Miłość rośnie wokół nas
Zagubieni w akcji robią taktyczny odwrót i znajdują na moim profilu ,,Ja jestem Steve'' i tam doczytują do... w sumie żadnego, bo ff od ff zaczyna żyć własnym życiem XD
( ͡° ͜ʖ ͡°)***( ͡° ͜ʖ ͡°)
Odpowiem na jedno nurtujące was pytanie: dlaczego to tak długo trwało? Dlaczego Rozczytana nie mogła po 30 rozdziale napisać lemona ku uciesze fanów i już, czemu tak długo kazałam wam czekać?
Miała być to pewnego rodzaju refleksja. Iż w miłości nie wolno się śpieszyć. Dlatego dotarli tu najcierpliwsi mam nadzieję czytelnicy... choć i przypadkowi też się znajdą XD
Może przez to ff od ff chciałyśmy ukazać, że przyjaźń jest podstawą trwalszego związku. Poznawanie siebie, swoich historii i przeszłości. Poczucie oparcia jak i zrozumienia... a nie sam seks. T
Jakże naiwna jest nasza doskonała wizja, ale wiecie co? Życzymy wam, by każdy z was znalazł w życiu takiego Steve. Nie mam tu na myśli głupiutkiego, naiwnego, niewykształconego cosia(lub cośkę), tylko kogoś, kto pokocha was z całego serca i będzie wierny, szczery i do rany przyłóż.
Jednym z największych spaczeń tego świata jest brak więzi między ludźmi. Widać to na pierwszy rzut oka, coraz mniej jest braterstwa i przyjaźni, czy miłości. Znacznie łatwiej jest kogoś zostawić... i zwyczajnie zastąpić kimś innym. To prostsze i łatwiejsze. Ale czy słuszne...?
Dzięki za uwagę!
MadieAdy
Kto nie czyta bez oryginału ten nyyyyguuuus! Zboczony nygus XD |dopisek od MadieAdy
___________________
Dlaczego musiał wyglądać tak zajebiście? Na jego widok moje serce stawało w płomieniach z podniecenia i tańczyło macarenę. Mój żołądek skakał jak dziecko z adhd, nie mówiąc już nic o policzkach, które rozpalały napalm.
- Wyglądasz niesamowicie. - powiedział w końcu
- Ty też - przyznałam
- Gdybym jadł... to chętnie bym cię schrupał... - mruknął gardłowo. Oh, nie kuś szatanie!
Atmosfera opadła. Obydwoje poczuliśmy dziwne ciepło, które nas do siebie... kusiło. Przyciągało od dawna. To było silne uczucie. Miałam gdzieś czy byłoby dobrze, czy źle postrzegane przez innych.
Steve odbił się od framugi i podszedł do mnie, a ja porzuciłam książkę i wstałam na łóżko, by się z nim zrównać. Mimo iż miał około dwóch metrów, to blisko mu było wzrostem do koszykarza. Górował nade mną niczym góra, kochająca góra, w objęciach której czułam się bezpiecznie jak nigdy.
Moje serce biło mi w piersi jak szalone. Przełknęłam ślinę i oblizałam suche usta, wahałam się. Czułam dreszcze rozchodzące się po dole mojego brzucha.
Jego olśniewające oczy jednocześnie topiły me serce i rozbierały mnie wzrokiem. Jedyne na co się odważyłam to przybliżenie twarzy do jego. Otarliśmy się policzek o policzek, z nierównym oddechem, po czym odchyliłam się lekko czując wypieki na skórze. Jego optyki łapały ostrość, analizując najdrobniejszy detal. Poczułam się niezręcznie, ale jemu chyba się podobało.
Steve niespodziewanie, aczkolwiek ostrożnie, chwycił moją twarz w dłonie i pocałował. Przeszyło mnie zniewalające uczucie, ścinające z nóg! Odwzajemniłam namiętny pocałunek, a moje palce same ulokowały się na jego brodzie. Jego ręce spłynęły po mojej talii, a ja swoje opatuliłam wokół jego szyi. Nie przerywaliśmy pocałunku ani na chwilę. Nasze usta stykały się delikatnie, lecz uczucie było silne, potężne. Całe moje ciało skręcało się z podniecenia i pożądania.
