4. Uciekać

2 lata później...

Na początku ukrywaliśmy nasz związek w tajemnicy, ale później odkryła to zrozpaczona Pansy. Było mi trochę przykro z jej powodu, ale przynajmniej się odemnie odczepiła.

Oczywiście wszyscy się z nas śmiali. Szczególnie Gryfoni z Srotterem i Wieprzlejem na czele. Panna Wiem-to-wszystko po szybkim czasie uznała, że nie obchodzi jej z kim chodzę.

Ślizgoni narzekali, że się zmieniłem,  ale Apple stwierdziła, że na lepsze, więc tylko to się dla mnie liczyło. W sumie to mieli rację, rzeczywiście stałem się mniej wredny dla szlam i innych przegrywów.

W wakacje po piątej klasie przemyciłem Apple do rezydencji. W każde lato była gdzieś w okolicy, ale gdy atmosfera wokół robiła się coraz cięższa, nie chciałem ryzykować.

Dlatego też, tego lipcowego dnia nie wiedziałem gdzie się ukryć, by nie widziała moich łez. Jak teraz o tym myślę to mój pokój był najgłupszym wyborem, ale trudno.

-Draco? Draco co się dzieje?- po chwili usłyszałem jej szept.
-Ojciec... On...- nie mogłem tego z siebie wydusić- On chce bym został śmierciożercą- wyrzuciłem jednym tchem.

Nastała cisza.
-Kiedy?- Tylko spytała.
-Przed końcem wakacji...

Nastała jeszcze dłuższa cisza.
-Pewnie mnie za to nienawidzisz...
-Nieprawda! To przecież nie twoja wina, że masz takiego ojca. Ja się tylko zastanawiam...
-Nad czym?
-Nad ucieczką...

Serce zaczęło mi bić mocniej. Ucieczka? Może to dobry pomysł... Może to bardzo dobry pomysł... Ale odrazu dopadły mnie wątpliwości.
-Przecież nas znajdą. To jest przecież mój ojciec i Voldemort Jeśli się uprą, to znajdą nas w każdej części tego kraju...
-Nie, nie chodzi mi o ucieczke z domu- zaprzeczyła Apple- mi chodzi o ucieczkę z kraju... Na kontynent.

Na kontynent... Kuszące, baardzo kuszące, żeby odejść daleko daleko od tego bałaganu, który się za chwilę zacznie... A perspektywa nie zobaczenia Golden Trio prawdopodobnie już nigdy w życiu, jeszcze bardziej kuszące. W Anglii były tylko 2 ważne osoby dla mnie. Zabini i matka, ale obydwoje dadzą sobie radę bezemnie...

-Dobrze- szepnąłem.-Zróbmy to.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top