💮 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟑𝟔 💮

💮

Kiedy Madeline wróciła do domu, odłożyła torebkę na szarą pufę w holu, zdjęła buty, a następnie udała się do salonu, gdzie siedział Nicky.

— Nie musiałaś tego robić.— przywitał ją tymi słowami, a Madeline westchnęła ciężko.

— Właśnie, że musiałam, Nicky. To jest bardzo dziecinne, wiem, ale to ona zaczęła, wyskakując z tekstem, że mnie bijesz. Zrobiła z ciebie damskiego boksera. Kto wie, co mogłaby nagadać Kenzie?— spytała szeptem.— Wiem, że postąpiłam źle i nie powinnam na nią tak naskakiwać, ale dobrze wiesz, że to nie pierwszy raz...

— Wiem, kochanie.— odparł.— Muszę jednak zapytać. Czy uważasz, że jestem toksyczny?

Zapytał, patrząc na nią poważnie, a blondynka usiadła na podłodze naprzeciwko niego, siedzącego na kanapie, łapiąc go za ręce.

— Oczywiście, że tak nie uważam. Przy tobie nigdy nie czułam się źle, nie czuję i nie będę czuć się w żaden sposób ograniczana.— powiedziała ze śmiechem, a Nicky po chwili również zachichotał, zakładając pasmo włosów za jej ucho.

— Czyli... wszystko między nami dobrze, tak?— spytał po chwili, a Madeline podniosła się i usiadła na jego kolanach, wtulając się w niego.

— Jasne, że tak.— odparła.— Dzieci śpią?

— Ano nie wiem, pójdę sprawdzić.— oznajmił Nicky, zsuwając Madeline delikatnie z siebie, jednak kobieta podreptała za nim na górę. Kiedy weszli do pokoju Kenzie, zauważyli całą trójkę śpiącą na wysokim łóżku Kenzie.

— Słodziaki.— wyszeptała cicho, aby przypadkiem ich nie obudzić. Nicky zrobił im zdjęcie, aby było na pamiątkę, a później i on, i Madeline poszli spać.

Madeline obudziła się z samego rana. Podniosła się do pozycji siedzącej, rozejrzała po pomieszczeniu i przeciągnęła się, ziewając. Wstała z łóżka, założyła kapcie oraz szlafrok, a później wyszła z pokoju, cicho zamykając drzwi. Na dole nie było nikogo, co oznaczało, że reszta śpi.

— Cześć, Promyk.— powiedziała z uśmiechem.— Jeju, co się stało, moja bidulko?

Spytała natychmiast, podchodząc do Promyka, który leżał na swoim posłaniu bez żadnych sił. Uklęknęła przed nim, głaszcząc za uchem. Jeszcze w nocy wszystko było dobrze…

— Nie bój się, wszystko będzie dobrze.— wyszeptała, idąc po Nicky'ego. Od razu pojechali do weterynarza, a wrócili dopiero kilka godziny później.

— Mamo, gdzie wyście byli? I gdzie Promyk? Czemu macie takie miny?— spytała zaniepokojona Kenzie, kiedy Nicky i Madeline w końcu wrócili do domu.

— Usiądźcie.— wyszeptała Madeline, ponieważ Nicky nie był w stanie nic wydukać, bo Promyk był dla niego wszystkim, mieli go w końcu od czasu, kiedy przeprowadzili się do tego domu. Bardzo się przywiązał do tego zwierzaka i zawsze o niego dbał.

— Mamo, do cholery...— szepnęła Kenzie, siadając na kanapie, jeszcze w piżamie.

— Wiecie, że Promyk był już stary i... dzisiaj rano źle się poczuł, dziwnie się zachowywał, więc wzięliśmy go do weterynarza. Zmarł.— wyszeptała, powstrzymując płacz, jednak Kenzie i Mason, słysząc to, wybuchnęli płaczem, dlatego Tommy ich objął.— Tyle że mamy coś po nim... po niej. Promyk był suczką. I urodziły się małe szczeniaczki.

