💮 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟒𝟓 💮
💮
Następnego dnia wszyscy nastolatkowie wrócili do siebie, jednak z uśmiechami na twarzy – naprawdę podobał im się pobyt u Harperów.
— Do widzenia, miłego dnia!— powiedziała z uśmiechem Madeline, kiedy ojciec Brooke zabierał ją i Taylor do domu. Blondynka zatrzasnęła drzwi, wzdychając.— Gdzie Kenzie?
— Wróciła na górę.— oznajmił siedzący na kanapie Mason, odbijając piłeczkę z Tommym.— Co tak właściwie się stało? I gdzie tata?
— Dzisiaj o siedemnastej? Dobrze, dziękuję bardzo. Do widzenia.— usłyszeli głos Nicky'ego, który wychodził właśnie z łazienki na dole.
— Tutaj.— wymamrotała Madeline.— Jak Kenzie będzie chciała, to wam powie. Nie nalegajcie.
Dodała, posyłając im uspokajające uśmiechy, odwracając się i idąc do kuchni. Usiadła na blacie, a Nicky stanął naprzeciwko niej.
— I co załatwiłeś?— spytała zmartwiona Madeline, patrząc na niego poważnie i łapiąc jego policzki, pocierając swoimi kciukami.
— Dzisiaj ma psychologa o siedemnastej. Pojadę z nią.— oznajmił, a Madeline skinęła głową, kładąc czoło na klatce piersiowej mężczyzny.— Wszystko będzie dobrze...
— Mam nadzieję.— westchnęła, unosząc głowę i całując krótko jego usta.— Idź porozmawiać z Kenzie. Tylko ciebie posłucha.
— Jasne.— odparł, skinął głową i wyszedł z kuchni, idąc na górę po schodach do pokoju córki. Stanął przed drzwiami, delikatnie w nie pukając.— Mogę?
— Wejdź.— usłyszał łamiący się głos córki, dlatego czym prędzej wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Podszedł do łóżka, na którym leżała z głową w poduszce, głaszcząc ją po włosach.
— Jak się czujesz?— spytał po chwili ciszy, a Kenzie wzruszyła tylko ramionami.
— Ta noc to była jedna, wielka porażka.— stwierdziła szeptem, patrząc na fioletowe, pikowane oparcie swojego łóżka.— Najpierw te głupie papierosy, później prawie się utopiłam w zwykłym basenie na oczach wszystkich, a wisienką na torcie był ten atak paniki. Nie powinnam w ogóle istnieć.
— Hej, Kenzie, nie mów tak...— powiedział Nicky, pochylając się lekko nad nią, wciąż głaszcząc jej włosy.— Każdy ma gorszy dzień, jasne? Postanowiłem jednak zabrać cię do psychologa.
— Wszystko mi jedno.— westchnęła, mocniej wtulając się w poduszkę.— Ale będziesz tam ze mną, dobra?
— Zawsze będę przy tobie.— odpowiedział, posyłając jej pocieszający uśmiech. Kenzie uniosła delikatnie oba kąciki ust, patrząc na ojca.
— Chociaż przynajmniej dostałam masę wiadomości od Brooke, Taylor i Milo. Mówią, że było super, a dziewczyny przepraszają za te papierosy. O, i Milo dziękuje za to, że go nie utopiłeś.— powiedziała Kenzie, bo Nicky jakoś stracił głowę do zabrania jej telefonu i odcięcia karty – co by mu to dało? Po co miał odcinać córkę od znajomych?
— Jakoś nie miałem powodu do topienia go.— powiedział ze śmiechem Nicky, siadając na jej łóżku obok niej.— Możesz mi obiecać, że już nigdy nie zapalisz?
— Nie chcę palić.— odparła, patrząc na ojca poważnie.— To ohydne. Spróbowałam, kilkukrotnie, ale teraz... nie wiem, po co mam to robić... A ty kiedyś paliłeś?
