Rozdział 12 czyli rysunki
*Pov Dust*
W drzwiach stał mój szef, Nightmare.
Szybko odskoczyłem od Blue, a ten okrył się kołdrą.
- Dust, co ty do kurwy nędzy odpierdalasz? - spytał, widocznie nie ograniczając na początku.
- Nic, szefie. - postanowiłem grać niewiniątko.
- Jak chuj widzę, że dobierałeś się do tego małego. Wogóle, jak on się tu znalazł? I czy on nie należy przypadkiem do Star'ów? - dostrzegłem, że Night coraz bardziej się wkurwia.
- Nie, szefie, skąd.
- To kto to jest i jak się tu znalazł? - prawie wysyczał Nightmare.
- To jest Blackberry i jest niemy, znalazłem go pod bazą i postanowiłem go tu przenocować.
- Niemy, tak? To jak ci się przedstawił?
- Posługuje się migowym.
- Znasz migowy?
- Tak w miarę.
Night spojrzał najpierw na mnie, potem na Blue.
- Dobra, jebać, możesz z nim zrobić ci chcesz, możesz go nawet przelecieć, ale masz jedno zadanie.
- Jakie?
- Podczas ostatniej walki, nie widziałem u Star'ów tego jednego, jak on miał?
- Ink? Blueberry?
- Tak, Blueberry. Twoim zadaniem jest przeszukać cały obiekt. Mogli go do nas wysłać na zwiady. Po skończonej pracy, masz mi złożyć raport. To tyle na dzisiaj. - powiedział i wyszedł z pokoju.
- Było blisko. - odetchnął Blue.
- No, i to bardzo.
- Jak ty tak szybko wymyśliłeś taką wymówkę?
- Nie pierwszy raz tak robię, mam już doświadczenie.
- Ale co teraz? Kazał ci przeszukać cały ten bunkier w poszukiwaniu mnie.
- Po prostu zrobię rundkę po bazie i do niego pójdę, mówiąc, że cię nie widziałem.
- Ile ci to zajmie?
- Gdzieś tak pół godziny.
- To czemu nie zostaniesz tu na te pół godziny i pójdziesz do niego z tym "raportem"?
Kurwa, nie pomyślałem o tym. To jest genialny plan.
- Właściwie, masz rację. To będzie o wiele wygodniejsze rozwiązanie.
Rzuciłem się na łóżko, tuż obok Blue.
- To co będziesz robił przez te pół godziny? - spytał Blue.
Zastanowiłem się. Przez to, że wbił Nightmare, straciłem chęć na zabawy. Pomyślałem chwilę.
Nagle, przeturlałem się na drugą stronę łóżka i otrorzyłem szafkę nocną. Blue spojrzał na mnie trochę przestraszony. Chyba wiedział co głównie jest w tych szufladach. Ja się uśmiechnąłem i zacząłem grzebać między nożami i sztyletami. Po chwili, wyciągnąłem spod tego wszystkiego kilkadziesiąt kartek, gumkę i ołówek HB. Skoro i tak Blue już wie, że rysuję, to chyba przy nim nie muszę się z tym kryć, prawda?
- Jeju, Dust, nie strasz mnie tak więcej, myślałem, że jakiś nóż stamtąd wyciągniesz czy coś.
- Heh, nie spokojnie. Ja się nie specjalizuję w "torturach dla zabawy". To działka Horror'a. Chcesz? - spytałem, podając mu drugi ołówek.
- W sumie, czemu nie. - wziął ode mnie ołówek oraz kilka kartek i usiadł wygodnie, zawinięty w kołdrę. Usiadłem obok niego i zaczęliśmy rysować.
*Time Skip*
Rysujemy już dosyć długo. Blue narysował trzy obrazki, a ja - ledwo jeden. Ja zwracam ogromną uwagę na szczegóły i dlatego praca mi tyle zajmuje (mnie narysowanie jednej postaci zajmuje czasem 45 minut ;-; dop. Autorki). Spojrzałem na prace Blue.
Jedna przedstawiała jabłkowych braci (czytaj: Nightmare'a i Dream'a). Stali na przeciwko siebie z zamkniętymi oczami i trzymali w dłoniach jabłka, Dream trzymał złote, a Night - czarne. Dream miał na sobie koszulę z krótkim rękawem, spodnie i wysokie buty pod kolana. Na rękach miał rękawiczki, dosyć długie, a pod szyją miał zapiętą pelerynę. Na głowie miał swój diadem. Nightmare, nie był pokryty mazią, był w swojej "podstawowej" postaci. Podobnie jak brat, miał koszulę, spodnie i buty, ale jego koszula miała długi rękaw i na kołnierzu miał księżyc. Nie miał rękawiczek, ani peleryny, za to na głowie miał diadem, podobny do tego, co miał Dream, z tą różnicą, że on miał na nim wyryty księżyc.
Zdziwiłem się, skąd Blue może wiedzieć, jak wyglądał Night przed zjedzeniem jabłka i zmienieniem się w ośmiornicę. Postanowiłem go o to zapytać.
- Blue, skąd wiesz jak wyglądał Nightmare na początku?
Oderwał się na chwilę od szkicowania i spojrzał na mnie.
