💮 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟒 💮

💮

Nicky po odwiezieniu swoich pociech do szkoły wrócił do domu, parkując samochód w garażu, zamykając za sobą drzwi. Wszedł do środka domu, rozglądając się po pomieszczeniu.

— Madeline?

Zapytał, ale odpowiedziało mu tylko echo. Usłyszał głośny płacz dochodzący z łazienki na górze, dlatego jak najszybciej udał się w tamtą stronę, bojąc się, że Madeline mogła zrobić sobie krzywdę.

— Madeline, skarbie?— spytał w szparę między drzwiami, lekko popychając drzwi, aby widzieć całą jej sylwetkę.

— Nicky, nie wiedziałam, że wrócisz tak wcześnie. Wszystko w porządku...— odpowiedziała, ocierając łzy i wstając z podłogi, podchodząc do męża.

— Mad, skarbie, co się stało? Dlaczego płaczesz?— spytał zszokowany i przytulił ją do siebie, pocierając jej włosy i plecy.

— Proszę, powiedz, że mnie za to nie znienawidzisz.— powiedziała łamiącym się głosem przez kolejne łzy. Nicky zerknął na nią, łapiąc jej policzki.— No bo...

— Powiedz to prosto z mostu. Obiecuję, że nie będę krzyczeć i nie będę zły.— przerwał jej, marszcząc brwi, wzdychając cicho.

— Dobrze. Pamiętasz, jak tydzień temu wyjechałam „na niespodziewaną wizytę w spa”?— spytała, a Nicky pokiwał głową, spodziewając się najgorszego, nawet tego, że mogła go zdradzić.— Ja byłam w ciąży. Ale poroniłam.

Wyszeptała i wybuchnęła głośnym płaczem, mocniej tuląc się do jego klatki piersiowej. Nicky spodziewał się wszystkiego, ale z pewnością nie tego.

— Miałam ci powiedzieć, że będziesz ojcem po raz kolejny, ale w dzień, gdy chciałam to, zrobić coś złego zaczęło się dziać. Brzuch okropnie mnie bolał. Szybko wymyśliłam jakieś wyjście, a tak naprawdę pojechałam do szpitala, gdzie powiedzieli mi, że poroniłam. Przepraszam, wiem, że to moja wina, ale ja naprawdę nie chciałam! Tak okropnie mi przykro!

— Kochanie, już się uspokój. To nie twoja wina. Nic się nie stało.— wyszeptał, sam mocno zagryzając wargę, powstrzymując łzy. Madeline płakała w jego ramię, ale on musiał być silny. Przycisnął ją bardziej do swojej klatki piersiowej, czując palące w oczy łzy.

— Powiemy o tym Kenzie i Masonowi?— spytała cicho, a Nicky pokręcił głową.

— Nie myśl teraz o tym. Uspokój się, wszystko się ułoży.— powiedział, ponownie ją przytulając.— Chodź, pójdziemy do łóżka, prześpisz się.

— Masz rację.— odpowiedziała szeptem, kierując się w stronę ich sypialni. Położyła się na łóżku, chowając twarz w poduszkę.

— Już się uspokój. Nic nie mogłaś na to poradzić. To nie twoja wina, kochanie.— szepnął, głaszcząc ją po włosach, powstrzymując własne łzy. Za nic nie mógł w to uwierzyć – to po prostu jeszcze do niego nie docierało.

💮

Nicky uniósł głowę do góry, przez chwilę nie wiedząc, co się dzieje. Rozejrzał się po pomieszczeniu i zdał sobie sprawę, że znajduje się w ich sypialni. Podniósł się do pozycji siedzącej i czym prędzej wstał z łóżka, zbiegając na dół, przeczesując włosy.

— Tutaj jesteś.— głośno wypuścił powietrze, zauważając Madeline siedzącą na kanapie, trzymającą w dłoni USG, a w drugiej ciepłą herbatę. Zerknęła na Nicky'ego, nawet się nie odzywając.

— Przepraszam, ja...

— Nie, Madeline.— szybko przerwał jej, podchodząc do niej i siadając obok na kanapie. Złapał ją za rękę, patrząc głęboko w jej oczy.— To nie jest absolutnie twoja wina, to jest niczyja wina. Widocznie tak musiało się stać i nikt nie mógł nic na to poradzić. Musisz dojść do siebie i po prostu o tym zapomnieć.

— Nicky, jak mam zapomnieć o takim maluszku rozwijającym się we mnie? Teraz go nie ma i nie będzie...— wyszeptała, wskazując palcem na USG.

— Kochanie, rozumiem, przez co przechodzisz. Matka, która traci swoje dziecko, jest gotowa, aby zrobić wszystko, aby go odzyskać. To dziecko było bardzo maleńkie niczym fasolka, skoro byłaś w drugim miesiącu ciąży...— próbował ją pocieszyć, ale nie za bardzo mu to wychodziło.

— Moja pani ginekolog powiedziała, że podejrzewała, że była to dziewczynka. Nie wiem, skąd takie przypuszczenia, ale tak mi powiedziała.— odpowiedziała szeptem, a Nicky ucałował jej czoło.— Sam mówiłeś, że nie chcesz więcej dzieci.

— Hej, ale to nie tak. To była wpadka, wiem, ale za nic nie powiedziałbym ci, że masz usunąć to dziecko. Nawet nie chcę o tym myśleć.— odparł, a Madeline pokiwała głową, ocierając łzy.

— Dobrze, muszę się ogarnąć i przestać płakać. Pójdę pośpiewać, czy coś. Może będzie mi lepiej.— mruknęła i ruszyła na górę do studia, ale Nicky wstał i złapał za rękę, pociągając w swoją stronę.