— Niestety.— odpowiedział, wzdychając cicho.— Robiłem dużo gorsze rzeczy niż ty. Paliłem, zażywałem narkotyki, co już wiesz... Kiedy mama była z tobą w ciąży i to było cholernie głupie. Byłem przez to dość agresywny i... dziwię się twojej mamie, że za mnie wyszła.
— Złota kobieta, co?— wyszeptała Kenzie, a Nicky skinął głową.— Ty też obiecaj mi, że już nigdy tego nie zrobisz. Na mały paluszek.
— Oczywiście.— odpowiedział, wyciągając w jej stronę mały paluszek.— Obiecuję, że nigdy, ale to przenigdy, nie będę palić papierosów, ani zażywać narkotyków.
— A ja obiecuję to samo.— odpowiedziała Kenzie, splatając razem ich małe palce.— No, to teraz mamy umowę.
— Oj, tak. Teraz nie możesz jej złamać.— powiedział, patrząc na nią karcąco, a Kenzie skinęła głową.— Na siedemnastą jedziemy do psychologa.
— Jasne, będę gotowa.— wymamrotała, a kiedy Nicky wstał z łóżka, chcąc wyjść, ta również wstała i mocno się do niego przytuliła. Różnica wzrostu między nimi była naprawdę komiczna.— Dziękuję za wszystko, co dla mnie robisz, przepraszam i kocham cię.
— Też cię kocham, Kenziula.— odpowiedział z uśmiechem, całując jej czubek głowy.
Około godziny osiemnastej trzydzieści Kenzie i Nicky wrócili do domu z kolacją – McDonaldem. W tym czasie Madeline, Mason i Tommy grali na Xboxie w ulubioną Fifę Masona i wiele innych gier. Madeline bardzo się przy tym denerwowała i wydawała dziwne, niezidentyfikowane dźwięki, chcąc wygrać.
— Jesteśmy!— krzyknął Nicky, stojąc w holu i ściągając buty.
— Przez ciebie przegrałam!— wrzasnęła Madeline, wzdychając i odkładając jeden z kontrolerów na kanapę.
— No przepraszam...— powiedział, robiąc smutną minkę.— Wybaczysz mi, kiedy dam ci maczka?
— Oczywiście.— odparła niemal od razu, wstając z kanapy, podchodząc do nich i pomagając im wziąć torby z jedzeniem.— W szczególności, że mam okres.
— Ja też!— pisnęła Kenzie, patrząc na matkę, a po chwili obie zaczęły chichotać, kiedy Mason udawał, że wymiotuje. Tommy na to wybuchnął śmiechem, jednak szturchnął go ramieniem, idąc do jadalni.
— I jak?— spytała cicho Madeline, siadając obok Nicky'ego ze swoim powiększonym zestawem z big makiem.
— Było trochę łez, ale Kenzie porządnie się wygadała, dostała kilka rad i takich tam. Psycholożka nie stwierdziła u niej żadnych chorób psychicznych, wszystko jest dobrze. Powiedziała, że każdy ma złe dni, a ten atak paniki był wywołany zbyt dużymi emocjami.— oznajmił Nicky, a Madeline skinęła głową, kładąc głowę na jego ramieniu.
— Cieszę się, że wszystko z nią dobrze.— wyszeptała, a Nicky potarł jej ramię, całując w czoło.
— Pogramy w Twistera?— zaproponował Mason, siedzący naprzeciwko rodziców. Obok niego siedzieli Kenzie i Tommy, żywnie ze sobą rozmawiając. W tle Bella, Daisy i Scooby bawili się zabawkami i nawzajem zaczepiali.
— Jasne, dlaczego nie?— odpowiedziała Madeline, zerkając na wszystkich dookoła. Kiedy zjedli, chwilę odpoczęli, oglądając kawałek jakiegoś filmu w telewizji, a później Mason przyniósł grę Twister. Grając w papier, kamień, nożyce, wylosowali osobę, która miała losować, a była na to początku Madeline.
— Możemy zaczynać.— oznajmiła Kenzie z cwanym uśmiechem, wiążąc kucyka ze swoich długich, brązowych włosów. W pierwszej drużynie była Kenzie z Nickym, a w drugiej Mason z Tommym.
