1
Historie przedstawione w programie, inspirowane są prawdziwymi zdarzeniami, już za chwile poznamy nowych bohaterów...
Dziś Drogi Czytelniku opowiem ci pewną... Nietypową historię mojego... Hmm... Jakby tu go nazwać... Kolega? Zbyt bliskie. Znajomy? Czy kogoś kogo się zna od pierwszej klasy można nazwać znajamym? Powiedzmy że jest to... Debil z klasy. To była matma, gdy się to zaczęło... 4 chłopaków z gatunku Debilus pospolitus jak zwykle się śmiali i wygłupiali. Dla nich to było śmieszne, a dla nas (tych normalniejszych choć nie dokońca)- żałosne.
,,Przywódcą" wielkiego stowarzyszenia debili był Adam.
-A może niech Adam rozwiąże to zadanie. - powiedziała pani od matmy.
-Ale co ja?- wyjechał ze swoim firmowym tekstem Adam.
-Masz rozwiązać zadanie
-Ale czemu ja?
-Bo cię o to proszę.
-Ale ja nie umiem.
-To spróbuj.
-Ale ja nie chce!
-Bo ci wstawię uwagę.
-No dobra idę.
Uwierz że tak wygląda każda nasza lekcja, Drogi Czytelniku. Dosłownie każda. Nawet taka która nie jest matmą. Zrezygnowany Adam podszedł do tablicy i nie, nie powiem że zaczął rozwiązywać zadanie, bo to nie prawda, a ja nie chce Cię okłamywać, Drogi Czytelniku.
I stał przy tej tablicy z kredą w ręce. Dla niektórych to wybawienie że tak stał, bo im dużej stał, Drogi Czytelniku, tym więcej lekcji mijało i tym mniej do roboty mieli ci którzy przy tablicy nie stali.
Pozwol zatem drogi czytelniku że naszą matematyczkę będę nazywała ONA. A więc... ONA wiedziała że on to robi żeby wybrała kogoś innego, więc myślała że jest taka ,,sprytna" i mu nie odpuści. Wiesz zwykle u nas jest tak że jak uczeń se nie radzi przy tablicy to ONA wybiera kogoś innego, ale z Adamem było inaczej. Jednak z tym sprytem nie miała nic wspólnego, bo nawet nieświadomie zadbaliśmy o to by tak myślała. Prawda była taka że każdy z nas wiedział że ona mu nie odpuści, a więc my się relaksowaliśmy gdy on się ,,męczył nad zadaniem".
Wszyscy wiedzieli, Drogi Czytelniku, że on jak jest przy tablicy to od 10 do 15 minut. Gdy jakimś cudem skończył starz w miejscu tortur i spytał się JEJ czy może iść umyć rękę, bo od kredy, Drogi Czytelniku, brudzą się ręce. Zgodziła się, choć to było dziwne, bo, Drogi Czytelniku, ONA była z tych co nie wypuszcza z klasy.
Więc nasz ,,Bohater" udał się do łazienki. Znaczy, Drogi Czytelniku, najpierw udał sie umyć rękę, lecz później wszedł do kabiny i wyjął z kieszeni telefon i zaczął grać w BrAwL StArs. Nie to że mam coś do BrAwL StArS, Drogi Czytelniku, to fajna gierka, ale zależy dla kogo. A więc kontynuując, Adam grał i go wywaliło, więc postanowił wrócić do Sali Tor... Klasy. Gdy tak wracał baaardzo powoli przypatrywał się swojej prawej ręce. Stwierdził że jest niezwykle fascynująca. Cokolwiek by to nie miało znaczyć, wrócił do klasy i do końca lekcji wpatrywał się w swoją rękę. Później przez wszystkie lekcje myślał i wpatrywał się w swoją dłoń.
Gdy zadzwonił ostatni dzwonek (czytaj: pani powiedziała żebyśmy se poszli, bo u nas dzwonki nie działają za dobrze) Adam wracał do domu i myślał, co swoją drogą, jest bardzo dziwne, Drogi Czytelniku. Zauważył przed sobą chłopaka. Przypomniał sobie że ten kolo nie oddał mu hajsu. Więc jak na debila przystało podszedł do niego.
-Ej! Oddawaj hajs!- powiedział ,,bohater".
-N-nie mam.- odpowiedział.
-Spoko- powiedział.
