💮 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟏 💮
💮
— Mamusiu! Kenzie znowu zabrała mój miecz i nie chce oddać! Powiedz jej coś!— gwałtownie obudzona Madeline usłyszała głos jedenastoletniego Masona, przez co zmarszczyła brwi, ziewając szeroko.
— Tatusiu! Mason zabrał mi mój lakier do paznokci!— Nicky usłyszał zdenerwowany głos Kenzie, przez co jęknął niezadowolony, chowając głowę w poduszkę.
— Teraz to mi wstyd, że narzekałem na niemowlaki.— wyszeptał Nicky, a Madeline pokiwała głową, szczelniej przykrywając kołdrą.
— Dzisiaj twoja kolej. Ja rozdzielałam ich wczoraj.— powiedziała Madeline, a Nicky westchnął, odrzucając kołdrę na stronę żony, wstając z łóżka. Otworzył drzwi od ich sypialni i wyszedł na korytarz, gdzie Kenzie i Mason się szarpali.
— Uspokójcie się, natychmiast!— krzyknął, jednak to niewiele dało. Zdecydowanie nastolatkowie bardziej bali się Madeline niż Nicky'ego.— Mason, puść siostrę! Już!
— Ale to ona zaczęła!— stwierdził chłopak i stanął naprzeciwko ojca. Nicky był od niego bardzo dużo wyższy, dlatego zniżył się do jego poziomu, opierając ręce na kolanach.
— Mówiłem już coś na ten temat, Masonie. Ty nie zabierasz siostrze lakieru do paznokci, a ty, Mackenzie, nie zabierasz mu mieczu, zrozumiano?— zapytał zaspanym głosem, a nastolatkowie pokiwali głowami, jednocześnie pokazując sobie język.— I jeszcze raz obudzicie mnie i mamę o godzinie szóstej rano, to ja obudzę was o trzeciej nad ranem i każę wstawać.
Dał nacisk na ostatnie słowo i odszedł od dzieci, wracając do sypialni, gdzie Madeline smacznie spała, jednak jedną ręką głaszcząc Promyka – dalej był z nimi i mimo tego, że miał już czternaście lat, świetnie się trzymał.
— Ej, śpisz?— spytał Nicky, a Madeline pokręciła przecząco głową, przewracając się na plecy.
— Która godzina?— spytała, otwierając oczy. Spojrzała na Nicky'ego, który położył się znów na łóżku.
— Dokładnie szósta trzynaście. Chyba następnym razem ich zabiję. Jak można budzić człowieka tak wcześnie?— spytał, marszcząc brwi, okrywając się kołdrą, a Madeline wzruszyła ramionami i przeczesała ręką jego gęste włosy.
— I tak za chwilkę muszą zbierać się do szkoły.
— Mamusiu! Kenzie mnie popchnęła!
Usłyszeli głos Masona z drugiego końca domu. Znów.
— Słyszysz? Woła ciebie. Chyba ty musisz iść.— odpowiedział zgryźliwie Nicky, a Madeline pokazała mu język, wstając z łóżka.
— Mackenzie, radzę ci uciekać!— ostrzegła ją, wychodząc z pokoju, trzaskając drzwiami. Nicky przeklął głośno na ten dźwięk i przygarnął Promyka do siebie, głaszcząc za uchem.
— Mamo, ale on coś zmyślił! Ja cały czas byłam w swoim pokoju!— pisnęła dziewczyna, uciekając przed matką.
— Mason?— spytała blondynka, zakładając ręce na krzyż. Chłopak stał, opierając się o framugę, patrząc na matkę wielkimi oczami.— Co ja mówiłam na ten temat? Kenzie, wracaj tu!
Krzyknęła głośno, żeby usłyszała, wzdychając. Nienawidziła wstawać tak wcześnie i rozwiązywać kłótnie swoich „pociech”.
— Tatku, puść!— pisnęła Kenzie, łapiąc się ramienia Nicky'ego, aby nie polecieć na podłogę. Brunet trzymał ją do góry nogami, a Kenzie opierała się nogami o ramię ojca. Bardzo bała się, że spadnie.
— Nicky, puść ją...— wyszeptała oniemiała Madeline, kręcąc głową – naprawdę myślała, że zaraz zwariuje. Zeszła po schodach, mijając męża i córkę, wchodząc do kuchni. Nicky grzecznie posłuchał Madeline – zaniósł Kenzie do jej pokoju i rzucił ją na łóżko, wychodząc z pomieszczenia, uprzednio oczywiście ją łaskocząc.
