👉7👈✔️
{Iris}
- Kevin! - pisnęła blondyna na brzegu. A to niby kto?
- Maja... - jego zakłopotanie zauważył by nawet niewidomy.
- cześć skarbie - no chyba się przesłyszałam.
Postanowiłam sie wtrącić.
- przedstawisz nas?
- nie ma potrzeby mruknął
Dziewczyna wzięła sprawę w swoje ręce.
- Maja dziewczyna Kevina - zachichotała barby.
Lepszego gustu nie miałeś?
- żadna dziewczyna, Maja to moja narzeczona Iris.
Uśmiech dziewczyny momentalnie zmalał.
- szybki jesteś!
- nie jesteśmy ze sobą od 2 lat, pominę fakt że związek nas rozpadł się po twojej zdradzie!
Zaraz zrobi się nie za fajnie.
- dobra chodźmy już - chwyciłam go za ramie ciągnąć jak najdalej od niej.
- udowodnij!
Zatrzymalismy się. Każdy wiedział o co chodzi. O ja pierdole!
- nic ci nie muszę udowadniać - odpowiedział Kevin.
- jesteś w chuj bogaty, ta laska może być przykrywką.
Nie wiedziałam że "to" myśli tak logicznie.
- co mam zrobić pokazać rachunek za pierścionek? - szepnął.
Prychnęła. - nie idioto całuj!
Wymieniliśmy się spojrzeniami. Tego umowa nie obowiązywała. Nie chodzi że nie chce, bo to może trochę pozmieniać. Ale no kurde...
- nic nie musimy ci udow... - mężczyzna wtopił się w moje usta agresywnie. Zdesperowany. Dupek. Rzecz jasna nie oddałam pocałunku, mam zasady. Gdy oderwał się ode mnie, najpierw spojrzał w kierunku blondynki której już nie było, następnie znów na mnie.
- czemu?
- czemu co?
- myślałem że po całej historii...
- to tak nie działa. Puki co jesteśmy dla siebie obcy, zmienić może tylko to co sobie przypomnisz Kevin.
Kiwnął głową na znak że rozumie.
***
Po dobrej Pizzie wróciliśmy do domu. Pomogłam jego mamie w ogrodzie. Kevin pojechał gdzieś z ojcem. Każdy miał robotę.
- jak się macie? - zapytała gdy sadziliśmy warzywa.
- dobrze!
- jesteście zdystansowani do siebie, może mi się tylko tak wydaje.
Oj nie wydajcie się.
- kochamy się to najważniejsze - uśmiechnęłam się, muszę przekonywać ludzi do tego wszystkiego. Może jak tak dobrze kłamie to zostanę politykiem?
- mój syn dużo przeszedł... Jeśli mowa o byłych to jedna go zostawiła.
- nie dobrze trafił?
- może ci nie mówił ale miał wypadek.
A jednak! Wy wszystko wiedziecie!
- dlatego go zostawiła? - pociągnę tą rozmowę może będzie ciekawiej.
- w sumie sama nie wiem, kiedyś dużo o niej mówił. Była jak narkotyk mawiał, a potem po wypadku zniknęła.
Kiwnęłam głową, nie wiedziałam co powiedzieć...
- tylko proszę nie mów mu o wypadku!- złożyła ręce w błagalnym geście.
- o wypadku?
- tak, on dużo przeszedł, dzięki temu możliwe że zaszedł tak daleko. Sama rozumiesz.
To jest popaprane.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top