- Dream wiele razy o nim opowiadał i mówił, że bardzo mu go brakuje. Opisywał go nieraz i po prostu tak go sobie wyobraziłem.
Zaciekawiłem się. Czyli Dream tęskni za swoim braciszkiem? Ciekawe czy on za nim też, choć wątpliwe.
Spojrzałem na drugi obrazek. Przedstawiał on, o dziwo, Ink'a i Error'a. Stali obok siebie, lecz na siebie nie patrzyli. Error miał na sobie krótkie spodenki, bluzę, a pod nią, podkoszulek. Na nogach miał swoje słynne, czarne kapcie. Trzymał linkami czyjąś duszę. Oczywiście był tu i ówdzie zglitchowany, ale w miejscu oczu był napis: "niszczyciel". Ink miał na sobie typowy dla niego strój: szal, bluzkę z krótkim rękawem, a na niej bezrękawnik, rękawy z tymi dziwnymi paskami, bezpalcówki getry z tym samym wzorem co rękawy, spodenki przypięte szelkami i trampki w paski. Przez klatkę piersiową miał przewieszone emocje. Na plecach, miał dodatkowo pędzel, nie pamiętam do końca jak się nazywał, Broomie? Chyba tak. W jego dłoniach również była dusza; wyglądał, jakby ją chronił. W miejscu jego oczu było słowo: "twórca". Obydwoje byli uśmiechnięci, tyle, że Ink miał ciepły, serdeczny uśmiech, a Error - psychopatyczny, straszny.
Na trzecim szkicu byłem ja. Trochę się zdziwiłem. Siedziałem, opierając się jedną ręką o swoje kolana a drugą miałem wystawioną, jakbym chciał do kogoś machać. Miałem na sobie mój codzienny strój: spodenki, podkoszulek i bluzę. Na głowie, jak zwykle, miałem kaptur, a na kapturze, wianek ze złotych kwiatów, bardzo podobny do tego, z którym zawsze rysuję Blue. Uśmiechałem się delikatnie i miałem zamknięte jedno oko. Wokół mnie, było mnóstwo złotych kwiatów.
Zarumieniłem się lekko. Blue, dalej był pochłonięty rysowaniem, więc tego nie zauważył.
Spojrzałem na zegarek. Przeraziłem się. Rysowałem tak z Blue półtorej godziny. Night się wkurwi. Albo… pomyśli, że bardzo dogłębnie szukałem naszego "wroga".
Wstałem i podszedłem do drzwi.
- Gdzie idziesz, Dusty? - usłyszałem za sobą głos Blue.
- Idę do Night'a, złożyć "raport". Za moment będę.
- Dobrze, uważaj na siebie. - uśmiechnął się do mnie lekko.
- Heh, będę uważał, pa. - odwzajemniłem uśmiech.
Wyszedłem z pokoju i skierowałem się do gabinetu Nightmare'a.
*Pov Blueberry*
Zostałem sam w pokoju. Znowu. Nie mam zamiaru przeszukiwać pokoju Dust'a, bo nie chcę go denerwować; wiem już jak to się kończy. Wróciłem więc do rysowania.
Chwilę szkicowałem krajobraz Waterfall, ale zaciekawiło mnie, co Dust rysował. Odłożyłem na chwilę moje kartki i ołówek, i wziąłem do ręki obrazek Dust'a. Gdy spojrzałem na niego, moja dusza szybciej zabiła, a na twarzy pojawił się rumieniec.
Przedstawiał on mnie i jego, stojących tyłem do siebie. Ja, byłem ubrany w jasną, długą szatę przewiązaną sznurkiem. Na ramionach miałem dodatkowo zapinaną na jeden guzik narzutę. Na szyi miałem medalion w kształcie krzyża. Nad głową miałem aureolę, a na plecach piękne skrzydła. Dłonie miałem złożone, w nich, trzymałem pięknie zdobiony różaniec. Uśmiechałem się delikatnie, a moje oczodoły były lekko przymknięte. Chyba miało to symbolizować, iż jestem aniołem. Dust wyglądał zupełnie inaczej. Miał długi, ciemny płaszcz z kapturem. Jego kaptur, przebijały ostre, lekko skręcone rogi. Pod płaszczem, miał szatę podobną do mojej, ale jego była czarna. Jego medalion był w kształcie odwróconego krzyża. Na plecach, miał skrzydła podobne do skrzydeł smoka - kościste z błoną pomiędzy kośćmi. W dłoniach trzymał topiącą się świecę. On, nie uśmiechał się, wręcz przeciwnie, miał smutny wyraz twarzy. Jego oczy też były lekko przymknięte. Wyglądał trochę jak demon. Wokół nas, było mnóstwo kwiatów. Kwiaty blisko mnie, kwitły, a wokół Dust'a - więdły.
Przyglądałem się rysunkowi bardzo uważnie i z zachwytem. Dust zwraca wielką uwagę na szczegóły. Każde pióro na moich skrzydłach narysował z niezwykłą precyzją, każdy kwiat miał piękne płatki.
Prawdopodobnie, patrzył bym na ten piękny szkic dalej, gdyby nie to, że ktoś wszedł do pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top