Cała reszta stała się bardzo szybko. Dynamicznie. Spontanicznie. Moja wola zwiotczała i stała się bezwładna, zwierzęcy instynkt przejął władzę nad kończynami i ruchami.
Steve podrzucił mnie odrobinę, a ja oplotłam mu się nogami wokół talii. Cofnął się na tyle, by nie uderzyć o szafę. Następnie opadłam na biurko rozsuwając swoje rzeczy. Rytm naszych ciał wpasowywał się do siebie. A rytm mówił: rozbierajcie się! Tylko, że to ja miałam ciuchy... Toteż szybko zdjęłam z siebie bluzkę. Nasze ciała i twarze za długo były oddzielnie, na nowo chciałam by zbliżyły się do siebie.
Znów się pocałowaliśmy, namiętnie, szalenie. I krótko? Niespodziewanie przestał. Zrobił to tak raptownie, że zamrugałam zdziwiona. Było mi mało, pragnęłam więcej... i więcej. Steve uśmiechnął się zadziornie. Podniecająco zadziornie. Otarł się brodą o mój moją szyję, wywołując u mnie gęsią skórkę. Zachichotałam. Złapałam go za plecy i pozwoliłam się unieść z biurka, ponawiając oczywiście pocałunek.
Przetoczyliśmy się przez pokój i padliśmy ostrożnie na łóżko. Zaśmiałam się głośno. Tu zdecydowanie było wygodniej. Steve znalazł się tuż nade mną. Czułam uginający się pod nim materac i jego dominujący ciężar na piersi. Nachylił się, by nasze usta znów mogły się spotkać. Jego ręka powędrowała by zdjąć stanik, a moje dłonie muskały jego pancerz oraz pieściły szyję. Steve wydał wibrujący pomruk zadowolenia, a we mnie aż się zagotowało z pożądania.
Nawet nie wiem kiedy moje ciuchy znalazły się na podłodze, tworząc z innymi rzeczami koszmarny bałagan. Kompletny chaos. Nieistotne. Nasze ciała znajdowały się bliżej niż kiedykolwiek i... nie było żadnych granic. Było tylko tu i teraz. My łóżko i prześcieradło, absolutnie nic ani nikt więcej. Żadnych barier i samozaparcia.
Kogo obchodziła teraz wojna czy problemu pokroju, że nie jesteśmy tego samego gatunku? Nie nas. Nasze ciała płonęły. Stykały się i ocierały w wielu miejscach. Pierś w pierś, biodro o biodro, noga o nogę. Żar rozpalał namiętność finezyjnych ruchów, z których płynęła czysta przyjemność. Nie liczyło się nic innego jak, tylko to uczucie. Żądza dwóch spragnionych siebie bratnich dusz. Pocałunkom nie było końca, dotyk nie ustawał ani na chwilę. Muskałam palcami rysy jego metalicznego ciała, a on wplótł delikatnie szpony w moje włosy.
- Pragniesz mnie...? - mruknął mi gardłowo do ucha, aż przeszedł mnie dreszcz
- Takk, bardzo... - wyspałam
******
MUSIAŁAM |MadieAdy
* - Dlaczego twój penis ma szczypce!? - By się ciebie trzymać?*
W ten sposób Superman/ Steve uświadomili sobie, że są kosmitami X'D
******
Steve uśmiechnął się uroczo zjeżdżając dłonią niżej, sprawdzając jak jego dziewczyna jest nawilżona.. Vehicon aż sapnął, bo była tak ciepła i mokra... Dla niego i tylko dla niego. Pragnęła go a on ją tym bardziej. Ta myśl napędzała go jeszcze mocniej i prawie rozsadzała jego iskrę... Jego prącie o dłuższego czasu stało w gotowości, wysunięte z ochraniacza, co nie uszło uwadze zarumienionej Charlie. W końcu ''wajcha stosunku''* była dość kosmiczna, matowo-czarna z prążkami emanującymi jasnym fioletem.
- Świeci? - spytała speszona
- No... - con przytaknął entuzjastycznie, śmiejąc się cicho- I potrafi działać cuda.