— Dobra, w takim razie...— zaczęła Madeline, w siadzie skrzyżnym siedząc na kanapie, kręcąc strzałką.— Nicky i Kenzie, prawe ręce na czerwony...
I tak się zaczęło. Było wiele wygibasów, ale też bolesnych upadków – finalnie wygrała drużyna Nicky'ego i Kenzie. Później zrobili kolejną turę. Kenzie kręciła, a Madeline grała z Nickym na Masona i Tommy'ego. Wtedy również wygrał Nicky wraz z Madeline, ponieważ chłopcy ciągle upadali.
Następnie Mason przyniósł Monopoly. Każdemu przydzielił odpowiednią kwotę, a później zaczęli grać, często dla śmiechu przechwalając się zdobytymi pieniędzmi.
— Tatku, no cóż, idziesz do paki.— powiedziała ze śmiechem Kenzie, zerkając na ojca, który otworzył usta ze śmiechem.
— No cóż, siedziało się kiedyś kilka godzin, dam radę.— odpowiedział, chichocząc, a Kenzie zmarszczyła brwi, otwierając usta ze zdumienia.
— Siedziałeś kiedyś w więzieniu?!— pisnęła Kenzie ze śmiechem, a Nicky uderzył się poduszką w głowę.
— Całkiem niesłusznie!— dodał na swoją obronę, unosząc ręce w geście obronnym.
— Kiedy wy się tak kłócicie, mama zgarnęła właśnie kilka milionów!— przekrzyczał ich zszokowany Mason. Madeline faktycznie dorobiła się kilku milionów. Popatrzyła na męża i wzięła pieniądze z banku z diabelskim uśmiechem.
— Zło wcielone.— powiedział Nicky, próbując być poważny, jednak po chwili wybuchnął głośnym śmiechem.
Finalnie wygrała Madeline, zdobywając naprawdę wiele milionów. Później na telewizorze włączyli grę Just Dance.
— Patrzcie, nawet wasza piosenka jest.— powiedziała uśmiechnięta Kenzie, przeglądając wszystkie piosenki.
— Włącz ją! Tańczymy z tatą.— oznajmiła ze śmiechem Madeline, a Kenzie włączyła ów piosenkę, ciekawa tego, jak zatańczą jej rodzice. Madeline i Nicky stanęli obok siebie, po czym zaczęli tańczyć, kiedy gra się załadowała.
— Nieźle im idzie.— zachichotał Tommy, kiedy Kenzie wszystko zaczęła nagrywać od tyłu telefonem Madeline. Kiedy skończyli tańczyć, nawet nie mieli zadyszki – bardzo im się podobało i świetnie się tańczyło.
— Piona.— powiedziała Madeline, unosząc rękę, a Nicky przybił jej piątkę.— No dobra, kto teraz?
— Ja i Tommy.— oznajmiła Kenzie, wstając z kanapy i ciągnąc chłopaka za rękę. Ustawili się na środku salonu, również zaczynając tańczyć.
— Zatańczymy coś we dwójkę?— zaproponował Nicky w stronę Masona, który siedział na kanapie, wbity w jej róg.
— Mogę sam potańczyć.— odparł cicho, odwracając wzrok. Nicky zmarszczył brwi, przesiadając się bliżej niego.
— No dawaj, zatańczymy razem.— powiedział stanowczo Nicky, posyłając mu uśmiech.
— Dobrze wiem, że wolisz z Kenzie.— wymamrotał, wywracając oczami, a Nicky założył ręce na krzyż.
— Nie ma takiego czegoś, że kogoś „wolę”. Jesteście moimi dziećmi i kocham was tak samo, wiesz?— spytał Nicky, zerkając na Masona.
— No dobra, zatańczmy ten jeden taniec.— odpowiedział z uśmiechem Mason, wychodząc na środek wraz z Nickym. Grali tak do nocy, świetnie się bawiąc.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top