Dodała szeptem, patrząc na nastolatków, do których powoli to docierało.

— To wszystko dzieje się zbyt szybko.— załkała Kenzie, ocierając łzy. Wstała i przytuliła się do Nicky'ego, który oddał uścisk, głaszcząc ją po włosach.

— Wiem, skarbie.— odrzekła Madeline, przyciągając do siebie Masona.— A Promyk... Promyczka...? Była już stara, męczyła się najmniejszym wysiłkiem, dlatego tam będzie jej lepiej...

— Gdzie są te szczeniaczki?— spytał szeptem Mason, wtulając się w piersi matki, która głaskała go po włosach.

— U weterynarza. Takie noworodki musiałyby jeszcze zostać z mamą, jednak w zaistniałej sytuacji my będziemy musieli się nimi tak zaopiekować.— oznajmiła Madeline.— Możemy przyjechać po nie jutro, dostaliśmy listę zakupów i co mamy kupić, aby dobrze się rozwijały.

— Jasne.— wymamrotała Kenzie.— Zostaną z nami na zawsze, tak? Ile ich jest?

— Zostaną z nami, nie moglibyśmy oddać takich słodziaków.— odpowiedziała Madeline, przeczesując własne włosy.— Trójka. Dwie suczki i pies.

— Cudownie.— westchnęła Kenzie, idąc do siebie na górę. Mason i Tommy również podreptali na górę, a Madeline usiadła na kanapie obok Nicky'ego, głaszcząc jego plecy.

— Jak się trzymasz?— szepnęła w jego stronę, zerkając na niego. Uniósł głowę, ujawniając załzawione oczy i łzy na policzkach.— Hej, skarbie...

— Przepraszam, po prostu to był dla mnie szok...— wyjąkał, kiedy Madeline mocno go tuliła, głaszcząc po włosach i chcąc go uspokoić.

— Też chce mi się płakać, bardzo, ale naszej psince będzie teraz lepiej. Już i tak bardzo się męczyła.— wyszeptała, całując jego policzek. Nicky skinął głową, a Madeline otarła jego łzy.— Co ty na to, aby powiesić złotą ramkę ze zdjęciem Promyczki, aka Promyka? Zdecydowanie zasługuje.

— Zgadzam się.— odparł Nicky, kładąc głowę na jej ramieniu. Sam nawet nie wiedział, kiedy zasnął, dlatego Madeline okryła go kocem, a później poszła na górę do pokoju Kenzie. Oczywiście wcześniej zapukała, a weszła, dopiero kiedy dostała zaproszenie.

— Jak się trzymasz, kochanie?— spytała Madeline, zamykając drzwi. Poprawiła krótką, różową koszulkę na ramiączkach, siadając obok Kenzie na łóżku, głaszcząc po włosach.

— Jakoś na pewno.— odparła, wzdychając, leżąc plackiem na łóżku.— Gorzej z tatą...

— Tata jest bardzo silny, na pewno się pozbiera, kiedy tylko weźmie na ręce jednego ze szczeniaczków.— odpowiedziała Madeline, robiąc jej jakąś fryzurę.

— Będę mogła mieć suczkę?— spytała, posyłając mamie delikatny uśmiech. Madeline odwzajemniła uśmiech, kiwając głową.

— Jasne, że tak.— odparła.— Jak przygotowania do następnego występu? I co u ciebie i Milo?

— Ano chyba dobrze... Ostatnio gadaliśmy o takiej jeden sprawie i chyba bardziej się zbliżyliśmy... A w „Dancing With The Stars” mamy teraz Noc Duchów i przebieramy się tak jak na Halloween.— powiedziała ze śmiechem, wtulając się w matkę.

— Ale super! Wiesz już, jaki będziesz miała strój?— spytała Madeline, a Kenzie skinęła głową, wstając z łóżka. Otwarła szafę, wyciągając strój cheerleaderki z drugiego odcinka programu.