— Co moja żonka chciałaby na śniadanko?— spytał Nicky, podchodząc do Madeline, łapiąc ją za tyłek.
— Bierz te łapy, bo ci je odgryzę.— warknęła, patrząc głęboko w jego oczy, jednak po chwili wybuchnęła śmiechem, całując czoło męża.— Coś dobrego. Idę ich ogarnąć. Nie wiem, kto wymyślił pierwszą lekcję o godzinie siódmej dwadzieścia pięć. Zawieziesz ich, prawda?
Nicky tylko pokiwał głową, otwierając lodówkę. Wyciągnął z niej wszystkie potrzebne produkty, kładąc je na blacie.
— Dzieciaki, jesteście gotowi?!— wrzasnęła Madeline, wchodząc na piętro domu. Weszła do pokoju syna, który leżał na łóżku z zamkniętymi oczami, okryty kołdrą.
— Mamuś, jeszcze chwila...— wyszeptał, zaciskając powieki, a blondynka pokręciła przecząco głową, zrywając kołdrę z syna. Położyła ją na jego fotelu od biurka, zakładając ręce na krzyż.
— Wstawaj. Nie możecie się spóźnić.— mruknęła cicho Madeline, wychodząc z pokoju syna, kierując się do pokoju córki.— Skarbie, jesteś już gotowa?
— Już prawie.— mruknęła dziewczyna, siedząc przy swojej toaletce, malująca usta. Madeline zmarszczyła brwi, podchodząc do brunetki.
— Zmyj to, natychmiast.— rozkazała, patrząc na odbicie córki w lustrze.— Słońce, masz czternaście lat. Ja zrozumiem tusz do rzęs, podkład, czy korektor, ale ciemna szminka?
Madeline rozłożyła ramiona, wzdychając ciężko. Miała wielkie problemy, jeżeli chodziło o wychowanie córki, która z każdym dniem coraz bardziej się buntowała. Zdecydowanie bardziej otwarta była na Nicky'ego niż Madeline.
— Ale mamo...
— Nie ma żadnego „ale mamo”. Jeżeli nie zmyjesz tej szminki, zawołam tatę.— zagroziła jej, a Kenzie prychnęła, biorąc wacik i zmywając z ust ciemną szminkę.— Pośpiesz się.
Mruknęła, wychodząc z pokoju, zamykając za sobą drzwi, a Kenzie pokazała jej język.
— Młoda damo, nie zachowuj się tak wobec mnie. Pamiętaj, że mam oczy dookoła głowy.— mruknęła pośpiesznie Madeline, a Kenzie wywróciła oczami.
Blondynka weszła do pokoju syna, który siedział przed lustrem, układając swoje gęste, brązowe włosy, używając żelu i grzebienia.
— Daj, pomogę ci.— odrzekła Madeline, widząc poczynania syna. Układanie włosów nie szło mu zbyt dobrze, nie miał jeszcze wprawy. Podeszła do bruneta, wzięła grzebień i zaczęła układać jego włosy.
— Mamuś?— spytał chłopak, a blondynka zerknęła na niego, jednak ciągle była skupiona na układaniu jego włosów.— Kiedy tata w końcu zetnie włosy? Sięgają mu prawie do ramienia. To wygląda śmiesznie...
— Hej, nie mów tak! Wcale nie wygląda śmiesznie, tylko przystojnie.— odpowiedziała Madeline z karcącym uśmiechem, zniżając się do jego poziomu i całując jego policzek.— No, skarbie, zbieraj się. Śniadanie za pięć minut.
Powiedziała i szybko wyszła z pokoju, zbiegając na dół do kuchni, patrząc na Nicky'ego, który opierał się o blat kuchenny, robiąc coś na telefonie.
— Mason stwierdził, że wyglądasz śmiesznie w tych włosach.— zachichotała, podchodząc do niego i wsuwając ręce w jego włosy.
— A co? Tobie się nie podoba?— spytał oburzony, a Madeline potrząsnęła głową.
— Wyglądasz ślicznie, mój przystojniaku.— wybuchnęła śmiechem na to zdanie, a Nicky objął ją w talii, przyciągając do siebie.
