💎16💎✔️

4 DNI PÓŹNIEJ

{Kevin}
Dzisiaj miały być urodziny ojca...
Nie poszło po naszej myśli. Tata wylądował na oiomie, zawał. Zawsze miał problemy z sercem ale akurat teraz? Dzisiaj? W jego cholerne święto!
- dobrze się czujesz? - Iris dotknęła moje czoło. Siedzę w poczekali dobre kilka godzin.
- jest ok.
- właśnie widzę - mruknęła.
- a jak mam się czuć! A gdyby był to twój oj... - kurwa! Żem dogadał.
Uraziłem ją tym, jej mina to pokazywała.
- przepraszam... Dotknęłam jej uda na co szybko wstała.
- daj spokój - poszła w stronę wyjścia. Jeszcze mi tego brakowało. Ciągle się kłócimy.
***
- pan jest synem? - zapytał młody lekarz wychodząc z sali operacyjnej.
- tak tak!
- pan ojciec nie jest w najlepszym stanie, przykro mi - odszedł szybkim krokiem.
I tyle? Skazany na śmierć?!
Moja matka siedziała w kaplicy i się modliła. Bałem się podejść i powiedzieć "z tatą jest źle".
- mamo? - szepnąłem. Mimo że chciałem utrzymać ton wysoki, nie dałem rady. Po moim policzku spłynęła łza.
- czy on... - jej ręce zaczęły dygotać.
- żyje ale jest źle.
***
Dopiero po godzinie mogliśmy wejść. Najpierw mama, musiałem sobie poukładać to co miałem do powiedzenia. Może to być moja ostatnia rozmowa .
- co z nim? - jednak nie uciekła na długo.
- źle...
Uśmiechnęła się dając mi otuchy.
- dzięki - szepnąłem nie Patrząc na nią.
- za co?
- że jesteś - uśmiechnąłem się skromnie.
Nasze oczy się skrzyżowały.
- synu teraz ty - spojrzałem na matkę. Gdyby nie tu i nie ta sytuacja...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top