Rozdział IV

Sprawa tamtego mężczyzny utknęła w miejscu. Od dwóch tygodni tożsamość dalej jest nieznana, nie było również zgłoszonego zaginięcia, gdzie zaginiony opisem przypominałby denata. Kryminalni byli bezradni. Do tego czasu nie było również żadnych, większych zgłoszeń, a dni na komendzie mijały powoli, przesiąknięte monotonią.

Jawor właśnie czekał, aż nie zagotuje się woda na kawę. Po ostatnich wydarzeniach, było trudno mu zasnąć. Chciał to wszystko uporządkować w swojej głowie, ale nie potrafił. Był na to za bardzo zmęczony. Na pewno wiedział, że wkręcił Tośke w sprawę Rębacza, a sam mu się ujawnił - pod przykrywką, rzecz jasna. Tomkowi było ciężko grać pedofila. Musiał znaleźć w sobie takie emocje, jakich nigdy nie zaznał. Górska dowiedziała się o tym, co mężczyzna zrobił z dziewczynką i ostro go opieprzyła. Jego relacja z Dagmarą uległa, wtedy pogorszeniu. Ponadto zaginęło dziecko - mała dziewczyna, o imieniu Basia, a na liście podejrzanych u komisarza, numerem jeden był nikt inny, jak Piotr Rębacz.

Woda się zagotowała, a Jawor zalał kawę. Usiadł przy wyspie kuchennej i delektował się mocnym aromatem, małej czarnej oraz rozkoszował się tostami.

- W końcu śniadanie... - powiedział sam do siebie, a raczej tak myślał, bo zaraz usłyszał donośny głos Wojtali.

- Jak szef będzie chciał, to w lodówce jest, taka pyszna szyneczka. No pryma sort!

- No właśnie, jem z nią tosta. Rzeczywiście, jest smaczna.

- Januszek, wie co dobre - rzekł i uśmiechnął się, pokazując rządek białych zębów

- Zaraz jedziemy do pracy, weź coś zjedz i się zbieraj.

☆☆☆☆☆

W tym samym czasie, Daga dopijała kawę i zastanawiała się nad czymś, bardzo ważnym - czy rzucić Wawerskiego? Do kobiety doszła myśl, że już nie kocha Huberta, a on sam z nią jest dlatego, żeby miał kto się Tośką zająć. Górska czuła się ostatnio, bardzo samotna. Brakowało jej szczerej rozmowy, obecności kogoś, przy którym będzie czuła się ważna. Czuła się po prostu nieszczęśliwa. A może ten związek uda się uratować? Może będzie, jak dawniej - kwiaty, czekoladki, kino i razem spędzony czas?

Z transu wybudził, ją alarm w telefonie, którego zapomniała wyłączyć. Zdecydowała się jechać do pracy. Kubek po kawie, wrzuciła do zmywarki, założyła buty i zarzuciła na siebie kurtkę. Wyszła z mieszkania, wcześniej je jednak przekluczając i udała się do auta. Po chwili, była w drodze na komendę.

Dotarła tam, po piętnastu minutach - o dziwo wielkich korków, jak na Wrocław przystało, nie było. Witając się z mijającymi ją policjantami, dotarła na pierwsze piętro i podążyła w stronę gabinetu. Był tam już Jawor.

- Siema, Górska.

- Cześć - rzuciła od niechcenia. Dalej mu nie wybaczyła akcji z Tosią.

- Ej, bo przyszła do was kobieta - zaczął Krzysiek, który przyprowadził pewną kobietę - i twierdzi, że jest żoną tego mężczyzny, co ciało znaleźliśmy dwa tygodnie temu. Już potwierdziła tożsamość.

- Wprowadź ją - zarządził Tomek.

- Dzień dobry - powiedziała przedstawicielka płci pięknej, drżącym, bliskim płaczu głosem - nazywam się Julia Ożonek. Jestem żoną zmarłego Szymona Ożonka.

- Proszę usiąść, pani Ożonek - rzekła Dagmara, wskazując na krzesło - gdzie pani była, przez ten cały czas?

- Wyjechałam do Holandii w sprawach zawodowych. Pracuję w firmie, w której projektujemy ogrody i sprzedajemy rośliny. Załatwiałam tam nowe rośliny, a dokładniej kwiaty. Wszystko się przedłużyło, bo osoba, z którą miałam rozmawiać w tej sprawie zachorowała, a sam sklep przechodził jakąś renowację, o której nas nie poinformowano.