— Nie płacz już. Nie mówmy dzieciom, dobrze? Są chyba jeszcze za młodzi...— założył kosmyk jej włosów za ucho, ponownie całując w czoło. Madeline pokiwała głową, udając się na górę, jednak brunet podreptał za nią.

Bez słowa wszedł za nią do studia i usiadł przy pianinie, zaczynając grać jakąś melodię, mając nadzieję, że pocieszy Madeline. Blondynka uniosła delikatnie kąciki ust, zaczynając śpiewać. Oparła swoją głowę o jego ramię, dając ponieść się melodii.

Nicky o godzinie czternastej odebrał Kenzie i Masona ze szkoły, a teraz wszyscy siedzieli w jadalni i konsumowali przygotowane przez Madeline obiad.

— Mamo?— spytała Kenzie, a blondynka zerknęła na nią znad talerza, uśmiechając się delikatnie, chcąc, aby córka myślała, że wszystko w porządku.— Kiedy w końcu przetestujemy moje umiejętności wokalne?

— Jak zjemy obiad, ja, ty i tata pójdziemy do studia i zaśpiewasz nam piosenkę, którą dla ciebie wybrałam.— odpowiedziała Madeline, Kenzie pokiwała głową, a Mason oburzył się, zakładając ręce na krzyż. On także chciał zobaczyć, jak jego siostra daje z siebie wszystko, aby zaśpiewać ów piosenkę idealnie.

— Mason, jak tylko Kenz przećwiczy tę piosenkę, pójdziemy poukładać klocki lego, co ty na to?— spytał Nicky, a Mason pokiwał głową, wracając do jedzenia.

Po skończonym posiłku, tak jak powiedziała Madeline – ona, Nicky i Kenzie poszli do ich studia, a brunetka stanęła przy mikrofonie, gdy Madeline ustawiała podkład muzyczny. Kiedy połączyła się z głośnikiem, wyprostowała się i pokazała córce kciuk w górę.

Nicky i Madeline wybrali dla niej „God is a woman”, piosenkę z repertuaru Madeline, bardzo trudną do odtworzenia przez zwykłą czternastolatkę.

~ ♪ You, you love it how I move you… You love it how I touch you… My one, when all is said and done… You'll believe God is a woman…

Zaczęła śpiewać, a Nicky zagryzł wargę, od razu wiedząc, że to nie jest dobry typ piosenki jak na pierwszy raz.

— Strasznie fałszujesz!— wrzasnął Mason, waląc w drzwi, a Nicky zmarszczył brwi, wychodząc z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Doskonale wiedział, że Mason nie mógł nawet jej usłyszeć, ponieważ każde zamknięte pomieszczenie w tym domu było całkowicie wyciszone od środka.

— Cicho bądź, bo będzie jej przykro!— krzyknął szeptem, nachylając się delikatnie w jego stronę. Mason zachichotał, zakładając ręce na krzyż.

— Jestem pewny, że też uważasz, że fałszuje.— odpowiedział pewny siebie chłopiec, a Nicky pokręcił przecząco głową.

— Świetnie jej idzie jak na pierwszy raz, a teraz przymknij się i idź do swojego pokoju, bo inaczej dam ci szlaban.— mruknął, również zakładając ręce na krzyż, a Mason zniknął za drzwiami swojego pokoju, uprzednio pokazując ojcu język.— Widziałem to.

Dodał, ale oddalił się i z powrotem wszedł do studia. Kenzie próbowała się uporać z piosenką, ale miała zbyt słaby głos, aby zaśpiewać to tak dobrze, jak Madeline.

— Nie przejmuj się skarbie.— pocieszyła ją blondynka, a Kenzie uśmiechnęła się słabo, pokazując rodzicom kciuk w górę. Madeline wyłączyła podkład, odkładając telefon na pianino.— Musimy na początek wybrać jakąś spokojniejszą piosenkę, dobrze?

— Mamo, mogłabyś pokazać mi, jak ty śpiewasz, jeszcze raz? Na pewno będzie mi łatwiej.— mruknęła cicho, a Madeline skinęła głową, podchodząc do córki i tuląc ją do siebie.

— Musisz się po prostu skupić. Najważniejsze jest to, żebyś dbała o swój głos jak najlepiej potrafisz. Kiedy miałam siedemnaście lat, piłam dużo wody, ćwiczyłam i wyćwiczyłam taki głos, też to tego dojdziesz, ale musisz być cierpliwa.— wytłumaczyła Madeline, chwytając mikrofon.

Wybrała swoją ulubioną jak dotychczas piosenkę pod tytułem „Bad idea”.

Blondynka uśmiechnęła się w stronę córki i zaczęła śpiewać, łapiąc ją za rękę, aby ją pocieszyć.

— Teraz lepiej? Dawaj, spróbuj, nie może być tak źle.— ponagliła ją, wybierając kolejną piosenkę. Kenzie westchnęła ciężko, nie wierząc w to, że może chociaż w jednym procencie zaśpiewać tak jak matka, ale nie chciała się kłócić z rodzicami.

~ ♪ Hey, I was doing just fine before I met you… I drink too much and that's an issue but I'm okay… Hey, you tell your friends it was nice to meet them… But I hope I never see them again...

— Widzisz?! Nie wyszło! Znowu!— krzyknęła zdenerwowana Kenzie, wyrzucając ręce w górę, opadając na krzesło za nią.

— Nie mów tak! Wyszło genialnie!— odpowiedziała Madeline, zniżyła się do jej poziomu i chwyciła jej policzki w swoje dłonie.

— Naprawdę?— spytała cicho Kenzie, a Nicky pokiwał głową.

— Nicky, wiesz do kogo dzwonić.— zachichotała Madeline, a wraz z nią brunet, wyciągając swój telefon z kieszeni spodni.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top