust'a. A miało być to tak wspaniałe wyznanie miłości.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top