💎14💎✔️

{Kevin}
Wczoraj śnił mi się domek na drzewie. Nie mogłem dać sobie z nim spokoju. Była prawie 2 a ja ubrany jedynie w piżamę skierowałem się na tyły domu. W niedużej odległości było tylko jedno drzewo.
- nie wiedziałem że potrafię tak malować - podeszłem niepewnie. Iris się rozpłakała, nie wiedziałem co zrobić.
- talent po dziadku - odwróciła się twarzą do mnie.
- własne - palnąłeś się w czoło. Mimo że większość pamietam to niektóre szczegóły nadal mi uciekają.
- masz teraz czerwone - zachichotała.
- mówisz? - zacząłem masować obolałe miejsce.
Patrzyliśmy w obraz pełni skupienia. Nikt się nie odezwał tak dla nas było bezpiecznej.
- czemu mnie tu zabrałeś?
Wzruszyłem ramionami - lubiłaś to miejsce...
- tak - odparła cicho.
- chodźmy czekają na Nas.
***
- przyjdziemy tu jeszcze? - spytała gdy ruszyliśmy przed siebie drogą powrotną.
- jak będziesz chciała...
Nagle za rogu wyszedł facet. Świetnie!
Przestraszona Iris która szła jako pierwsza zwolniło dając mi szanse ją wyprzedzić.
- chodź pewnie grzybiarz - szepnąłem jej na ucho. Chciałem ją jakoś uspokoić ale nie wyszło.
Minęliśmy go szybkim tempem. Po twarzy wyglada dość znajomo.
- uff myślałam o najgorszym!
- ja też - Jęknąłem.
***
Urodzinowa impreza skończyła się grupo po północy. Ludzie świetnie się bawili z tego powodu byłem najbardziej zadowolony.
- ciężki dzień co? - zapytała gdy leżeliśmy na swoich "posłaniach".
- żebyś wiedziała, mimo wszystko naprawdę dzięki!
- drobiazg.
Kilkanaście minut minęło jak kilka godzin, nie umiałem kompletnie zasnąć.
- Iris śpisz? - zapytałem szeptem.
- tak - jej głos jednak zdradzał prawdę.
- o czym myślisz?
- o tobie Kevin, o tobie...
Zatkało mnie. Takiej odpowiedzi się nie spodziewałem.
- knujesz plan?
- do tego jeszcze nie przeszłam.
Parsknąłem śmiechem.
- zabawne.
- zimno ci?
- co? - spytałem zdezorientowany nagłą zmianą tematu.
- pytam czy ci zimno.
- trochę bo ciągnie od podłogi.
- tak myślałam. - Klepnęłam miejsce obok - zapraszam.
- nie naprawdę...
-... Nie gryzę tylko pożeram. Jedynie ubranie zostawię dla potrzebujących.
Pokręciłem głową ze śmiechem.
- no co?
- nic - podniosłem się z podłogi. Położyłem się obok ciesząc miękkim posłaniem.
- dziękuje.
- śpij dobrze - odwróciła się tyłem.
Patrzyłem jeszcze przez kilka minut na nią.
Z rezygnacją z dalszej rozmowy także zasnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top