— Nie mogę się doczekać, aż w końcu wyjdą do szkoły...— wyszeptał, zakładając kosmyk jej włosów za ucho. Blondynka zarumieniła się.
Zdecydowanie długi weekend majowy to nie był ulubiony czas Nicky'ego – owszem, bardzo kochał swoje dzieci i uwielbiał spędzać z nimi czas, ale obaj bezustannie się kłócili i ciężko było ich okiełznać.
— Poczekaj jeszcze pół godziny, a później jestem twoja.— odpowiedziała, pstryknęła go w nos i odeszła metr dalej, biorąc talerze z kanapkami. Zaniosła wszystko do jadalni wraz z herbatą.— Schodźcie już na dół!
Kenzie wybiegła ze swojego pokoju, chcąc pierwsza być na dole. Było to również marzenie Masona, który wybiegł ze swojego pokoju położonego obok sypialni rodziców, wepchnął siostrę z powrotem do jej pokoju, położonego po lewej stronie od wejścia po schodach, zamykając drzwi.
— Mason, ty głupku!
Usłyszał jej wrzask, przez co zachichotał. Zbiegł po schodach, będąc na dole pierwszy. Usiadł przy stole i zaczął konsumować swoje śniadanie.
— To nie fair! Wepchnął mnie z powrotem do pokoju! Gdyby nie to, byłabym pierwsza!— krzyczała, schodząc po schodach, również siadając przy stole.
— Kenzie, ciszej.— skarcił ją Nicky, wywracając oczami. Sam usiadł na swoim krześle, jedząc swoje tosty.
— Ale tatku!
Zaczęła, ale Madeline posłała jej groźne spojrzenie, mówiące, że ma być ciszej i nie kłócić się z bratem. Mason był młodszy, dlatego Nicky i Madeline traktowali go bardziej ulgowo niż Kenzie.
— Trzeba było się ruszać jak żółw?— zapytał prowokacyjnie Mason, a Nicky westchnął, łapiąc się za głowę.
— Jeśli jeszcze będziecie się kłócić, oboje dostaniecie szlaban. Może na początek trzy dni bez telefonu, internetu i telewizji?— zaproponował Nicky, zerkając na Madeline, która pokiwała głową, wzdychając.
— Kenzie, wiem, że Mason nie jest bez winy. Jest winny tak samo, ale przestań się z nim tak kłócić. Tata się denerwuje...— szepnęła Madeline w stronę Kenzie, gryząc kawałek swojej bułki.
— Ale to on zaczął. Najpierw wepchnął mnie do pokoju, a później mówi, że ruszam się jak żółw.— odpowiedziała Kenzie równie cicho z krzywą miną, zakładając ręce na krzyż, opierając się o oparcie krzesła.
— Wiem, kochanie. Jak następnym razem tak zrobi, porozmawiam z nim sam na sam. Postaraj się być po prostu mądrzejsza.— odpowiedziała Madeline, a brunetka pokiwała głową.
— Słyszałeś Mason?— spytała Kenzie, a chłopak pokazał jej język, przez co dostał kuksańca w bok od Nicky'ego, który z chwilą później przeniósł się do salonu, aby oglądać telewizję.
— Aaa, tobie to na rękę, tak? Jestem zajęta, a ty już się ewakuujesz, żeby oglądać telewizję?— spytała Madeline z sarkastycznym uśmiechem, a Nicky popatrzył na nią niewinnie, robiąc duże, maślane oczy.
— Ale leci mój ulubiony program...
Madeline wywróciła oczami, odwracając się z powrotem w stronę córki.
— Masz dzisiaj sprawdzian z fizyki. Pamiętałaś, prawda?— spytała Madeline, a Kenzie pokiwała głową.— Nauczyłaś się?
— Oczywiście.— mruknęła Kenzie, a blondynka westchnęła, klepiąc lekko w kolana, wstając z krzesła.
— Dobrze, kończcie, musicie już jechać.— odpowiedziała, a Mason i Kenzie oczywiście zostawili naczynia na stole.
Madeline ucałowała obojga, jeszcze raz sprawdzając w myślach, czy wszystko mają spakowane.
Ucałowała policzek Nicky'ego, jeszcze raz ich tuląc. Pożegnali się, a Madeline zamknęła za nimi drzwi wejściowe, czekając, aż odjadą spod domu.
— Nareszcie wolność!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top