Rozdział 4
Natasha
Siedziałam teraz w sali konferencyjnej i czekałam na Pepper. Musiałam jej jakoś powiedzieć o ostatnich wydarzeniach. Wiedziałam że to nie będzie łatwa rozmowa. Nie wiedziałam jakiej reakcji mam się spodziewać, Pepper jest nieprzewidywalną kobietą, ale w końcu jest Czarną Wdową, jakoś sobie poradzę. Moje przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi, odwróciłam się i zobaczyłam Pepper w pełnej okazałości.
- Dzień dobry agentko Romanoff - powiedziała ściskając moją dłoń na powitanie - przybyłam tak szybko jak tylko mogłam. Więc o co chodzi?
- Chodzi o Tony'ego
- Co się znowu stało? Co on zrobił? - W jej głosie można było usłyszeć niepokój.
- On nic nie zrobił. Właściwie to jemu coś zrobiono - powiedziałam tak spokojnym głosem na jaki było mnie stać. Na twarzy Pepper wymalowany był strach
- Co mu się stało? - spytała co raz bardziej zdenerwowana
- Tony nie żyje, zmarł wczoraj - wydusiłam.
W oczach Pepper zauważyłam gromadzące się łzy, a na jej twarzy pojawiła się rozpacz, przez chwilę w pokoju zapadła głucha cisza, a ja nie mając odwagi dłużej patrzeć na jej twarz przepełnioną bólem, wpatrywałam się w stół, jakby był najbardziej interesującą rzeczą na świecie.
- Jak do tego doszło? - zapytała ledwo słyszalnie, a ja podniosłam wzrok i popatrzyłam na nią.
- Sądzimy, że walczył z Rogers'em i Barnes'em na Syberii w opuszczonej bazie Hydry. Gdy Vision go znalazł już nie żył, a obok leżała tarcza kapitana - odpowiedziałam.
Wyraz jej twarzy zmienił się nagle z rozpaczy w gniew. Choć w jej oczach nadal było widać łzy, to po wcześniejszym smutku nie było już żadnego innego śladu.
- Wiedziałam, że nie powinien do was należeć. Wiedziałam, że to się dla niego źle skończy, ale on mnie nie słuchał. A teraz nie żyje i to wszystko wasza wina - krzyknęła - Nigdy go nie docenialiście, tylko go wykorzystywaliście, a jak chciał coś zmienić to zwróciliście się przeciwko niemu i go zabiliście!
W tym momencie nie mogłam dłużej się powstrzymać i też zaczęłam krzyczeć
- Jak możesz obwiniać nas wszystkich o to co zrobił Rogers?!
- Bo, może nie zabiliście go osobiście, ale napewno przyczyniliście się do tego w jakiś sposób. Dobrze wiem, że większość z was wybrała stronę kapitana i zostawiła Tony'ego, bez zapoznania się z całą sprawą. Vision mi wszystko powiedział, wiem też, że i ty go zdradziłaś, będąc niby po jego stronie. On dla was nic nie znaczył! - skończyła
- Jak możesz krytykować mnie, skoro ty sama to zostawiłaś - wykrzyczałam gniewnie
- Dobrze wiesz, że to była nasza wspólna decyzja - broniła się
- Ale ty nawet nie próbowałaś o niego zawalczyć, a poza tym dobrze wiem, że głównie to był twój pomysł, bo nie mogłaś sobie poradzić z tym że tak ryzykuje i zamiast go wspierać to stwierdziłaś, że bardziej mu pomoże przerwa w związku.
Patrzyła na mnie jednocześnie z wściekłością i szokiem wymalowany na twarzy
- Niby kto ci to powiedział?
- Tony. Opowiedział mi o wszystkim zaraz po waszym rozstaniu. Bo widzisz, on mi ufał. I to ja go wspierałam, gdy ty odeszłaś, więc proszę cię, nie zarzucaj mi teraz, że nic dla mnie nie znaczył, bo mam wrażenie, że znaczył dla mnie znacznie więcej niż dla ciebie. Kochałam go i zawsze chciałam być na twoim miejscu i nigdy nie mogłam zrozumieć dlaczego tak go nie doceniałaś! - zatrzymałam się na chwilę, żeby złapać oddech, po czym kontynuowałam - A teraz gdy już o wszystkim wiesz, proszę już nigdy więcej nie zarzucaj mi, że nie był dla mnie ważny, bo był - Pepper popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Teraz przepraszam, ale muszę jeszcze powiedzieć Rhodey'owi, że jego najlepszy przyjaciel zmarł. Jeśli chcesz go zobaczyć poproś Visiona, on cię zaprowadzi - skończyłam i wyszłam nie odwracając się więcej w jej stronę. Gdy tylko drzwi się za mną zamknęły, musiałam wyładować swoje emocje uderzając pięścią w ścianę, a z moich oczu poleciały słone krople. Po paru minutach udało mi się uspokoić. Nie mogę się jeszcze załamywać, przecież to dopiero początek pomyślałam. Muszę jeszcze iść do Rhodesa, a potem jeszcze spotkać się z paroma zdrajcami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top