- Nie próbowała się pani kontaktować z mężem? - zapytał Tomasz

- Mój mąż nie używa telefonu komórkowego. Dzwoniłam do sąsiadki i pytałam się jej, co z Szymonem, ale odpowiadała zawsze, że wszystko dobrze. Nie rozumiem, dlaczego kłamała...

- Pani nam zapisze adres i nazwisko, tej sąsiadki, dobrze? Pani mąż miał jakiś wrogów?

- Nie, no skądże. Był psychologiem dziecięcym, on pomagał przecież ludziom.

- Przyczyną zgonu, był cios tępym narzędziem w tył głowy - wtrąciła Daga.

- Nie mam pojęcia, kto to mógł zrobić - kobieta rozpłakała się na dobre.

- Proszę, zapisać swój adres i numer telefonu. Jeśli chodzi o odbiór ciała, to trzeba rozmawiać z prokuratorem. Krzysiek! Zaprowadź panią do Jagiełły.

Żona zamordowanego Ożonka wyszła, a kryminalni udali się do mieszkania sąsiadki, o której wspomniała kobieta. Na miejscu znaleźli się po dziesięciu minutach. Otworzyła im starsza pani, mogła mieć pięćdziesiąt lat.

- Dzień dobry, policja. Komisarz Jawor i starsza aspirant Górska. Pani Rybak?

- Tak, to ja. O co chodzi?

- Pani nas wpuści, bo mamy do pogadania - wszyscy weszli do środka, a Tomek kontynuował - dlaczego pani okłamywała panią Ożonek, co do tego, że z jej zmarłym mężem, jest wszystko w porządku?

- To ja go zabiłam! - krzyknęła, głośno szlochając i płacząc - Obiecał mi, że rzuci żonę, że będzie ze mną. Gówno prawda. Jak to się mówi - głowa siwieje, dupa szaleje.

- Czym go pani zabiła? Jak to wyglądało?

- Łopatą. Wyszedł na wieczorny spacer, a ja poszłam za nim. Walnęłam go i zabiłam - policjanci spojrzeli na siebie. Nic im się nie kleiło. Taka drobna i starsza kobieta, nie mogła mieć tyle siły, aby zabić rosłego mężczyznę.

- Mama kłamie... - rzekł chłopak, który nie wiadomo, skąd się pojawił - Ożonek przyszedł tutaj we wtorek. Powiedział, że kończy romans, bo chce być z żoną. Zostawił moją mamę, całą zapłakaną i załamaną. Złamał jej serce! Wziąłem łopatę i poszedłem za nim. Nie wiem, ile razy dostał, ale kiedy odchodziłem już nie żył...

- I w tą wersję, jestem w stanie uwierzyć. Gdzie jest narzędzie zbrodni?

- W garażu, pod dywanem.

- Dobra, Górska. Dzwoń po Bolka, a ja po mundurowych. Jeszcze ich przesłuchamy na komendzie i zamykamy sprawę.

☆☆☆☆☆

Dagmara, kiedy wróciła do domu, opadła na kanapę. Ten dzień, ją dziwnie zmęczył. Zauważył to nawet Tomasz, który obiecał zająć się papierologią. Dziewczyna jednak zobaczyła, że w mieszkaniu nie jest sama. Na fotelu siedział Wawerski.

- Musimy porozmawiać - powiedziała, podnosząc się z kanapy.

- O czym, kochanie?

- O nas. Nie widzisz, jak bardzo się od siebie oddaliliśmy? Że nie ma tej chemii, co była na początku? Że nie spędzamy ze sobą praktycznie czasu?

- Naprawimy to.

- Nie, Hubert. Nie zamierzam się w to więcej angażować. Zrywam z tobą.

- Coś ty powiedziała?! - mężczyzna się poderwał, a Górska się przestraszyła. Zobaczyła w jego oczach furię, złość i coś jeszcze, coś czego nie potrafiła zdefiniować, a to ją najbardziej przerażało. Wawerski podszedł do niej, złapał ją za ramiona i szarpnął w górę. Uderzył ją w twarz i podał telefon, mówiąc - Dzwonisz do Kubisa i bierzesz wolne, a ja dzwonię do Tośki i każe jej spać u koleżanki. Zabawimy się teraz razem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top