— Muszę go przerobić na bardziej... upiorny.— oznajmiła z uśmiechem, kładąc go na łóżku.— Masz ochotę mi pomóc?

— Jasne, że tak.— odparła, siadając na dywanie wraz z córką. Zajęły się przyozdobieniem spódnicy i delikatnie obcisłej koszulki z krótkimi rękawami. Użyły wiele ciemnych farbek, czarnych i szarych cieni do powiek, udało im się przyszyć także kilka ciemnych pasków materiałowych, a kilka z nich postrzępiły. Kiedy skończyły, strój był naprawdę straszny, a Kenzie wysłała zdjęcie do Milo.

Następnego dnia psiaki były już z nimi. Były malutkie, potrzebowały ciągłej opieki i ich nadzoru, zdecydowanie brakowało im matki. Madeline i Nicky karmili je butelkami jak dla dzieci, kiedy Kenzie, Mason i Tommy wrócili ze skateparku.

— Już są?!— spytał podekscytowany Mason, odkładając deskorolkę i podbiegając do legowiska.

— Tak, zobaczcie, jakie słodkie.— szepnęła Madeline, głaszcząc jednego psiaka za uchem, trzymając w swoich ramionach.— To jest Bella. Psiak mój i taty.

— Ta jest przesłodziaśna.— zauważyła Kenzie, kiedy Nicky podał jej kolejną suczkę.— Nazwę ją Daisy, co sądzicie?

— Prześliczne imię.— odparła Madeline z uśmiechem w stronę Masona i Tommy'ego.— A to jest wasz psiak. Jak ją nazwiecie?

— Scooby.— oznajmili chłopcy po krótkiej naradzie, głaszcząc pieska.

— No, przepiękne imiona.— wyszeptał Nicky.— Ale najpierw musimy wam wytłumaczyć co i jak. Wychowują się bez mamy, więc szczególnie trudno będzie im się dostosować, ale na pewno dadzą sobie radę. Będziecie mogli wziąć ich do swoich pokoi dopiero za kilka tygodni, aby się przyzwyczaiły... Teraz musimy karmić je z butelki, tak jak robiłaby to ich mama. Nie możemy ich męczyć ani zbytnio hałasować i ich rozdzielać. Wszystko jasne?

— Jak słońce.— odpowiedzieli jednocześnie nastolatkowie, odkładając delikatnie białe jak śnieg szczeniaki do brązowego legowiska, które pachniało jeszcze ich mamą, a stało niedaleko kominka.

— I powiesiliśmy jeszcze to.— oznajmiła z uśmiechem Madeline, wskazując ręką na złotą ramkę ze zdjęciem Promyka.

— Ale słodkie...— zachichotała Kenzie, zerkając na zdjęcie. W końcu nastolatkowie poszli do swoich pokoi, a Nicky i Madeline poszli do studia.

— Zaśpiewamy coś?— zaproponował Nicky, siadając na ławeczce naprzeciwko czarnego pianina.

— Jasne.— Madeline uśmiechnęła się i usiadła obok niego, opierając głowę o jego ramię. Nicky zaczął wygrywać rytm doskonale znanej dla niej piosenki – pierwszej piosenki, jaką napisali i wydali.

~ ♪ Not tryna be indie… Not tryna be cool… Just tryna be in this… Tell me, are you too? [...]

— Piękna piosenka.— wyszeptał Nicky, kiedy skończyli śpiewać. Objął ją ramieniem, całując jej czoło.

— Wiem.— odparła ze śmiechem Madeline, uśmiechając się szeroko w jego stronę, całując w usta.

— Mamo, Kenzie mnie uderzyła!— usłyszeli głos Masona.

— A on mi oddał!— wrzasnęła Kenzie.

— Twoja kolej.— wymamrotał Nicky, patrząc na Madeline, która westchnęła i wstała z ławeczki, wychodząc ze studia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top