- Udowodnij - szepnęła wyzywająco dziewczyna
- Spokojnie, tygrysico... - mruknął Vehicon składając pocałunki na jej szyi
Decepticon mimo ogromnego podniecenia, wiedział, że musi być ostrożny by nie zrobić dziewczynie krzywdy. I nawet wystarczający poślizg, wilgotność, mogła nie wystarczyć. Kiedy tylko się zbliżył i otarł o jej wejście, Charlie wstrzymała oddech zamykając oczy. Steve wpił się w jej usta zaczynając w nią wchodzić najdelikatniej jak potrafił. Nie doszedł do połowy, gdy dziewczyna jęknęła mu w usta krzywiąc się lekko.
- Boli... - szepnęła odrywając się od pocałunku
- Tak jest na początku, spróbuj się rozluźnić... - odparł
Vehicon wycofał się i ponownie zagłębił, czując jak przyjemnie ciepło ciasno opina się na jego generatorze. Kiedy con wszedł w nią cały, dziewczyna aż sapnęła czując jakby sztywny i chłodny szpikulec rozciągał ja do granic możliwości.
Charlie choć pragnęła to zrobić i ufała Steve'owi, wciąż miała mieszane uczucia. Nie chciała tego po sobie pokazać, ale jego najdrobniejszy ruch w niej sprawiał jej ból. Był wielki i wyraźnie czuła jak mech zaczął się w niej poruszać. Mimo iż powoli wychodził i wchodził, wciąż raz po raz przysparzał jej cierpienia.
- Wszystko gra?
- To b-boli... - wysapała
- Mam przestać? - szepnął z wyraźną troska w optykach
- N-nie, wytrzymam... - zapewniła
Steve ponownie zaczął całować swą ukochaną, chcąc odwrócić jej uwagę od cierpienia. Tak bardzo nie chciał by cierpiała, więc poruszał się najostrożniej jak mógł. Po nie długiej chwili, gdy mięśnie się rozluźniły, ból ustąpił czemuś bardziej... przyjemnemu. Charlie poczuła ulgę i wręcz niedosyt tego doznania. Pragnęła więcej! Za moment oplotła nogami biodra mecha, pogłębiając jego ruchy.
Steve zaczął z łatwością zagłębiać się aż po podwozie, czując jak tarcie uderza ekstazą w jego procesor. Przyśpieszył słysząc pod sobą coraz głośniejsze jęki i to wcale nie spowodowane bólem, lecz uderzaniem w najwrażliwszy punkt. Charlie szczytowała, a zaciskające się ściany na członku nasiliły intensywność doznań. Steve również doszedł wykonując kilka mocniejszych pchnięć, co dało ujście zielonkawemu lubrykantowi**.
Vehicon wychodząc z dziewczyny przetoczył się na plecy, przez co leżała ona na jego brzuchu. Steve czuł jak wentylatory z zawrotna prędkością chłodzą jego podsystemy. Z błyskiem w optykach spoglądał na rozpaloną Charlie dochodzącą jeszcze po orgazmie. Jego iskrę przepełniała duma i miłość, że ona należy do niego i nikogo innego. I, że go kochała takim jakim jest.
- Jesteś niesamowita. - rzekł mech gładząc je ciało
- Ty też... ale na dziś wystarczy. - oparła stanowczo, czując szpony Vehicona na swoim pośladku.- Jutro chyba nie będę mogła chodzić... - parsknęła cicho Charlie
- Nie będziesz musiała, wszędzie będę cię nosił...! - odpowiedział Steve przytulając swój osobisty promyk słońca, całując w czoło- Kocham cię...
- Ja ciebie też.
___________________
Rozdział pisany wspólnie z kochaną osóbką, główne to brawa dla niej Rozczytany
*Wajcha stosunku - kolejna głupia nazwa na kosmicznego bolca; bo kolec brzmi strasznie
**zielony lubrykant
Czemu zielony, a nie niebieski jak w większości ff?
Trzeba było mniej internetów...
Ten obrazek dał nam do myślenia:
Energon jest niebieski.
Płyny robotów są niebieskie.
Wszędzie jest niebiesko. ZA NIEBIESKO.
To u nas nie będzie! XD
Razem z Rozczytany stwierdziłyśmy, że niebieski lubrykant jest jak okres i postanowiliśmy zmienić jego barwę na potrzeby ff.
Dobrze piszę, FF.
Dobrze się domyślacie. Rozdział 65 - FUS RO DAH!!!
Kiedy Knockout nawalał się w zabiegówce z Autobotem, wylał mu twarz właśnie TO zielone.
Teraz już wiecie, że to nie był olej XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top