Adam wziął zamach i mu wpierdo... Um... To znaczy... Uderzył go z całej siły w nos. Z nozdrzy kolesia poleciała krew, więc, jak to zwykle bywa, Drogi Czytelniku, Adam uciekł. Zauważył plamę krwi na swojej pięści i stwierdził że jego dłoń wygląda sexownie (?!). Wrócił do domu i tak właściwie to nie wiem, Drogi Czytelniku, co robi Adam po szkole więc zrobimy sobie time skip.
/Time skip: rano w szkole/
Adam przyszedł rano do więzienia (czytaj: szkoły). Dołączył się do grupy debili i patrzy... Drama. My, Drogi Czytelniku, dziewczyny, oczywiście już o wszystkim wiemy i mamy temat na najbliższe 4 przerwy. Ale Adam, jak to Adam, niepoinformowany. A więc tam jego ziomki zaczęli mu tłumaczyć. Ale jak wytłumaczyli... Adam zamarł.
Drogi Czytelniku, uwierz mi że jego mina była piękniejsza, niż mina żelusia kiedy rzucił śnieżką w panią od techniki (teraz religi). A więc się okazało że ten lamus co mu dzień wcześniej nasz główny bohater wpie... Um... Dał w pysk, poleciał na skarge do mamusi, a ona jak to mamusia, poleciała do dyrektorki. Na szczęście lamus zachował resztki swojej godności i nie powiedział od kogo dostał w ryj. Był piątek więc wystarczyło że Adaś bezpiecznie poczeka do końca lekcji bez zwracania na siebie uwagi...
Ale stop! Zanim skończe to zdanie. Dla jasności, Drogi Czytelniku, ,,bez zwracania na siebie uwagi" w przypadku Oliwiera to znaczy zachowywanie się jak tak zwany 71830 żeby wyglądało legitnie.
Jeśli nie wiesz co oznacza 71830, Drogi Czytelniku, to już wyjaśniam. Otóż gdy na kalkulatorze tradycyjnym wpiszesz 71830 i przekręcić do góry nogami to wyjdzie słowo ,,DEBIL", a on sie zwykle tak zachowuje. Skoro już wszyscy wszystko wiedzą to idziemy dalej.
...i zmyje się do domu, a w poniedziałek wszyscy zapomną. Miał taką lipną małoprawdopodobną nadzieję...
Po szkole wyruszył ze swoim towarzyszem na niebezpieczną, bo aż przez 3 przejścia dla pieszych, drogę do domu. I tutaj jestem tak bardzo leniwa i niekreatywna, Drogi Czytelniku, że zrobie perfidny time skip do poniedziałku. A więc:
/Time skip: poniedziałek rano/
Adam wszedł do szkoły i zapomniał o całej sprawie. W sumie to wszyscy zapomnieli i już nie było dramy. I dzień minął ze standardową rutyną, Adam wrócił do domu, zagrał w FoRtNiTe, poszedł spać i przyszedł do szkoły następnego dnia, czyli we wtorek. No i we wtorek standardowo robi z siebie deb... 71830 i w końcu nadszedł ten moment... Moment zakończenia tego gówna, zwanego one shotem! Moment dla którego stworzyłam to gówno! Jedyny moment w tym gównie, który zdarzył się naprawde!
Zaczęła się siódma lekcja. Ptaki śpiewały za oknem (co z tego że zima), mury szkoły były przepełnione radością(i cierpieniem uczniów). W sali numer 213 stała się rzecz niesamowita. Adam jak zwykle nie wychodził z roli 71830. Gdy nagle... Coś w nim pękło i zaczął całować swoją dłoń. Od samego początku tego ścierwa! TEN ONE SHOT POWSTAŁ TYLKO PO TO ŻEBY NAPISAĆ TO ZDANIE! JEDNO PIEP**ONE ZDANIE! ZMARNOWAŁAM OKOŁO DWÓCH TYGODNI NA PISANIU TEGO GÓWNA! TYLKO PRZEZ TO JEDNO PIEP**ONE ZDANIE!
Dziękuje za uwagę. Tak, całą tą historię z chłopcem i jego mamusią zmyśliłam, bo bez tego nie powstał by ten one shot. A pocałunek był prawdziwy Taki-Sobie-Nikt i BassWolfie potwierdzą.
~bayo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top